Sklepy z alkoholem prowadzone wyłącznie przez państwo, w dodatku umiejscowione na obrzeżach miast i otwierane tylko na osiem godzin dziennie. Do tego surowe regulacje, niemal wykluczające reklamę i marketing alkoholu – takie rozwiązania proponuje dokument Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), który został zaakceptowany przez wszystkie kraje europejskie podczas naszej prezydencji w Unii Europejskiej. Polskie Ministerstwo Zdrowia deklaruje, że "akceptuje dokument bez zastrzeżeń".
- Najbardziej rygorystyczne obostrzenia w tym dokumencie to wprowadzenie monopolu na obrót alkoholem, wysokie podatki, restrykcje, likwidacja stref wolnocłowych - wymienia Leszek Wiwała, prezes zarządu Związku Pracodawców "Polski Przemysł Spirytusowy".
To na szczęście tylko "sugestie", a Unia nie może państw członkowskich "zmusić", by takie zapisy prawne wprowadziły w swoim prawie. - Nie istnieją żadne wiążące przepisy Światowej Organizacji Zdrowia, dotyczące ograniczania sprzedaży alkoholu, a państwa członkowskie same o tych kwestiach decydują – tłumaczy Bartosz Zadura z Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.
Tymczasem na przestrzeni dziesięcioleci polskie władze nie raz starały się wybić obywatelom alkohol z głowy. Już w czasach Polski Ludowej na ulicznych słupach pojawiały się plakaty, okraszone hasłami "Nie piję, bo zbieram na malucha", bądź "Wódka zabija powoli. Przestań pić i chodź z nami budować szczęśliwe jutro". – Wówczas nie było jednak nacisku na to aby uczyć i zapobiegać, więc te przekazy pozostawały nieskuteczne – wspomina Krzysztof Brzózka dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Więcej o nowych unijnych przepisach, dotyczących utrudnień w dostępie do alkoholu, dowiesz się słuchając całego materiału Katarzyny Tarnopolskiej.
Natomiast o najciekawszych antyalkoholowych kampaniach w Polsce i na świecie – w materiale Karoliny Mózgowiec.
(kd)