Trzy lata wcześniej w 1975 roku miała miejsce premiera filmu kinowego na podstawie powieści Marii Dąbrowskiej "Nocy i dnie" również w reżyserii Jerzego Antczaka.
Większość wykonawców występujących w filmie pojawia się także w serialu, z Jadwigą Barańską w roli Barbary Niechcicowej i Jerzym Bińczyckim w roli Bogumiła Niechcica na czele. Serialu nie można nazwać jednak rozszerzoną wersją filmu, w którym znajduje się może kilka nowych scen.
Zdjęcia do serialu trwały około 500 dni, co częściowo tłumaczy, dlaczego premiera filmu mogła odbyć się trzy lata przed premierową emisją serialu. Oczywiście, część dni zdjęciowych poświęcona była realizacji zarówno scen do filmu jak i do serialu, jednak sceny serialowe kręcone były w inny sposób. Między innymi ekipa dysponowała oddzielną kamerą, a przede wszystkim scenariusz dwunastoodcinkowego serialu był znacznie szerszy niż scenariusz filmu. Na tamte czasy było to dla polskiej kinematografii ogromne wyzwanie.
Jak to się zaczęło
Wróćmy jednak do początków. Pomysł zekranizowania książki Marii Dąbrowskiej, którą powszechnie uznaje się za najlepszą epicką powieść dwudziestolecia międzywojennego, pochodzi od żony reżysera, aktorki Jadwigi Barańskiej.
- Jadzia powiedziała w Jugosławii: to jest książka, którą powinieneś przeczytać, a ja bym chciała grać Barbarę – wspominał w audycji Polskiego Radia Jerzy Antczak. - Na początku chyba nie rozumiałem powieści Marii Dąbrowskiej. Mówiłem wtedy, że to chała, bo nie mogłem wtedy tego doczytać po prostu.
Rzeczywiście, nie jest to zadanie łatwe – czterotomowa powieść liczy w sumie 1200 stron. Do tej pory reżyser przyzwyczajony był bardziej do pracy ze znacznie krótszym materiałem literackim. Jako naczelny reżyser Teatru TV przenosił na ekran przede wszystkim utwory dramatyczne. Jednak w pewnym momencie Antczak zmienił zdanie i wręcz zakochał się w powieści. Od tej pory uparcie starał się o możliwość realizacji filmu w Zespole Filmowym "Kadr", którego kierownikiem artystycznym był Jerzy Kawalerowicz.
Walka o film
- Kawalerowicz powiedział: Panie Jurku wszystko niech pan robi, ale nie to. To jest straszne, nieprzekładalne – wspominał Antczak. - Kawalerowicz powiedział, że najgorszą rzeczą w filmie są retrospekcje, bo to znaczy, że reżyser nie wie, jak opowiedzieć historię i potrzebne mu są szczudła. Konspekt mu się nie podobał, następnie scenariusz też nie… - wspominał reżyser w audycji Polskiego Radia.
10:45 f - jak film i festiwal___v2015009057_tr_0-0_12630312d6755758[00].mp3 "Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak". Audycja Anny Retmaniak z cyklu "Portret słowem malowany". (PR, 27.10.1996)
Antczak rzeczywiście zabrał się za powieść trudną do adaptacji. Trudność ta, jak pisał filmoznawca Jerzy Płażewski, "wynikła z introspekcyjności powieści-rzeki, którą należało zorganizować w widowisko o życiu polskim przed rokiem 1914". Ogromna większość akcji powieści jest bowiem wspomnieniem Barbary - głównej bohaterki filmu.
Jednak kino, wbrew słowom Kawalerowicza, tak naprawdę bardzo dobrze radzi sobie z retrospekcjami, które umiejętnie zastosowane mogą skutecznie dynamizować opowiadaną historię, w łatwy sposób uwiarygodniając szybkie zmiany miejsca i czasu akcji.
Sam reżyser powodów ogromnego, przede wszystkim komercyjnego, sukcesu filmu i serialu skromnie upatrywał we wkładzie, jaki do filmu wniosła między innymi aktorka Jadwiga Barańska, prywatnie żona reżysera.
- Wszystko zawdzięczam Barańskiej, która zagrała Barbarę w sposób rewelacyjny i Kawalerowiczowi, który w końcu uwierzył w ten film, jak mu opowiedziałem trzy minuty filmu – wspominał Antczak.
Wybitne kreacje
Sama Barańska mówi o tym w ten sposób: - Być żoną reżysera to jest nieszczęście. Każda inna aktorka może zagrać nawet gorzej i powiedzą, że zupełnie dobrze. Żona reżysera musi zawsze zagrać dużo lepiej niż inna aktorka - wspominała Barańska w audycji Polskiego Radia.
O samej postaci Barbary mówiła w ten sposób: - To czasami straszna baba była, ale nikt z nas nie jest jednoznaczny. Każdy jest skomplikowany tylko trzeba znaleźć ten moment w każdej roli, który jest interesujący, który jest również twoim momentem – tłumaczyła aktorka.
Nie mniejsze zasługi od Barańskiej należy przypisać Jerzemu Bińczyckiemu, który wcielił się w postać Bogumiła Niechcica.
- Pomiędzy nami była chemia. Jak partnerzy się nie lubią, to nie ma filmu – wspominała Barańska. - Reżyser wie, czy oni będą mogli grać razem czy nie. Ja uwielbiałam Jurka, on miał niesamowite poczucie humoru. Tak jak był ciężki fizycznie, tak był lekki w środku – wspominała zmarłego w 1998 roku aktora Jadwiga Barańska.
Epicki rozmach
Wydaje się jednak, że najważniejszym atutem filmu jest jego epicki rozmach, to, że prezentowana historia pokazuje nam życie bohaterów toczące się na przestrzeni wielu lat na tle zmieniających się czasów.
- W tej książce jest bardzo dużo pięknych motywów niezwiązanych bezpośrednio z wydarzeniami – tłumaczyła Jadwiga Barańska. - To życie się toczy, toczy, ale jest tam poza tym coś bardzo głębokiego. Trudność polegała na ukazaniu ponadczasowych relacji człowieka z człowiekiem, już nie mówię mężczyzny z kobietą, ale rodziny, istnienia, naszego bytowania na ziemi w tym krótkim czasie pomiędzy urodzeniem a odejściem – mówiła aktorka.
Znaki sukcesu
W 1977 roku film był nominowany do Oscara w kategorii "Najlepszy film nieanglojęzyczny". Natomiast Jadwiga Barańska w 1976 roku podczas festiwalu filmowego w Berlinie za rolę w filmie odebrała Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszej aktorki.
W 1996 roku podczas jubileuszowego 40. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni "Noce i dnie", głosami internautów, zostały uznane za najlepszy film minionego czterdziestolecia. Natomiast Jadwiga Barańska za rolę Barbary została uznana najlepszą aktorką tego czasu. Jerzy Bińczycki przegrał analogiczną rywalizację o miano najlepszego aktora minionego czterdziestolecia z Januszem Gajosem ale i tak ogromnym sukcesem jest, że był nominowany właśnie za rolę Bogumiła w "Nocach i dniach".
az