Był jednym z tych, któremu udało się przeżyć piekło II wojny światowej. Losy Stefana Stęporka przedstawiła w 2001 roku Barbara Wiśniewska w reportażu pt. "Śmierć nie straszna, tylko powolne konanie". Historię radogoskiej katowni przypomniał w audycji Wojciech Źródlak, ówczesny kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi.
- Więzienie na Radogoszczu funkcjonowało praktycznie przez cały okres okupacji niemieckiej, czyli od 1939 roku aż po tragiczny koniec w styczniu 1945 – mówił historyk. – Miejsce to było przeznaczone wyłącznie dla mężczyzn i miało charakter przejściowy. Przebywający tu więźniowie siedzieli do 3 miesięcy. Byli grupowani w większe transporty i stąd ich potem wywożono, najczęściej do więzienia w Sieradzu lub do obozu pracy karnej w Ostrowie Wielkopolskim, do obozów koncentracyjnych, głównie do Mauthausen-Gusen i Gross-Rosen.
Wolność była tak blisko
Historia Radogoszcza zakończyła się 79 lat temu, tragiczną nocą z 17 na 18 stycznia 1945 roku, kiedy dosłownie na kilkadziesiąt godzin przed wejściem Rosjan do miasta, załoga więzienia podpaliła główny budynek więzienia wraz ze wszystkim znajdującymi się tu osobami.
Niemcy chcieli zatrzeć po tym miejscu wszelkie ślady. Najpierw wymordowano więźniów funkcyjnych, potem zaczęto rozstrzeliwać osadzonych w sali nr 1 budynku głównego.
Kiedy oprawcy napotkali na opór więźniów, przetrzymywanych w innych salach, wszystkie je podpalili. Tych, którzy chcieli się ratować ucieczką – rozstrzeliwano. Masakra trwała do wczesnych godzin porannych 18 stycznia. Całą akcja kierował komendant Radogoszcza - Walter Pelzhausen.
- Ilu tych więźniów wtedy zginęło nikt dokładnie już chyba nie ustali - komentował Wojciech Źródlak. - Szacuje się, że było to ok. 1000-1500 osób. Ocalało z tej masakry ok. 30 z nich.
28 lutego 1945 roku odbył się w Łodzi zbiorowy pogrzeb ofiar tej tragedii.
Więzienie przejściowe
Stefan Stęporek, bohater reportażu Barbary Wiśniewskiej trafiał do radogoskiego więzienia dwukrotnie. Najpierw w 1942 roku. - Na 56 dni - wspominał. - I tam dopiero doceniłem co to jest powietrze, bo tylko raz w tygodniu wyprowadzali nas na dziedziniec. Dostawaliśmy 2 kg chleba na 12 osób. Z początku nie wiedziałem dlaczego więźniowie, którzy siedzieli już dłuższy czas wybierali się po ten chleb i kawę jako ostatni. Dopiero potem to zmiarkowałem. Chodziło o to, że jak szedł ostatni, to dostawał jeszcze fusy z kawy. Jak je połączył z chlebem, to robiła mu się cała miska jedzenia.
Po kilkunastu tygodniach Stefana Stęporka zabrano do obozu pracy w Ostrowie Wielkopolskim. Potem karnie został znów wywieziony do Radogoszcza.
- Leżeliśmy w dwudziestu w jednej celi jeden obok drugiego - opowiadał. - Ja spałem przy drzwiach. Przywieźli raz kogoś w nocy. Do dziś pamiętam, jak ten człowiek mówił, że już więcej nie wytrzyma i prosił, żebym go powiesił. A ja żebym mógł to zrobić, musiałbym po wszystkich przejść do okna. Nie zrobiłem tego. Zabrali go. Już go potem nie widziałem.
Barbara Wiśniewska przypomniała też w swej audycji losy innego więźnia Radogoszcza, malarza-amatora Teodora Wilenckiego. Wykonywał on współwięźniom portrety. Część znajduje się dziś w zbiorach Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. Władze placówki wciąż mają nadzieję, że z pomocą osób zwiedzających czy interesujących się historią, uda im się odkryć więcej faktów z życia Teodora Wilenckiego.
28:20 Śmierć nie straszna, tylko powolne konanie - rep. Barbary Wiśniewskiej.mp3 "Śmierć nie straszna, tylko powolne konanie" - reportaż Barbary Wiśniewskiej (PR, 13.03.2001)
Procesy oprawców
Załoga Radogoszcza liczyła ok. 80 osób. Zaledwie kilkunastu z nim postawiono zarzuty i osądzono. Proces komendanta więzienia Waltera Pelzhausena odbył się we wrześniu 1947 roku Pelzhausen został skazany na karę śmierci. Powieszono go 1 marca 1948 roku.
bs/im