Historia

"Strefa interesów". Idylla w przedsionku piekła, czyli życie rodzinne komendanta Auschwitz

Ostatnia aktualizacja: 08.03.2024 06:00
Duża willa z pięknie utrzymanym ogrodem, z piwnicami pełnymi żywności, z centralnym ogrzewaniem. W domu wiele rodzinnych zdjęć, obrazów, dwie łazienki, pokój do zabaw dla dzieci. Obok, za murem z zasiekami, wieżyczka wartownicza. Dalej komora gazowa, krematorium. I wielki obóz śmierci.
Kadr z filmu Strefa interesów
Kadr z filmu "Strefa interesów" Foto: GUTEK FILM/ materiały prasowe

Brytyjsko-polski film "Strefa interesów" w reżyserii Jonathana Glazera (będący luźną adaptacją powieści Martina Amisa pod tym samym tytułem) opowiada historię Rudolfa Hoessa, komendanta niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, który z żoną i dziećmi mieszka w domu z ogrodem znajdującym się tuż obok obozu.

Jak naprawdę – według świadków oraz badaczy biografii Rudolfa Hoessa – wyglądały warunki, w których żył na co dzień komendant niemieckiej fabryki śmierci i jego rodzina?


German Death Camps - zobacz serwis edukacyjno-społeczny

Awans na komendanta

1 maja 1940 roku Rudolf Hoess przybył do Auschwitz (okupowanego przez III Rzeszę Oświęcimia – kilkutysięcznego miasteczka przy ujściu Soły do Wisły) z rozkazem od Heinricha Himmlera, by nadzorować wybudowanie obozu koncentracyjnego.

Ten wówczas 39-letni nazista – żołnierz I wojny światowej, aktywny i zaangażowany członek SS – miał już za sobą doświadczenie przy organizacji tego typu obozów. Od 1934 roku służył w Dachau, cztery lata później zasilił zarządzających obozem w Sachsenhausen.

Funkcję komendanta KL Auschwitz-Birkenau Rudolf Hoess sprawował w latach 1940-1943. W tym czasie kierował powstaniem, rozwojem, a nade wszystko sprawnym funkcjonowaniem tego największego niemieckiego nazistowskiego obozu śmierci w Europie okupowanej przez III Rzeszę. Obóz ten stał się jednocześnie największym ośrodkiem masowej Zagłady Żydów.

Niemcy przejmują domy

Rudolf Hoess początkowo przebywał w Auschwitz w hotelu nieopodal dworca kolejowego. Szybko otrzymał jednak, podobnie jak inni członkowie SS współtworzący kierownictwo obozu, mieszkanie. Jako komendant został wyróżniony ekskluzywną dwupiętrową willą z poddaszem znajdującą się niedaleko dawnych budynków koszarowych, które w zamyśle niemieckich okupantów miały wejść w skład obozu Auschwitz I (pierwszej części KL Auschwitz-Birkenau - obóz był bowiem sukcesywnie rozbudowywany).

Willa ta należała przed wojną do sierżanta wojska polskiego Józefa Soi. Podzielił on losy innych właścicieli domów i mieszkań na południu miasta, w dzielnicy Zasole – zostali oni przymusowo wysiedleni ("ewakuowani", jak chciała niemiecka retoryka) w ramach przejmowania tych budynków przez okupanta.

Co więcej, w lipcu 1940 roku część mieszkańców ulic Polnej czy Legionów (przy tej ostatniej pod numerem 88 mieściła się willa przekazana Hoessowi) została – po wezwaniu na spotkanie w sprawie przekazania swoich siedzib do dyspozycji SS – rozstrzelana przez Niemców. Pozostałych wywieziono na roboty przymusowe, nielicznych – już bez dachu nad głową – wypuszczono.

Dzieciństwo w cieniu krematorium

Do tak zdobytej wilii Rudolf Hoess wprowadził się wraz z żoną i dziećmi. Hedwig Hoess z domu Hensel (urodzona w 1908) była małżonką nazisty już od 1929 roku. Ślub wzięli szybko, trzy miesiące po pierwszym spotkaniu.

W 1930 przyszedł na świat ich pierworodny syn – Klaus. W następnych latach państwo Hoessowie doczekali się czworga kolejnych dzieci (w tym jedno urodziło się za czasów działalności Rudolfa Hoessa w obozie Dachau, ostatnie zaś – w 1943 już w Auschwitz).

Co wiemy o dzieciach komendanta największego niemieckiego obozu śmierci?

Najstarszy syn był – jak wspominała Aniela Bednarska, zatrudniona u Hoessów jako pomoc domowa – "nieukiem". Klausa wyrzucono (za brak postępów w nauce, a może również i zachowanie) aż z czterech szkół. "Nic go nie interesowało". Ojciec kupił mu kiedyś, już w Auschwitz, akordeon, by rozbudzić zamiłowania do muzyki, ale na próżno. "Był to typ przyszłego esesmana", oceniała krótko Aniela Bednarska w swojej powojennej relacji (wg innych świadectw Klaus wykazywał skłonności sadystyczne).

Pozostała trójka nie wyróżniała się niczym szczególnym. Albo, patrząc się z innej strony, miała szczególne dzieciństwo, bo tuż pod murem obozu śmierci.

Bo którym dzieciom to więźniowie budują duże samoloty-zabawki (można było w nich szaleć po ogrodzie)? Którym dzieciom to więźniowie, na polecenie zirytowanych rodziców, zamalowują ściany i drzwi, wciąż pokrywane dziecięcymi bazgrołami? W końcu: które to dzieci wpadłyby na pomysł "zabawy w obóz"? Pewnego dnia czwórka Hoessowych latorośli poprosiła pracującą u nich krawcową o takie opaski, jakie mają więźniowie. Klaus, co znamienne, zażyczył sobie opaskę "kapo" (nadzorcy).

Kiedy Rudolf Hoess zauważył, że jego dzieci "bawią się" w ogrodzie w więźniów, pozrywał im opaski, a krawcową ukarał za dostarczenie tych artefaktów.

***

Czytaj także:

***

Z wizytą u państwa Hoessów

Czas jednak na to, by poznać bliżej willę państwa Hoessów przytuloną do murów Auschwitz.

Na wprost od drzwi wejściowych łazienka z białymi kaflami. Minąwszy przedpokój (duże lustro, w którym można się przejrzeć), trafilibyśmy do kuchni (piec, biały kredens pęczniejący od naczyń, szafeczka na drobiazgi), dalej zaś do jadalni (duży owalny stół, rozkładany). Na parterze znajdowały się również dwa inne pokoje. "Dzienny" – z sofą, fotelami i lampą, a także gabinet Rudolfa Hoessa. W pomieszczeniu tym królowało wielkie biurko z rozłożoną nań przezroczystą cienką płytą (pod nią: zdjęcia rodzinne), obok dwa skórzane fotele, regały z książkami, szafa na alkohole.

Na piętrze, prowadziły do niego szerokie kamienne schody, do dyspozycji mieszkańców i gości czekała druga łazienka (kafle koloru jasnej zieleni) oraz kolejne pokoje.

Sypialnia Hoessów (dwa łóżka, dwie duże szafy – ta jaśniejsza, z oszklonymi drzwiami, należała do Hedwig – oraz wielki fotel pokryty skórą). Sypialnia dla dzieci (łóżeczka drewniane, jedno z siatką, zapewne ochronną). Osobno: pomieszczenie dla dziecięcych zabaw i do nauki (tu zabawki, dużo zabawek). I pokój dla gości.

Poza tym w willi przejętej przez Hoessów znajdowała się zawsze suto zaopatrzona spiżarka, piwnice, a także przeznaczone dla służby poddasze. Przed marcem 1941 roku dom odnowiono na przyjazd Heinricha Himmlera ("Onkel Heini", jak nazywały tego nazistę dzieci Hoessów), pod koniec 1941 założono centralne ogrzewanie.


Kadr z filmu "Strefa interesów". Fot. GUTEK FILM/ materiały prasowe Kadr z filmu "Strefa interesów". Fot. GUTEK FILM/ materiały prasowe

W strojach zamordowanych

Urządzenie domu było najwyższej jakości (meble z drzewa orzechowego, parkiet, drogie dywany), a przy tym: wskazywało na dbałość o najdrobniejszy szczegół (kaskadowy wielki kwietnik w jadalni, firany w oknach marszczone jak należy, obrazy z przeraźliwie martwą naturą).

Jednocześnie: urządzenie domu zostało wykonane albo przez więźniów Auschwitz (np. meble w gabinecie Hoessa, w sypialni dla dzieci, montaż kaloryferów), albo pochodziło z rabunku. Elementy skórzane choćby, ale i wyszukane wyroby galanteryjne, obuwie, walizki, teczki – ich źródłem była miejscowa fabryka skór. Materiały do tej fabryki przyjeżdżały wprost z miejsc, gdzie transportowanym do obozu Żydom zabierano wszystko.

Z tkanin skradzionych mordowanym szyto na polecenie Hedwig Hoess stroje dla niej i dla jej rodziny. Według relacji więźnia Jerzego Rawicza żona komendanta dostawała z "Kanady" (magazynu Auschwitz, w którym gromadzono rzeczy zrabowane idącym na śmierć) bieliznę. Część ubranek, w których Hedwiga przyodziewała swoje dzieci, również należały do tych, za którymi zamykały się drzwi komór gazowych.

Co więcej, w wielu ubraniach zabranych Żydom Niemcy odnajdywali ukryte kosztowności – w jakiejś mierze, jak przypuszczał choćby Stanisław Dubiel (więzień Auschwitz pracujący w domu Hoessów) trafiały one także do wszechwładnego komendanta.


Posłuchaj
18:20 Tropy w popiołach - felieton Andrzeja Szczypiorskiego.mp3 "Tropy w popiołach" - audycja Andrzeja Szczypiorskiego o zbrodniarzu wojennym, komendancie KL Auschwitz-Birkenau Rudolfie Hoessie (PR, 13.02.1968)

 

Śmietanka, wędliny, papierosy

Hoessowie mieli do dyspozycji liczną służbę. Niemieckie opiekunki do dzieci (Eryka i Elfryda), pomoc domową, kuchenną, krawcowe czy szoferów. Grono to zasilali mieszkający w okolicy Polacy (jak Janina Szczurek, krawcowa zatrudniona przez Hedwigę Hoess), a przede wszystkim: więźniowie obozu.

Pięknie utrzymany ogród przy willi Hoessów – z cieplarnią, z wyszukanymi roślinami, z basenem, z tapczanami z pluszu – był m.in. owocem pracy Bronisława Jaronia. Doktora botaniki, starszego asystenta Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, więźnia Auschwitz.

Dr Bronisław Jaroń – którego Hoessowie zmuszali nie tylko do pracy w ogrodzie, lecz także w domu, na przykład musiał czyścić buty – został rozstrzelany wiosną 1942 roku (wg świadectwa Anieli Bednarskiej: w Wielki Piątek 3 kwietnia).

Wśród innych obsługujących gospodarstwo domowe Hoessów był wspomniany już tu więzień obozu Stanisław Dubiel. Po wojnie relacjonował on m.in., jak obficie były zapatrywane spiżarnie i piwnice willi komendanta (inna sprawa, że ten więzień w dużej mierze sam musiał postarać się o to, by stałych dostaw nie brakowało).

Tuż pod murem z zasiekami, za którym umierano z głodu i z wycieńczenia, pęczniały zapasy jedzenia.

Do domu Hoessów spływały mąka, płatki owsiane, kakao, groch, cukier, mleko, słodka śmietanka. Także mięso i wędliny z kantyny obozowej (w której składowano produkty zrabowane Żydom przybyłym transportami na śmierć). Nie brakowało również dobrej jakości papierosów i alkoholu.

Hedwig Hoess wysyłała nawet część z tych dóbr do swojej rodziny w Niemczech.


Kadr z filmu "Strefa interesów". Fot. GUTEK FILM/ materiały prasowe Kadr z filmu "Strefa interesów". Fot. GUTEK FILM/ materiały prasowe

Posłuchajcie bajki o Jasiu i Małgosi

"Prawda, że mojej rodzinie było dobrze w Oświęcimiu (…). Dzieci mogły szaleć do woli, żona miała tyle ulubionych kwiatów, że czuła się wśród nich jak w raju", notował – już po wojnie, w więziennej celi, Rudolf Hoess.

W tych autobiograficznych zapiskach Hoess wspominał, jak bardzo poświęcał się pracy nad "optymalnym funkcjonowaniem obozu", jak wiele go to "wysiłku i nerwów" kosztowało. Dodawał, że Hedwig, widząc go "nieznośnym" i "zamkniętym w sobie", starała się "wyciągać go z tego stanu". Organizowała choćby przyjęcia, zapraszała kolegów męża z SS.

Prócz takich przyjęć domową codzienność Hoessów wypełniały prozaiczne, banalne sprawy.

Wspólne posiłki, zwłaszcza w weekendy. Głośne czytanie dzieciom (to Rudolf) bajek, na przykład o Jasiu i Małgosi. Niedzielne wycieczki na okoliczne pola, wizyty w stajni (Rudolf lubił jazdę konną, a dzieci kochały urocze źrebaki). Letnie kąpiele w ogrodowym basenie albo w niedalekiej rzece. Igraszki ze zwierzętami: żółwiami czy kotkami. Sanie na Boże Narodzenie i wyjazdy na mszę. Zabawy z dziećmi w bujnym ogrodzie.

Około 150 metrów od tego ogrodu znajdowało się obozowe krematorium.

Czy Rudolf Hoess czytał dzieciom bajki w tym dniu, w którym, jak wspominał w autobiografii, obserwował zachowanie matek z dziećmi idących do komór gazowych? "Mniejsze dzieci przeważnie płakały przy rozbieraniu"; "niektóre kobiety, które przeczuwały, co je czeka, z wyrazem śmiertelnej trwogi w oczach zdobywały się na to, żeby żartować z dziećmi...". A może to był ten dzień, kiedy oglądał "przez okienko komory gazowej", jak umierają ludzie wdychający truciznę?

Nie wiemy. Według tego, co napisał w więziennej celi Rudolf Hoess, "wprawdzie rozkaz Führera, jak i to, że wykonać go musiano, było czymś niewzruszonym, ale wszystkich dręczyły tajone wątpliwości".

W czasie prowadzenia "największego w dziejach zakładu uśmiercania ludzi" (to również słowa Hoessa) niemieccy zarządzający Auschwitz nie dawali po sobie poznać, że te "wątpliwości" ich dręczą.

A co do domowego życia obozowego komendanta jeszcze - jak relacjonowała po wojnie Aniela Bednarska, miał on czasami gest. 

"W dzień swoich urodzin i w większe święta sam zanosił do ogrodu w koszyczku jedzenie i częstował ogrodników. Sam wkładał jedzenie do koszyczka, dołączając nawet po flaszce piwa", opowiadała służąca Hoessów. 

***

Czytaj także:

Hedwig Hoess miała ponoć powiedzieć, że w willi w Auschwitz czuła się tak szczęśliwa, że mogłaby "tu żyć i tu umrzeć".

W jakieś mierze jej słowa okazały się prorocze, ale nie w stosunku do niej samej (Hedwig po wojnie zaczęła w Niemczech nowe życie, w późniejszym wieku wyjeżdżała często do Ameryki, by zajmować się wnukami - tam, w USA, zmarła, dożywszy 81 lat).

Ukrywającego się po kapitulacji Niemiec Rudolfa Hoessa zatrzymano pod Flensburgiem w nocy z 11 na 12 marca 1946 roku. Przekazano go do Polski. ‘

Po procesie został skazany na śmierć i 16 kwietnia 1947 roku stracony w byłym obozie Auschwitz. Szubienica stanęła nieopodal budynku dawnej komendantury i w niewielkiej odległości od willi, w której Hoessowie przez trzy lata mieszkali.


Auschwitz, szubienica, na której powieszono Rudolfa Hoessa. Fot. Shutterstock Auschwitz, szubienica, na której powieszono Rudolfa Hoessa. Fot. Shutterstock
jp
Źródła: "Życie prywatne esesmanów w Auschwitz", Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, 2012; Volker Koop, "Rudolf Höss. Komendant obozu Auschwitz", tł. Monika Kilis, Warszawa 2014; "Autobiografia Rudolfa Hössa, komendanta obozu oświęcimskiego", Warszawa 1989; Gudrun Schwarz, "Żony SS-manów. Kobiety w elitarnych kręgach III Rzeszy", tł. Bartosz Nowacki, Warszawa 1997.  
Czytaj także

76 lat temu rozpoczął się proces Witolda Pileckiego, ochotnika do Auschwitz

Ostatnia aktualizacja: 03.03.2024 06:00
3 marca 1948 roku rozpoczął się przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Warszawie pokazowy proces Witolda Pileckiego, rotmistrza kawalerii Wojska Polskiego, żołnierza Armii Krajowej, bohatera II wojny światowej, który na ochotnika zgłosił się do  żołnierza niezłomnego, służącego w powojennym podziemiu niepodległościowym.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Proces kata warszawskiego getta Jürgena Stroopa. "On niczego nie żałował"

Ostatnia aktualizacja: 06.03.2024 05:50
- Stroop na sali rozpraw zachowywał bardzo hardo, prawie że arogancko. Kompletnie lekceważył zarzuty i dowody mu prezentowane. Był bardzo opanowany, robił wrażenie nie człowieka, a automatu - wspominał w audycji Polskiego Radia Jerzy Nowakowski, obrońca z urzędu w procesie Jürgena Stroopa.
rozwiń zwiń
Czytaj także

W Muzeum Auschwitz powstaje nowa wystawa główna

Ostatnia aktualizacja: 05.03.2024 05:40
Rozpoczęły się prace przy tworzeniu nowej wystawy głównej w Muzeum Auschwitz. I etap przedsięwzięcia obejmuje remont i konserwację poobozowych bloków 8 i 9 oraz zamontowanie tam części ekspozycji poświęconej więźniom.
rozwiń zwiń