Zaryzykuję tezę, że "Gladiator" nie odniósłby takiego sukcesu, gdyby nie to, że opowiada starą jak świat, jakże pasującą do sztafażu antycznego, historię o zemście. Mści się generał, a później gladiator, Maximus na cesarzu Kommodusie. Tutaj nasuwa się podstawowe pytanie: czy Maximus był postacią historyczną?
Nie, Maximus z "Gladiatora" nie był postacią historyczną. Można oczywiście zastanowić się, czy są jakieś historyczne postacie, na których wzorował się Ridley Scott i scenarzyści. Znamy kilka takich z czasów Marka Aureliusza i Kommodusa. Możemy wymienić chociażby Pompejanusa, Pertynaksa, późniejszego cesarza. To są jednak bardzo, bardzo dalekie reminiscencje. W 2008 roku odnaleziono w pobliżu Rzymu grób Marka Noniusza Makrinusa. Łatwo o przejęzyczenie. Prasa szybko okrzyknęła fenomenalną wiadomość o odnalezieniu "grobu głównego bohatera »Gladiatora«". Ale poza podobnym nazwiskiem nic w karierze tych osób się nie zgadza, może poza tym, że obaj wzięli udział w wojnach markomańskich. Pseudonim, pod jakim ukrywał się Maximus, czyli "Hiszpan", jest być może dalekim nawiązaniem do postaci Maternusa, który faktycznie był z Półwyspu Iberyjskiego i planował zamach na cesarza Kommodusa.
Wspominałeś już o wojnach markomańskich, które są punktem wyjścia dla tego filmu, bo zawiązanie akcji ma miejsce podczas wojny Marka Aureliusza z plemionami naddunajskimi, gdzieś w okolicach dzisiejszego Wiednia. Tutaj Ridley Scott jest wiernym uczniem Alfreda Hitchcocka, który mówił, że na samym początku filmu powinno być trzęsienie ziemi, a później napięcie ma tylko rosnąć, bo faktycznie otwierająca scena bitwy jest widowiskowa. Ale czy jest też realistyczna?
Generalnie tak. Oczywiście można się w niej dopatrzyć pewnych szczegółów, które wzbudzają wątpliwości. Na przykład widoczne są strzemiona, co do których nie ma pewności, że już wówczas były w użyciu w Europie (miały tu dotrzeć dopiero z Awarami w połowie VI wieku n.e. - przyp. bm). Profesor Adam Ziółkowski, starożytnik, który jest wielkim wrogiem tego filmu, stwierdził, że są w nim dwie dobre sceny: jedna to ukazanie podziemi Koloseum, a druga to właśnie ta bitwa. I ja się do tej opinii przychylam.
Ta scena ładnie podkreśla też dynamizm filmu, bo zwróćmy też uwagę, że mamy do czynienia z filmem bardzo wyjątkowym. Obraz z trwa 155 minut, jeśli mnie pamięć nie myli, z czego przez ponad 135 minut cały czas oglądamy twarz Russela Crowe’a, twarz Maximusa. To jest film bardzo mocno scentralizowany na jednej postaci.
No tak, ale to jest pewna dekoracja, która ma służyć jako nadbudowa dla akcji, bo samą osią dramaturgiczną jest tutaj konflikt między Maximusem i Kommodusem. Ten pierwszy ma odziedziczyć cesarską purpurę, choć nie do końca: nie ma być cesarzem, a "protektorem Rzymu", którego zadaniem ma być przywrócenie republikańskiego ustroju w państwie. Czy Marek Aureliusz planował przywrócenie Republiki?
Nie, nie. Żaden z cesarzy rzymskich nie miał w ogóle takich planów. Można dywagować ewentualnie o tym, czy po śmierci Kaliguli, zanim jeszcze Klaudiusza zaa kotary wyjęto, była jakaś próba przywrócenia Republiki, o której źródła antyczne wspominają.
Tutaj mamy raczej do czynienia ze starym tropem, że skoro ten cesarz był filozofem, to musiał dążyć do zrobienia czegoś bardzo dobrego, czyli przywrócić Republikę. Ta nagonka na jedynowładztwo pojawia się w literaturze historycznej, by przywołać chociażby nową książkę Mary Beard, niewydaną jeszcze po polsku, "Emperor of Rome" ("Cesarz Rzymu"), w której zawarta jest wyraźna niechęć do jedynowładztwa.
Nie znamy dokładnej daty, w której Kommodus został augustem, zakładamy, że między 176, a 177 rokiem n.e., czyli trzy lata przed śmiercią Marka Aureliusza. W przypadku Kommodusa mamy rzecz znakomitą, bo jest to pierwszy cesarz, który urodził się już za czasów, kiedy Marek Aureliusz był cesarzem. To jest pierwszy purpurat, porfirogeneta (pol. "urodzony w purpurze"). Tu mamy naturalne dziedzictwo i nikomu by to do głowy nie wpadło, żeby przywrócić Republikę, a tym bardziej wydziedziczyć syna Marka Aureliusza.
Niemniej w filmie pominięty w sukcesji Kommodus morduje ojca i ogłasza się augustem, a następnie próbuje zamordować Maximusa (bez powodzenia) i jego rodzinę (skutecznie). Czy plotki dotyczące tego, że Kommodus zabił swojego ojca, sięgają czasów starożytnych?
Nie. W starożytnych źródłach nie mamy takiego śladu, który by nam wskazywał na to, że Kommodus przyczynił się walnie do zabicia ojca. To jest raczej nawiązanie do filmu "Upadek cesarstwa rzymskiego" Anthony’ego Manna z 1964 roku, który dotyczy tych samych czasów, co "Gladiator". Tutaj Marek Aureliusz otruty zostaje pokrytym trucizną sztyletem, którym kroił jabłko. Do tego otrucia w filmie walnie przyczynił się Kommodus i jego sługus.
W źródłach nic takiego nie znajdujemy. Musimy za to pamiętać, że od połowy lat 60. II w. n.e. po całym imperium rzymskim szaleje (z pewnymi przerwami i mniejszym bądź większym nasileniem) ogromna zaraza, którą nazywamy plagą Antoninów, właśnie od dynastii, do której należeli Marek Aureliusz i Kommodus, bądź ewentualnie plagą Galena, czyli lekarza z tamtych czasów, który najdokładniej ze wszystkich antycznych autorów opisał nam tę epidemię.
Źródła przyjmują powszechnie, i jest to pogląd historyków, że po prostu Marek padł ofiarą zarazy. Nie możemy zapominać o niezbyt korzystnych warunkach pogodowych, jakie panują tam nad tym Dunajem (to jednak nie jest słoneczna Italia). Marek w chwili śmierci miał 59 lat. Wiek słuszny jak na standardy starożytne. Wypraw już trochę na rzymski limes (umocniona granica cesarstwa) odbył. Życie nie należało tam do najłatwiejszych. Cysorz wcale nie miał klawego życia w imperium rzymskim - parafrazując klasyka.
Ukazanie Kommodusa jako inspiratora lub bezpośredniego wykonawcy zamachu na ojca jest zabiegiem fabularnym, mającym nam pokazać jego nikczemność. Ironią losu jest to, że to Kommodus został uduszony.
Do kwestii tego, jak została przedstawiona śmierć Kommodusa w filmie, a jak wyglądała naprawdę, jeszcze wrócimy. Dajmy temu cesarzowi sobie trochę jeszcze pożyć. August wraca do Rzymu, ale nie jest tam wcale witany z otwartymi ramionami: nie cieszy się poparciem ani ludu, ani Senatu. Czy tak było w rzeczywistości? Dlaczego Kommodus uznawany jest za jednego z najgorszych cesarzy?
Historia jest w zasadzie banalna. Z każdym nowym cezarem lud się cieszył. Oto młodzieńczy Kommodus powraca z Germanii, ku uciesze ludu. Jak podają nam historycy antyczni, ludzie weszli na drogę, by podziwiać młodego cesarza. Faktycznie młodego, bo on objął "tron" w wieku 19 lat. Relacje z Senatem pewnie też początkowo nie układały się tak źle, jak w filmie.
Musimy pamiętać, że jesteśmy skazani na źródła antyczne, które są "prosenatorskie" i mocno kreślą nam grubymi nićmi te postacie. Zresztą, jeśli chodzi o Kommodusa, to mamy całkiem niezłe źródła, bo historyka Herodiana, który jest świadkiem epoki, mamy "Epitome" Kasjusza Diona, który był również świadkiem epoki, a także dwukrotnym konsulem. Mamy też późniejsze źródło, "Historia Augusta", z której bierze się większość plotek np. o tym, jak to Kommodus, już jako dziecko, na przykład kazał pewnego człowieka, który przygotował mu zbyt gorącą kąpiel, wrzucić do pieca. Oczywiście tego człowieka później rzekomo uratowano. To pokazuje, że figurę Kommodusa jako anty-Marka tworzono bardzo szybko.
Wedle tych plotek Kommodus miał przejawiać przeróżne dziwne, skrajnie ekscentryczne zachowania. Część źródeł antycznych zrzucało to na doradców Kommodusa, którzy mieli tak naprawdę rządzić i podrzucali mu wszelkiego rodzaju rozrywki, w tym oczywiście również walki na arenie. Kommodus sam miał również przyjąć imię Herkules, a Rzym nazwać Colonia Commodiana. Lata jego panowania miały być ogłoszone złotymi latami, zboże miało być tańsze (co doprowadziło do tego, że tego zboża po prostu zabrakło). I tak dalej, i tak dalej.
Faktycznie znamy kilka buntów z czasów Kommodusa, m.in. wspomniany bunt Maternusa. Jest też spisek na życie Kommodusa, organizowany przez jego siostrę Lucyllę, która również jest bohaterką filmu.
I to ona w filmie stoi na czele spisku. Ale ważną osobą w tym spisku jest też kolejna postać fikcyjna, senator Grakhus, grany przez Dereka Jacobiego. Wykreowanie tej postaci senatora o bardzo demokratycznych przekonaniach świadczy o błyskotliwości scenarzystów, bo ta postać również odwołuje się do historycznego pierwowzoru.
A nawet dwóch. Bo chodzi tu o dwóch braci - Tyberiusza i Gajusza Grakchusów. I faktycznie, to są postacie z drugiej połowy II w. p.n.e. Zasłynęli próbami reform, byli trybunami plebejskimi, którzy faktycznie mieli duże poparcie wśród ludu. Stracili jednak życie w wyniku sprawnej akcji Senatu, któremu nie podobały się zapędy - zresztą faktycznie nieco "niekonstytucyjne" - wobec rzymskiej Republiki.
By zjednać sobie lud rzymski, Kommodus urządza wielkie igrzyska. Z każdego zakątka imperium ściągani są gladiatorzy. W tym sam Maximus, który właśnie w takim ukryciu, występując na arenie, zdołał umknąć siepaczom cesarza. Właściciel Maximusa, Proximo (ostatnia rola Oliviera Reeda) w pewnym momencie mówi, że to właśnie mądry cesarz Aureliusz zakazał walk gladiatorów w Koloseum. Czy tak faktycznie było?
Nie, nie do końca. Faktycznie "Historia Augusta" mówi nam, że Marek Aureliusz nakazał walki drewnianymi mieczami, czyli takimi, którymi raczej byłoby ciężko kogoś zabić. To oczywiście ma pokazać jego stosunek do samych walk gladiatorskich. To też jest pewnego rodzaju wyraz tego, jak źródła chcą tego cesarza widzieć. Jeżeli cesarz jest zapalonym miłośnikiem rozrywek ludu, występów na arenie - czy to będą walki, wyścigi rydwanów, czy egzekucje - to wiadomo, że jest on jednoznacznie zły, jak chociażby Neron czy Domicjan. Oczywiście na odwrót: jeśli cesarz jest dobry, albo chociaż nieszkodliwy, to w źródłach się tymi plebejskimi rozrywkami nie zachwyca, bo nie wypadało.
Arena gladiatorska faktycznie jest miejscem spotkania władzy z ludem. Oczywiście musimy zaznaczyć, że Koloseum nie było na tyle wielkie, żeby pomieścić wszystkich mieszkańców Rzymu. Rachunki są rozbieżne, ale możemy szacować, że nawet po odliczeniu ofiar plagi Antoninów w Wiecznym Mieście mieszkało ok. 700 tys. ludzi, a Koloseum mogło pomieścić 50 tys. Na trybunach można było zatem najczęściej zobaczyć białe togi senatorów i stroje ekwitów, nie zaś plebsu.
Niemniej jednak była to rozrywka typowa dla Rzymu. Chcąc nie chcąc, cesarz musiał w związku z tym zasiadać na trybunach i z rodziną oraz wszystkimi swoimi najbliższymi współpracownikami oglądać widowisko. Marka Aureliusza faktycznie niezbyt to "kręciło", wiemy, że ponoć miał wypełniać obowiązki administracyjne podczas igrzysk.
Daleko pada jabłko od jabłoni w tym przypadku, bo z kolei o Kommodusie źródła twierdzą, że walki gladiatorskie kochał.
W filmie widzimy, że Proximo przybywa do Rzymu. Jego gladiatorzy mają wziąć udział w igrzyskach. Czy wiemy, na jakich zasadach szkoły gladiatorskie przystępowały do igrzysk? Czy może istniały korporacje, jak w przypadku wyścigów kwadryg, o których rozmawialiśmy w przy okazji serialu "Those about to die”?
Były szkoły cesarskie, rozsiane po całym imperium, i one musiały obsługiwać, rzecz jasna, igrzyska gladiatorskie w samym Rzymie. Były też szkoły prywatne, nad którymi też oczywiście trzeba było mieć pieczę, bo nie zapominajmy, że trenowano tam jednak zawodowych wojowników i nie możemy sobie tak hodować szkoły bez żadnej państwowej kontroli. Rzymianie pamiętali kazus Spratakusa i jego niełatwego do stłumienia powstania.
Były zatem szkoły cesarskie, prywatne i miejskie. Do miasta ściągano też zwierzynę, która miała występować na arenie. W samym Rzymie istniało coś na kształt ogrodu zoologicznego, w którym hodowano zwierzęta na potrzeby walk na arenie - przypomnę, że w filmie Maximus walczy z dwoma tygrysami.
Czytaj także:
Mam wrażenie, że jednym z powodów, dla których film Gladiator odniósł taki sukces, były właśnie świetnie nakręcone sceny walk gladiatorów na arenie. Ale czy Twoim zdaniem walki gladiatorów oddane były w filmie w sposób realistyczny?
To jest zawsze takie trudne pytanie. Jeśli gladiator walczył z innym gladiatorem, który zdobył już uznanie jako wojownik, te walki pewnie trwały dłużej i nie kończyły się zazwyczaj śmiercią. Warto też pamiętać, o czym zapominają właściwie wszyscy twórcy seriali i filmów o Rzymie i co przez to ciężko nam sobie wyobrazić, że w walkach uczestniczył sędzia. Mamy mozaiki, które ewidentnie pokazujące sędziów, którzy po prostu sędziują w walkach.
To, co widzimy na ekranie, to raczej swoiste przybliżenie, wyobrażenie o tym, jak mogły wyglądać walki gladiatorskie.
W pewnym momencie widzimy walkę pomiędzy grupą gladiatorów dowodzonych przez Maximusa z innymi gladiatorami, wśród których są kobiety. Czy w starożytnym Rzymie były gladiatorki?
Tak. Ale muszę od razu zaznaczyć, że to jest chyba najbardziej absurdalna scena tego filmu. Przypominam, że to miała być rekonstrukcja bitwy pod Zamą, czyli bitwy Scypiona Afrykańskiego ze słynnym Hannibalem. No i nagle widzimy te gladiatorki na złotych rydwanach. One bardziej amazonki przypominają, a mają przecież Rzymian przypominać. To jest straszliwa abstrakcja. Ale faktycznie, mamy poświadczenie walk kobiecych np. z Helikarnasu. Szczątki gladiatorki odnaleziono na terenie Brytanii. Były to chyba jednak jednostkowe przypadki. Ale dobrze, że pojawiają się w filmie, bo często o nich zapominamy.
W filmie tożsamość Maximusa szybko wychodzi na jaw, co przyspiesza realizację spisku, o którym już mówiliśmy. A on musi się rozwijać, bo filmowy Kommodus chce rozwiązać Senat i przejąć pełnię władzy. Wiemy coś na temat takich planów, tego właśnie augusta?
Nie, absolutnie nie. Senat istniał od zawsze i Senat istniał zawsze. Nawet w okresie dominatu, czy pod koniec cesarstwa rzymskiego, Senat istnieć będzie. Jego rola oczywiście coraz bardziej się zmniejsza. Tak naprawdę ostatni senatus consultum, czyli taki dokument, który jest uchwałą Senatu, wydaną w jego imieniu, ukazuje się w 205 roku, czyli chwilę po panowaniu Kommodusa, za panowania Septymiusza Sewera. Uprawiania Senatu zmniejszają się ustawicznie na rzecz doradców cesarskich czy kadry dworskiej wokół cesarza – comites principis.
To jest oczywiście kolejny wymysł scenarzystów, by pokazać różnicę między dobrym Markiem Aureliuszem i złym Kommodusem.
W filmie plany Kommodusa planuje pokrzyżować jego siostra Lucylla. Na ekranie ich relacja jest skomplikowana, bo Kommodus wydaje się darzyć siostrę uczuciem innym niż braterskie. Twoim zdaniem to jest wymysł scenarzystów czy echo jakichś informacji źródłowych?
To wymysł, czy raczej dalekie nawiązane do Kaliguli, który miał darzyć swoją siostrę "nadmiernym uczuciem". W filmowym Kommodusie widzimy właściwie wszelkie cechy przypisywane Kaliguli, może poza rozpustą, wyuzdaniem i skłonnością do pijaństwa.
Faktycznie w filmie jest scena, w której Kommodus siedzi w kancelarii, przegląda dokumenty, podpisuje je. To jest despota, ale despota, którego namiętnością jest władza.
Taki obraz Kommodusa jest zupełnym zaprzeczeniem tego, co my chcemy widzieć ze źródeł antycznych, czyli że Kommodus był oddzielany od władzy, że prefekt pretorianów Pereniusz odciągał go od zajęć władcy, że władzę tak naprawdę sprawował zły wyzwoleniec Kleander, podczas gdy młody cesarz zajmuje się rozrywkami.
Wracając do Lucylli, to jej historyczna odpowiedniczka brała udział w spisku na życie brata i w prawdziwej historii znacznie gorzej na tym wyszła. Bo o ile jej filmowa odpowiedniczka przetrwała, a nawet ma się pojawić w filmie "Gladiator II", to rzeczywista Lucylla za udział w spisku na życie brata została najpierw wygnana, a później z jego polecenia zgładzona. A jakie były powody zawiązania się tego spisku?
Trudno jednoznacznie to stwierdzić. Jest tutaj inna ahistoryczność. Pamiętajmy, że Lucylla ma syna – Lucjusza Werusa, który jest synem innego Lucjusza Werusa, który z kolei jest współcesarzem za czasów Marka Aureliusza. Ojciec jej syna zmarł, po czym kobieta poślubiła Pompejanusa, zasłużonego wodza Marka Aureliusza. W tak zwanym międzyczasie pojawiła się postać Kwintusa, który miał być sekretarzem i kochankiem augusty (tu zresztą był konflikt o to, komu miał przysługiwać tytuł augusty – Lucylli czy żonie Kommodusa Kryspinie; sam Kommodus wydał wyrok na korzyść żony).
Zabić cesarza miał właśnie Kwintus, ale spartaczył sprawę. Zamiast od razu zgładzić augusta, najpierw wygłosił sentencję "Ten miecz przesyła ci senat". Pretorianie zdążyli zareagować i uchronić cesarza. Kwintus został zamordowany, a Lucylla zesłana na Capri, gdzie później zgładzono ją na rozkaz brata. Żeby było ciekawiej, to dodam, że jej mąż ocalał, wyniósł się na wieś, zajął rolnictwem, przekonał Kommodusa, że jest stary i schorowany i cesarz dał mu spokój. Zresztą sam pewnie nie brał udziału w spisku.
Wracając do filmu, to ten ekranowy spisek też spalił na panewce. Finał dramatu ma się rozegrać między Kommodusem i Maximusem na piaskach Koloseum. W obrazie Ridleya Scotta cesarz ginie zasłużoną śmiercią z ręki Maximusa właśnie, ale ten także umiera, bo Kommodus przed pojedynkiem rani go śmiertelnie, by zapewnić sobie zwycięstwo. Tłum wynosi ciało gladiatora, zostawiając martwego imperatora w piasku areny. Koniec jest bardzo piękny, poetycki, ale nijak ma się do tego, w jaki sposób zakończył życie jeden z tych najokrutniejszych rzymskich augustów. A jak wyglądał prawdziwy koniec Kommodusa?
Przy Kommodusie pojawia się inna kobieta, Marcia, jego długoletnia kochanka, a według większości źródeł - żona Kommodusa. Pewnie różnica społeczna nie pozwoliłaby im zawrzeć klasycznego małżeństwa, być może było to małżeństwo "pokątne". W każdym razie spisek ze 182 roku, czyli spisek Lucylli, odcisnął się bardzo na psychice Kommodusa. Źródła podkreślają, że organizatorzy drugiego spisku, Marcia i prefekt pretorianów Kwintus Emiliusz Laetus (chodzi o innego Kwintusa niż w poprzednim spisku), sami czuli się zagrożeni przez Kommodusa, postanowili więc ubiec własną możliwą śmierć. Marcia podała mu truciznę. Kommodus poczuł się źle i zaczął wymiotować, była więc szansa, że wydali truciznę. Spiskowcy nasłali więc na niego atletę Narcyza, który udusił Kommodusa.
Tak, zupełnie inaczej niż w filmie, zginął Kommodus. A przed nami premiera "Gladiatora II", który skupi się na losach dorosłego Lucjusza Werusa, syna Lucylli. To już zapowiedź tego, że film również będzie odbiegał od prawdy historycznej, bo młodszy Lucjusz Werus zmarł jako dziecko. Czy sądzisz, że i na tym filmie historycy będą zgrzytali zębami?
Jestem pewien, że obowiązkowo będą musieli. Ale zawsze podkreślam, że film jest dla ludzi, a nie dla historyków.
Rozmawiał Bartłomiej Makowski