Kraków, upalny dzień 11 lipca 1944 roku, godzina 9:10. Czterotonowa ciężarówka Chevrolet stoi z pracującym motorem na ulicy Powiśle, między placem Na Groblach a placem Kossaka. Przechodząca dziewczyna zdejmuje czapkę. Niebawem nadjeżdża auto nazistowskiego dygnitarza. Wypełniona kamieniami ciężarówka rusza by zajechać mu drogę, ale zatrzymuje się za wcześnie. Padają strzały. Ranią kierowcę niemieckiego samochodu, ale zdąża on wyminąć ciężarówkę. Ta przewraca się, tworząc dodatkową osłonę dla atakowanych. Wyższy dowódca SS i policji w Kraju Warty Wilhelm Koppe odjeżdża z piskiem opon. Ostrzeliwujący go pościg półciężarowym Chevroletem mimo śmiertelnego postrzelenia adiutanta i kierowcy Koppego nie przynosi rezultatu.
"Szczególnie szkodliwy dla narodu polskiego"
Ten brzmiący jak scenariusz sensacyjnego filmu opis to rekonstrukcja decydującego momentu akcji "Koppe", nieudanego zamachu na Wilhelma Koppe. Ten niemiecki, nazistowski dygnitarz trafił w grudniu 1943 do Krakowa, gdzie objął stanowisko ministra ds. bezpieczeństwa. Już w pierwszym miesiącu urzędowania organizował masowe egzekucje. Wyroki wydawane były przez sądy doraźne i dla zastraszenia ludności ogłaszane na tzw. czerwonych afiszach.
Zarządzeniem z 28 czerwca 1944 Koppe zapowiadał wyroki śmierci przez rozstrzelanie nie tylko dla zamachowców w Generalnym Gubernatorstwie, ale i męskich członków ich rodzin (definiowanych jako: ojciec, synowie powyżej 16 roku życia, bracia, szwagrowie, wujowie, stryjowie), co w praktyce oznaczało pacyfikacje całych wsi. Ten krok z pewnością dodatkowo zmobilizował rozpracowującą Koppego komórkę podziemia.
Posłuchaj uzasadnienia wyroku Polskiego Państwa Podziemnego na Wilhelma Koppe w audycji Andrzeja Dąbkowskiego z 1 września 1967 roku.
Visy w licznikach
Niemieccy dowódcy z zasady podpisywali się pod obwieszczeniami wyłącznie tytułem służbowym, co ruchowi oporu utrudniało identyfikację konkretnych, wysoko postawionych osób odpowiedzialnych za represje. Pod jednym z nich, na szczęście dla tropiącego hitlerowskich zbrodniarzy oddziału AK, podpisał się jednak Koppe własnym nazwiskiem.
Aresztowania, jakie spotkały krakowskie podziemie na przełomie lat 1943-44, znacznie osłabiły siły tamtejszej konspiracji. Wobec tego Komenda Główna AK zdecydowała, że Wilhelm Koppe zostanie zlikwidowany przez oddział dywersyjny "Parasol". Dowódcą akcji został Stanisław Leopold "Rafał".
- Do najtrudniejszych rzeczy należało przygotowanie żołnierzy, przeszkolenie, danie im pełnej dokumentacji osobistej, żeby nie różnili się od tła, (…) każda walka (...) związana była z precyzją, którą można było przyrównać do zegarmistrzowskiej - wspominał uczestnik akcji, którego wspomnienia zachowały się w Archiwum Polskiego Radia w audycji z 1967 roku.
Posłuchaj wspomnień uczestników akcji "Koppe", żołnierzy i łączniczek polskiego podziemia w audycji Andrzeja Dąbkowskiego z 1 września 1967 roku.
Czekając na Obergruppenführera
Szereg prób przed akcją miało zapewnić automatyzm, działanie na zasadzie refleksu. Członkowie grupy dysponowali odpowiednim uzbrojeniem, sprytnie przetransportowanym do Krakowa.
Posłuchaj, jak pomysłodawca metody przemycenia broni do Krakowa wspomina ten etap akcji.
Na terenie dużych miast obowiązywał zakaz prowadzenia pojazdów przez Polaków jako jeden ze środków prewencji przed zamachami, w których zwykle wykorzystywano samochody. Dlatego jeden z uczestników akcji wyposażony był w mundur esesmana. Żołnierze AK, by uniknąć podejrzeń, docierali do Krakowa w parach lub pojedynczo. Byli wyposażeni w fałszywe dokumenty.
Grupa Stanisława Leopolda zasadzała się na okupacyjnego dygnitarza kilkakrotnie. Koppe albo się nie pojawił, albo pojechał inną drogą. Innym razem jedna z łączniczek dała sygnał za wcześnie, co skutkowało spaleniem akcji.
- Właśnie to oczekiwanie było bardzo ciężkie, ze względu na to, że było bardzo gorąco, wszystkie patrole miały Steny pod płaszczami, płaszcze zapięte pod samą szyję, samochody wszystkie stały w ruchu, to zwracało bardzo uwagę (...). Oczywiście wszyscy byli bardzo przemęczeni, takie trzy kwadranse oczekiwania nadwyrężały nerwowo - wspominał jeden z uczestników akcji w archiwalnej audycji.
Posłuchaj, jak uczestnicy akcji wspominali ją z perspektywy kolegów, członków grupy ubezpieczającej w audycji Andrzeja Dąbkowskiego z 1 września 1967 roku.
Pośpieszny odwrót
Po nieudanej akcji rozpoczął się dramatyczny odwrót. Akowcom udało się przedrzeć przez niemiecką obławę w Krakowie. Nocowali w lesie i okolicznych wsiach. Podczas odwrotu jeden z uczestników akcji, słabo rozpoznawalny na polu żyta w mundurze SS, o mało nie został przypadkowo postrzelony przez własnych kolegów.
Niemcy nie zrezygnowali jednak z pościgu. Konspiratorzy kilkakrotnie ścierali się z nieprzyjacielem. Zginęli Wojciech Czerwiński "Orlik" i Stanisław Huskowski "Ali". Troje rannych żołnierzy: Halina Grabowska "Zeta", Tadeusz Ulankiewicz "Warski" i Bogusław Niepokój "Storch" zostało schwytanych przez Niemców i trafiło do więzienia Montelupich w Krakowie, gdzie zostali zamordowani.
Nieukarany handlarz czekoladą
SS-Obergruppenführer Wilhelm Koppe był jednym z najważniejszych okupacyjnych dygnitarzy III Rzeszy na ziemiach polskich. Na początku wojny działał w Poznaniu, nadzorując organy Gestapo w Wielkopolsce. Tam organizował pierwsze getta i obozy koncentracyjne, a wyprzedzając instrukcje z góry, sam wyszedł z inicjatywą zagłady Żydów wielkopolskich, proponując likwidowanie niezdolnych do pracy.
29:57 metamorfoza generała koppe.mp3 "Metamorfoza generała Koppe" - audycja Andrzeja Dąbkowskiego z udziałem uczestników akcji "Koppe". (PR, 1.09.1967)
Wobec nasilającej się aktywności Podziemnego Państwa Polskiego i wyroków śmierci wykonywanych na niemieckich zbrodniarzach (najgłośniejszą akcją było zastrzelenie na ulicach Warszawy Franza Kutschery, dowódcy SS i policji na dystrykt warszawski pół roku wcześniej), wysocy rangą funkcjonariusze III Rzeszy w Generalnej Gubernii zaczęli obawiać się zamachów na swoje życie.
Wilhelm Koppe opuścił Kraków w przeddzień wkroczenia Armii Czerwonej. Wcześniej wydał zarządzenie o opróżnianiu więzień, zalecając rozstrzeliwanie i palenie lub wysadzanie zwłok dla zatarcia śladów. Nigdy nie poniósł odpowiedzialności za swoje zbrodnie. Aresztowany w 1960 roku został zwolniony za kaucją. Do śmierci w 1975 roku mieszkał w RFN pod zmienionym nazwiskiem i kierował fabryką czekolady.
Posłuchaj wspomnień uczestników akcji "Koppe", żołnierzy i łączniczek polskiego podziemia w audycji Andrzeja Dąbkowskiego z 1 września 1967 roku.
ak/bm