Tak, to bracia Wright jako pierwsi wzbili się w przestrzeń powietrzną, bo ich wyczyny trudno nazwać wzbiciem się w przestworza, te które mamy wysoko ponad głowami. Wtedy już oderwanie się od ziemi na niewielką odległość i przelecenie kilkaset metrów było nie lada wyczynem i dla wielu ówczesnych stanowiło zaprzeczenie prawom ciążenia. O pierwszeństwo w oderwaniu się od ziemi konkurowali ze sobą dwaj bracia Wright, starszy Wilbur i cztery lata młodszy Orville. A wszystko zaczęło się w pierwszych latach XX wieku.
Pionierskie wyczyny
Dokładnie 14 grudnia 1903 roku, to właśnie Wilbur przeleciał na samodzielnie skonstruowanym samolocie kilkadziesiąt metrów utrzymując się w powietrzu 3,5 sekundy. Jedni w tym czasie zmierzyli 12 metrów lotu, inni natomiast dowodzili, że lot trwał 4 sekundy, a jego długość wynosiła 34 metry. Wilbur dokonał tego wyczynu na pierwszym oficjalnym samolocie Flyer I z zainstalowanym pierwszym silnikiem lotniczym - spalinowej jednostce konstrukcji Charliego Taylora.
Co ciekawe, ten prawdziwie pierwszy lot był wynikiem rzutu monetą, bo bracia kłócili się o pierwszeństwo. Wielu jednak dowodzi, że historia oddała to pierwszeństwo młodszemu Orville’owi, uznając jego trzy dni późniejszy lot za pierwszy w historii, bo był dłuższy, na nieco wyższej wysokości i przeleciał znacznie większy dystans. Dodatkowo Orville’owi udało się ładnie wylądować, co było chyba istotą pomiarów. A trzeba przyznać, że wtedy nie było jeszcze szkół nauki latania i wszystkie manewry bracia wykonywali intuicyjnie i po raz pierwszy.
Kolejne próby
Wracając do tych pierwszych lotów, Orville 17 grudnia, o godzinie 10:35, przeleciał w 12 sekund odległość 37 metrów i wylądował bez szwanku, co niestety wydarzyło się 14 grudnia Wilburowi, który na koniec swojego pierwszego lotu zarył nosem samolotu w piachu, a to spowodowało pierwsze lotnicze uszkodzenia. Dało się je oczywiście naprawić i kolejny lot był już tym udanym. Bracia latali na zmianę i z każdym lotem dochodzili do większej wprawy w pilotowaniu. Dość powiedzieć, że właśnie 17 grudnia Wilbur w swoim czwartym locie pokonał 260 metrów utrzymując się w powietrzu 59 sekund.
Znawcy twierdzą, że to właśnie ten lot jest naprawdę pierwszym, bo pilot mógł w nim rzeczywiście w sposób udany pilotować samolot. Niezależnie od tych faktów niezaprzeczalne jest to, że bracia Wright są światowymi pionierami lotnictwa i każde ich wzbicie się w powietrze przybliżało nas do współczesnych osiągnięć.
Warto też dodać, że samolot ten był bardzo trudny w pilotowaniu. Był to dwupłatowiec, o ramie z drewna świerkowego, charakteryzował się niestatecznością podłużną i wymagał bardzo uważnego pilotażu. Silnik był za słaby, by wzbić go w normalnym samodzielnym starcie, stąd bracia Wright zdecydowali się na start z szyny często stosowanej do lotów szybowców, na których bracia trenowali. Te umiejętności szybowcowe i zasady aerodynamiki stały właśnie u podstaw pierwszej udanej konstrukcji lotniczej pozwalającej na swobodny lot samolotem.
Opatentowany pomysł
Zapobiegliwi bracia zawczasu, bo 23 marca 1903 roku, złożyli wniosek patentowy na wymyślony przez siebie sposób sterowania maszynami lotniczymi. Patent przyznano 22 maja 1906 roku. Dość powiedzieć, że w ich przedsiębiorstwie "lotniczym", działającym na bazie wytwórni rowerów Wright Cycle Company, znaczące udziały miał słynny wynalazca Alexander G. Bell, ten sam, dzięki któremu mamy telefony.
Wilbur Wright odszedł dość młodo, jego brat zmarł dopiero 30 stycznia 1948 roku. Warto zapamiętać obu, bo jako bracia i wynalazcy byli nierozłączni, a ich osiągnięcia zdają się być jednymi z największych w historii świata.
PP