Do niedawna grube osoby kojarzyły nam się ze Stanami Zjednoczonymi. Ale ostatnio coraz częściej mówi się o prawdziwej epidemii otyłości wśród młodych Polaków. Jesteśmy już w niechlubnej światowej czołówce. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, co jemy, a dokładnie to, że nie wiemy, co jemy.
Bardzo często, chętnie sięgamy po hamburgery i hot dogi, a frytki to dla wielu porcja warzyw. Naśladujemy modę z za oceanu. Tymczasem w USA nawet rząd podejmuje już kampanie prozdrowotne; niestety przeciwna jest im młodzież. Uczniowie skrzyknęli się i rozpoczęli kampanię na rzecz przywrócenia fast foodów w amerykańskich szkolnych stołówkach. Problem jest tym większy, że sami rodzice nie widzą nic złego w otyłości swoich dzieci.
A w Polsce już co piąty młodzieniec jest gruby lub otyły. Kiedy mówimy o otyłości, a kiedy tylko o nadwadze, w rozmowie z Krzysztofem Grzybowskim wyjaśnia Małgorzata Różańska, dietetyk. - O nadwadze mówimy gdy wskaźnik BMI wynosi 25 do 30. Powyżej 30 zaczyna się otyłość - wyjaśnia ekspertka. - Wskaźnik BMI liczymy dzieląc masę ciała przez kwadrat wysokości (wyrażony w metrach) - dodaje.
Dietetyk wyjaśnia, że wiele błędów żywieniowych przekazywanych jest z pokolenia na pokolenie. Do podstawowych należą: brak śniadania, brak aktywności fizycznej, nieregularne posiłki i wieczorne wyżerki.
Jaki jest więc sposób na walkę z otyłością, jak radzić sobie z nadwagą i ile czekolady dziennie można zjeść, dowiesz się, słuchając audycji Krzysztofa Grzybowskiego "4 do 4".
(pj)