Zrobiła coś, co wydaje się w kolarstwie niemożliwe. To właśnie ona wraz z czterema innymi zawodniczkami, w tym Anną Plichtą, oderwała się od reszty stawki i ruszyła niemal samotnie po największy sukces w karierze. Solo do mety zmierzała przez 41 km, a peleton nie zdołał jej dogonić.
Austria zdobyła pierwsze olimpijskie złoto w kolarstwie od 1896 roku i pierwsze w ogóle od 2004 roku. Na podium obok niej stanęły znacznie bardziej doświadczone Holenderka Annemiek van Vleuten i Włoszka Elisa Longo Borghini.
- To jest coś niesamowitego. Nie jestem w stanie w to uwierzyć. To naprawdę się dzieje? - pytała na mecie dziennikarzy i dodała: "wiedziałam, że jeśli chcę powalczyć o medal, muszę zrobić coś innego. Nie mogłam zgodzić się na to, że ktoś coś mi narzuci".
Czytaj także:
Kiesenhofer to matematyczka i właściwie to jest jej największą pasją. Skończyła studia na Cambridge, a także na Uniwersytecie Katalońskim w Barcelonie. Pracuje w zawodzie, a dodatkowo lubi pojeździć na rowerze. Przygodę ze sportem zaczęła jednak od triathlonu. Poważna kontuzja sprawiła jednak, że lekarze zabronili jej biegać. Została zatem rywalizacja na dwóch kółkach, ale nie podchodziła do niej tak profesjonalnie, jak jej rywalki. Mało brakowało, a do Tokio w ogóle by nie poleciała. Wygrała jednak wewnętrzne kwalifikacje, ale później... inne zawodniczki krytykowały austriacki związek za "przypadkowe" nominacje.
- Szczerze mówiąc, to nie wiem, jak dotarłam do mety. Nigdy jeszcze nie czułam się tak źle. Moje nogi były całkowicie +puste+, nie miałam w sobie grama energii i wydawało mi się, że nie mam nawet siły, by naciskać pedały. Nie wiem, jak ten rower mógł jeszcze jechać. Nagroda jaką otrzymałam jest czymś niesamowitym. Marzyłam o miejscu w czołowej 15, ale zwycięstwo? - mówiła.
Wcześniej jedyną wygraną na arenie międzynarodowej zanotowała w 2016 roku na etapie Tour de l'Ardeche, kończącym się na słynnej Mont Ventoux. Profesjonalną karierę kolarską zaczęła w 2017 roku, podpisała kontrakt z belgijskim zespołem, ale w tym samym sezonie ją zakończyła.
Tokio 2020: SERWIS SPECJALNY
- Właśnie wtedy uznałam, że profesjonalny sport nie jest dla mnie. Mój organizm tego zwyczajnie nie wytrzymywał, a psychicznie byłam ciągle zestresowana. Podjęłam decyzję, że kolarstwo będzie jedynie moim hobby - powiedziała 30-letnia zawodniczka.
Przez dwa lata nie startowała w żadnych wyścigach. W 2019 roku postanowiła jeszcze raz spróbować, ale nadal rywalizację ograniczała do minimum. Wielkich sukcesów dotychczas nie odnosiła. Startowała głównie w krajowych zawodach. A jeszcze parę dni temu mówiła:
- Gdybym mogła coś zmienić, to jednak wolałabym powalczyć w jeździe indywidualnej na czas, bo walka w peletonie nie jest moją ulubioną. Teraz pewnie zmieniła zdanie...