Serial przez wiele miesięcy był intensywnie reklamowany, na dodatek reklamowany właściwie jednym bohaterem i jednym aktorem - mam tu na myśli Anthony'ego Hopkinsa, który wciela się w rolę cesarza Wespazjana. Chyba warto w takim razie zacząć od tego, kim właściwie był Wespazjan?
Po rządach dynastii julijsko-klaudyjskiej, które kończą się w roku 68, wraz ze śmiercią Nerona, który to ginie wypowiadając słynne "Jakiś artysta ginie wraz ze mną", władzę przejmuje cesarz Galba. Zdobywa władzę w Rzymie, ale nie cieszy się nią zbyt długo bo już na początku roku 69 dochodzi do kolejnej uzurpacji. Cesarzem zostanie Otto, po nim władze przejmie Witeliusz i dopiero na końcu 69 roku władza wpadnie w ręce Wespazjana.
To był tak zwany "rok czterech cesarzy".
Można się kłócić, czy to było czterech, czy pięciu cesarzy, bo Galba wyznaczył przybranego syna swoim cezarem. W każdym razie po długiej, rocznej ponad, wojnie domowej Wespazjan zostaje władcą Rzymu. Jest tam "człowiekiem nowym" (łac. homo novus) - wcześniej nie pełnił jakiś wybitnie ważnych funkcji.
W serialu często pada taka kąśliwa uwaga, że "oto rządzą nami poganiacze mułów" - to jest aluzja do rodu, z którego się wywodził Wespazjan, prawda?
Zdecydowanie, jest to aluzja do jego przodków - ojciec był poborcą podatkowym, a dziad faktycznie musiał pośredniczyć w handlu mułami. Wespazjan rzeczywiście nie cieszył się wysokim pochodzeniem, ale trzeba też zaznaczyć, że jego syn, Tytus, był wychowywany wraz z z Brytanikiem, czyli z synem cesarza Klaudiusza i przyrodnim bratem Nerona. Więc już Wespazjan i jego przede wszystkim jego starszy brat Flawiusz Sabinus (który zginął w 69 roku, nie doczekał się wkroczenia jego brata do Rzymu) wspinali się po tym aparacie urzędniczym coraz wyżej i wyżej. W końcu Wespazjan, osławiony kampaniami w Brytanii, zostaje mianowany tym dowódcą, który musi stłumić ogromne powstanie, jakie wybuchło w 66 roku w Judei. W wyniku sukcesów tam odniesionych został obwołany w Egipcie przez swoich żołnierzy cesarzem i wreszcie przejął władzę także w Rzymie.
Wespazjan wyszedł zwycięsko z tej wojny o władzę w 69 roku, a my przenosimy się do roku 79 i właściwie akcja serialu rozgrywa się już w czasie, kiedy Wespazjan stoi nad grobem. I przenosimy się z nim również do Rzymu, który jest w pewnym sensie także bohaterem tego serialu. Wizja miasta robi niesamowite wrażenie, począwszy od modeli 3D, które mają pokazać nam wielkość stolicy świata, a skończywszy na poziomie ulicy, ale czy Rzym został przedstawiony w sposób realistyczny?
Wieczne Miasto na pewno nie wyglądało tak dobrze w 79 roku. Wówczas wyraźnie widoczne były jeszcze skutki wielkiego pożaru Rzymu z 64 roku, z kolei w trakcie walk w 69 roku zniszczona została doszczętnie zabudowa Kapitolu. Koloseum jeszcze w tej ostatecznej formie nie powstało. Na ujęciach z lotu ptaka widzimy też budynki, które powstały później. Widać tu dużą inspirację słynną makietą z czasów Konstantyna Wielkiego i obawiam się, jakby się dobrze przypatrzeć, to - sądząc po budynkach - bylibyśmy raczej w IV wieku niż w I.
Ale co do samych ulic, to już moja opinia o tym jest dużo dużo lepsza. Widzimy te ulice brudne, widzimy te ulice ciemne. Rzym nie jest oświetlonym miastem i jeszcze przez długie wieki nie będzie, chociaż są miasta starożytne które cieszyły się oświetleniem, jak np. Antiochia. Te dzielnice zamieszkane przez niższe warstwy społeczne można uznać za dobrze odwzorowane.
Za pozytywny aspekt serialu można uznać też wystroje wnętrz w domach i pałacach, choć oczywiście pałace te zostały wyniesione za rządów Domicjana, ale powiedzmy, że przymkniemy oko na te 10-15 lat.
Rzym z poziomu ulicy w serialu "Those About to Die". Fot.: PrimeVideo/mat.promocyjne
Wspomniałeś Domicjana - to młodszy syn Wespazjana. I właśnie osią serialu jest walka o władzę między Tytusem a Domicjanem. W serialu są oni przedstawieni jako przeciwieństwa - Tytus jest wodzem, Domicjan politykiem; Tytus nie wychodzi z łóżka kochanki, Domicjan jest jawnym homoseksualistą i na dodatek pokazanym w sposób dość stereotypowy. Czy wizja przedstawiona w serialu odpowiada temu, co o braciach mówią źródła?
Przede wszystkim musimy sobie uświadomić rzecz absolutnie zasadniczą, a mianowicie to, że między między braćmi była spora różnica wieku. Tytus urodził się 30 grudnia 39 roku, a Domicjan w 51 roku. Tytus służył wraz z Wespazjanem w Judei, tłumił powstanie i to właśnie on był tym wodzem, który zdobył samą Jerozolimę (zresztą tradycja będzie mu przypisywała takie niegodziwości, jak zbezczeszczenie i spalenie tej świątyni). W tym czasie Domicjan chowa się w Rzymie, ukrywa się w czasie zamieszek. Szukano go i ewidentnie chciano go zabić. Jego stryj nie miał już tyle szczęścia, ale był też o wiele bardziej znaną personą, był prefektem miasta.
Ta różnica wieku jest znacząca, bo w chwili przejęcia władzy przez Wespazjana, w 69 roku Domicjan ma zaledwie 18 lat, a Tytus był już dojrzałym mężczyzną. Sam fakt, że Wespazjan czekał z odbyciem tryumfu w Rzymie na swojego starszego syna i ten otrzymał od razu tytuł cezara i władzę trybuna plebejskiego było już niemalże formalną nominacją na następcę. W 73 roku został cenzorem. Domicjan w tym czasie był tylko prefektem miasta i - krótko - konsulem zastępczym. W 73 roku pełnił urząd pełnego konsula, ale tylko dlatego, że Wespazjan i Tytus byli cenzorami i mieli ważniejsze zajęcia. Sama tytulatura, pełnione urzędy, sugerują nam, że tutaj nie było rywalizacji - następcą tronu miał zostać Tytus. Więc to, co widzimy w serialu, że Wespazjan zastanawiał się, czy władzę powinien objąć wódz Tytus, czy polityk Domicjan jest raczej fikcją.
Tytus w źródłach - u Kasjusza Diona i Swetoniusza - jawi się jako osoba dość niezależna i bardzo wpływowa. Źródła pokazują go również jako dość okrutnego, ale zachodzi w nim pewna metamorfoza w chwili, kiedy staje się cesarzem. Nagle staje się wręcz ideałem władcy. Kasjusz Dion złośliwie mówi, że gdyby Tytus panował dłużej, byłby złym cesarzem a dzięki temu, że umarł szybko, zapamiętany jako jeden z najlepszych cesarzy.
Anthony Hopkins jako Wespazjan (w centrum), oraz jego dwaj synowie Tytus (z lewej) i Domicjan (z prawej). Fot,: PrimeVideo/mat.promocyjne
Zarówno u Kasjusza Diona, jak i Swetoniusza, te dwie figury są jednak odmalowane zupełnie inaczej. Wydaje mi się, że Tytus ma być "tym dobrym" właśnie na zasadzie kontrastu z Dioklecjanem, żeby jeszcze mocniej uwypuklić nikczemność tego drugiego.
Tu musimy też spojrzeć na charakterystykę tych źródeł. Swetoniusz pisze w czasach Hadriana, ale pewnie materiały zbierał w czasach Trajana, czyli tego, który będzie tym przeciwstawieniem Domicjana, zatem Tytusa też trzeba pokazać w sposób lepszy zdecydowanie niż Domicjana. Dzisiejsza historiografia nie zgadza się z tym jednoznacznie złym obrazem Domicjana. Dostrzegane są liczne zasługi tego cesarza: zgromadził spory budżet, rozbudował Rzym i wprowadził korzystne rozwiązania administracyjne.
Pozostając jeszcze w kręgu wielkiej polityki: w połowie serialu mamy wątek spisku senatorskiego. Czy wiemy coś na temat tego, czy za panowania Tytusa faktycznie zawiązał się jakiś spisek przeciwko jego władzy?
Nie, za czasów Tytusa prawdopodobnie nie było żadnych spisków. Źródła jednoznacznie wskazują, że on nigdy żadnego z senatorów nie skazał na śmierć. Takich informacji tu nie mamy. To pasowałoby zdecydowanie bardziej do Domicjana. Na początku rządów dynastii flawijskiej była opozycja wobec Wespazjana, ale ona się nie przykładała na Tytusa, być może też dlatego, że Tytus i Wespazjan jednak dość sprawnie wyeliminowali wszelką opozycję, niekoniecznie zabijając jej członków.
Poza tym Wespazjan prowadził politykę obsadzania najważniejszych urzędów swoimi najbliższymi ludźmi, zazwyczaj rodziną. Mówi się, że nawet ¾ stanowisk było obsadzonych jego krewnymi i przyjaciółmi.
Zamykając wątek rywalizacji dwóch braci: w kulminacyjnej scenie serialu Tytus ginie z rąk Domicjana i zorganizowanych przez niego spiskowców. W obu wspominanych przez nas źródłach pojawia się taka sugestia, plotka, że być może Tytus został zamordowany. Rządził w końcu zaledwie nieco ponad dwa lata.
Pamiętajmy też o tym, że jesteśmy w czasach starożytnych, gdzie byle bakteria może człowieka zabić. Hulaszczy tryb życia Tytusa w młodości też na pewno nie przyczynił się do dobrego stanu zdrowia. Musimy też zwrócić uwagę na to, że Kasjusz Dion, który bardziej wyraźnie sugeruję mord na Tytusie, miał tendencję do tego, żeby pisać, że różne słynne postacie sceny politycznej po prostu zostały zatrute, zostały zamordowane. To samo to dotyczy Wespazjana, czy nawet Augusta, który miał być otruty figami. Ja jednak skłaniałbym się raczej ku naturalnej śmierci.
Iwan Rheon jako Tenax. Fot.: PrimeVideo/mat.promocyjne
Nic tak nie podkręca atmosfery jak dobre cezarobójstwo. Na górze się kłócą, a na dole trzeba jakoś żyć, dlatego schodzimy też na poziom rzymskiej ulicy. A tu króluje Tenax - takie połączenie bukmachera z gangsterem. Tenax dorobił się na obsłudze wyścigów konnych, a w tym biorą udział cztery fakcje. W serialu przedstawiono je jako potężne narzędzie wpływów imperium, czy tak było rzeczywiście?
To jest jedno z trudniejszych pytań. Historiografia przez cały czas jeszcze jednoznacznie chyba nie odpowiedziała na to pytanie. Samo słowo "fakcja" oznacza niezależne przedsiębiorstwo, stowarzyszenie. I te fakcje powstały na pewno w głęboko w okresie rzymskiej republiki. Jak głęboko? No tu też jednoznacznie trudno powiedzieć. Istnieje spór, czy najpierw istniały fakcje Białych i Czerwonych i dopiero potem dodano Niebieskich i Zielonych. Fakcje zajmowały się przede wszystkim dopingiem na stadionie i oprawą tego stadionu. O wpływach politycznych w okresie wczesnego cesarstwa trudno mówić. Ale później odgrywały one pewną rolę. Wystarczy wspomnieć o wydarzeniach z 532 roku.
Słynne powstanie Nika w Konstantynopolu.
Tu już moglibyśmy mówić o jakiś wpływach politycznych, ale bez przesady. Wiemy natomiast, że oba stowarzyszenia zrzeszały około 2400 ludzi w początkach VII w., co, biorąc pod uwagę to, że Konstantynopol liczył wtedy pewnie milion mieszkańców, jest niewielkim zasięgiem.
Z drugiej strony współczesne partie polityczne nie są wcale zbyt liczne, a mają spore wpływy polityczne.
Tak, ale tutaj trudno mówić o partiach politycznych w wypadku monarchii. Rzym jest cały czas monarchią. Wespazjan to cały czas podkreśla. I choć mamy senatorów i ekwitów, sam cesarz przedstawia się jako princeps senatus (pierwszy wśród senatorów), to tak naprawdę jest to monarchia absolutna. Tutaj partie polityczne nie miały racji bytu w żadnym wypadku.
Co ciekawe sam Tenax jest postacią fikcyjną, ale jego woźnica Scorpius już fikcyjną postacią nie jest...
Scorpius nie jest postacią fikcyjną, ale jak zwykle w filmach o historii następuje pewnego rodzaju pomieszanie. Scorpius faktycznie pojawia się w źródłach. Jest Hiszpanem, umiera w wieku 27 lat, wcześniej odbył liczne zwycięstwa. Ale żył głównie w czasach Domicjana. Podobnie będzie z Flammą, gladiatorem, który też jest postacią autentyczną, ale on żyje z kolei w czasach Hadriana, czyli 50 lat później niż w serialu.
Co ciekawe fikcyjna nie jest również próba powołania do życia fakcji Złotych, prawda?
Nie, nie jest fikcyjna i tutaj mamy faktycznie próbę powołania takiej fakcji, tylko że ona następuje w czasach Domicjana. Obok Złotych powołani są zresztą też Purpurowi.
CIrcus Maximus w "Those About to Die". Fot.: PrimeVideo/mat.prasowe
Jak widzimy sport, igrzyska, wyścigi konne - bo głównie chodziło o wyścigi konne kwadryg, czyli rydwanów zaprzężony w cztery konie - rozwijały się za czasów Domicjana. Ale w serialu z ust Wespazjana pada jeszcze takie stwierdzenie, przy okazji budowy Amfiteatru Flawiuszów, czyli słynnego Koloseum - że miało ono na celu ograniczenie roli fakcji właśnie. Czy faktycznie taki cel przyświecał cesarzowi?
Nie, oczywiście, że nie. Tutaj jest jakieś pomieszanie z poplątaniem. Tak naprawdę wiemy, że trzeba było coś dać ludowi, bo na terenie, na którym znajduje się Koloseum był tak zwany Złoty Dom Augusta, którego ruiny możemy częściowo podziwiać i dzisiaj. To ogromna przestrzeń miejska, ale w pełni zawłaszczona przez cesarza, więc faktycznie Wespazjan, chcąc przypodobać się ludowi rzymskiemu, stworzył coś, co byłoby miejscem rozrywki dla niego. Przede wszystkim cesarz musiał też zużyć jakoś te łupy, które w dużej ilości zgromadził, zdobywając Jerozolimę i tłumiąc powstanie. Ale nie miało to nic wspólnego z jakąkolwiek rywalizacją z ludem czy z senatem. Pamiętajmy, że cały czas jednak mówimy o monarchii.
Można jednak też jeszcze jedną rzecz zauważyć: mamy utrwalony taki obraz Koloseum jako miejsca, gdzie jest jakaś strefa na trybunach, gdzie siedzą ładnie ubrani senatorowie, a resztę zapełnia taki typowy plebs rzymski. Prawda jest taka, że jeżeli sobie policzymy, że tam na te Koloseum mogło wejść 40-50 tys. ludzi, a miasto było milionowe, to chociaż faktycznie wejściówki były za darmo, to jednak raczej te wejściówki trafiały do rąk bogatych.
Skoro już przy Koloseum jesteśmy, to takim wątkiem pobocznym serialu jest romans księżniczki żydowskiej Berenike z Tytusem. Widzimy, że kobieta stara się wspomóc w niedoli swój lud zmuszony do budowy Koloseum.
No to jest taki mit chyba ciągnący się też od czasów piramid: niewolnicy muszą wznosić wielkie budowle. Tymczasem tak jak piramid nie wznosili niewolnicy, tak przy Koloseum pracowali zawodowcy. Zobaczymy, jakiej to jest jakości budowa, stojąca w końcu do dziś. Nie mamy takich poświadczeń, żeby ludność żydowska pracowała przy wznoszeniu Koloseum. To jest może jakieś dalekie echo Księgi Rodzaju, w której Żydzi wznosili miasto faraona. Może takie skojarzenia autorowi scenariusza chodziły po głowie.
Mam wrażenie że twórcy tego serialu popełnili olbrzymi błąd, nadając serialowi tytuł nawiązujący do walk gladiatorów. Bo tak naprawdę tych walk nie ma w serialu tak wiele. Chyba lepszym tytułem byłby tytuł "Chleb i igrzyska", bo właśnie za pomocą chleba i igrzysk lud rzymski był sterowany zarówno w serialu i chyba w rzeczywistości. Dlatego też ważnym wątkiem jest manipulacja dostawami zboża z Egiptu. Czy rola dostaw ziarna była faktycznie tak istotna?
Tak, była niezwykle istotna. Co roku rozdawana była jakaś suma zboża. W późniejszych czasach wydawano ekwiwalent pieniężny, czasami dodawano do tego oliwy – 3,4 litra, jakieś różne dodatki dla plebsu rzymskiego. Ale też oczywiście dla wybranej części tego plebsu rzymskiego, któremu się to należało. Faktycznie mamy przykłady może nie klęsk głodowych, ale niedożywienia Rzym. Choć wielkich buntów z tego powodu nie było za czasów Wespazjana.
Koloseum w "Those About to Die". Fot.: PrimeVideo/mat.prasowe
Co uznałby Pan za najmocniejszą stronę serialu?
Ja chyba za najmocniejszą stronę serialu uznałbym pewne szczegóły wyciągnięte wprost ze źródeł, a mianowicie na przykład scenę, w której Domicjan strzela z łuku i trafia prawie w same dziesiątki - jest to ładne odwołanie wprost do Swetoniusza. Podobnym jest scena z zabawą Domicjana z jakimś insektem. Innym jest hasło "pecunia non olet" - "pieniądz nie śmierdzi" - też taki ładny ukłon w stronę przywołania klasycznej sentencji.
Przypomnijmy, że Wespazjan opodatkował szalety miejskie, co nie spodobało się Tytusowi, który uznał to za źródło pieniędzy niegodne skarbca cesarskiego, co Wespazjan miał skwitować właśnie tymi słowami: "pieniądze nie śmierdzą".
Przypomnijmy też to, że mocz służył też jako barwnik i odplamiacz, więc był bardzo ważnym składnikiem rzymskiej gospodarki.
A co ze śmiercią Wespazjana, bo ona jest bardzo podniosła w serialu - dosłownie i w przenośni.
Wespazjan to jest ta postać, którą zapamiętamy nie tylko z tego słynnego "pieniądz nie śmierdzi", ale też innego zdania: "biada mi, czuję, że bogiem się staję".
To oczywiście odniesienie do pośmiertnej deifikacji, czyli włączenia w poczet bogów dotychczasowego cesarza.
To, za co uznawany był cesarz nie jest jednoznaczne, bo tam jest "divus", a nie "deus", więc badacze do dziś mają z tym problem. Ale mamy tą scenę, w której Wespazjan każe swoim ludziom podnieść się i stwierdza, że cesarz powinien umierać stojąc. Ta scena jest bardzo ładna, patetyczna, chociaż faktycznie może zbyt mało wybrzmiała pewna ironia w tych słowach o "boskości". Zabrakło mi w tej roli chyba troszkę dystansu, bo wolałbym chyba widzieć takiego Wespazjana ironicznego.
To by pasowało do takiej postaci, która sama się wspięła na wyżyny władzy - żeby pokazać, że on ma pewien swego rodzaju dystans do siebie.
Tak, zdecydowanie. Nie była to postać tak zagrana, jak bym sobie ją wyobrażał, choć to nie wina aktora, który jest przecież najwyższych lotów.
Podobały mi się same sceny wyścigów rydwanów, ale tu mówię to jako widz, nie jako historyk.
Absolutnie zachwycony byłem jedną rzeczą, czyli tym "multi-kulti", które mieliśmy pokazane na ulicach Rzymu. Musimy pamiętać, że mówimy o naprawdę pierwszej stolicy świata. W Rzymie siedzieli wszyscy – pewnie od Brytów, po Egipcjan i Etiopczyków. Wcale mnie nie dziwi jakoś szczególnie ten ciemnoskóry gladiator.
No tak w końcu dla Rzymian Morze Śródziemne było właściwie wewnętrznym jeziorem ich imperium.
Dokładnie, nazywali je Mare Nostrum – Nasze Morze. Rzymianie zdawali sobie sprawę, że świat obraca się wokół miasta nad Tybrem.
Chyba największe wrażenie robi pietyzm w oddaniu tej multietniczności imperium: każdy tam mówi trochę z innym akcentem, każdy tam czci innych bogów - to świetnie pokazuje metropolitalny charakter Rzymu.
Tak, chociażby co do religii, to powiedziałbym, że to było element bardzo niewykorzystany. To chyba jest jednak znak naszych czasów. Tymczasem nie możemy zapominać o tym, że jesteśmy w czasach starożytnych, w czasach, w których religia jest bardzo trudna do oddzielenia od polityki, ale też od samych walk gladiatorów czy wyścigów rydwanów, które przecież miały sakralny charakter. Tych elementów religijności w zasadzie nie było widać i to jest spory minus w porównaniu na przykład z dwudziestoletnim już serialem "Rzym", gdzie tę sferę styku polityki i religii pokazano lepiej.
Skoro już jesteśmy przy tych rzeczach, które nam się nie podobały, to ja wyłapałem jeden lapsus. Wespazjan, kiedy wyznacza swojego następcę - co, jak już mówiliśmy, pewnie nie wyglądało w ten sposób - wymienia zewnętrznych wrogów Rzymu i wśród tych wrogów podaje również Hunów. Ci tymczasem byli wtedy chyba raczej gdzieś daleko za Kaukazem.
Ten błąd można paradoksalnie wyjaśnić, ale nie wiem, czy autorzy scenariusza tak głęboko sięgali. Hunowie faktycznie pojawiają się w źródłach przy panowaniu Domicjana, ale u Orozjusza, chyba źle odrobił lekcję z Tacyta. Pojawia się także plemię o podobnie brzmiącej nazwie w "Geografii” Ptolemeusza z II w.n.e., ale raczej na pewno nie są Hunowie, których znamy jako Hunów Attyli.
W scenie mamy klasyczny obraz: są Brytowie i Galowie, w tym momencie nie są wielkimi wrogami Rzymu, są Partowie, którzy są permanentnymi wrogami Rzymu. Więc trzeba było kogoś z północnego wschodu dodać i padło na Hunów. Ale to była absolutna głupota, bo wystarczyło wskazać Daków, z którymi Domicjan później toczył długie boje.
A których spacyfikuje Trajan i przywiezie stamtąd sporo złota.
I zrobi igrzyska jeszcze większe niż zrobił Tytus.
A są jeszcze jakieś bzdury na które musimy zwracać jako widzowie uwagę.
Główna bzdurą jest faktycznie zabicie Tytusa – to abstrakcyjne, całkowicie nierealistyczne. Cesarz wyjeżdża do Ostii sam, z pięcioma ludźmi na krzyż. Nagle pojawia się jakiś legion dowodzony przez Tenaksa. Absolutnie bezsensowna fabuła. Śmierć Bereniki, kochanki Tytusa, też jest ahistoryczna całkowicie. Ona faktycznie odgrywała pewną rolę, na tyle dużą, że Tytus musiał ją wygnać, zapewne na rozkaz swojego ojca, i ona później wróciła na chwilę do Rzymu, ale potem znowu została przez Tytusa porzucona. Nie wiemy, kiedy zmarła. Na pewno nie zmarła w Rzymie i na pewno nie w takich okolicznościach.
Zwróćmy też uwagę tę chodzącą "Google tłumaczkę", czyli główną postać kobiecą, która próbuje ratować dzieci. Osoba pochodząca z tamtych rejonów Afryki raczej nie byłałby w tamtym czasie tak wykształcona. Ona też jest świetna w walce, pokonuje w końcu osiłka.
Ale absolutnie rzeczą, która mi się chyba najbardziej w tym filmie nie podobała. On jest tak drętwy. Jedyne co robi, to spędza czas w łóżku z kochanką. Tymczasem to był wódz, polityk. Źródła przedstawiają nam inny jego obraz.
Zatem jaką ocenę wystawiłbyś, jako historyk, serialowi "Those About to Die"?
Uważam, że ma pewne bardzo ciekawe elementy, ma kilka bardzo dobrych detali i dobrą scenografię. Bardzo ciekawe jest wykorzystanie różnych szczegółów - jak patrzenie przez szmaragd. Informację o tym przekazują nam źródła przy okazji Nerona, ale też znaleziono takie "szkła powiększające" w Pompejach. Świetnie przedstawione są wyścigi rydwanów. Jest tam jednak też część rozwiązań fabularnych, które są całkiem ahistoryczne. Zdecydowanie lepszy jest serial "Rzym", dlatego "Those About to Die" oceniam na 6/10.
Rozmawiał Bartłomiej Makowski