Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 30.10.2008

Francuski sentyment

Francja od lat postrzega Rosję, jako swojego wielkiego sojusznika.

Wojna w Gruzji i negocjacje z Dmitrijem Miedwiediewem prowadzone pod przewodnictwem Nicolasa Sarkozy`ego wprowadziły w Europie nowe "reguły gry” z Rosją. Uwidoczniły się wtedy dwie postawy podejścia do Kremla, które wciąż widoczne są na Starym Kontynencie.

Pierwsza grupa przywódców, takich jak prezydent Francji czy kanclerz Niemiec Angela Merkel, chce prowadzić „normalny” dialog z Rosją. Ich postawa podyktowana jest troską o bilateralne stosunki z Moskwą. Pociągnięcie za sobą całej Unii pozwala im legitymować swoje działania i nadawać im większą rangę. W drugiej grupie znajduje się między innymi Polska, Szwecja, Litwa, Łotwa i Estonia, które wolałyby zmienić dotychczasowe relacje Unii z Rosją, a także rozliczyć Kreml z działań na Kaukazie.

Obecny podział w Europie nie jest niczym nowym. O dobre stosunki z Rosją Francja zabiegała od lat. Fakt, że po wojnie w Gruzji, zarówno Nicolas Sarkozy, jak i francuskie społeczeństwo nie zmieniło swojego patrzenia na Moskwę, można tłumaczyć współczesną historią stosunków obu państw. Przez lata prezydentury Jacques'a Chirac'a francuzi byli przekonywani o wyjątkowej przyjaźni, jaka łączy Paryż i Moskwę. Po nowym prezydencie spodziewano się zmiany tej polityki i zaostrzenia kursu wobec Kremla. Sam Sarkozy wielokrotnie mówił o tym w czasie kampanii wyborczej.

Nic nie było

''Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew

Ostatnie spotkanie Miedwiediewa i Sarkozy`ego dotyczyło wycofania wojsk z Gruzji. Prezydent Francji tuż po nim powiedział, że Rosja dotrzymała słowa o wyprowadzeniu wojsk z tzw. stref buforowanych. Jak przyznał, nie było jednak mowy o tym, żeby rosyjskie siły wycofały się na pozycje sprzed konfliktu. Postawa Sarkozy`ego pokazała, że Paryż nie ma zamiaru nawet rozmawiać na temat konfliktu i przyjmuje tylko do wiadomości działania i deklaracje Moskwy. Nicolas Sarkozy stwierdził, że Rosja wyprowadziła wojska z Gruzji więc Unia Europejska powinna rozpocząć rozmowy na temat nowej umowy o partnerstwie strategicznym. Sarkozy dodał, że w rozmowach na temat stabilizacji Kaukazu powinny uczestniczyć „wszystkie” zainteresowane strony, czyli również władze Osetii Południowej i Abchazji, uznawane prawie wyłącznie przez Rosję.

Szef francuskiego MSZ Bernard Kouchner odnosząc się do słów Sarkozy`ego powiedział, że ministrowie spraw zagranicznych 27 krajów UE zdecydowali na ostatnim spotkaniu, że wznowienie negocjacji jest nieuniknione. - Nie zarzuciliśmy tych rozmów, a jedynie je zawiesiliśmy, gdyż chcieliśmy, aby Rosja wywiązała się z umowy i wycofała swoje wojska ze stref buforowych w Gruzji. I to zostało zrobione - powiedział w wywiadzie dla rosyjskiego dziennika "Kommiersant”.

Oko na Kreml

Jarosław Gorbaniewski z rosyjskiej sekcji Radia France International w wywiadzie dla Polskiego Radia dla Zagranicy powiedział, że francuska opinia publiczna nigdy nie robiła różnicy pomiędzy sowietami, a Rosjanami. Atak na Gruzję był dołączony do listy sowieckich inwazji. – Francuskie gazety napisały, że Gruzja pierwsza uderzyła na Rosję, a Rosja odpowiedziała z wielką przesadą. Opinia publiczna zapamiętała to, że wojnę rozpoczęło Tbilisi, ale to Moskwa okupowała tereny Gruzji. Francuzi nie potrafili jednoznacznie wskazać w tym konflikcie „dobrego” i „złego”. Mówili po prostu, że to ogromny bałagan – podkreśla dziennikarz.

Nie widujemy już takich obrazków, jak sprzed pięciu lat: Obściskujących się Putina i Chiraca. Te czasy definitywnie skończyły się, ale jeżeli chodzi o interesy, to Sarkozy wszedł w buty swoich poprzedników.

Krzysztof Soloch, analityk Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych IFRI, w rozmowie z Pawłem Lekkim z Polskiego Radia dla Zagranicy, podkreślił, że wojna w Gruzji, nie zmieniła nic w postrzeganiu Rosji przez Francję. – Nawet gdyby Gruzja była w NATO, Zachód nie pospieszyłby z pomocą na Kaukaz – podkreśla ekspert. Soloch zaznacza, że Francja za wszelką cenę chce utrzymać jak najlepsze kontakty z Rosją ze względów ekonomicznych. – Unia Europejska na razie nie jest wstanie stworzyć jednej wspólnej polityki wobec Rosji. Pierwszy krok w kształtowaniu prawdziwej opinii o Rosji wykonała Polska w 2004 roku. Polska uświadomiła m.in. Francji, że Moskwa może być tym krajem, który destabilizuje bezpieczeństwo europejskie – mówi analityk. Dodaje, że nawet jeśli powołana przez Unię komisja dowiedzie, że wojna na Kaukazie była prowokacją Rosji, nie zmieni to wiele w stosunkach Paryża z Moskwą.

Doktor Andrzej Szeptycki z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych podkreśla, że Francja dąży do wznowienia rozmów na temat umowy o strategicznym partnerstwie z Rosją, ponieważ rozpoczęcie ich będzie oznaczało, że prezydencja francuska poradziła sobie z rozwiązaniem kryzysu wokół wojny w Gruzji. – Francja spogląda na Rosję tradycyjnie. To wiąże się z przekonaniem Sarkozy`ego, że dwa wielkie mocarstwa powinny ze sobą współpracować. Francja nie musi się martwić, tak jak Polska czy Niemcy, o dostawy energii, ale musi zabezpieczać swoje liczne inwestycje w Rosji – podkreśla analityk.

Zdaniem Szeptyckiego Francja chce zachować dobre stosunki z Rosją przede wszystkim ze względów pragmatycznych. Definitywne rozwiązanie konfliktu wokół Gruzji ma pomóc również Sarkozy'emu wyjść z tej dyplomatycznej gry z twarzą. – Sarkozy ma inny styl uprawiania polityki niż jego poprzednik. Nie widujemy już takich obrazków, jak sprzed pięciu lat: obściskujących się Putina i Chiraca. Te czasy definitywnie się skończyły, ale jeżeli chodzi o interesy, to Sarkozy wszedł w buty swoich poprzedników. We Francji to jest normalne. Każdy nowy prezydent mówi, że będzie prowadził inną politykę, a potem kontynuuje linię poprzedników. Stąd wyrozumiałość wobec Rosji – zaznacza Szeptycki. Dodaje, że szef francuskiego MSZ, Bernard Kouchner, mimo że również chce wznowienia rozmów na temat umowy o partnerstwie strategicznym, będąc w ostatnich dniach w Moskwie, powiedział dziennikarzom, że to Rosja przygotowała atak na Gruzję. To pokazuje, zdaniem Szeptyckiego, pewną zmianę w postrzeganiu Rosji przez Francję.

Rafał Kowalczyk