Profesor dodaje, że "przez niemiecką propagandę historyczną niemieckie społeczeństwo zostało tak urobione, że obywatele bezrefleksyjnie powtarzają, to co im ta propaganda wmówiła".
- Niemcy jeśli chodzi o drugą wojnę światową nie robią polityki historycznej, ale właśnie propagandę. Bowiem polityka historyczna opiera się w swoich fundamentach na prawdzie i akcentowaniu pewnych spraw, podkreślaniu tych elementów z historii, z których jesteśmy dumni, a nie zafałszowywaniu. A Niemcy fałszują historię przez używanie pewnych pojęć - mówi prof. Musiał.
I podaje przykład: "na określenie zbrodni niemieckich używają słowa "nazistowskie" zamiast niemieckie. To tak głęboko weszło w tkankę społeczną, w ich narrację historyczną, że oni już nie zdają sobie sprawy z tego, co robią. Bezrefleksyjnie powtarzają kalki, elementy propagandy niemieckiej. Czasami oczywiście powiedzą o zbrodniach niemieckich, ale bardziej z przyczyn stylistycznych, niż z przekonania".
"To trzeba zwalczyć"
Historyk zwraca uwagę, że "my sobie z tego nie do końca zdajemy sprawę, jak to weszło w ich narrację historyczną. To trzeba zwalczać, na tym Polacy oczywiście cierpią, bo są przedstawiani, jako ci źli. W tej propagandowej narracji mamy więc na przykład z jednej strony anonimowych nazistów, ale z drugiej strony już Polaków, którzy z nimi kolaborowali, mordowali Żydów itp. To jest problem. Pytanie: co z nim zrobić?"
- Już kilka lat temu proponowałem, żeby dla przykładu zrobić jakiś proces przeciwko tym ludziom o zaprzeczanie Holocaustowi - przypomina profesor Musiał. - W Holocauście ofiarami byli Żydzi, a sprawcą państwo niemieckie: niemieckie urzędy, niemieccy żołnierze, niemieccy policjanci. Nie wszyscy sprawcy w obozach koncentracyjnych mieli przynależność partyjną, czyli byli nazistami. Niemcy usiłują rozmydlić etniczność sprawców niemieckich zbrodni stosując pojęcie "nazistowskie". Ale to były niemieckie struktury państwowe, czyli zaprzeczenie sprawstwu można podciągnąć pod zaprzeczenie Holocaustu - wyjaśnia prof. Musiał.
Zdaniem historyka "taki proces nie powinien się odbywać w Niemczech, bo oni to odrzucą i jeszcze zrobią z nas "oszołomów". Można zrobić go na przykład w Stanach Zjednoczonych, gdzie jest inne prawo?"
Trzeba zwrócić uwagę świata
I "być może przegramy, ale może przynajmniej Niemcy zastanowią się, co robią. Być może uda się zwrócić uwagę społeczności międzynarodowej na sprawę, kiedy zarzuci się Deutsche Welle czy ARD zaprzeczanie Holocaustowi" - mówi prof. Musiał.
Tylko "musimy zdefiniować na tej płaszczyźnie, co znaczy zaprzeczenie Holokaustowi. Jeśli zdefiniujemy, że zafałszowanie sprawstwa jest zaprzeczaniem, to to jest również oczywiste zaprzeczenie Holocaustowi" - mówi Bogdan Musiał.
Profesor uważa, że "gdybyśmy się zdecydowali na taki proces, wtedy będzie inna debata. To pozwoli odwrócić fronty. Dla takiego publicznego nadawcy, to będzie problem, będzie musiał się tłumaczyć. My w ten sposób przechodzimy do ofensywy. Mówimy im: wy kłamiecie, zafałszowujecie historię Holocaustu".
Natychmiastowa reakcja konsulatu
"Sabotaż, broń palna, dynamit: słowa rzadko kojarzone z żydowskimi kobietami mieszkającymi w polskich gettach podczas Holokaustu" - tak napisano na Twitterze publicznego niemieckiego nadawcy Deutsche Welle we wpisie zapowiadającym wywiad poświęcony historii żydowskiego kobiecego ruchu oporu.
Konsulat generalny RP w Monachium napisał w czwartek pod tym postem: "Mówicie poważnie? Polskie getta? To wstyd, kiedy sponsorowany przez państwo nadawca rozpowszechnia tak przerażające fałszywe wiadomości! Poprawcie to przynajmniej w imię naszych dobrych stosunków polsko-niemieckich. Ludzie!".
"»Polskie getta«"? Powinniście nie tylko usunąć ten tweet, ale także przeprosić. To jest ewidentny przypadek zaprzeczania Holokaustowi" - napisał z kolei na Twitterze ambasador RP w Izraelu Marek Magierowski.
Przeprosiny... bez usunięcia błędu
Wkrótce potem na Twitterze DW pojawił się wpis następującej treści: "Popełniono błąd, używając w początkowym poście sformułowania »getta polskie«; w artykule użyto prawidłowego terminu. Przepraszamy za błąd. Ze względu na przejrzystość chcielibyśmy pozostawić (pierwotny) tweet i odpowiadające mu oświadczenie na Twitterze".
Deutsche Welle jest niemieckim publicznym nadawcą międzynarodowym finansowanym z niemieckiego budżetu federalnego. Usługa jest dostępna w 30 językach. DW jest członkiem Europejskiej Unii Nadawców.
PAP/dad