Mogłoby się wydawać, że kultura ludowa ma się całkiem dobrze. To tylko pozory - twierdzi w swojej najnowszej książce „Sprzedana muzyka” Andrzej Bieńkowski. Zaczęliśmy zbytnio przy niej majstrować i przez to straciła to, co najważniejsze - naturalność, która powinna towarzyszyć jej tworzeniu.
Pomajstrujmy trochę
Gdy czyta się książkę Bieńkowskiego, trudno momentami uwierzyć, że jest ona niepodkoloryzowaną w jakikolwiek sposób relacją z życia wiejskiego ostatnich lat. Bo czy nie odległy wydaje się opis muzykantów, którzy przygrywają podczas żniw, siekanie kapusty w rytm oberka czy zwoływanie całej wsi na otwarcie remizy? Podobne przykłady (w oparciu o wspomnianą książkę) można mnożyć. I nie trudno o jednoznaczne wnioski, że ten świat umiera bezpowrotnie, a wraz z nim wytwory jego kultury.
Posłuchaj pieśni pochodzących z Mazowsza: pieśń zalotna i miłosna „Na piosecku młyneczek” - mp3 (2,46 MB)
Po pierwsze nie jest frazesem stwierdzenie, że „nasze’’ pokolenie różni się od odchodzącego. Ludzie na wsi także się zmieniają, a tym samym ich stosunek do dziedzictwa, jakim jest np. muzyka. Przestały ich ciszyć naturalne dźwięki skrzypiec, bębnów czy basów, bo elektroniczne instrumenty wydały im się atrakcyjniejsze. Potwierdza to sam Bieńkowski: - Młodzi ludzie ze wsi zainteresowani są dzisiaj zupełnie inną muzyką, bo ta wiejska kojarzy im się z biedą, zacofaniem, prymitywizmem i nie chcą mieć z nią nic wspólnego. Ten swoisty napływ nowych sposobów tworzenia muzyki, sprawił, że prawdziwi grajkowie, w przeciągu zaledwie kilku lat, zostali zepchnięci na margines. Są pozostawieni samym sobie – mówi.
Strój kurpiowski. Źr. Wikipedia.
Ostatnie lata pokazały jednak, że jest „nadzieja” na przetrwanie kultury tradycyjnej. Wszystko to jednak kosztem, tego co dla niej najważniejsze - czyli autentyczności. Obecnie bowiem możemy obserwować tzw. „świadome zainteresowanie kulturą ludową”. Swoją rękę przykłada do tego inteligencja miejska, która zorientowała się, jak cenną spuściznę możemy stracić. I tak np. młodzi ludzie ze Stowarzyszenia Dom Tańca, świadomi niepowtarzalnego dziedzictwa starzejącego się już pokolenia wiejskiego, w zamian za pracę w polu otrzymują lekcję gry na tradycyjnych wiejskich instrumentach. Rodzi się jednak podstawowe pytanie: czy muzyka, którą oni tworzą, jest tą samą muzyką ludową, skoro swoich założeniach nie wypływa z potrzeby serca i nie jest tworzona dla swoich? Sam Bieńkowski twierdzi, że dużym niebezpieczeństwem jakie zauważa w tzw. „świadomym” interesowaniu się kulturą ludową jest tzw. „majstrowanie” przy niej przez inteligencję miejską.
W świecie pewnej społeczności
Z książki Bieńkowskiego wyłania się nie tylko świat grajków odchodzących w niepamięć ale, co ważne, obraz pewnej społeczności. Mimo tego, że przepełniony jest biedą i troskami, sąsiedzkimi kłótniami, które najlepiej załagodzić kielichem, okrucieństwem lub sposobami myślenia, które wywołują uśmiech (bo jak inaczej zareagować na sposób myślenia Józefa Piecyka, któremu w zimę zepsuł się piec, ale „jest już luty, za cztery tygodnie będzie marzec. Od marca tylko patrzeć, jak będzie kwiecień i ciepło. Już nie opłaca się pieca naprawiać, bo zaraz będzie wiosna”), to darzy się go szczerą sympatią. Powód takiego odbioru tej społeczności jest prosty - jest to świat autentyczny, pozbawiony sztuczności. Tego nie będzie nigdy miało miasto, którego styl dyktują panujące aktualnie trendy. Żadna inna społeczność nie dała tak wielkiego świadectwa przywiązania do tradycji, jak właśnie społeczność wiejska.
Co tracimy?
To, czego do końca nie jesteśmy świadomi. Kulturę nie tylko ojców, ale dziadów i pradziadów.
Już od zarania dziejów muzyka ludowa była nieodzowną towarzyszką życia. Stanowiła antidotum na ciężką dolę, na trud życia, na żmudną pracę. Miała własności symboliczne, magiczne, prowadziła przez całe życie, od narodzin do śmierci. Już w kołysance matka śpiewała pieśni dziecku, by czuło się bezpiecznie. Podczas chrzcin śpiewano pieśni, by umocnić niemowlę na całe życie. Były jednak pewne wydarzenia w życiu wspólnoty wiejskiej, kiedy muzyka nabierała szczególnego znaczenia. Takim szczególnym momentem było wesele. Do dzisiejszego dnia w niektórych regionach zachowały się pieśni, które zwłaszcza dla panny młodej mają znaczenie mistyczne. - Ciarki przechodzą po plecach, jeżeli np. jest się na takim weselu i usłyszy się pieśń dla panny młodej, która jest sierotą. Taka pieśń sprawia wrażenie, że matka dziewczyny z trumny daje jej rady i przestrogi na przyszłe życie - wyjaśnia Maria Baliszewska z Radiowego Centrum Kultury Ludowej.
Posłuchaj pieśni pochodzących z Mazowsza: kołysanka „Lulajże mi lulaj” - mp3 (2,89 MB)
Kapela
Jeżeli wesele, to i tańce, które bez kapeli nie mogłyby się odbyć. Ta w każdym regionie była inna. Skrzypce były jednak podstawowym instrumentem na terenie całej Polski (można je było zrobić własnoręcznie). Popularny był też bębenek. W Wielkopolsce najpopularniejsze były dudy. W latach 30. do użytku weszły harmonie. Kapela była 2 lub 3 osobowa.
Posłuchaj, jak wyglądała ludowa kapela. Wyjaśnia Maria Baliszewska z Radiowego Centrum Kultury Ludowej - mp3 (6,16 MB)
O czym śpiewano?
Trudno w to uwierzyć, ale o wszystkim. Pieśni tradycyjne opisywały życie i czynności im towarzyszące. Nie było tematów zakazanych. Na każdą z czynności towarzyszącą życiu wiejskiemu można znaleźć pieśń. Zachowały się więc kołysanki, pieśni zalotne i miłosne, przyśpiewki weselne, pieśni śpiewane przy zmarłym, pastorałki ludowe, pieśni na żniwa i dożynkowe oraz wiele innych. - Tematem najważniejszym zawsze była miłość - mówi Maria Baliszewska radiowego Centrum Kultury Ludowe- posłuchaj (dźwięk o czym śpiewano).
Posłuchaj pieśni pochodzących z Mazowsza: pieśń weselna „Któz tam po komórze chodzi i śpuka” - mp3 (2,19 MB)
- Ta kultura i te pieśni zachwyciły mnie najbardziej swoją prostotą. Ja, jako zawodowy malarz, przyzwyczajony do tego, że artysta ciągle domaga się, żeby go po głowie głaskać, zetknąłem się ze światem wybitnych twórców, którzy są poza tą społecznością. Zachwyciło mnie to zupełnie inne funkcjonowanie i zupełnie inny etos artysty. Ta kultura przez swą prostotę uczy właściwego stosunku do życia - komentuje Andrzej Bieńkowski.
Posłuchaj pieśni pochodzących z Mazowsza: pieśń dożynkowa „Plon niesiemy, plon” - mp3 (1,58 MB)
Magdalena Zaliwska