104 lata temu podczas walk pod Ossowem poległ ks. Ignacy Skorupka, kapelan ochotników z Legii Akademickiej.
Skorupka i Słowikowski
Skorupka wiedział, czym jest bolszewizm. Wyświęcony w Piotrogrodzie, był świadkiem tego, jak rewolucja ogarnia Rosję. Zanim sam uciekł z nieludzkiej ziemi, pomagał Polakom wydostać się z czerwonego piekła.
Te doświadczenia ukształtowały Skorupkę. Po powrocie do kraju zaangażował się – jak wielu księży – w mobilizację społeczeństwa. Sieć parafii była najskuteczniejszym systemem informowania ludności. Z ambon odczytywano odezwy Rady Obrony Państwa, w płomiennych kazaniach księża tacy jak Skorupka nawoływali, by twierdzą był każdy próg.
Skorupka zaciągnął się do I batalionu 236 pułku piechoty Legii Akademickiej, dowodzonego przez Mieczysława Słowikowskiego, wówczas weterana Polskiej Organizacji Wojskowej, który w przyszłości zostanie oficerem Oddziału II Sztabu (Wywiadu) i podczas II wojny światowej utworzy Agencję Afryka – najskuteczniejszą siatkę szpiegowską w Afryce Północnej.
– Batalion nasz stanowili ochotnicy z Warszawy i najbliższych okolic. To była młodzież harcerska, uczniowie i studenci, profesorowie wyższych uczelni, rzemieślnicy, robotnicy obok urzędników i ludzi zawodów wyzwolonych. Wszyscy bez różnicy wieku i stanu tworzyli oddział przeniknięty jedną tylko myślą – walki o wolność dopiero co odzyskanej ojczyzny – wspominał Mieczysław Słowikowski. – Kapelan, ks. Ignacy Skorupka, swoją codzienną, niestrudzoną pracą budził w nich wiarę w nasze zwycięstwo.
07:06 Mieczysław Słowikowski .mp3 Wspomnienie Mieczysława Słowikowskiego o bitwie pod Ossowem i śmierci ks. Ignacego Skorupki. (RWE, 5.11.1970)
Pod Ossowem
Bitwa Warszawska. Tuchaczewski na szlaku Dybicza i Paskiewicza
W połowie sierpnia 1920 roku wojska bolszewickie zbliżyły się do Warszawy. Polski plan odparcia bolszewickiego uderzenia zakładał kontrofensywę znad Wieprza we flankę nieprzyjaciela i otoczenie wojsk Armii Czerwonej. Żeby jednak ten plan się powiódł, trzeba było utrzymać przyczółek przed Warszawą, na który wróg rzucił gros swoich sił. To tutaj, pod Ossowem i Radzyminem, toczyły się najcięższe walki. I to tutaj został skierowany oddział Słowikowskiego.
– O świcie 14 sierpnia zostaliśmy obudzeni odgłosem karabinowych wystrzałów. To wróg atakował nasze pozycje. Wydałem batalionowi rozkaz pogotowia bojowego. Wiedziałem przecież, że weźmiemy udział w tej walce – wspominał Słowikowski. – Oddziały nasze na pozycji, zmęczone długotrwałą walką odwrotową. Zaczęły wycofywać się. Dostałem wówczas rozkaz zatrzymania nieprzyjaciela i odrzucenia go.
Żołnierzom towarzyszył kapelan.
– Wydałem rozkaz kompaniom. W czasie przechodzenia przez ogrody i sady wsi dopadł mnie zdyszany ks. Skorupka. "Poruczniku, pozwólcie mi iść ze sobą, to będzie nasze zwycięstwo" – powiedział. Spojrzałem na niego, twarz jego i oczy wyrażały nieziemską ekstazę. Na sobie miał płaszcz koloru ochronnego, nałożony na sutannę. Odpowiedziałem krótko: "Dobrze, niech ksiądz idzie". Ks. Skorupka szedł obok mnie na czele oddziału. Była to ostatnia nasza rozmowa. Zaczęli do nas strzelać z pobliskich zarośli. Chłopcy mimo woli kulili się do ziemi. Świst kul słyszeli po raz pierwszy.
To wówczas Słowikowski zobaczył wyprostowaną sylwetkę ks. Skorupki idącego na czele oddziału.
– Chcąc zająć odpowiednią pozycję strzelecką, wydałem rozkaz: "Chłopcy, biegiem marsz! Na wzniesienie przed nami". Pobiegliśmy, ksiądz Skorupka z nami. W biegu tym zdawało mi się, że kapelan potknął się o bruzdę i upadł na ziemię. Nie oglądałem się na niego, gdyż zaczynał się już bój.
Całodzienna walka przyniosła zwycięstwo pułkowi Legii Akademickiej, ale jego cena była wysoka. Poległa niemal połowa żołnierzy.
– Wśród zabitych odnalazłem ks. Skorupkę. W tym miejscu, w którym upadł na ziemię. Odpiąłem płaszcz oraz sutannę i zdjąłem z piersi krzyż, który mi kiedyś pokazywał. Oddałem go po wojnie do Muzeum Narodowego w Warszawie – wspominał Słowikowski.
Więcej głosów świadków wydarzeń sprzed stu lat znaleźć można na stronie www.bitwa1920.gov.pl:
bm
wmkor