Decyzja Google spotkała się z bardzo gwałtowną reakcją. Głośny sprzeciw przeciwko zmianie polityki prywatności wyraziły tysiące użytkowników internetu, jak również Komisja Europejska. Wiceprzewodnicząca tej instytucji Viviane Reding zarzuciła amerykańskiemu gigantowi, że nowe zasady nie są zgodne w europejskim prawem, a przed wprowadzeniem firma nie skonsultowała ich z władzami UE.
– Do tej pory korzystając z różnych produktów Google, każdy z nich miał inny regulamin, a zebrane dzięki nim dane były traktowane osobno. Od teraz niezależnie jakiego produktu używamy, jesteśmy traktowani przez Google jako jedno. I np. gdy obejrzymy na YouTube jakiś film o muzyce rockowej, to później korzystając z poczty Gmail, gdzieś z boku zobaczymy reklamę nowej płyty rockowej - tłumaczy istotę zmian Maciej Gajewski z serwisu chip.pl.
Na szczęście jest kilka prostych sposobów, by chronić swoją prywatność w sieci. - Najprostsze co można zrobić, to wyłączenie w naszej przeglądarce internetowej przechowywania tzw. ciasteczek. To właśnie one zbierają większość danych o nas, dlatego po ich wyłączeniu nie będzie nas za bardzo jak śledzić - wyjaśnia ekspert w rozmowie z naszą reporterką Eweliną Grygiel.
Internauci w Stanach Zjednoczonych mogą też użyć przycisku "nie śledź mnie". Jest to komunikat, który dostaje administrator danej strony, ale tylko od jego dobrej woli zależy, czy się do niego zastosuje.
Więcej o ochronie prywatności w sieci w nagraniu audycji "Pod Lupą".
pg