René Descartes (Kartezjusz) jest powszechnie uznawany za ojca epoki nowożytnej i jednego z wielkich racjonalistów.
F. Hals, Kartezjusz. Źr. Wikipedia.
Racjonalizm to pogląd, zgodnie z którym rozum jest miarą prawdy. Może to być rozum boski albo ludzki, indywidualny albo kolektywny. Rozum – ratio – jest zasadą rzeczywistości, a ta jest poznawalna zgodnie z zasadami rozumu, tzn. ma racjonalną strukturę, którą odkrywa wyposażony w prawa logiki rozum. Ponieważ jest wiele rodzajów rozumu, jest też wiele rodzajów racjonalizmu. Racjonalistą jest św. Tomasz, ale także Leibniz, osiemnastowieczni francuscy philosophes czy Kant. Antyracjonalistą będzie natomiast ktoś, kto będzie twierdził albo że rzeczywistość jako taka racjonalna nie jest, albo że rozum nie jest jedynym bądź wystarczającym źródłem czy narzędziem poznania rzeczywistości.
Czy Kartezjusz, uznawany przez obiegową opinię za ojca nowożytnego racjonalizmu, był racjonalistą? Odpowiedź bliską negatywnej znajdziemy w monografii poświęconej Medytacjom o pierwszej filozofii autorstwa wybitnego znawcy metafizyki Kartezjusza – Zbigniewa Janowskiego. Teodycea Kartezjańska (Wyd. Arcana, Kraków 1998) to książka o naturze Boga i człowieka oraz o ich wzajemnej relacji. Zdaniem jej autora, tradycyjne pytanie teodycei – jakie racje stoją za istnieniem zła w świecie stworzonym przez dobrego Boga – zostaje w Medytacjach zamienione na pytanie o racje niedoskonałości ludzkiego poznania (błędów poznawczych). Dlaczego jestem podatny na błąd, a w rezultacie – na wątpienie w niezawodność działania moich władz poznawczych: zmysłów i rozumu? Pamiętajmy, że wątpieniem metodycznym zostaje objęta nie tylko wiedza pochodząca ze zmysłów, ale także prawdy matematyki (Zasady filozofii, I, 5).
Medytacje Kartezjusza są pełne zagadek. Śmiem twierdzić, że dla czytelnika nie obeznanego w realiach sporów i kontrowersji siedemnastowiecznych, zwłaszcza religijnych, są one po prostu nieczytelne. Dziś studiuje się je, narzucając na nie upraszczające schematy współczesnej epistemologii: cogito, metodyczny sceptycyzm, dualizm duszy i ciała, problem psychofizyczny – oto tematy na trwale skojarzone z Kartezjuszem. Jakoś w tym wszystkim pomija się zagadnienie Boga jako zbyteczny, aczkolwiek wymuszony realiami epoki, anachronizm. Kartezjański Bóg – gwarant prawdy – to taki deus ex machina, mawiają niektórzy, doczepiony do całości systemu po to, aby teologowie Sorbony nie zgłaszali zastrzeżeń do rewolucyjnej w swych treściach filozofii Kartezjusza. Nieszczerość, lizusostwo i pyszałkowatość – grzmią na autora Rozprawy o metodzie ci, którzy chętnie widzieliby w nim pioniera nowożytnej zateizowanej świadomości jednostki – „monady” istniejącej bez zakorzenienia w jakiejkolwiek wspólnocie, uważającej siebie za miarę prawdy i rzeczywistości.
Janowski proponuje tę perspektywę odwrócić. Punktem centralnym filozofii Descartesa jest, jego zdaniem, nie tyle „ja myślące”, co Bóg, a raczej relacja myślącego podmiotu do Boga. Istnienie tej relacji jest warunkiem samoświadomości, a poprzez samoświadomość – gwarancją prawdziwości przekonań składających się na wiedzę i ich zakorzenienia w bycie, odniesienia wiedzy do rzeczywistości. Rdzeń myśli Kartezjańskiej stanowi teza, że bez Boga nie ma prawdy, a zatem i rozumu. Jak się do tej tezy dochodzi?
W punkcie wyjścia Medytacji Pierwszej znajdujemy wątpienie. To wątpienie to początek dochodzenia „ja” do samoświadomości – do rozpoznania niedoskonałości własnej natury. Owa niedoskonałość wyraża się w błędach poznawczych: jestem ustawicznie narażony na złudzenia i pomyłki. Cóż więc może zagwarantować pewność i prawdziwość mojemu poznaniu? Inaczej niż Kant i filozofowie transcendentalni, Kartezjusz uzna kryterium wewnątrzdoświadczeniowe za niewystarczające: mimo że prawdy matematyki ujmuję jasno i wyraźnie, sama oczywistość ujęcia nie chroni mnie przed wątpieniem. Nie znajduję w sobie dostatecznej gwarancji pewności mojego poznania. Muszę szukać jej na zewnątrz, choćbym nigdy nie mógł poznać tego, który tę gwarancję mi zapewnia. Kandydat powinien być potężniejszy i bardziej przebiegły ode mnie – powinien nim być ktoś, od kogo jestem zależny, np. mój stwórca. Czy nie mógłby to być jakiś Bóg oszukujący (deus deceptor) albo przepotężny złośliwy demon? Jeśli chcę raz na zawsze ustalić możliwość poznania prawdy i wyeliminować wątpienie – to nie, gdyż im mniej doskonały mój stwórca, tym mniej pewny mogę być poznania prawdy.
Kartezjusz z Krystyną Szwedzką. Źr. Wikipedia.
Tak więc pewność poznania możliwa jest o tyle, o ile znajduje ona źródło, zakorzenienie w Bogu. To Bóg jest Autorem prawd wiecznych: esencji (istot) rzeczy i twierdzeń matematyki. Inaczej niż Bóg scholastyków, Bóg Kartezjusza nie jest „ograniczany” żadnymi prawdami o charakterze koniecznym; nie tkwią one „w” umyśle Boga i nie stanowią Jego natury – są bowiem, jak wszystkie inne byty łącznie z człowiekiem, stworzone. Sam człowiek nie może być źródłem tego, co niezmienne i konieczne, gdyż jest z natury omylny: jeśli prawdy matematyczne opisywałyby sposób funkcjonowania ludzkiego umysłu, to dlaczegóż to miałyby być niezmienne, czy człowiek jako byt empiryczny nie zmienia się w czasie, czy nie zmieniają się, a w każdym razie czy nie mogą się zmieniać reguły i kategorie ludzkiego myślenia?
Przejdźmy do pytania „epistemologicznej teodycei” Kartezjusza: dlaczego Bóg, któremu przysługuje atrybut dobroci, stworzył człowieka pełnego wad i usterek nie tylko w działaniu i podejmowaniu moralnych decyzji, ale też w poznaniu? Czy nie mógłby go stworzyć wyposażonym w lepszy rozum? Odpowiedź znajdujemy w Czwartej Medytacji, krótkim, choć niezmiernie bogatym w treść tekście o wolności człowieka i o jej relacji do prawdy. Człowiek nie błądziłby, gdyby nie miał woli swym zasięgiem znacznie przekraczającej kompetencje intelektu. Jeśli nie ujmuję jakiejś treści jasno i wyraźnie, a mimo to formułuję na jej podstawie sąd z roszczeniem do prawdziwości, wówczas mogę się mylić. Ale skąd we mnie ta skłonność woli do wykraczania poza treści dostarczane przez intelekt? Wydaje się, że to nieograniczona w zakresie swego działania wola, wolność bez granic, stanowi ślad Bożej obecności w człowieku.
Kartezjusz wyróżnia dwa rodzaje wolności, które można by określić odpowiednio jako wolność negatywną i wolność pozytywną. Wolność negatywna jest wolnością od przymusu z zewnątrz (vis externa) i polega na możliwości wyboru dwóch wzajemnie przeciwstawnych alternatyw (liberum arbitrium). To jest najniższy stopień wolności zdaniem Kartezjusza, o ile przysługuje ona człowiekowi; w przypadku Boga rzecz się ma zgoła na odwrót. Wolność pozytywna natomiast sprowadzałaby się do możliwości dokonywania słusznego wyboru lub wydawania właściwego sądu na podstawie jasnego i wyraźnego ujęcia prawdy. Im więcej owej „słusznej wolności”, tym mniej wolności negatywnej zwanej także wolnością niezdecydowania. Jednak ta ostatnia stanowi warunek możliwości tej pierwszej. Gdybym zawsze postępował słusznie i wydawał sądy prawdziwe, byłbym etycznym i epistemicznym automatem, a co więcej – nie potrzebowałbym innych ludzi, nie uczyłbym się od nikogo i nikt nie pomagałby mi naprawiać moich błędów. Znamienne, że w jednym fragmencie Czwartej Medytacji Kartezjusz stwierdza, że lepiej ze względu na całość, aby człowiek był niedoskonały: świat czy społeczeństwo są bardziej doskonałe wtedy, gdy istnieją nierówności i różnice między składającymi się na nie elementami niż wtedy, gdy całość składałaby się z jednakowych części.
Jeden z rozdziałów Teodycei Kartezjańskiej nosi tytuł „Na ile racjonalny jest racjonalizm Kartezjusza?” Jeśli w pojęcie racjonalizmu, takie jakim go rozumiemy współcześnie, wpisane są takie cechy jak indywidualizm, antytradycjonalizm (zerwanie z tradycją), czy odrzucenie hierarchii (porządku) na rzecz równości, to trzeba jasno powiedzieć, że Kartezjusz jest antyracjonalistą. Nie zrywa bowiem z tradycją, znajdując źródło inspiracji w filozofii św. Augustyna, a odrzucając (i to raczej częściowo) tradycję scholastyczną i (także częściowo) starożytną (częściowo, gdyż w jego refleksji etycznej znajdujemy wątki stoickie). Myślenie w kategoriach hierarchii obecne jest w Kartezjańskiej koncepcji natury człowieka jako z racji swej skończoności i niedoskonałości odnajdującego w sobie z konieczności odniesienie do bytu najdoskonalszego – Boga, a także w koncepcji człowieka jako stanowiącego pośrednie ogniwo między Bytem a niebytem, mającej swe źródło w platonizmie. Jeśli jednak przez racjonalizm rozumieć postawę, zgodnie z którą rozum jest zdolny dotrzeć do prawdy, choćby osiągnięcie tej prawdy oznaczało wyrzeczenie się rozumu, należy Kartezjusza uznać za racjonalistę. Rozum według autora Namiętności duszy jest w pewnym sensie samoprzejrzysty; posiada moc dotarcia do własnych granic, do tego, co go przekracza i jednocześnie konstytuuje.
Z przedstawionego wyżej obrazu wynika, że rozum Kartezjański, owo słynne cogito, które rzekomo zapoczątkowało emancypację człowieka spod władzy autorytetów innych niż jego własny rozum, nie ma najmniejszych powodów do popadania w pychę i samozadowolenie. Światło rozumu i poznanie jest bowiem łaską daną człowiekowi od Boga i w równym, a może i większym, stopniu jak wielkość pozwala mu uświadomić sobie niedoskonałość własnej natury.
Anna Tomaszewska
Kartezjusz (fr. René Descartes, łac. Renatus Cartesius), (ur. 31 marca 1596 r. w La Haye-en-Touraine (obecnie Descartes) w Turenii, zm. 11 lutego 1650 r. w Sztokholmie) – francuski matematyk, filozof i fizyk, jeden z najwybitniejszych uczonych XVII w., uważany za prekursora nowożytnej kultury umysłowej.