"W dzień wielkanocny, kto święconego nie je, już zły chrześcijanin" – ironizował w XVI wieku Mikołaj Rej w jednym z kazań ze zbioru "Postylla". Pisarz jako pilny ewangelik krytykował zwyczaje niezwiązane bezpośrednio z naukami Pisma Świętego, chociaż, gdyby spojrzał na nie z odmiennej perspektywy, mógłby dostrzec bogactwo kontekstów towarzyszących owemu "jedzeniu święconego".
W tym bogactwie może uczestniczyć każdy z nas. I tak też jest: co roku Wielką Sobotę wielu Polaków - katolików praktykujących i niepraktykujących, agnostyków, a nawet ateistów - wybiera się z wielkanocnym koszykiem pełnym produktów spożywczych do najbliższego kościoła, gdzie zostają one pobłogosławione przez kapłana. Niezależnie jednak od poziomu zaangażowania w praktyki religijne koszyki w całej Polsce będą mieć podobny skład. Oto jego historia.
Umarł śledź, niech żyje tłuszcz
Do ogłoszenia przez Jana Pawła II nowego Kodeksu prawa kanonicznego w 1983 roku za oficjalny koniec Wielkiego Postu uznawano Wielką Sobotę. Świeckie tradycje związane z tym dniem w naturalny sposób łączyły konteksty kulturowe, społeczne i religijne, uwypuklając między innymi satysfakcję z zakończenia długiego okresu wyrzeczeń. W centrum ludowej wyobraźni znajdowało się mięso pozyskane ze zwierząt "nierybnych".
W kuchni wielkopostnej królowały śledź i żur, na nich więc, jako symbolach kulinarnego ucisku, dokonywano w Wielką Sobotę zemsty. Pod koniec XVIII wieku Jędrzej Kitowicz w swoim słynnym "Opisie obyczajów za panowania Augusta III" przywołał zwyczaj wieszania śledzia:
"W Piątek Wielki wieczorem albo w sobotę rano drużyna dworska przy małych dworach, uwiązawszy śledzia na długim i grubym powrozie, do którego był nicią cienką przyczepiony, wieszała nad drogą na suchej wierzbie albo innym drzewie, karząc go niby za to, że przez sześć niedziel panował nad mięsem, morząc żołądki ludzkie słabym posiłkiem swoim".
Żur też dostawał za swoje. Organizowano mu pogrzeb. – Zakopywano garniec żuru w ziemi lub tłuczono go i rozsypywano skorupy po ziemi – mówił w Polskim Radiu Adrian Ordakowski z Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. – Miało to znaczyć, że już mamy dość jedzenia, które symbolizuje pewnego rodzaju wyrzeczenie, i zmierzamy w stronę mięsa i tłuszczu, które do tej pory były zakazane – wyjaśniał.
15:43 [ PR1]PR1 (mp3) 21 kwiecień 2019 10_21_52 święconka.mp3 O symbolice wielkanocnego koszyka opowiada Adrian Ordakowski z Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Rozmowa Katarzyny Jankowskiej w audycji "Czas pogody" (PR, 21.04.2019)
W wydanej w 1909 roku książce "Obrzędy wielkopostne" ksiądz Witold Nowakowski pisze, że w Wielką Sobotę "po południu święci kapłan różne pieczywa z nabiału i mięsa, a wierni cieszą się, że już dnia następnego, po długim poście i umartwieniu ciała będą mogli używać »święconego«".
Pocztówka wielkanocna z 1937 roku z obrazem święcenia pokarmów. Fot. Polona/domena publiczna
Ciało Baranka
Mięso zwierząt hodowlanych jest w rytuałach wielkanocnych elementem niezwykle istotnym, a zarazem najgłębiej zakorzenionym we wspólnej historii żydów i chrześcijan. Odnosi się do żydowskiego święta Paschy, które już w czasach Jezusa Chrystusa miało wielowiekową tradycję. W jego ramach jeszcze w początkach naszej ery praktykowano spożywanie mięsa baranka złożonego w ofierze w jerozolimskiej świątyni.
Inny mesjasz w Nowym Testamencie. Kim był Barabasz?
Ewangelie umieszczają datę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa tuż obok daty Paschy (od 14 do 21 dnia miesiąca nisan), teologia chrześcijańska połączyła więc dobrowolną ofiarę Jezusa z ofiarą jagnięcia. To utożsamienie wiąże się w nauczaniu Kościoła z ustanowieniem Nowego Przymierza i Nowej Paschy. Chrystus stał się dla chrześcijan Barankiem Bożym, a niektóre składniki żydowskich uroczystości paschalnych przejęły obrzędy święta Zmartwychwstania Pańskiego.
Skutek tych zapożyczeń widoczny jest w polskim koszyku ze święconką i ma wymiar zarówno materialny, jak i symboliczny. Obok wyrobów mięsnych możemy tam znaleźć bowiem - udekorowaną małą chorągiewką z napisem "Alleluja" - figurę baranka, dziś zwykle zrobioną z cukru, dawniej zaś najczęściej uformowaną z ciasta lub masła (w ostatnim przypadku to także wyraz uwielbienia dla tłuszczu zwierzęcego). Pisze Zygmunt Gloger w "Roku polskim" (1900):
"Na ogromnym stole przykrytym śnieżnym obrusem środek zajmują szynki, ozory, nadziewane prosięta, pieczone baranki, niby to stara gwardya, falanga, o którą rozbijają się najzuchwalsze apetyty, wszystko to kupi się w spokojnej powadze dokoła Agnus Dei, misternie wyrobionego z masła, trzymającego, jak hetman tego dnia, chorągiew zmartwychwstania".
12:26 wielkanocne jedzenie.mp3 O wielkanocnej kuchni regionalnej opowiada Izabella Byszewska z Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego. Audycję "Cztery pory roku" prowadzi Małgorzata Raducha (PR, 18.04.2019)
Pierwsze było jajko
Kolejny pokarm, bez którego nie wyobrażamy sobie święconki i Wielkiejnocy, także został przez nas podpatrzony na świątecznym stole starszych braci w wierze, ale nie tylko u nich. Chodzi o jajo, które w wielu kulturach stanowi jeden z najstarszych i najbardziej uniwersalnych symboli odradzania się życia, płodności, a także - ze względu na kształt - wyrazem pełni cechującej przyrodę. W Polskim Radiu zwrócił na to uwagę Adrian Ordakowski. – W czasach pogańskich jajko ze względu na swoją strukturę symbolizowało cztery żywioły: skorupka to ziemia, błona to powietrze, żółtko to ogień, a białko to woda – mówił w rozmowie z Katarzyną Jankowską.
W tradycji chrześcijańskiej jajko jest symbolem odradzającego się życia. U Żydów symbolika jaja jest nieco bardziej skomplikowana. Odnosi się do cyklu życia i śmierci, podkreślając udział tej drugiej w powstawaniu tego pierwszego. Jest to także znak żałoby, przypomnienia losu narodu cierpiącego na egipskiej ziemi. Jajka ugotowane na twardo to ważny element paschalnej uczty sederowej. Jako świąteczny pokarm są również stałym składnikiem śniadania wielkanocnego.
Najdawniejszych czasów sięga na polskich ziemiach także zwyczaj barwienia i zdobienia jaj. Robili to jeszcze poganie - pisanki pochodzące z X wieku znaleziono w 1957 roku na opolskiej wyspie Ostrówek. Chrześcijaństwo w państwie Piastów bardzo szybko przywłaszczyło sobie tę sztukę. W "Roku polskim" Zygmunt Gloger przywołuje słowa z kroniki Wincentego Kadłubka, który na przełomie XII i XIII wieku wspomina o "malowanych jajkach".
Gloger przywołuje też dawne podanie greckie, które powtarza się "w bardzo zbliżonej formie w opowieści ludu polskiego", wedle którego zwyczaj barwienia jaj pochodzi od samej Marii Magdaleny, która po otrzymaniu od anioła wieści o zmartwychwstaniu Jezusa pobiegła uradowana do domu "i ujrzała wszystkie jajka, które w izdebce swej chowała, ubarwione na czerwono. Gdy wyszła z niemi przed dom, napotkała apostołów i poczęła im te jajka rozdawać, głosząc o zmartwychwstaniu Pańskiem. Jajka w rękach apostołów zmieniły się w ptaki, świadcząc, że tak samo i ze śmierci Chrystusa powstał żywot wieczny dla ludzi".
Fotografia na wielkanocnej pocztówce pierwszego pułku pierwszej brygady Legionów Polskich, powstała w latach 1914-1918. Fot. Polona/domena publiczna
Chleby i baby
W koszyku wielkanocnym nie może zabraknąć kawałka chleba i to także odwołanie do żydowskiego dziedzictwa. Jednym z najważniejszych pokarmów spożywanych w czasie Paschy jest maca, przaśny placek (przygotowany bez użycia zakwasu) pieczony wedle ortodoksyjnych przepisów. Wyraźnym echem tej tradycji jest prawosławny wypiek wielkanocny zwany wprost "paschą". W katolickiej liturgii przaśny chleb odgrywa kluczową rolę w sakramencie Eucharystii, dlatego poświęcony chleb staje się symbolem ciała Chrystusa.
Adrian Ordakowski z Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie zwracał uwagę, że chleb symbolizuje także obfitość darów przyrody, z których możemy czerpać pełnymi garściami. – W staropolskiej kuchni chleb był produktem, który spożywano codziennie. Najłatwiej było go zrobić, bo uzyskiwano go ze zboża, którego u nas nigdy nie brakowało – powiedział.
Innym tradycyjnym wypiekiem są baby wielkanocne. Dziś przed świętami wielkanocnymi można je bez problemu kupić niemal w każdym sklepie, dawniej jednak kuchmistrze musieli radzić sobie sami. Podstawowym składnikiem baby są jajka. Ich liczebny udział w cieście w ciągu ostatnich wieków znacząco się zmienił. – Dzisiaj na ogół bierzemy kilka jajek, zaś dawne przepisy zalecają użycie kilkudziesięciu lub nawet ponad stu – mówił Adrian Ordakowski.
Prawdziwy post i święconka z czterdziestu jaj. Wielka Sobota w polskiej tradycji
Dokąd z koszykiem?
Święcimy także przyprawy: sól i chrzan, niekiedy pieprz. Sól to w tradycji demonologicznej środek przeciwko złym mocom. – Sól była postrzegana jako substancja konserwująca. Dlatego ma nas ochronić przed złem, zatrzymać moce w naszym ciele – tłumaczył Adrian Ordakowski. Chrzan to z jednej strony symbol Męki Pańskiej, z drugiej zaś podstawowa i tania przyprawa, dzięki której potrawy ludu zyskiwały ostry smak. – To, co bogaci uzyskiwali przy pomocy przypraw korzennych, które sprowadzano z bardzo daleka i które były niezwykle drogie, biedni zastępowali na przykład korzeniem chrzanu – mówił gość audycji Katarzyny Jankowskiej.
Nierówności ekonomiczne dawnego społeczeństwa klasowego odbijały się także w samym obrzędzie święcenia. Początkowo obyczaj podporządkowany był bowiem kulturze szlacheckiej. – Dawniej pokarmy, które miały zostać poświęcone, były ustawiane na stołach. Nie chodzono z nimi do świątyni, to ksiądz przyjeżdżał do dworu, żeby je poświęcić – mówił Adrian Ordakowski. Do dworu wybierali się także przedstawiciele niższych warstw, by także ich ubogie koszyki zostały poświęcone przez duchownego, który już załatwił wcześniej sprawę pobłogosławienia koszyków bogaczy.
09:37 Zwyczaje ok.mp3 "Na te koszyki, co dzisiaj są noszone do kościoła, to by powiedzieli, że to jacyś biedni, że nie mają co jeść". O wielkanocnych zwyczajach Annie Szewczuk opowiadają Zofia Kucharczyk z Gałek i Leokadia Prokopczuk z Zanowinia (PR, 4.04.2015)
Także Jędrzej Kitowicz dokumentował ten dawny obyczaj, wspominając w "Opisie obyczajów" o "święceniu kołaczy wielkanocnych" przez odwiedzających domy księży misjonarzy z zakonu św. Wincentego a Paulo. Później, wskutek ewolucji kultury polskiej, która w XIX wieku powoli traciła charakter dworski na rzecz dominującej roli miasta, zmieniła się także tradycja. Dlatego dziś to wierni przybywają z koszykami do kapłana, który czeka na nich z kropidłem w świątyni.
mc/jp