Siedem lat temu na rynku księgarskim pojawił się wywiad-rzeka z Jerzym Urbanem. Współautorką obszernej publikacji z czarno-białym zdjęciem byłego ministra na okładce była Marta Stremecka, doświadczona dziennikarka i redaktorka m.in. "Czasu Krakowskiego", "Życia Warszawy", "Faktu" oraz "Dziennika". W 2009 roku wspólnie z Robertem Krasowskim założyła warszawskie Wydawnictwo Czerwone i Czarne, którego jest współwłaścicielką i zarazem jedną z autorek wydawanych tam książek.
Zapis jej rozmów z Jerzym Urbanem ukazał się w tej właśnie oficynie. Spory i bardzo interesujący fragment publikacji dotyczy pracy byłego dziennikarza m.in. "Po Prostu" i "Polityki' na stanowisku rzecznika rządu generała Wojciecha Jaruzelskiego. Te blisko osiem lat (dokładnie: od 17 sierpnia 1981 do 18 kwietnia 1989 roku), zostało opisane na ponad stu stronach i zatytułowane skromnie: "Akceptacja", z kilkoma podrozdziałami. Ich tytuły są krótkie, ale warto je przytoczyć po kolei: "Początki", "Fascynacja generałem", "Wsiąkanie", "Słabość" oraz "Życie władzy".
Rzecznik w randze
Interesująca nas opowieść zaczyna się od sielankowego opisu pierwszego wrażenia świeżo upieczonego urzędnika w nowym miejscu pracy:
- Pamiętam tylko – wyznaje Urban – jak wkraczam do swojego gabinetu i robi [on] na mnie imponujące wrażenie. Obok miałem mały salonik, w którym przyjmowałem zachodnich dziennikarzy, żeby im powiedzieć coś off the record. Tam też ucinałem sobie drzemki po obiedzie, jako że urzędnik państwowy ma zaburzone życie siedzeniem w pracy od rana do wieczora.
Dalej były rzecznik prasowy opowiada o trudach dnia codziennego i początkowo chłodnym dystansie ze strony szefa. Jaruzelski bowiem wedle słów Urbana "był bardzo niezadowolony z tego, jak wyglądam i jak się zachowuję. Że jestem łysy, gruby, a powinienem być wysokim blondynem. Że majtam nogami pod stołem. Że jestem jakiś luzacki i że bawię się długopisem, a nawet papierosem".
Z czasem jednak wtorkowe konferencje prasowe rzecznika rządu stały się cotygodniowym medialnym rytuałem. Swoistym show jednego aktora. Transmitowano je w reżimowej telewizji a ich stenogramy ukazywały się w wychodzących oficjalnie wysokonakładowych gazetach. Sam generał był ze swego podwładnego z każdym kolejnym tygodniem coraz bardziej zadowolony i dawał mu coraz więcej swobody.
- Dzięki tym konferencjom – wyznaje Urban na łamach wywiadu-rzeki – mogłem realnie uprawiać politykę. Bardzo dbałem o to, żeby moim bezpośrednim przełożonym był Jaruzelski i tylko z nim ustalałem albo osobiście, albo telefonicznie, o czym będę mówił. Pilnowałem, żeby nie być zależnym od nikogo innego.
To akurat nie do końca jest prawdą. Z odręcznych zapisków w zachowanych w Archiwum Akt Nowych osobistych notesach Urbana z lat 1984-1985, wynika na przykład, że przed wtorkowymi konferencjami konsultował się on także z ówczesnym szefem Biura Śledczego MSW, pułkownikiem, a od sierpnia 1983 roku generałem brygady Zbigniewem Pudyszem oraz szefem bezpieki, generałem Czesławem Kiszczakiem. Narady te (jak wynika z dat) dotyczyły sprawy uprowadzenia i zabójstwa księdza Popiełuszki.
Takie spotkanie odbyło się na przykład w dniu odnalezienia zwłok księdza Jerzego, 30 października 1984 roku. Tego dnia, o godzinie 8.30 rano (przed konferencją prasową), Urban spotkał się z Kiszczakiem. W listopadzie spotykał się z Pudyszem. Natomiast od grudnia 1984 do końca stycznia 1985 roku rzecznik prasowy rządu odbywał konwektyle m.in. z towarzyszem Janem Główczykiem (wcześniej dziennikarzem, a wówczas m.in. zastępcą członka Biura Politycznego KC PZPR) w ramach tzw. "sztabu toruńskiego", zajmującego się strategią medialną procesu oskarżonych o udział w uprowadzeniu i zabójstwie księdza Popiełuszki czterech byłych funkcjonariuszy Departamentu IV MSW. To wszystko skrupulatnie zostało zaznaczone w notesach rzecznika.
Seanse nienawiści księdza Popiełuszki
Sama zaś tematyka konferencji prasowych Jerzego Urbana była, najkrócej rzecz ujmując, szeroka. Podczas jednej z nich na przykład oferował on włodarzom Nowego Jorku śpiwory dla bezdomnych. Kiedy indziej znowu atakował opozycję i Radio Wolna Europa, ale mówił też o nierozerwalnych dla PRL sojuszach z bratnimi krajami bloku. Bardzo często wypowiadał się również na temat księży i Kościoła katolickiego.
Pod pseudonimem Jan Rem (którego zaczął używać już w 1965 roku na łamach "Życia Gospodarczego"), Urban podczas swojego rzecznikowania współpracował m.in. z warszawskim tygodnikiem "Tu i Teraz". Na jego łamach publikował obszerne felietony. W jednym z nich, na ponad miesiąc przed uprowadzeniem księdza Jerzego Popiełuszki, odprawiane przez niego msze w żoliborskim kościele pod wezwaniem św. Stanisława Kostki, nazwał seansami nienawiści, nawiązując ironicznie do terminu ukutego przez George’a Orwella w jego słynnej antyutopii "Rok 1984".
Na tekst rzecznika odpowiedział osobiście ksiądz Popiełuszko podczas niedzielnej mszy świętej dla środowisk medycznych, zaledwie cztery dni po publikacji, 23 września 1984 roku.
- Pan Jan Rem – mówił w swoim kazaniu ksiądz Jerzy – chociaż wszyscy wiemy, kto tchórzliwie kryje się pod tym pseudonimem, pozwolił sobie na bezkarne plucie w sposób wyjątkowo prymitywny na tysiące ludzi gromadzących się w powadze, aby modlić się za Ojczyznę. Nie zabierałbym głosu, gdyby to był paszkwil [przygotowany] na mnie osobiście. Kieruję się bowiem w życiu zasadą, że nikt nie jest w stanie mnie obrazić, ale czuję się w obowiązku zabrać głos, gdy ktoś ubliża społeczności kościelnej i wchodzi z brudnymi butami w sfery misterium Kościoła, ofiary Mszy Świętej. Już samo nazywanie liturgii Mszy Świętej, cytuję: "seansem nienawiści" (gdy nieustannie mówi się o miłości nawet nieprzyjaciół takich jak pan Rem), "sesją politycznej wścieklizny", "czarną mszą i zbiorową histerią", świadczy wystarczająco o tym, że autor paszkwilu jest gorliwym sługą szatana, ojca nienawiści.
Dobra pamięć ministra
Samo nazwisko księdza Popiełuszki na konferencjach prasowych Jerzego Urbana pojawiało się co jakiś czas właśnie w kontekście wygłaszanych przez niego kazań. Jednak atmosfera wokół księdza zaczęła wyraźnie gęstnieć w grudniu 1983 roku.
To wówczas – w wyniku esbeckiej prowokacji i podrzucenia do jego mieszkania nielegalnych ulotek, matryc i materiałów wybuchowych - kapłan ten został zatrzymany, otrzymał prokuratorskie zarzuty i spędził noc w areszcie pałacu Mostowskich. Urban podczas kilku konferencji prasowych w tamtym czasie obszernie informował społeczeństwo, co w sprawie się dzieje i o co ksiądz jest podejrzewany.
Tekst "Garsoniera ob. Popiełuszki", dotyczący mieszkania księdza przy ulicy Chłodnej 15 w Warszawie został opublikowany nieco ponad dwa tygodnie po spektakularnej rewizji i jego zatrzymaniu. Dokładnie 27 grudnia 1983 roku na łamach "Ekspressu Wieczornego". Odczytywano go także wielokrotnie w radiu, a jego skróconą wersję opublikowała "Trybuna Ludu".
Jakie były kulisy powstania paszkwilu?
Urban wyznał w wywiadzie sprzed siedmiu lat, że podczas pracy rzecznika rządu trafiały do niego regularnie dane z MSW. Były to tzw. Informacje dzienne Gabinetu Ministra, które wychodziły od poniedziałku do piątku (a była to jeszcze epoka sprzed Internetu!) i trafiały na biurka najważniejszych osób w państwie. Jednym z załączników dodawanych do tych często obszernych analiz były informacje opracowywane przez pion kościelny, czyli Departament IV MSW oraz jego niższe wydziałowe odpowiedniki w poszczególnych województwach.
Publikowane w nich informacje, wykorzystywane były później ochoczo przez Jerzego Urbana podczas konferencji prasowych. Wśród księży wymienianych w tychże biuletynach pojawiały się regularnie i niezmiennie nazwiska: Małkowski, Jancarz, Popiełuszko.
- Nie pamiętam już – wyznaje w wywiadzie-rzece Urban – co w nich [w tych biuletynach] było, natomiast pamiętam, że przysłali mi, jeszcze przed drukiem, artykuł o jakiejś garsonierze Popiełuszki napisany przez kogoś z MSW z prośbą, czy mógłbym go oszlifować.
Co zrobił Urban?
- Przeczytałem to – wyznaje – powiedziałem, że wszystko źle, oślizgłe, kołtuńskie. I napisałem go od nowa, nie pamiętam, czy pod swoim nazwiskiem, czy pod pseudonimem.
Opublikowany tekst "Garsoniera ob. Popiełuszki" został podpisany przez Michała Ostrowskiego. Kiedy ksiądz Popiełuszko poszedł do redakcji stołecznej gazety, by spotkać się i porozmawiać z dziennikarzem o tym nazwisku, usłyszał, że nikt taki tu nie pracuje.
Dowiedz się więcej z artykułu "Kiszczak wiedział o prowokacji na Chłodnej wymierzonej w ks. Popiełuszkę".
Co zrobił IPN?
W końcu stycznia 2019 roku, prokurator Barbara Śledź z pionu śledczego IPN w obszernym akcie oskarżenia przedstawiła trzem byłym esbekom: Grzegorzowi P., Waldemarowi Ch. (dziś Waldemarowi O.) oraz Leszkowi P. (dziś: Pawłowi N.) zarzuty związane z prowokacją na Chłodnej.
Wśród nich pojawiło się m.in. tworzenie przeciwko księdzu Jerzemu Popiełuszce fałszywych dowodów i podrzucenie ich do jego warszawskiego mieszkania, a później wykorzystanie "odkrytych" podczas rewizji "dowodów" w śledztwie warszawskiej Prokuratury Wojewódzkiej, które prowadzono już od 1982 roku przeciwko kapelanowi "Solidarności". Umorzono je na podstawie amnestii latem 1984 roku, na krótko przed uprowadzeniem i śmiercią księdza.
Z kolei w prowadzonym przez pion śledczy IPN przez wiele lat śledztwie w sprawie prowokacji na Chłodnej – jak ustaliło Polskie Radio - nie przesłuchano byłego rzecznika rządu Jerzego Urbana.
Dlaczego?
Jak tłumaczył w e-mailu z 17 kwietnia 2020 roku rzecznik prasowy pionu śledczego IPN, prokurator Robert Janicki:
Jerzy Urban nie był przesłuchiwany w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym "prowokacji na Chłodnej". Był on natomiast przesłuchiwany w tym charakterze w śledztwie, którego przedmiotem było kierowanie zabójstwem ks. Jerzego Popiełuszki. W toku tegoż przesłuchania Jerzemu Urbanowi zadano pytania dotyczące okoliczności związanych z "prowokacją na Chłodnej". Nie udzielił on jednak żadnych istotnych informacji w tym zakresie, stąd też odstąpiono od ponownego przesłuchania ww. w charakterze świadka w śledztwie, którego przedmiotem była prowokacja na Chłodnej".
Piotr Litka
Podczas pisania tekstu korzystałem z materiałów archiwalnych przechowywanych w IPN, Ośrodku KARTA, Archiwum Akt Nowych, Instytucie Hoovera w Stanford oraz cytatów z książki "Jerzy Urban. Rozmawia Marta Stremecka", Warszawa 2013 i fragmentu kazania z książki "Słowa pisane przed śmiercią. Siedem nieznanych kazań księdza Jerzego Popiełuszki", oprac. i wstęp Piotr Litka, Kraków 2010.