To wnioski z analizy kilkuset depesz, które widział reporter Polskiego Radia Karol Darmoros. Stanowią one część liczącego około 8 tysięcy szyfrogramów archiwum depesz polskich placówek dyplomatycznych. Materiały analizują Instytut Pileckiego i Ambasada Polski w Bernie.
W sytuacji braku jakiegokolwiek wpływu na sytuację w okupowanym kraju, rząd RP wybrał strategię pomocy punktowej - ocalania żydowskich elit, rabinów, uczniów jesziw, kupców. Zdano się przy tym na opinię organizacji żydowskich. Bohaterowie akcji ratunkowej - Izaak Sternbuch, Chaim Eiss i Abraham Silberschein - podpisani są pod depeszami tak, jakby byli funkcjonariuszami polskiego rządu lub przynajmniej osobami działającymi z jego upoważnienia. Korespondencja między nimi, przebywającymi w Szwajcarii, a organizacjami żydowskimi w Stanach Zjednoczonych dotyczy zarówno spraw pomocy finansowej, jak i załatwiania paszportów - indywidualnie oraz zbiorowo.
Wpływ Karskiego
Historyk i senator, profesor Jan Żaryn uważa, że akcję finansową nasiliły informacje z raportu Jana Karskiego. - Mamy w tychże dokumentach bardzo wyraźną wiedzę dotyczącą tego, jak praktycznie przez cały rok 1943 i 1944 bardzo wiele środowisk, w tym Żydów amerykańskich zajęło się szukaniem poprzez rząd RP na uchodźstwie i polskie placówki sposobu na ratowanie wybranych rodzin żydowskich - komentuje historyk z UKSW.
I tak 7 maja 1943 roku MSZ każe przez Berno przekazać liderowi szwajcarskiej Agudat Israel Chaimowi Eissowi, dla kogo konkretnie ma przeznaczyć pieniądze otrzymane od organizacji żydowskich w Ameryce. Mowa jest o ratowaniu 14 rodzin, między innymi ze Lwowa i Kowna, padają kwoty po 1,5 tysiąca franków szwajcarskich. Ówczesna miesięczna pensja ambasadora Ładosia wynosiła 1800 franków.
Pod koniec października także Chaim Eiss ma otrzymać z Ameryki 18 i pół tysiąca dolarów dla ratowania 16 rodzin. Tego typu listy pojawiają się wielokrotnie, bardzo często z Ameryki wysyłane są prośby o podanie listy uratowanych i czy uda się załatwić paszporty. Równolegle znaczące sumy otrzymuje Abraham Silberschein. Później szyfrogramy otrzymywał Izaak Sternbuch, który zastąpił Chaima Eissa, zmarłego w listopadzie 1943 roku. Pieniądze dla amerykańskich Żydów nie stanowiły problemu. "Każda kwota będzie przekazana" - czytamy w depeszy Agudy z 1 maja 1944 roku.
Pod koniec lipca 1943 roku ambasador w Stanach Zjednoczonych Jan Ciechanowski podpisuje się pod depeszą sygnalizującą przelew 100 tysięcy ówczesnych franków na jedną z wielu akcji ratunkowych, w sierpniu o ratowanie jednej z rodzin apeluje Sylwin Strakacz, konsul generalny w Nowym Jorku. Dokumenty takie krążą przez cały wrzesień, październik i listopad 1943 roku.
Występuje w nich również nasza placówka Rio de Janeiro i w Lizbonie. Ustają pod koniec roku, gdy już wiadomo, że wszyscy konsulowie latynoamerykańscy, którzy handlowali paszportami, stracili swoje stanowiska. Jednak ostatnia z nich z 28 grudnia 1943 ma szczególne znaczenie. O ratowanie konkretnych rodzin prosi bezpośrednio MSZ RP. Przekazuje do Berna 11 tysięcy ówczesnych dolarów, prosząc o przekazanie ich komitetowi żydowskiemu Waad Hacala z dokładną instrukcją, kogo z polskich Żydów mają dodatkowo ratować.
Starania rządu na uchodźctwie
O ratowanie konkretnych osób poprzez wystawienie nielegalnych paszportów prosił także bezpośrednio rząd na uchodźstwie w Londynie. W sierpniu 1943 roku wystosowano do Berna depeszę, w której informowano, że premier prosi posła Ładosia o podjęcie starań w celu uzyskania paszportu południowoamerykańskiego dla Ernsta Bergauera. Nadawca Kajetan Morawski, sekretarz generalny MSZ, prosił, by dokument przesłać na adres Prezydium Policji w Warszawie. "Ewentualne koszty będą pokryte przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych" - zapewniał.
- To się układa w pewną całość - były te oficjalne działania, jakie mógł rząd wówczas robić, czyli enuncjacje, oświadczenia, deklaracje, angażowanie państw - ocenia wiceprezes IPN, doktor Mateusz Szpytma. "Ale tutaj widzimy, że nie kończyło się na deklaracjach. Tam, gdzie rząd mógł działać, a mógł działać w sposób dyskretny przez dyplomatów, starał się ratować Żydów. To pokazuje pewną konsekwencję naszego państwa" - podkreśla wiceprezes IPN.
Zdarzały się również przypadki z informacją o chęci pomocy od osoby prywatnej, wysłane do albo z Berna. 22 stycznia 1944 roku sekretarz Poselstwa RP Stanisław Nahlik przesyła wiadomość Zygmuntowi Ruckerowi z Nowego Jorku. Proponuje w niej, by emigrant przesłał przez ambasadę kilkaset franków, za które można by kupić zegarki i wysyłać je na handel rodzicom Ruckera. "To najlepsza obecnie forma pomocy dla kraju" - pisał dyplomata.
Ratowanie Żydów ważne dla rządu
Jak mówi Monika Maniewska z Instytutu Pileckiego, czasem osoby prywatne same prosiły ambasadę o spożytkowanie pieniędzy w dowolny sposób w celu ratowania na przykład członka rodziny. Te środki brał też Stefan Ryniewicz, zastępca ambasadora Ładosia - kupował zegarki, kawę czy mydło. - To wszystko pakował i wysyłał do Polski i dzięki temu dana rodzina mogła przeżyć. Wartość tej pomocy była wielokrotnie wyższa niż nominalnie przesyłana - wyjaśnia Monika Maniewska.
Pieniądze szły głównie przez ambasadę dlatego, że w czasie wojny były problemy z wypłacaniem środków z kont prywatnych, szczególnie przekazów zagranicznych. Zdarzały się przypadki wstrzymywania pieniędzy i ta osoba musiała czekać na nie dłuższy czas, a na to nie można było sobie pozwolić w przypadku ratowania ludzi.
W depeszach pojawia się też wątek Żydów przebywających w getcie w Szanghaju okupowanym przez Japończyków. Sternbuch pisze w liście do Agudy, że "polski rząd dobrze o nich dba". Pochwały pod adresem rządu oraz poszczególnych placówek są zresztą w cytowanych dokumentach dość regularne.
Z materiału widać, że ratowanie Żydów nie było dla polskiego rządu mało istotną działalnością. Wprost przeciwnie, depesze zamawiane przez Żydów do Żydów zajmują znaczną część zbioru. W pewnym momencie, w kwietniu 1944 roku ambasador Ładoś w Bernie pisał o konieczności uproszczenia "obciążającej obie placówki" korespondencji w sprawach organizacji żydowskich. Dyplomata wzywał do uporządkowania szyfrogramów poprzez konieczność zastępowania skrótami znanych nazwisk, numerowania spraw i rozdzielenia kwestii ogólnych od indywidualnych.
Polska zabiegała o uznanie fałszywych paszportów w celu ratowania Żydów przed Zagładą
Polska dyplomacja w czasie drugiej wojny światowej skutecznie zabiegała na całym świecie o uznanie fałszywych paszportów latynoamerykańskich w celu ratowania Żydów przed Zagładą. Wysiłki dyplomatyczne doprowadziły do tego, że kraje Ameryki Południowej i Środkowej uznały "grzecznościowe paszporty", jednak ze względu na zwłokę państw, reprezentujących ich interesy w kontaktach z Niemcami, ocalała jedynie część posiadaczy tych dokumentów.
W depeszy z 16 marca 1944 roku do Waszyngtonu Izaak Sternbuch, lider szwajcarskiej części grupy Waad Hacala, informuje organizację Agudat Israel, że w Bernie wystawiono rok wcześniej tysiąc dokumentów Hondurasu. Oznacza to, że polskie poselstwo akceptowało i wspierało taki proceder. Wówczas Izaak Sternbuch alarmował Żydów w Ameryce, że wystawiający paszporty Hondurasu nie był konsulem i dlatego konieczna jest interwencja poprzez Stany Zjednoczone, by uznać te dokumenty. Sytuacja zaczęła się jednak komplikować kilka miesięcy wcześniej.
11 sierpnia 1943 roku Abraham Silberschein, członek Grupy Berneńskiej i Światowego Kongresu Żydów, informuje Waszyngton w pilnej depeszy, że konsul Peru w Genewie José Barreto wystawił wiele paszportów grzecznościowych, które "uratowały posiadaczy od deportacji i niechybnej śmierci". Jednak w przypadku jednego z dokumentów rząd w Limie zapytał telegraficznie konsula, na jakiej podstawie wystawił paszport. "Poseł Peru zagroził mu unieważnieniem paszportów i konsekwencjami osobistymi. Proszę natychmiast interweniować w Limie i Komitecie Panamerykańskim w Waszyngtonie wyjaśniając cel akcji, konsekwencje unieważnienia i zażądać przyznania nam pewnego kontyngentu paszportów" - pisał Abraham Silberschein. Poseł RP w Bernie Aleksander Ładoś, stojący na czele Grupy Berneńskiej, przekazuje do Limy depeszę polskiego przedstawiciela przy Lidze Narodów i Międzynarodowym Czerwonym Krzyżu, księcia Stanisława Radziwiłła, w której prosi on posła w Limie Jerzego Potockiego o "rychłą i energiczną interwencję". Zapewnia jednocześnie, że wystawione paszporty są wyłącznie grzecznościowe i nie będą wykorzystane na wjazd do Peru. W odpowiedzi Jerzy Potocki komunikuje, że sekretarz MSZ Peru poinformował go, iż wystawiający paszporty konsul został zwolniony, a paszporty - anulowane. Po latach Jose Barreto został uznany za Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata.
Kraje latynoskie uznawały fałszywki
W szyfrogramie o najwyższym poziomie pilności z 18 grudnia 1943 roku ambasador Ładoś przekazuje Agudzie i innym działaczom żydowskim dramatyczną wiadomość od Izaaka Sternbucha. Pisze on, że posiadaczom paragwajskich paszportów internowanym w obozach w Niemczech grozi "deportacja i straszna śmierć", gdyż ambasador Hiszpanii w Berlinie na podstawie instrukcji rządu Paragwaju i Unii Panamerykańskiej nie chce uznać tych dokumentów. Izaak Sternbuch wyjaśnia, że chodzi zarówno o obywateli polskich, ale też belgijskich i holenderskich. Zapewnia, że pod gwarancją tych rządów oddadzą oni paszporty i wrócą do swoich krajów.
Jak dodaje, wielu zainteresowanych ma też ważne certyfikaty palestyńskie. "Zaofiarujcie wszelkie gwarancje. Życie tych ludzi zależy w obecnej chwili wyłącznie od rozmów amerykańskich, byłoby hańbą wydać ich świadomie na pewną śmierć" - alarmuje Izaak Sternbuch. Kolejnego dnia sam ambasador Ładoś informuje Waszyngton o sprawie unieważnienia "grzecznościowych paszportów Paragwaju". "Proszę Pana Ministra o energiczną interwencję u wszystkich odnośnych rządów - Anglia, USA, Paragwaj, Honduras, Peru, Ekwador, Kostaryka, Nikaragua, Haiti, Chile, Wenezuela i Unii Panamerykańskiej" - pisał ambasador, domagając się wysiłków na rzecz uznania paszportów na czas wojny. Kilka dni później Aleksander Ładoś skutecznie interweniował w Międzynarodowym Czerwonym Krzyżu i uzyskał od niego poparcie dla idei wymiany "Żydów-Latynosów" na zatrzymanych w krajach alianckich Niemców. Z dokumentów wynika też, że pozytywną rolę w całej historii odegrał Paragwaj, który - nie bacząc na fakt, że jego berneńskie paszporty były polskimi fałszywkami - uznał je i próbował poświadczyć za swoich nowych obywateli. W styczniu i na początku lutego 1944 roku z Waszyngtonu od Agudy przychodzą informacje, że Paragwaj oraz Peru, Ekwador i Wenezuela uznały paszporty, a rząd amerykański poprze sprawę również wobec Szwajcarii.
Są też depesze potwierdzające pomoc ze strony Chile i Argentyny. W grudniu 1942 roku w depeszy podpisanej przez szefa MSZ Edwarda Raczyńskiego pojawia się informacja, że chilijski resort dyplomacji upoważnił polski konsulat w Marsylii do udzielenia 200 wiz obywatelom polskim z rodzinami. W tym samym dokumencie pojawia się informacja, że ambasador Mirosław Arciszewski "prosił prezydenta Argentyny o tysiąc wiz, który obiecał dać decyzję w ciągu paru dni". Paszporty innego z krajów latynoamerykańskich - Salwadoru - były też kierowane do rabinów na Litwę, wskazuje na to depesza z 22 czerwca 1944 roku. Otrzymano je w lutym od konsulatu generalnego Salwadoru w Genewie, który - jak pisał Sternbuch do Unii Rabinów-Ortodoksów i Waad Hacala w Stanach Zjednoczonych - "bez wiedzy swego rządu chroni tysiące Żydów". "Poselstwo szwajcarskie, zastępujące obecnie interesy Salwadoru zażądało od tego konsulatu informacji. Proszę interweniować natychmiast u rządu Salwadoru, by nie robił żadnych trudności i uznał wystawione dokumenty" - depeszował Izaak Sternbuch. W podobnym tonie pisał 23 lutego 1944 roku sam ambasador Ładoś. "Proszę interweniować specjalnie w San Salvador, którego paszporty chronią około 1000 obywateli polskich" - alarmował poseł RP w Bernie. Pod koniec marca 1944 roku Aguda informuje, że Salwador uznał wszystkie paszporty. A konsul generalny José Arturo Castellanos Contreras, wystawiający paszporty, został uznany w 2010 roku za Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata.
Antysemickie stanowisko Hiszpanii i Szwajcarii?
Choć w marcu 1944 roku Izaak Sternbuch informuje, że do obozów w Vittel i Tittmoning doszły instrukcje o uznaniu paszportów, to z depesz kwietniowych wynika jednak, że Żydom z Vittel grozi deportacja z powodu braku uznania państw opiekuńczych Paragwaju i innych krajów latynoamerykańskich. "Uratować ich może tylko oświadczenie amerykańskie o możliwości wymiany za Niemców" - donosi Izaak Sternbuch. W szyfrogramie z 6 kwietnia lider szwajcarskiego Waad Hacala zarzuca wprost "wyraźnie antysemickie stanowisko" Hiszpanii i Szwajcarii, reprezentującym w Niemczech interesy krajów latynoamerykańskich.
Potwierdzenie takiej oceny nadchodzi także zza Oceanu. W depeszy Agudy do Izaaka Sternbucha z 16 listopada 1944 roku, przedstawiciele organizacji piszą, że "rząd Paragwaju kilkakrotnie żądał od Hiszpanii najenergiczniejszych kroków dla ratowania z Vittel, proponując wymianę za Niemców w Paragwaju". Amerykańscy Żydzi ocenili, że trzeba "wskórać" w Madrycie, by Hiszpania wysłała swojego delegata do Niemiec.
Odesłanie do Auschwitz
W Vittel na wschodzie Francji mieścił się obóz, do którego trafiały osoby z fałszywymi paszportami. Ale ostatecznie większość przebywających tam, ponad 150 osób, została odesłana do Auschwitz i zgładzona. Przeżyła natomiast grupa posiadaczy paszportów południowoamerykańskich w obozie Bergen-Belsen. Niewątpliwie i oni ulegliby Zagładzie, gdyby nie wielomiesięczne wysiłki całej polskiej dyplomacji.
Informację o uratowaniu posiadaczy paszportów południowoamerykańskich przekazano w depeszy z 17 lutego 1945 roku. Sekretarz generalny MSZ w Londynie Feliks Frankowski, powołując się na Żydowską Agencję Telegraficzną, informował o przybyciu do Berna transportu 800 Żydów, składającego się z posiadaczy paszportów i osób internowanych w Bergen-Belsen w ramach wymiany za Niemców, internowanych w Ameryce.
dcz