- Myślę, że ten szczyt, zwłaszcza w kontekście całej podróży Bidena do Europy, powinien uspokoić obawy Polski. Biden bardzo jasno - bardziej niż np. Obama - podkreślił zobowiązania sojusznicze, chęć współpracy z europejskimi sojusznikami, nie było też żadnego resetu z Rosją - powiedział Kimmage, ekspert i profesor Katolickiego Uniwersytetu Ameryki w Waszyngtonie.
W ocenie Kimmage'a, genewski szczyt zakończył się "tak korzystnie, jak realistycznie można było liczyć". Jak zauważył, choć w Genewie nie doszło do żadnych konkretnych ustaleń, na uwagę zasługują dwie rzeczy: ostrożny, lecz pozytywny ton wypowiedzi obu liderów, oraz powrót do rozmów na poziomie grup roboczych w sprawach takich jak kontrola zbrojeń, czy cyberbezpieczeństwo.
Kto zyskał, a kto stracił?
- To, czy z tego coś wyjdzie, dowiemy się pewnie za 6-12 miesięcy. Wtedy też będzie wiadomo, czy ten szczyt był rzeczywiście znaczący, czy był tylko ćwiczeniem PR-owym - ocenia ekspert. - Dla Bidena spotkanie miało strategiczny sens, po pierwsze dlatego że będzie mógł przynajmniej powiedzieć że spróbował ustabilizować relacje z Rosją, a po drugie sygnalizuje ono powrót - po czterech latach odmiennej polityki Trumpa - do umieszczenia relacji z Rosją w kontekście szerszych relacji transatlantyckich - dodaje.
Kimmage przyznaje, że pewne korzyści odniósł też Putin, podnosząc dzięki szczytowi swój prestiż jako lidera światowego mocarstwa i otrzymując okazję do głoszenia swojej propagandy przed globalną widownią. - W praktyce niewiele to jednak zmienia, bo Putin i bez tego jest w stanie to robić - mówi były dyplomata. Jak dodał, Rosjanin nie pokazał się przy tym z lepszej strony niż prezydent USA. - Chciał się zaprezentować jako bardziej energiczny, młodszy, dominujący lider ale nie za bardzo mu to wyszło. Biden na konferencji pokazał, że jest pewny siebie, jasno nakreślił interesy USA, nie ma złudzeń co do reżimu Putina, a spotkanie z Putinem go nie onieśmiela. To było jedno z lepszych wystąpień Bidena podczas jego prezydentury - ocenił ekspert.
Kijów może być niezadowolony
Według Kimmage'a, który pod koniec drugiej kadencji Obamy był odpowiedzialny za politykę wobec Rosji i Ukrainy w resorcie dyplomacji, w odróżnieniu od Warszawy, z rezultatów spotkania mogą nie być zadowolone władze w Kijowie. Jak zauważył, temat Ukrainy został poruszony jedynie zdawkowo, co może sygnalizować przedłużenie obecnego impasu. - Oczywiście, mocniejsze podkreślenie kwestii Ukrainy niewiele w praktyce by zmieniło, ale Ukraina może odczuć pewny niepokój, że jej sprawy zeszły na dalszy plan - ocenia ekspert.
Jak dodaje, brak wzmianek o gazociągu Nord Stream 2 podczas podróży Bidena sygnalizuje, że - o ile w niemieckich wyborach jesienią nie wygrają Zieloni - gazociąg powstanie, a obecna administracja zaakceptowała to jako fakt dokonany.
PAP/dad