Zauroczenie, czyli tzw limerencja, to jeszcze nie miłość, ale już, zdaniem eksperta, stan bliski obłędu. - Nagle uświadamiamy sobie, że jesteśmy zainteresowani drugą osobą do tego stopnia, że skupiamy się wyłącznie na niej i o niczym innym nie jesteśmy w stanie myśleć - mówi Wojtasiński. - Objawia się to bezsennością i nadaktywnością. Ten stan może potrwać nawet kilka miesięcy.
Potem dopiero człowiek przechodzi do opiewanej przez poetów "miłości romantycznej". Wówczas również następują w naszych organizmach pewne procesy. - Zmienia się poziom hormonów - mówi ekspert. - W mózgu wzrasta poziom dopaminy, czyli neuroprzekaźnika, który wywołuje euforię.
Oprócz tego zwiększa się poziom oksytocyny, która daje nam uczucie błogości, ukojenia i szczęścia, a także noradrenaliny, czyli neuroprzekaźnika powodującego podniesienie ciśnienia. Jesteśmy cały czas "nabuzowani". - To właśnie dzięki noradrenalinie czerwienimy się, gdy myślimy o ukochanej osobie - mówi ekspert.
Nasze organizmy jednak nie byłyby w stanie wytrzymać takiego napięcia przez cały czas, dlatego stan ”miłości romantycznej” trwa tylko od roku do dwóch lat. Wówczas często kończą się znajomości.
Jeśli jednak ludzie zdecydują się ze sobą zostać, dopiero wtedy przychodzi czas na poważny związek. - Gdy przejdziemy okres "obłędu", "miłości romantycznej” i "wybujałego seksu", zaczynają się idealne warunki do prokreacji, czyli zapłodnienia. Dlatego dzieci rodzą się z reguły po około 3 latach związku.
Ale to nie wszystko, co przeżywają nasze organizmy, gdy zdarzy im się zakochać. Ciężko jest zwłaszcza, gdy obiekt naszych westchnień nie odwzajemnia naszych uczuć.
A co dzieje się dalej, po 10, 20, albo nawet 30 latach związku? Jakie substancje organiczne wymieniasz ze swoim partnerem/partnerką, gdy się całujecie i dlaczego ta czynność sprzyja zdrowiu? Dowiedz się więcej o chemicznych aspektach miłości, słuchając materiałów reporterskich Karoliny Mózgowiec z audycji "4 do 4".
(kd)