Poniedziałek
Ja
Wtorek
Ja
Środa
Ja
Czwartek
Ja
Powyższy cytat to jeden z najbardziej słynnych początków dzieł polskiej literatury XX wieku – "Dziennika" Witolda Gombrowicza (pisarz czytał go kiedyś przed mikrofonem Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa).
07:05 1.Gombrowicz RWE 1959 r.zmienił A.Brzoska .17.07.19.mp3 Witold Gombrowicz czyta fragment "Dziennika" z 1953 r. (rekonstrukcja głosu dokonana przez Andrzeja Brzoskę).
Człowiek uwikłany w formę
Skąd się wzięło w "Dzienniku" Gombrowicza to "egotyczne" rozpoczęcie? Jest ono kolejną wariacją pisarza na temat, który interesował go przez całe życie, który uczynił podstawowym problemem swojej twórczości: "ja jako człowiek".
– Gombrowicz tak zdaje się mówić: "Chcę wam opowiedzieć o sobie, ponieważ uważam, że to właśnie ja, człowiek, jest tym, co w kulturze jest najważniejsze. Wszystko inne to są rozmaite konstrukcje, historie i opowieści" – opowiadał w Polskim Radiu literaturoznawca prof. Włodzimierz Bolecki.
16:24 bylo ich trzech.mp3 Prof. Włodzimierz Bolecki mówi m.in. o twórczości Witolda Gombrowicza. Audycja Anny Lisieckiej i Elżbiety Łukomskiej z cyklu "Notatnik Dwójki" (PR, 2012)
Te "konstrukcje", o których wspominał badacz, nawiązują do kolejnego istotnego elementu Gombrowiczowskiego świata. W świecie tym bowiem podmiotowość ludzka, której pisarz przyglądał się w swoim dziełach, nie jest czymś stałym, autonomicznym i oczywistym. Wręcz przeciwnie. Trudno odpowiedzieć na pytanie, jacy tak naprawdę jesteśmy, twierdził Gombrowicz. Bo "ja" musi wciąż przyjmować nadane przez kulturę czy społeczeństwo formy (schematy myślenia, zachowania, formuły i konwencje itd.). "Ja" musi zakładać różne maski. Co więcej, naszemu "ja" przyprawiane są różne „gęby” (to, jak nas inni postrzegają, a w rzeczywistości: deformują).
– On pokazał, że człowiek w swoim postępowaniu nie jest wolny, ale że zależny od innych ludzi, zależny od sytuacji, jakie inni ludzie stwarzają i jakie on ze swojej strony im tworzy – opisywał Gombrowiczowski "międzyludzki mechanizm" krytyk literacki Artur Sandauer.
02:53 Sandauer forma.mp3 Artur Sandauer o pojęciu "formy" u Witolda Gombrowicza (PR, 1957)
Bez maski jesteśmy nadzy
Jeśli człowiek, jego "ja", znajduje się w tak kłopotliwej – bo zależnej od jakiejś formy, zatem jakoś zniewolonej – sytuacji, od razu nasuwają się pytania: co robić? czy jest jakieś wyjście? jak pozostać "autentyczny”, jak być indywidualnością?
To są wielkie pytania Witolda Gombrowicza. "Ach, stworzyć formę własną! Przerzucić się na zewnątrz! Wyrazić się! Niech kształt mój rodzi się ze mnie, niech nie będzie zrobiony mi!", marzył jeden z bohaterów "Ferdydurke", groteskowo-filozoficznej powieści, od której zaczęła się światowa kariera polskiego pisarza.
Ale – czego również dowodziło "Ferdydurke" – te marzenia były buńczuczne i naiwne. Bo bez formy i maski, diagnozował Gombrowicz, jesteśmy nadzy. Bo "nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę, a przed człowiekiem schronić się można jedynie w objęcia innego człowieka".
– Według Gombrowicza nie ma czegoś takiego, jak człowiek bez maski. Przyjmuje się ją nawet wobec samego siebie – mówił w archiwalnym radiowym nagraniu literaturoznawca prof. Jerzy Jarzębski. – Nie mamy takich momentów, kiedy jesteśmy całkowicie naturalni.
Dlatego bohater "Ferdydurke", trzydziestoletni Józio surrealistycznie przeniesiony w swoje szkolne lata, trafia z jednej nieznośnej formy w inną. Musi odgrywać rolę stłamszonego ucznia, posługującego się koniecznie "brzydkimi słowami" chłopaka, spotyka "postępową rodzinę”, której antytradycjonalizm jest również zakrzepłym schematem, w końcu próbuje znaleźć źródło "naturalności" z dala od miasta, wśród "niedojrzałości" i parobków. Wszędzie jednak czyha nowa forma, nawet jeśli jest przeciwieństwem tej poprzedniej.
Zatem nie ma wyjścia z zaklętego kręgu masek i "gęb"?
Witold Gombrowicz. Serwis specjalny Polskiego Radia
Gry Gombrowicza
Jedynym ratunkiem, zdawał się twierdzić Gombrowicz, jest samoświadomość ludzkiego uwikłania w formę. Przyglądanie się temu, dystansowanie. I idące za tym nieustanne całożyciowe próby ucieczki przed zamknięciem w jeden schemat - nawet jeśli jest to ucieczka "z jednej gęby w inną".
Niekończąca się gra o "własną indywidualność".
Ta gra, na co zwracał uwagę w swojej radiowej wypowiedzi prof. Jerzy Jarzębski, ma dwa odcienie. I szalenie poważny, tragiczny (bo dotyczy spraw najistotniejszych, a nie przewiduje "odpoczynku" czy "zwycięstwa"), i – jak to gra – ludyczny, groteskowy. Takie też są, upraszczając sprawę, dzieła Gombrowicza: rozważania filozoficzne skrywają się pod scenami karykaturalnymi, błazeńskimi, przerysowanymi, wywołującymi czasami śmiech, czasami oburzenie.
W "kościele międzyludzkim"
Dlaczego oburzenie? Witold Gombrowicz w swoich ucieczkach przed formą w inną formę często prowokował. Ale nawet te jego gesty były, w kontekście jego filozofii człowieka, uzasadnione.
Do jednej z szalenie ważnych Gombrowiczowskich idei należy ta, którą nazwał "kościołem międzyludzkim". Jej punktem wyjścia było stwierdzenie pisarza, że "nie jesteśmy samoistni, jesteśmy tylko funkcją innych ludzi". "Kościół międzyludzki" byłby zatem metaforą tezy, która wielokrotnie gościła u Gombrowicza: że "człowieka określa forma, która rodzi się między ludźmi", że "być człowiekiem to znaczy być aktorem (…), być człowiekiem to recytować człowieczeństwo".
Witold Gombrowicz nawiązywał tą metaforą rzecz jasna do sfery sakralnej. Bo skoro wszystko, w tym normy moralne, wizje światów i zaświatów, rodzi się według niego "między ludźmi", skoro "stwarzamy się" nieustannie w relacji z innym – nie ma nic prócz tego, co ludzkie, nie ma podstaw do metafizyki. "Nie ma Boga". Ale sprawa stosunku tego pisarza do religii nie jest taka jednoznaczna. Mówił o tym choćby w Polskim Radiu literaturoznawca Łukasz Tischner.
– Temat Boga jest paradoksalnie często tu obecny, wbrew deklaracjom pisarza. "Gombrowicza milczenie o Bogu" jest formą nasłuchiwania – podkreślał badacz, zwracając m.in. uwagę, że twórca ten nieraz dotykał w swoim "Dzienniku" kwestii na pograniczu religii i filozofii.
03:39 Tischner milczenie.mp3 Łukasz Tischner o problematyce religijności w dziele literackim Witolda Gombrowicza (PR)
Wyprowadzić Polaków "z domu niewoli"
Wspominając, w największym skrócie, antropologię Witolda Gombrowicza, nie sposób nie przywołać jeszcze jednego tematu, w którym problematyka formy łączyła się z kondycją "pisarza z Polski". Chodzi tu o "bycie Polakiem", o postawę wobec polskiej kultury, jej wzorców i prawideł.
– Gombrowicz całe życie trwał w obsesji polskości. Nie rozumianej jednak jako chwalenie się, sentyment, ale jako wielki problem literacki i intelektualny – mówił w 2018 roku w Polskim Radiu prof. Dariusz Gawin, filozof i publicysta.
Literackim wyrazem tej "obsesji" była choćby powieść "Trans-Atlantyk", jedna z najgłośniejszych książek Gombrowicza, groteskowa, a dla niektórych obrazoburcza rzecz o Polakach i Polsce, "»Pan Tadeusz« na opak". To ostatnie miano "Trans-Atlantyk" zawdzięcza szczególnej stylizacji na gawędę szlachecką połączonej tu z argentyńsko-polską scenerią (czas wybuchu II wojny, polska emigracja w Buenos-Aires, jej dziwaczne kłótnie czy swary).
Zresztą, sam Witold Gombrowicz zaznaczał w "Dzienniku", że chciałby przeprowadzić swoistą anty-Mickiewiczowską krucjatę.
– Gombrowicz miał wielką ambicję bycia wychowawcą Polaków na miarę Adama Mickiewicza. W pewnym sensie, używając swojego sposobu dystansowania się, w jednym fragmencie "Dziennika" napisał on, że objawił mu się we śnie duch, który dał mu program wielkiego przekształcenia Polaków, wyprowadzenia ich z niewoli, w którą zaklął ich wcześniej wymieniony wieszcz – opowiadał w audycji Polskiego Radia prof. Dariusz Gawin.
46:31 [ PR3]PR3 (PCM) 20 styczeń 2018 16_09_07.mp3 Prof. Dariusz Gawin o stosunku Witolda Gombrowicza do polskości. Audycja Mateusza Matyszkowicza z cyklu "Trójkowy chuligan literacki" (PR, 20.01.2018)
O Gombrowiczowskich "zmaganiach z narodem" mówił również, w kontekście "Trans-Atlantyku", prof. Jerzy Jarzębski.
– Ta powieść jest nie tylko ostrą krytyką romantycznej mitologii, ale też pewnego ogólniejszego, wciąż żywego paradygmatu polskości – podkreślał literaturoznawca.
Polak jako jednostka
Ale, jak wydaje się głosić jedna z "gęb" nałożonych Witoldowi Gombrowiczowi, czy pisarz ten był "antypolski"?
– "Trans-Atlantyk" odpowiadał na taki imperatyw Polski, który kazał zawsze w momencie wielkiej próby historycznej, aby jednostka zapominała o swoich własnych interesach, zapominała o sobie i poświęcała się całkowicie dla zbiorowości. A Gombrowicz nie chciał się poświęcić dla zbiorowości, nie był czuły na ten głos wołający go do szeregu – opowiadał prof. Jerzy Jarzębski w audycji poświęconej tej dla wielu "najbardziej antypolskiej" powieści Gombrowicza.
Jak dodawał znawca, "można Gombrowiczowi zarzucać" takie spojrzenie na "narodowe powinności". – I zresztą w jakimś sensie on sam sobie to zarzucał. Mimo że z punktu widzenia prawnego był w porządku. Zgłosił się na komisję wojskową w konsulacie polskim (w Buenos-Aires we wrześniu 1939, tam znalazł się pisarz w tym czasie - przyp. red.), ale orzeczono, że ma astmę i że nie nadaje się do służby wojskowej – tłumaczył prof. Jerzy Jarzębski.
08:28 Jarzebski Trans.mp3 Prof. Jerzy Jarzębski o "Trans-Atlantyku" Witolda Gombrowicza. Fragm. audycji Anny Lisieckiej z cyklu Sezon na Dwójkę (PR, 20.04.2014)
Co jednak było sednem tego, wspomnianego wyżej, "programu wielkiego przekształcenia Polaków" według Gombrowicza?
– On bronił wartości, które uważał, że istnieją w jednostce. Sądził, że w Polsce równowaga pomiędzy prawdą i zadaniem jednostki i zbiorowością została źle ustawiona. Bo jednostka musiała w Polsce ciągle rezygnować ze swojej jednostkowości. A to dla narodu na dłuższą metę wcale nie jest dobre – mówił prof. Jerzy Jarzębski.
Witold Gombrowicz bowiem, przypominał badacz refleksje z "Dziennika" pisarza, uważał, że "najważniejsze dla Polski jest to, żeby Polak był jednostką mocną intelektualnie, krytycznie myślącą o świecie, zdolną do przeciwstawienia się temu, co uważamy za niesłuszne czy głupie, zdolną do pewnego typu odwagi cywilnej, a nie tylko powołującą się na innych, na wieszczów".
– Gombrowicz był antyromantyczny, antymesjanistyczny. Ale to nie oznaczało odrzucenia polskości. On nie był antypolski – podkreślał w innej radiowej audycji prof. Dariusz Gawin.
54:20 Dwójka Sezon na Dwójkę 20.02.2014.mp3 Czy astma usprawiedliwia dezercję? O polskości i transgresjach w "Trans-Atlantyku" Witolda Gombrowicza mówią prof. Jerzy Jarzębski i reżyser teatralny Mikołaj Grabowski. Audycja Anny Lisieckiej z cyklu "Sezon na Dwójkę" (PR, 21.02.2014)
***
Czytaj także:
***
Urodzony 120 lat temu, 4 sierpnia 1904, Witold Gombrowicz był jednym z najważniejszych polskich pisarzy XX wieku, autorem powieści "Ferdydurke", "Kosmos" czy "Trans-Atlantyk", dramatów "Ślub" czy "Iwona, księżniczka Burgunda" oraz "Dziennika".
Pisarz ten, jak czytamy w uchwale Senatu RP, który ustanowił rok 2024 Rokiem Witolda Gombrowicza, "pozostaje również jednym z czołowych inspiratorów współczesnej europejskiej myśli filozoficznej, społecznej i artystycznej. Jego dorobek od dziesięcioleci stanowi wizytówkę nowoczesnej polskiej kultury, jej uniwersalnego wymiaru i awangardowego potencjału".
Jednym z najważniejszych elementów Gombrowiczowskiego światopoglądu – literacko przetwarzanego, broniącego się przed jednoznaczną wykładnią - jest opowiedziana wyżej głosami znawców jego filozofia człowieka. Jednostki uwikłanej w taką czy inną formę. Kogoś, kto w imię (być może nieco syzyfowej) walki o samego siebie powinien dystansować się wobec zniewalających społecznych i kulturowych struktur, powinien uciekać od nich.
– Gombrowicz trafia w taki problem: jak istnieć w kulturze, która jest zhomogenizowana, która się składa z pewnych gotowych prefabrykatów, która nas atakuje przyrządzonymi na użytek publiczności łatwo strawnymi komunikatami – mówił w Polskim Radiu prof. Jerzy Jarzębski.
Autor "Ferdydurke" proponuje nam natomiast, żeby w tej kulturze być mimo wszystko sobą, być mimo wszystko indywidualnością, być człowiekiem świadomym i uciekającym przed zniewoleniem.
jp
Źródła: Czesław Miłlosz, "Historia literatury polskiej", tł. Maria Tarnowska, Kraków 2010; Stefan Chwin, "Trans-Atlantyk" wobec "Pana Tadeusza", "Pamiętnik Literacki" 1975, 66/4.