8 grudnia 1919 roku Rada Ambasadorów, międzynarodowy, złożony z przedstawicieli zwycięskich mocarstw organ wykonawczy paryskiej konferencji pokojowej ustalającej powojenny ład w Europie, ustaliła wschodnią granicę Polski. Ponad pół roku później, 11 lipca 1920, George Curzon, minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, wysłał do swojego sowieckiego odpowiednika Grigorija Cziczerina notę zawierającą propozycję linii granicznej między Polską i Rosją bolszewicką, która pokrywała się z tą przedstawioną w Paryżu. Odtąd nazywana ona będzie linią Curzona.
Jak na ironię, jak pisze Andrzej Nowak w swojej książce "Pierwsza zdrada Zachodu", sam Curzon nie był ponoć zwolennikiem osłabiania Polski, czy może raczej należałoby powiedzieć: nie był zwolennikiem wzmacniania Rosji. Taka postawa brała się przede wszystkim z doświadczeń dyplomaty. W latach 1899-1905 piastował on godność wicekróla Indii. Miał zatem mniej europocentryczną perspektywę, a Rosja musiała mu się kojarzyć głównie z tzw. Wielką Grą – rywalizacją brytyjsko-rosyjską o wpływy w Azji Środkowej w XIX wieku.
Premier David Lloyd George nie miał jednak wysokiego mniemania o swoim ministrze spraw zagranicznych (po latach miał stwierdzić, że "wszyscy jego ministrowie byli kompetentni, może poza Curzonem") i całkowicie ignorował jego zdanie w kwestiach Europy Wschodniej.
- Lloyd George nie lubił pojęcia Polski historycznej, uważał, że jej granice powinny być granicami etnograficznymi i że Polska powinna zapomnieć o obszarach znajdujących się na wschód od Linii Curzona. Od kongresu wiedeńskiego Anglicy uważali, że granice Polski kończą się na granicach Królestwa Polskiego, zwanego Kongresówką – wskazywał historyk prof. Jan Ciechanowski w audycji Sławomira Szofa z cyklu "Postacie XX wieku". - Lloyd George uważał, że jeśli Polska zdobędzie zbyt dużo terenów na wschodzie i wzbogaci się obszarami zdobytymi na Niemcach, to w efekcie dojdzie do zbliżenia rosyjsko-niemieckiego, co zagrozi bezpieczeństwu Wielkiej Brytanii.
26:28 george curzon.mp3 George Curzon i linia Curzona - audycja Sławomira Szofa z cyklu "Postacie XX wieku". (PR, 1996)
Wizja ta odbiegała znacząco od wyobrażeń Polaków odzyskujących właśnie niepodległość. Dla nich zamieszkiwane głównie przez Polaków Wilno i Lwów były tak samo istotne jak Warszawa i Kraków.
Linia Curzona? Kerra? Namiera?
Nazwisko Curzona przylgnęło do linii, ponieważ to on – jako szef MSZ – sygnował telegram do Cziczerina. To jednak nie minister spraw zagranicznych nakreślił kształt granicy na Bugu. Koncepcję tę podsunął Lloydowi George’owi prywatny sekretarz premiera John Kerr, prawdziwa szara eminencja brytyjskiego gabinetu, człowiek, który decydował o tym, jakie dokumenty i ekspertyzy wylądują na biurku szefa rządu.
Kerr również nie wymyślił linii Curzona samodzielnie. Prawdziwym autorem tej koncepcji był Lewis Bernstein Namier, urzędnik zatrudniony w brytyjskim MSZ jako specjalista do spraw Polski i Europy Wschodniej, który cieszył się bezgranicznym zaufaniem Kerra.
- Namier był synem właściciela ziemskiego pochodzenia żydowskiego, z rodziny właściwie całkowicie spolonizowanej – właściwie nazywał się Ludwik Niemirowski. Jako młody człowiek spotkał się z polskim antysemityzmem (ponoć jadąc pociągiem usłyszał, jak kilku ziemian wyśmiewa pochodzenie jego ojca – przyp. bm) i poczuł głęboką urazę do Polaków – wyjaśniał prof. Jan Ciechowski.
Na domiar złego Namier już jako brytyjski dyplomata ścierał się w Paryżu z Romanem Dmowskim. Przywódca narodowej demokracji postulował włączenie do Polski obszarów, w których możliwa byłaby polonizacja mieszkającej tam ludności: zachodniej i centralnej Białorusi, Wołynia i zachodniego Podola – od Dyneburga, przez Połock, za Berezyną, przez Mozyrz, aż po Kamieniec Podolski.
Linia Dmowskiego (na czerwono) i granice przedrozbiorowe (niebieskie). Fot.: Wikimedia Commons/dp
Endecja znana była ze swojego antysemityzmu – Dmowski nazywał Namiera "małym żydkiem galicyjskim" - co tylko wzmocniło niechęć brytyjskiego urzędnika do sprawy polskiej. Ex-Niemirowski nie cofał się ponoć przed fałszowaniem danych na temat etnicznego podziału ludności na spornych obszarach. Tutaj znalazł jednak godnego przeciwnika w postaci geografa Eugeniusza Romera. Jak się miało okazać, uraza, którą Namier żywił do Polaków poskutkowała tym, że miliony ludzi wpadły w sidła totalitarnego systemu.
Kto dał Lwów Sowietom?
Propozycja linii granicznej pokrywającej się z grubsza z granicą rosyjską po III rozbiorze Polski powróciła podczas konferencji w Spa, gdzie - już w czasie trwającej wojny polsko-bolszewickiej – premier Władysław Grabski starał się o wsparcie państw zachodnich. Przyjęcie linii Curzona było jednym z warunków narzuconych stronie polskiej przez mocarstwa.
I tutaj wydarzyła się rzecz niesłychana. Granica, na którą zgodził się Grabski obejmowała obszar Galicji ze Lwowem i drohobyckim zagłębiem naftowym (linia Curzona B). Z kolei ta, którą wysłano bolszewikom w nocie Curzona do Cziczerina jednym pociągnięciem ołówka odcinała te obszary od Polski (Linia Curzona A - dlatego do dzisiaj granica ciągnąca się mniej więcej od miejscowości Hrebenne do Ustrzyk Dolnych jest niezwykle "prosta"). Do dziś nie wiadomo, czy jest to wynik korekty ustaleń, oszustwa strony brytyjskiej czy fałszerstwa. W ostatnim przypadku jako sprawcę znów wskazuje się Lewisa Namiera.
Ostatecznie wschodnia granica II RP została wywalczona podczas wojny polsko-bolszewickiej i wytyczona bez udziału Brytyjczyków podczas negocjacji pokojowych w Rydze. Biegła od 150 do 200 km na wschód od linii Curzona.
Sowieci sięgają po linię Curzona
Zaproponowana przez Brytyjczyków granica na długo pozostała żywa w sowieckiej myśli imperialnej. Gdy Armia Czerwona parła na Zachód w przełomowych dniach lipca i sierpnia 1920 roku, to właśnie w pierwszym większym mieście po przekroczeniu linii Curzona – w Białymstoku – ogłosił swoją działalność Polrewkom, marionetkowy rząd przyszłej komunistycznej Polski.
Linia Curzona stała się wygodnym precedensem dla Józefa Stalina. Dyktator sięgał po jej przykład dwukrotnie. To na jej podstawie wyrysowana została granica podziału ziem II Rzeczpospolitej uwzględniona w tajnym protokole paku Ribbentrop-Mołotow.
- Po raz kolejny Linia Curzona "wypływa" w roku 1943 w Teheranie – mówił prof. Jan Ciechanowski. – Trzeba jednak pamiętać, że już na przełomie października-listopada 1939 roku brytyjski Foreign Office uważał tereny zajęte przez bolszewików za obszary właściwie dla Polski stracone.
Mapy wytyczane na podstawie dyskusji prowadzonych przez alianckich przywódców w Teheranie wskazują, jaką żywotność miała w umyśle Stalina koncepcja linii Curzona. Wschodnia granica oparta na linii przesłanej Cziczerinowi ponad 20 lat wcześniej (choć początkowo dyktator chciał wyrwać Polsce jeszcze Podlasie) jest podstawą jego wszelkich założeń. Już w Teheranie na podobne rozwiązanie godził się Winston Churchill i Franklin Delano Roosevelt, z tym ważnym zastrzeżeniem, że ten ostatni optował za pozostawieniem Lwowa w granicach Rzeczpospolitej. Ostatecznie linia Curzona A stała się w wyniku postanowień aliantów wschodnią granicą powojennej Polski.
Powojenna ulotka podziemna sprzeciwiająca się linii Curzona. Fot.: Polona.pl (dp)
bm