4 marca 1844 roku urodził się w Chełmie Antoni Kazimierz Blikle, cukiernik i przedsiębiorca, założyciel cukierni i kawiarni przy ulicy Nowy Świat w Warszawie, twórca rodzinnej firmy A. Blikle, która działa nieprzerwanie od 1869 roku.
***
Czytaj więcej:
***
Wehikuł czasu
Lokal Bliklego i wyrabiane tam słodycze stały się legendą w kręgach warszawskich elit, szczególnie po II wojnie światowej, gdy smak wysokokalorycznych produktów był dla wielu osób swego rodzaju przewodnikiem w poszukiwaniu straconego czasu przedwojennej epoki. Antoni Słonimski pisał w liście do rodziny Bliklów:
"Pączki od Bliklego ze wzruszeniem odnalazłem, gdy w Anglii po wojnie jeszcze mieszkając, odwiedziłem zrujnowaną Warszawę. I - wydaje mi się - to sprawa wcale niebłaha. Mieszkańcy miast szczęśliwych wspominać mogą dzieciństwo, konfrontując swe wspomnienia z istniejącym wciąż jeszcze pejzażem miejskim. My chwytamy się żarliwie dawnych pamiątek, każdego nie zniszczonego zakątku, każdej starej kamieniczki, cegły niemal, aby mieć do czego wrócić i do czego nawiązać nowe, niełatwe nasze życie".
Jerzy Waldorff pisał kiedyś z właściwym sobie poczuciem humoru: "moją śmierć wyobrażam sobie tak, że święty Piotr przyjmie mnie roztkliwiony: »przetrzymałeś tylu ministrów kultury, iż należy ci się kącik w niebie. Co byś wybrał?«. A ja odpowiem: »jeżeli to jest filia Bliklego, proszę na wieczność o miejsce tam przy stoliku. Jeżeli zaś Bliklego tu nie ma, to jakie u was niebo?«".
Marka A. Blikle weszła do polskiej popkultury. Jeszcze przed II wojną światową płytę reklamową dla przedsiębiorstwa nagrała Hanka Ordnonówna. Zaprzyjaźniony z firmą zespół Mazowsze wykonał na 120-lecie założenia cukierni specjalnie napisany na tę okazję utwór. Andrzej Kurylewicz i Wanda Warska uwiecznili kilka przysmaków Bliklego w piosence "Lwowska polka dla Bliklego od Kuryla od starego", na pierwszym miejscu stawiając pączki:
"Bo na Nowym Świecie
Blikle ciasto gniecie
Wymachuje wałkiem
Nad każdym kawałkiem
Z ciasta robi pączki
Co same do rączki
A potem do gęby
Lizą między zęby".
"Zapadnięte policzki"
Pączki to bez wątpienia wizytówka firmy A. Blikle i produkt, z którym jest ona kojarzona przede wszystkim. Szczyt obrotu tym wyrobem przypada oczywiście w Tłusty Czwartek. Każdego roku do cukierni przy Nowym Świecie ustawiają się wówczas długie kolejki wiernych tradycji łakomczuchów. Fenomen ten trwa przynajmniej od kilkudziesięciu lat. Odnotwany został między innymi w 1977 roku i w 1986 roku przez reporterów Polskiego Radia. W audycjach informacyjnych z cyklu "7 dni w kraju i na świecie" oprócz doniesień o tłumach konsumentów słodyczy posłuchać można wywiadów z szefostwem cukierni i jego personelem.
02:17 Blikle 7 dni w kraju i na świecie 1977.mp3 "Słodka tradycja". Relacja Polskiego Radia z zakładu A. Blikle w dniu Tłustego Czwartku i rozmowa z Jerzym Czesławem Blikle (PR, 1977)
02:21 Blikle 7 dni w kraju i na świecie 1986.mp3 "Tłusty czwartek". Relacja Polskiego Radia z cukierni Bliklego, a także rozmowa z cukiernikiem Józefem Strużyńskim oraz właścicielką firmy Marią Szukałowicz (PR, 1986)
– Moje pączki różnią się smakiem, różnią się również wyglądem – mówił w 1977 roku Jerzy Czesław Blikle. – Są brzydkie, bo gdyby były okrągłe i foremne, to ciasto byłoby twarde, a pączki suche. Natomiast ja, korzystając z receptur mojego dziadka sprzed 108 lat i z własnej pracy zawodowej, doszedłem, że aby pączek był dobry, musi być do szmalcu wkładany nie wtedy, kiedy jest wyrośnięty, lecz wtedy, kiedy jest przerośnięty. Przepraszam moich klientów za to, ale robię tylko taki towar, jaki mnie smakuje – wyznał szczerze.
W 1986 roku zatrudniony w zakładzie Bliklego cukiernik Józef Strużyński ujął sprawę znacznie prościej. – Mamy recepturę dobrą i dlatego te pączki są dobre – stwierdził. Popyt na słodkie wypieki już wtedy był tak duży, że w epoce niedoborów schyłkowego PRL cukiernia wprowadziła limit sprzedaży: jedna osoba mogła kupić maksymalnie 50 pączków.
Rzeczywistą liczbą sprzedanych pączków Bliklowie nigdy nie chcieli się chwalić, zasłaniając się tajemnicą handlową, ale Andrzej Jacek Blikle, syn Jerzego Czesława, przywołał w audycji Janusza Weissa w 2016 roku pewną rodzinną anegdotę na temat statystyki tłustoczwartkowej produkcji. – Mój ojciec, kiedy go pytano: "ile?", odpowiadał "panie, trzy razy tyle, co pan myślisz, to jest dopiero jedna dziesiąta tego, co naprawdę" – wspominał.
Andrzej Jacek Blikle, z zawodu matematyk, profesor informatyki, a także - podobnie jak jego przodkowie - mistrz cukierniczy, komentował w Polskim Radiu również oryginalny "brzydki" wygląd wypieków Bliklego. – Nasze pączki mają tak zwane zapadnięte policzki. To była idea mojego ojca, że pączek tak ma wyglądać – opowiadał. – Ponadto nasze pączki nie mają obwódki. Obwódka na pączku bierze się stąd, że, jak się go wrzuci na płynny smalec albo tłuszcz roślinny, to on się nie zanurzy do połowy, tylko mniej, i jak się go obróci na drugą stronę, to się znowu nie zanurzy. I ta obwódka to po prostu niewysmażona skórka – wyjaśniał.
– My ten nasz pączek przyciskamy taką specjalną siatką – mówił Andrzej Jacek Blikle. – To jest uciążliwe, bo pracownik musi wziąć siatkę, nachylić się nad brytfanną, gdzie jest osiemdziesiąt pączków, i przycisnąć to na kilka sekund. To właśnie dzięki tym paru sekundom nasze pączki nie mają tej obwódki. I tym się nasze różnią od innych – dodał.
25:39 Andrzej Blikle 2016 Janusz Weiss.mp3 Z prof. Andrzejem Jackiem Blikle, matematykiem i przedsiębiorcą, nie tylko o pączkach rozmawia Janusz Weiss (PR, 2016)
Saga rodu cukierników
Bliklowie na ziemie polskie przybyli ze szwajcarskiej Gryzonii w pierwszej połowie XIX wieku - w ślad za tłumem cukierników z rodziny Semadenich, którzy przecierali szlaki niemieckojęzycznym rzemieślnikom słodyczy na terenach rosyjskiego zaboru. Wprawdzie pierwszy emigrant Blikle był rzeźbiarzem lub złotnikiem, ale już jego syn Antoni Kazimierz Blikle (1844-1912) jako nastolatek zaczął uczyć się cukierniczego fachu właśnie w lokalu Semadeniego w Łomży.
Po skończonej praktyce Antoni wyjechał do Warszawy i rozpoczął pracę w cukierni Michalskiego przy Nowym Świecie. Musiał być bardzo utalentowany, skoro po niespełna 10 latach to jemu Michalski sprzedał swój lokal. 11 września 1869 roku Antoni Kazimierz Blikle przybił nad wejściem tablicę z nazwą firmy "A. Blikle" i rozpoczął działalność, którą kontynuowały pokolenia jego potomnych.
Początkowo cukiernia i kawiarnia Antoniego Bliklego była niewielka, ale firma prosperowała na tyle dobrze, że stopniowo udało się jej poszerzyć powierzchnię lokalu, gdy w sąsiedztwie zwalniały się pomieszczenia. W 1903 roku prowadzenie firmy przejął Antoni Wiesław Blikle (1873-1935), syn Antoniego Kazimierza, który dalej prowadził dzieło tej ekspansji. Pod jego kierownictwem cukiernia weszła w najjaśniejszą epokę swego istnienia. W niepodległej Polsce cukiernia przy Nowym Świecie stała się jednym z ośrodków towarzyskiego życia środowiska artystów.
22:09 120 lat firmy blikle 1989.mp3 O historii i codzienności firmy cukierniczej A. Blikle opowiadają jej właściciele Maria Szukałowicz i prof. Andrzej Jacek Blikle, a także pracownica zakładu Małgorzata Górna (PR, 1989)
– Antoni Wiesław Blikle był nie tylko zamiłowaniem cukiernikiem, ale również miłośnikiem wielu sztuk – mówił Andrzej Jacek Blikle w Polskim Radiu w 1989 roku. – Komponował, malował, był bardzo aktywnym członkiem Warszawskiego Towarzystwa Historycznego, zbierał numizmaty... Robił bardzo wiele rzeczy poza robieniem tortów orzechowych i czekoladowych – opowiadał.
Za czasów Antoniego Wiesława w cukierni bywali między innymi pisarze Żeromski, Zapolska, Boy, Reymont i Sienkiewicz, aktorzy Solski, Zelwerowicz i Frenkiel, a także rzeźbiarz Ksawery Dunikowski. Lokal był już na tyle duży, że wygospodarowano miejsce na orkiestrę, więc klienci, którzy kochali zarówno słodkości, jak i muzykę, mogli skorzystać z obu tych przyjemności w jednym miejscu. Oczywiście za odpowiednią dopłatą, co zostało wyszczególnione w menu kawiarni.
Menu kawiarni A. Blikle z 1933 roku. Fot, Biblioteka Narodowa/Polona.pl
Antoni Wiesław Blikle gościł w cukierni wiele sław, nie tylko z Polski. – Najważniejszą postacią polityczną związaną z firmą i to nie tylko anegdotycznie, był prezydent Charles de Gaulle, który po raz pierwszy gościł w Warszawie w roku 1922 jako członek francuskiej misji wojskowej – opowiadał Andrzej Jacek Blikle. – De Gaulle przychodził do kawiarni na śniadania, a ponieważ moja babka, która wtedy siedziała w kasie, była pół-Francuzką, więc doszło do jakichś rozmów, które de Gaulle pamiętał i później, kiedy odwiedził Warszawę, już jako prezydent Republiki Francuskiej, mój ojciec został mu przedstawiony i generał potwierdził swoją znajomość z firmą Blikle – dodał.
Prezydent de Gaulle dał też wyraz swemu przywiązaniu w ten sposób, że jednym z niewielu polskich słów, jakich się nauczył, było słowo "pączek".
***
Czytaj więcej:
***
Kolejny właściciel Jerzy Czesław Blikle (1906-1981) zaczął kierować firmą w 1928 roku. Jeszcze bardziej unowocześnił kawiarnię przy Nowym Świecie, kontynuując tradycję goszczenia elit i najważniejszych artystów II Rzeczpospolitej. Wspaniałą passę przerwał wybuch II wojny światowej. Bliklowie okazali się w tym trudnym okresie ludźmi o wielkim sercu, wspomagając swoimi wyrobami potrzebujących, choć ze względu na trudności w zaopatrzeniu częściej był to czarny chleb, a nie tłuste pączki.
Jerzy Czesław Blikle przeprowadził przedsiębiorstwo przez okres II wojny światowej, a także uchronił je przed zakusami nowej władzy w epoce PRL. Wprawdzie Bliklom odebrano kawiarnię, ale mogli niemal bez przeszkód produkować słodkie wypieki. Niektórzy sądzą, że być może komunistyczni aparatczycy również nie wyobrażali sobie świata bez pączków od Bliklego i że to był powód, dla którego firma przetrwała w tak nieprzyjaznym dla prywatnego biznesu czasie.
PRL stawiał jednak firmie A. Blikle inne wyzwania. W jaki bowiem sposób taka firma może przetrwać bez reklamy? Przedsiębiorczy cukiernicy wpadli jednak na pomysł, by wysyłać pączki gwiazdom sceny i estrady. To był strzał w dziesiątkę. Gdy odwiedzającej Polskę piosenkarce Juliette Greco podarowano tacę ze stoma pączkami, następnego dnia rozpisywały się o tym gazety. Przedsiębiorstwo Bliklów było jednym z nielicznych dowodów na to, że Ludowa Polska była przeciwna kapitalistom tylko do pewnego momentu. Granicą tą była groźba utraty przepysznych pączków.
41:28 140 lat firmy blikle 2009.mp3 Prof. Andrzej Jacek Blikle: wszystkie ambasady u nas kupowały, cała nomenklatura też jadła nasze ciastka i być może miała takie przekonanie, że jak się nas upaństwowi, to te ciastka będą takie same, jak wszystkie naokoło (PR, 2009)
Na przełomie lat 70. i 80. XX wieku Jerzy Czesław Blikle przekazał przedsiębiorstwo dzieciom Andrzejowi Jackowi Bliklemu i Marii Szukałowicz. Andrzej Jacek Blikle jest dziś mniejszościowym udziałowcem firmy A. Blikle. Rodzina nie ma już wpływu na kluczowe decyzje, bo te od 2012 roku podejmuje spółka Vertigo Investments wraz z prywatnym inwestorem Piotrem Pinińskim.
mc