Julia Hartwig. "Już w szkole mówili o mnie: Jula-poetka"
21 lat temu zmarł Edward Hartwig, artysta fotografik, jeden z najwybitniejszych polskich twórców fotografii w XX wieku, w oryginalny sposób łączący realistyczne przedstawienia z grafiką. Karierę rozpoczął jeszcze przed II wojną światową, w latach PRL był jednym z najbardziej wpływowych artystów w kraju, a ostatni okres twórczości zamknął już w III RP. Jego prace wystawiano na całym świecie, a dziś wiele z nich znajduje się w zbiorach zagranicznych instytucji.
***
Czytaj także:
***
"Póki rewolucja się nie skończy"
– Proszę państwa, chciałbym się przedstawić: jestem wcześniakiem – tak Edward Hartwig rozpoczął opowieść o swoim życiu w audycji Polskiego Radia w 1992 roku. Wcześniak, o którym mowa, przyszedł na świat 6 września 1909 roku w Moskwie. Był pierwszym synem Marii z domu Biriukow (zm.1931), Rosjanki z rodziny staroobrzędowców, oraz Ludwika Hartwiga (1883-1975), Polaka z Kresów, znakomitego fotografa, który prowadził dobrze prosperujący zakład w stolicy carskiej Rosji.
– To była poważna firma. Pracowało tam szesnaście osób – wspominał Edward Hartwig. – Mieszkaliśmy pod Moskwą w bardzo miłej willi pod lasem. Wydawało się, że tak będzie zawsze. Tymczasem wybuchła rewolucja, pracownia ojca została mu odebrana. W tym nieszczęściu było jednak takie szczęście, że powstawała Polska – mówił.
W 1918 roku Ludwik i Maria Hartwigowie oraz czworo ich dzieci - Edward, Walenty, Helena i Zofia - przez Brześć i Chełm dojechali w kilka tygodni do Lublina. – Ojciec powiedział: "póki ta rewolucja się nie skończy, to przetrwamy w tym Lublinie. To jest takie miasto, gdzie można w jakiś sposób istnieć". I tak się właśnie się tu znaleźliśmy – opowiadał Edward Hartwig.
Po lewej: Edward Hartwig. Po prawej: Ludwik Hartwig. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
W Lublinie urodziła się najmłodsza siostra Edwarda - Julia Hartwig (1921-1917, przyszła wybitna poetka i eseistka. Wśród dzieci Hartwigów w historii Polski zapisał się ponadto o rok młodszy od Edwarda Walenty (1910-1991), lekarz, profesor nauk medycznych, współtwórca polskiego systemu kształcenia podyplomowego medyków.
13:30 edward hartwig___pr ii 13610_tr_0-0_6bb53cd7[00].mp3 Edward Hartwig o swoim ojcu, jego pracowni w Moskwie, przyjeździe do Polski w 1918 roku, lubelskim atelier ojca, studiach w Wiedniu i przyjaciołach (PR, 1992)
Hartwigowie starali się jakoś urządzić w nowym miejscu zamieszkania, jednak cały czas liczyli, że za jakiś czas powrócą do Moskwy. Mijały lata, ich dzieci dorastały w Polsce, a końca rewolucji nie było widać. Maria Hartwig cierpiała z powodu strasznej tęsknoty za rodziną w Rosji i lęku o los bliskich pozostawionych na pastwę bolszewików. Nic nie mogło ukoić jej rozpaczy. W 1931 roku, gdy Julia miała zaledwie dziesięć lat, a Edward był już obiecującym młodym fotografem, ich matka popełniła samobójstwo, skacząc z okna.
"Kiedy znaleźliśmy ją leżącą na dziedzińcu tamtego ranka,
wyglądała jakby po prostu idąc potknęła się i upadła.
O, mamo, jak to się stać mogło?
Z nas wszystkich ty jedna powinnaś była umieć latać".
(fragment wiersza Julii Hartwig "Przywoływanie")
***
Czytaj także:
Artyści w budzie
W Lublinie Ludwik Hartwig od razu urządził sobie studio portretowe we własnoręcznie zbudowanej altanie w podwórzu. Młody Edward podglądał ojca podczas pracy. – Fotografowanie w tamtym czasie było pewnym wydarzeniem – zauważył artysta. – Wybieranie się klienta do fotografa było czymś tak szczególnym, że pojawiało się jako temat satyrycznych rysunków. Tak się przyjęło, że fotograf był jakimś czarodziejem. Kojarzył się też z malarzem – dodał.
Cztery fotografie autorstwa Ludwika Hartwiga, ojca Edwarda Hartwiga. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Być może właśnie to skojarzenie sprawiło, że w latach 20. i 30. XX wieku atelier Ludwika Hartwiga tłumnie nawiedzali literaci, malarze, dziennikarze i inni przedstawiciele lubelskiej cyganerii. – Właśnie w tej budzie często gośćmi byli Józef Czechowicz, Józef Łobodowski, Zygmunt Kałużyński, moi przyjaciele plastycy Zygmunt Gąsiorowski i Zenon Kononowicz, i oczywiście moja siostra Julia Hartwig, która była dużo młodsza, ale należała już wtenczas do tej grupy lubelskiej awangardy literackiej – wspominał fotograf.
Edward Hartwig przez całą młodość nasiąkał atmosferą tego miejsca, ale nie od razu podjął decyzję w sprawie swojej przyszłości. – Oceniam siebie jako człowieka, który nie chciał być fotografem. Miałem inne zainteresowania, chciałem zostać po prostu plastykiem. Życie narzuciło mi zupełnie inny tryb – mówił.
Fotografia, którą w innym radiowym wywiadzie nazwał "złem koniecznym", stała się jego codziennością na skutek wspomnianej rodzinnej tragedii. Po samobójstwie żony przytłoczony żałobą Ludwik Hartwig zachorował na ciężką depresję. Najstarszy syn musiał przejąć prowadzenie zakładu ojca, by zapewnić utrzymanie rodzeństwu i w ten sposób kwestia jego przyszłego zajęcia została rozwiązania niejako mimochodem.
Zostało więc postanowione, że będzie fotografem, lecz chłopiec, marzący wcześniej o "malarskiej swobodzie", stanął teraz przed problemem ograniczeń narzuconych mu "przez prymitywną technikę fotograficzną tamtych czasów". Aby przezwyciężyć tę przeszkodę, Hartwig wybrał się na studia do wiedeńskiego Instytutu Graficznego, w którym można było przyswajać wiedzę z zakresu rozmaitych dziedzin twórczości wizualnej, w tym z zakresu fotografii. W Wiedniu młodzieniec trafił pod opiekę prof. Rudolfa Koppitza (1884-1936), wybitnego austriackiego fotografika.
Innym mistrzem Hartwiga był polski twórca fotografii artystycznej Jan Bułhak (1876-1950), przedstawiciel piktorializmu, czyli graficznego przetwarzania klatek fotograficznych. Dzieła Bułhaka zainspirowały młodego artystę do zajęcia się w latach 20. tematem pejzażu. Najbardziej pociągały go krajobrazy zanurzone we mgle. Sfotografował je tyle razy, że w środowisku zaczęto nazywać go "mglarzem".
***
Czytaj także:
***
Edward i Helena Hartwigowie. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Już jako 20-latek Edward Hartwig miał pierwszą indywidualną wystawę w Lublinie. Utalentowany młodzieniec spodobał się - z wzajemnością - jednej z najzdolniejszych portrecistek zatrudnionych w atelier jego ojca. Helena Jagiełło (1910-1998) już niebawem zmieniła nazwisko na Hartwig, a potem urodziła Edwardowi dwie córki: Ewę (później także fotografkę) oraz Danutę.
14:02 edward hartwig___pr ii 13621_tr_0-0_6bb6d6d0[00].mp3 Edward Hartwig o początkach kariery portrecisty, zainteresowaniu pejzażem nad Bystrzycą, o teatralnej pasji ojca i swoich fotografiach teatralnych po 1945 roku (PR, 1992)
"Jak to niebo wygląda w tym nieszczęściu"
Kariera Edwarda Hartwiga nabierała rozpędu aż do września 1939 roku. Potem wybuchła II wojna światowa i przez kolejne lata nikt nie organizował wystaw polskich fotografików na ziemiach okupowanych przez Niemców i Sowietów. W lipcu 1944 roku Hartwig mógł swoim talentem przysłużyć się społeczeństwu: wykonał dokumentację fotograficzną po masakrze więźniów na Zamku Lubelskim, której dokonali wycofujący się z miasta hitlerowcy.
Niestety Rosjanie, którzy już po chwili urządzili w budynku swoje własne więzienie, nie docenili postawy fotografa i, podobnie jak tysiące innych Polaków, aresztowali go, przesłuchiwali w nieludzkich warunkach przez dwa tygodnie, a potem wywieźli w głąb Rosji. Helena Hartwig, by utrzymać siebie i dwie córki, przez kilka lat samodzielnie prowadziła zakład fotograficzny.
W obozie NKWD nr 270, mniej więcej w połowie drogi między Leningradem a Moskwą, Edward Hartwig spędził lata1944-1946, w tym dwie straszne zimy z temperaturami dochodzącymi do minus kilkudziesięciu stopni Celsjusza. Więzienie to wspominał po latach jako koszmar, choć zabarwiony nutą dobroci, której doznał ze strony osób, które znał jeszcze z Lublina, a także innych osadzonych Polaków i medyków. Słaby fizycznie, był często chroniony przez swoich towarzyszy, a gdy chorował, polscy lekarze (jak się okazało, znajomi Walentego Hartwiga) starali się jak najdłużej zatrzymać go w łóżku.
Edward Hartwig na fotografiach portretowych. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
– Były momenty krytyczne i momenty wzruszające – opowiadał fotograf. – W okresie zorzy polarnej moi znajomi, wiedząc o moim przeczuleniu na wizję, potrafili mnie zawszonego i zagłodzonego zbudzić, żebym ja zobaczył, jak to niebo wygląda w tym nieszczęściu. I to było mi naprawdę potrzebne: uwierzenie w prawdę świata, w prawdę piękna, w prawdę rzeczy optymistycznych – powiedział.
Z obozu nr 270 cały czas odchodziły transporty z więźniami, których przewożono do innych miejsc. Któregoś dnia Edward Hartwig wraz z częścią innych polskich więźniów został załadowany do pociągu, który ruszył w nieznanym kierunku. Po wielu dniach niepewności wszyscy zobaczyli, że przekraczają polską granicę. Wciąż jednak nie mieli pojęcia, co teraz z nimi będzie. Nowe więzienie? Sąd?
– W Białej Podlaskiej o świcie zatrzymał się ten nasz transport na dworcu. Dworzec był zupełnie wyczyszczony z ludzi, nikogo nie było. Obstawa radziecka bez słowa wyrzucała nas na peron, wagon po wagonie – wspominał Edward Hartwig. – A my wszyscy jak gdyby skamienieliśmy. Nikt się nie ruszał, nikt się nie odzywał, do nikogo ani słowa. To trwało bardzo długo. Przynajmniej mnie się tak wydawało. Przypomniało mi się "Wesele" i pomyślałam, że to są takie Chochoły. Stoją drętwe, teraz się tylko może obrócą, zacznie się jakieś wirowanie. Po pewnym czasie tego skamienienia ten i ów zaczął się poruszać. Nie wierzyli, że jesteśmy wolni. Na jak długo? To było po prostu coś nie z żywego świata: ludzie, którzy zupełnie nie wierzą... nie wierzą w to, co ich spotkało, i że oni przeżyli – opowiadał.
13:11 edward hartwig___pr ii 13639_tr_0-0_6bb5b95a[00].mp3 Edward Hartwig o aresztowaniu przez NKWD, uwięzieniu w łagrze, surowych warunkach obozowych, wsparciu innych polskich więźniów i surrealistycznym powrocie do kraju (PR, 1992)
"Fotografika"
Po powrocie do kraju w 1946 roku Edward Hartwig wraz z rodziną przeprowadził się do Warszawy. Mieli szczęście - udało im się znaleźć spore mieszkanie w jednym z niewielu niezrujnowanych stołecznych budynków. Tymczasem w kwestiach zawodowych nie wszystko poszło zgodnie z planem. – Wyobrażałam sobie, że będę się zajmował wyłącznie portretem. Tymczasem porwany zostałem przez teatr i przez trzydzieści lat byłem fotografem teatralnym, człowiekiem teatru – mówił artysta w audycji Lidii Nowickiej. – Wojażowałem po całej Polsce. Był to rozkwit teatru polskiego, okres wspaniałej scenografii polskiej, która nie tylko dominowała w kraju, ale i w Europie – dodał.
13:46 prywatnie u edwarda hartwiga___pr iii 111010_tr_0-0_6bb91db3[00].mp3 Edward Hartwig m.in. o pracy fotografa teatralnego, tradycjach artystycznych w rodzinie, krajobrazie fotograficznym, albumie "Fotografika" i specyfice swojej fotografii (PR, 1989)
Z lewej: Ewa i Danuta Hartwig jako dziewczynki. Z prawej: dorosłe Ewa i Danuta Hartwig z matką Heleną Hartwig. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Oprócz pracy w teatrze i rozwijania własnej twórczości Edward Hartwig udzielał się w środowisku fotograficznym m.in. jako współzałożyciel Polskiego Związku Artystów Fotografów (w 1946 roku). Podobne inicjatywy podejmował już przed wojną – w 1936 roku był jednym z założycieli Lubelskiego Towarzystwa Fotograficznego, które obecnie na jego cześć nosi nazwę "Lubelskie Towarzystwo Fotograficzne im. Edwarda Hartwiga.
W latach 60. i 70. artysta osiągnął pozycję jednego z najsłynniejszych polskich fotografików nie tylko w ojczyźnie, lecz także na całym świecie. Źródłem tej sławy był m.in. wydany w 1958 roku zbiorem artystycznych zdjęć zebranych w książce "Fotografika", które wyznaczyły nowe kierunki awangardy w dziedzinie sztuki, jaką się zajmował. Nieskrępowana wyobraźnia, radykalna estetyzacja przedstawienia, porzucenie dokumentalizmu na rzecz wystudiowanej formy artystycznej, zbliżenie się do plakatowego skrótu - to wszystko, dziś tak powszechne w sztuce i w kulturze masowej, było w tamtym czasie prawdziwą sensacją.
13:38 edward hartwig___pr ii 13683_tr_0-0_6bb4bbcf[00].mp3 Edward Hartwig o światowych wystawach, fotografowaniu architektury, kontaktach z fotgrafikami europejskimi i o podróżach w inspirujące miejsca (PR, 1992)
14:24 edward hartwig___pr ii 13697_tr_0-0_6bb63d8d[00].mp3 Edward Hartwig o nieoczekiwanych spotkaniach ze znajomymi i przyjaciółmi z dawnych lat podczas podróży po świecie (PR, 1992)
Edward Hartwig wydał liczne albumy i miał dziesiątki wystaw w Polsce oraz wielu innych krajach. W PRL odznaczono go m.in. Złotym Krzyżem Zasługi (1954), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1959), Nagrodą Ministra Kultury i Sztuki III stopnia za działalność artystyczną w dziedzinie plastyki (1965), Medalem im. Jana Bułhaka (1987) i odznaką tytułu honorowego "Zasłużony dla Kultury Narodowej" (1988). W wolnej Polsce otrzymał m.in. Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (1995).
Zdobywał też wyróżnienia za granicą, z których jedne z ważniejszych to Medal Olimpijski na Igrzyskach w Rzymie za fotografię sportową (1960), Złoty Medal Miasta Bordeaux (1968), Srebrny Medal Miasta Paryża (1986) i Srebrny Medal za całokształt twórczości na Międzynarodowym Sympozjum Sztuki Wizualnej w Paryżu (1990).
Edward Hartwig zmarł 28 października 2003 roku w Warszawie. Pochowano go w katakumbach na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
Edward Hartwig na wystawie swoich prac oraz na warszawskiej ulicy. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
mc