73 lata temu, 13 sierpnia 1951 roku, zapadł wyrok w tzw. procesie generałów.
Na ławie oskarżonych zasiedli wówczas generałowie: Stanisław Tatar, Jerzy Kirchmayer, Stefan Mossor i Franciszek Herman, płk Marian Utnik, Stanisław Nowicki, płk Marian Jurecki, a także major Władysław Roman i kmdr ppor. Szczepan Wacek. Wszystkim postawiono zarzuty utworzenia w wojsku związku przestępczego mającego na celu "obalenie przemocą demokratycznego ustroju Państwa Polskiego" i szpiegostwo na rzecz wywiadu brytyjskiego. Do fikcyjnej grupy spiskowców należeć mieli m.in. również Józef Kuropieska (został wykreślony z listy oskarżonych, sądzono go później w osobnym procesie, został skazany na karę śmierci w 1952 roku) i nieżyjący już wówczas gen. Bronisław Prugar-Ketling.
- Był to jeden z najgłośniejszych procesów okresu stalinowskiego – wskazywał prof. Rafał Habielski w audycji Agnieszki Steckiej z cyklu "Przed sądem".
28:19 proces generałów Habielski.mp3 Audycja "Przed sądem" na temat procesu generałów, z udziałem prof. Rafała Habielskiego i wykorzystaniem archiwalnych materiałów. (PR, 4.10.2002)
Kim byli oskarżeni?
Wszyscy oskarżeni byli doświadczonymi oficerami, którzy karierę rozpoczynali jeszcze w czasach sanacyjnych i kontynuowali ją w czasie II wojny światowej. Najważniejszym oskarżonym był gen. Stanisław Tatar należał w czasie okupacji do ścisłego kierownictwa Armii Krajowej, a od 1943 roku, kiedy został przerzucony do Londynu, był zastępcą szefa Sztabu Naczelnego Wodza. Razem z Utnikiem i Nowickim tworzyli oni tzw. Komitet Trzech, w którego rękach znalazły się środki Funduszu Obrony Narodowej. Początkowo pieniądze miały być przeznaczone na cele wspierania legalnej opozycji i podziemia niepodległościowego w kraju oraz wsparcie byłych żołnierzy AK i ich rodzin.
Oficerowie sprzeniewierzyli się jednak decyzji rządu RP na uchodźstwie i na własną rękę podjęli rozmowy o przekazaniu finansów komunistom. W ten sposób w ręce rządu Józefa Cyrankiewicza dostało się blisko 4 mln dolarów w złocie, srebrze i gotówce. Co gorsza, Tatar przekazał również przeszło pięćset teczek archiwalnych Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza, narażając w ten sposób osoby występujące w dokumentach na represje ze strony komunistycznej bezpieki. Jak się okazało, kupił sobie w ten sposób spokój na bardzo krótko.
Dla uwiarygodnienia tezy o spisku do grona oskarżonych dołączono oficerów, którzy na pewnym etapie służby zetknęli się z Tatarem - to oni mieli tworzyć siatkę spiskowców. "Warto w tym kontekście, obok koniecznych stwierdzeń o absurdalności oskarżeń i sfingowanych dowodach, dostrzec ziarenko prawdy kryjące się gdzieś na dnie (...). Jak podkreśla Robert Spałek, oskarżeni generałowie i oficerowie, wywodzący się z przedwojennej armii, w naturalny sposób, bez żadnych spisków i w dobrej wierze, liczyli na nadanie »ludowej« armii możliwie polskiego charakteru. (..) Byli zainteresowani ściąganiem do armii fachowców: lojalnych wobec ustroju, ale niekoniecznie godzących się na dominację sowieckich dowódców w polskim (choć komunistycznym) wojsku" pisał prof. Patryk Pleskot w książce "Sądy bezprawia. Wokół pokazowych procesów politycznych organizowanych w Warszawie (1944-1989)".
Brutalne "przygotowanie"
- Istotą procesu pokazowego jest przygotowanie jego uczestników do odegrania roli. Inicjatorzy procesu musieli być pewni, że oskarżeni przyznają się do winy i że ich postawa na procesie wesprze absurdy aktu oskarżenia - wyjaśniał prof. Rafał Habielski.
Oskarżonych "przygotowywano" zgodnie z najgorszymi sowieckimi standardami. Zostali aresztowani odpowiednio wcześniej i torturowani podczas śledztwa prowadzonego przez oficerów kontrwywiadu wojskowego. O brutalności tych praktyk, mających na celu złamanie podsądnych, świadczy chociażby fakt, że gen. Mossor podczas składania zeznań nie mógł utrzymać się na nogach z powodu "nabytej" podczas śledztwa przepukliny i urazu kręgosłupa.
Dyskredytacja AK, PSZ i Zachodu
- Pierwszym celem było zdeprecjonowanie przedwojennych oficerów. Ze względu na ich wojenne losy można było ich identyfikować z dowództwem Armii Krajowej (majorowi Władysławowi Romanowi zarzucano też kontakty ze Zrzeszeniem Wolność i Niezawisłość) i Polskimi Siłami Zbrojnymi na Zachodzie – dodawał historyk.
W czasie procesu oskarżono przywódców Armii Krajowej, nie tylko tych, którzy znaleźli się na sali sądowej, ale też m.in. gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, przebywającego wówczas w Londynie, o przygotowanie Powstania Warszawskiego, które było "aktem wymierzonym politycznie w Związek Radziecki", w więc "wrogim interesom Polski" i które zakończyło się hekatombą krwi.
- Proces ten miał ponadto udowodnić z całą mocą, że państwa zachodnie, zwłaszcza Wielka Brytania, prowadzi politykę wrogą Polsce, opartą na szpiegostwie i tworzeniu organizacji dywersyjnych, które miałby osłabiać system – mówił gość audycji.
Grunt pod proces Gomułki i Spychalskiego
- Jeśli stawiamy tezę, że proces ten miał uderzyć w wiele środowisk, to miał on też dopełnić kompromitacji grupy, która była już z życia Partii wyeliminowana (co rozpoczęto na przełomie sierpnia i września 1948 roku) – dodawał prof. Rafał Habielski.
Chodziło o grupę działaczy z sekretarzem Polskiej Partii Robotniczej od 1944 roku, Władysławem Gomułką, i szefem Ministerstwa Obrony Narodowej gen. Mieczysławem Spychalskim na czele. Gomułka przegrał wewnętrzną walkę o władzę w sercu polskiego obozu komunistycznego z Bolesławem Bierutem. Jego plan polskiej drogi do socjalizmu, oparty na większej niezależności od Moskwy, stał się pretekstem oskarżenia jego i jego współpracowników o "odchylenia prawicowo-nacjonalistyczne".
- Wszystko wskazuje na to, że rozpoczęły się przygotowania do procesów zarówno Mariana Spychalskiego, jak i Władysława Gomułki, obu przebywających już w więzieniu. Zwieńczeniem miał być proces Gomułki, najwyższego urzędnika partyjnego w okresie wojny i powojennym - wyjaśniał historyk. - Proces Spychalskiego miał być procesem przygotowawczym, w czasie którego miały paść zarzuty, które uzasadniałyby wytoczenie procesu Gomułce. Proces generałów był według tej logiki przygotowaniem gruntu pod proces Spychalskiego.
Zgodnie z tym założeniem proces TUN miał wykazać, że Marian Spychalski celowo przyjął do struktur Wojska Polskiego osoby, co do których nie było wątpliwości, że są powiązane z sanacją, AK, PSZ i agenturą brytyjską, po to, by stronnictwo Gomułki mogło prowadzić "antykomunistyczną" politykę. Nie bez znaczenia był fakt, że Tatar i Kirchmayer zostali awansowani na stopień generalski właśnie przez Spychalskiego.
"Najbardziej istotnym czynnikiem w planach zmierzających do zagarnięcia władzy i restauracji kapitalizmu w Polsce stawało się prawicowo-nacjonalistyczne odchylenie w Polskiej Partii Robotniczej, odchylenie, któremu przewodził Gomułka, związany z Marianem Spychalskim działającym na terenie Wojska Polskiego. Tatar, Utnik i Kirchmayer widzieli w grupie prawicowo-nacjonalistycznej tych, którzy najskuteczniej mogliby zepchnąć Polskę z jej drogi rozwojowej ku socjalizmowi. Jak wynika z zeznań oskarżonych, prędko zdali sobie oni sprawę z tego, że Spychalski realizuje na terenie odrodzonego Wojska Polskiego politykę, która sprzyja ich zamiarom" - fragment mowy końcowej prokuratora Stanisława Zarakowskiego, której treść uzgadniana była z komunistycznym triumwiratem złożonym z Bolesława Bieruta, Jakuba Bermana i Hilarego Minca, wyraźnie wskazywała, kto był prawdziwym celem ataku.
Czystka w Wojsku Polskim
Proces trwał dwa tygodnie – od 31 lipca do 13 sierpnia 1951. Towarzyszyła mu kampania propagandowa wymierzona przede wszystkim środowiska, z którymi mieli być związani oficerowie. Przebieg procesu transmitowało radio, pisano o nim agresywne artykuły w prasie, kronika filmowa pokazywała twarze rzekomych "spiskowców".
Tatar, Herman, Kirchmayer i Mossor zostali skazani na dożywocie, Jurecki, Utnik i Nowicki dostali po 15 lat więzienia, a Roman oraz Wacek usłyszeli wyrok 12 lat więzienia. Wyroki uchylono na fali odwilży w 1956 roku. Nie doczekał tego gen. Herman, który zmarł w mokotowskim więzieniu w 1952 roku na zawał serca.
Dlaczego oficerowie skazani w procesie generałów uniknęli najwyższego wymiaru kary?
- Można postawić tezę, że jeśli zasądzonoby najwyższy wymiar kary, to ubyłyby osoby, które można było wykorzystać w przygotowywanym procesie Gomułki i Spychalskiego – oceniał prof. Rafał Habielski.
W latach 1950-1953 Informacja Wojskowa zatrzymała pod zarzutem szeroko rozumianej wrogiej działalności 2115 żołnierzy różnych stopni oraz pracowników cywilnych wojska. Od 1949 do 1954 roku zwolniono z wojska około 10 tysięcy oficerów uznanych za "wrogich" komunistycznej Polsce. W procesach politycznych w Wojsku Polskim pod sfałszowanymi zarzutami komuniści skazali łącznie 94 oficerów. Wydano 40 wyroków śmierci, z których 20 wykonano.
bm