Historia

"Opowiem, co kryło się za moimi rolami". Nina Andrycz o aktorstwie i sprawach prywatnych

Ostatnia aktualizacja: 31.01.2024 05:45
– Za błyszczącą fasadą, za rolami dramatycznymi i z reguły królewskimi mogła sobie czasami przycupnąć moja "pozasceniczna osobowość" – opowiadała w archiwalnej audycji Nina Andrycz. Jaka była owa "osobowość"? Co obejmował ten "teatralny" i "pozateatralny" świat znakomitej aktorki? Dziś, w 10. rocznicę śmierci Niny Andrycz, przypominamy jej radiowe opowieści.   
Nina Andrycz jako Szimena. Cyd Pierre`a Corneille`a w parafrazie Stanisława Wyspiańskiego, reż. Edmund Wierciński, Teatr Polski w Warszawie. Premiera: 8 stycznia 1948 r.
Nina Andrycz jako Szimena. "Cyd" Pierre`a Corneille`a w parafrazie Stanisława Wyspiańskiego, reż. Edmund Wierciński, Teatr Polski w Warszawie. Premiera: 8 stycznia 1948 r. Foto: NAC/domena publiczna

Po wybitnym kompozytorze zostaje jego dzieło, muzyka jest zaklęta w nutach.

Po wybitnym pisarzu zostają książki czytane przez jeszcze parę dobrych pokoleń.

A co zostaje po śmierci aktora?

Zostaje tylko garść fotografii.

Mówię teraz w radiu i zdaję sobie sprawę z tego, że za życia można głos oczywiście zarejestrować i potem go powtarzać.

Dopóki nie zedrze się taśma.

Nina Andrycz dla Polskiego Radia, 1996 rok

Intonacja kresowej ziemi

– Miasteczka mojego urodzenia już dawno nie ma na mapie. To znaczy jest, ale teraz w innym państwie. Ale intonacja tej ziemi jeszcze czasem pobrzmiewa dla czułych radiowych uszu, pobrzmiewa w moim głosie – mówiła w 1996 roku swoją śpiewną kresową polszczyzną Nina Andrycz.

Miasteczkiem tym był Brześć. Kiedy Nina Andrycz się urodziła, w 1912 roku, ówczesny Brześć Litewski leżał na terenie dawnych Kresów Wschodnich Rzeczpospolitej.

– Miałam dziedziczyć majątek ziemski po babce i z woli historii go straciłam. Miałam jedyny w życiu prawdziwy własny dom: z drzewami, z kwiatami, z kotem, z psem. I również go straciłam. Miałam uczciwie zarobione, odłożone w Banku Polskim pieniądze, które w Teatrze Polskim wypłacił mi dyrektor Arnold Szyfman (a wiadomo, że on za bzdury pieniędzy nie dawał), i w czasie działań wojennych też je straciłam – wyliczała Nina Andrycz.

Za tę obrazowo, może gorzko-ironicznie nazwaną "wolą historii" kryła się II wojna światowa i geopolityczne jej następstwa. W innym fragmencie radiowych wspomnień tę nieubłaganą lawinę historii (a może po prostu przemijania) Nina Andrycz nazwała ogólniej: "rzeką Rozłąką".


Posłuchaj
14:58 nina andrycz___78_96_ii_tr_0-0_5641fd9f[00].mp3 Nina Andrycz o m.in. zawodzie aktora, o swoich "królewskich rolach". Audycja Witolda Malesy z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 1996)

15:05 nina andrycz___90_96_ii_tr_0-0_5642a2e8[00].mp3 Nina Andrycz o m.in. latach II wojny, o wadze "nieskazitelnego życiorysu" i o życiowych maskach. Audycja Witolda Malesy z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 1996)

  

Wszystko, co zostało odebrane

– To ta sama rzeka, "rzeka Rozłąka", która i dla mnie, i dla Państwa wciąż płynie. Każdemu po kolei coś unosząc, coś odbierając. Mnie odebrała ziemię rodzinną, pejzaż dzieciństwa, człowieka, którego kochałam. A w kilka lat później zabrała nieomal całe pokolenie moich rówieśników, najwspanialszych chłopców, jakich w życiu swoim widziałam, którzy walczyli i ginęli w płonącej Warszawie. Dziwnym zrządzeniem losu ja jednak z tego płonącego miasta wyszłam żywa – opowiadała Nina Andrycz.

W 1944 roku, w czasie (tu metaforycznie wspomnianego) Powstania Warszawskiego, Nina Andrycz miała 32 lata, była już dawno po aktorskich studiach i scenicznym debiucie.

– Zaczęłam pracę w Teatrze Polskim za dyrekcji pana Arnolda Szyfmana, który był najlepszym dyrektorem tej sceny. Zaczęłam od roli królewskiej, a na moją 19-letnią głowę włożono pierwszy diadem. Rzecz się działa w "Królu Learze" Szekspira. Miałam szczęście i zaszczyt partnerować Józefowi Węgrzynowi, grałam jego córkę. To była moja pierwsza korona... – przywoływała swoje aktorskie początki Nina Andrycz w audycji Anny Retmaniak z cyklu "Spotkanie z mistrzem".

Nina Andrycz była przed całe swoje zawodowe życie związana również z Teatrem Polskiego Radia. Na zdj. transmisja słuchowiska "Eksperymentalnego Teatru Wyobraźni" pt. "Kleopatra" Cypriana Kamila Norwida w warszawskiej rozgłośni Polskiego Radia (Nina Andrycz przy mikrofonie), 2. poł. lat 30. XX w. Fot. NAC/dp Nina Andrycz była przed całe swoje zawodowe życie związana również z Teatrem Polskiego Radia. Na zdj. transmisja słuchowiska "Eksperymentalnego Teatru Wyobraźni" pt. "Kleopatra" Cypriana Kamila Norwida w warszawskiej rozgłośni Polskiego Radia (Nina Andrycz przy mikrofonie), 2. poł. lat 30. XX w. Fot. NAC/dp

"Ona nie suka, tylko dama i królowa"

"Pierwsza korona", bo role bohaterek królewskich należały do żelaznego repertuaru Niny Andrycz. "Posągowość" tych ról, patos i konwencja "poezji najwyższych lotów" sprawiały jednak, że to emploi mogło czasami ciążyć.

– Gdziekolwiek w Polsce zapowiadany jest mój występ, publiczność oczekuje (nie bez racji), że zaraz kurtyna się podniesie i na scenę lub estradę wyjdzie kobieta słusznego wzrostu we wspaniałej krynolinie – opowiadała 84-letnia Nina Andrycz. – Kiedy tak odziana pani wkroczy, zebrani na sali spodziewają się, że wygłosi ona strofy wielkich poetów romantycznych: Słowackiego, Norwida czy Puszkina.

Publiczność tak się przyzwyczaiła do "królewskich ról" Niny Andrycz, że nie wyobrażała sobie wyjścia poza schemat. – Z biegiem czasu społeczeństwo zaczęło się domagać, bym nie śmiała się wychylać z tego wysokiego stylu, abym nie burzyła mitu, który pod wpływem tych postaci ludzie sobie o mnie wytworzyli – przyznawała w Polskim Radiu aktorka.

Gdy więc raz zdarzyło się, jak opowiadała Nina Andrycz, że na scenie Teatru Polskiego aktor Mariusz Dmochowski krzyknął do niej (cytując odkrywany tekst) "ty suko!", do placówki zaczęły napływać liczne listy z protestami.

– "Ona nie suka, tylko dama i królowa, a my mamy dosyć chamstwa na ulicy, w tramwajach i autobusach i wypraszamy sobie podobne rzeczy na akademickiej scenie" – cytowała Nina Andrycz głosy oburzonych widzów. – Z początku reżyser tylko uśmiechał się pod wąsem, ale po tygodniu zmiękł i powiedział "głos ludu – głos Boży; trudno, wykreślamy »sukę«".


Posłuchaj
14:24 nina andrycz___101_96_ii_tr_0-0_56432806[00].mp3 Nina Andrycz m.in. o swojej największej pasji życia - teatrze i aktorstwie. Audycja Witolda Malesy z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 1996)

 

14:41 nina andrycz___111_96_ii_tr_0-0_56446299[00].mp3 Nina Andrycz m.in. o pierwszym spektaklu, w którym debiutowała, o swoich rolach, które lubi i ceni. Audycja Witolda Malesy z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 1996)

 

Moja "pozasceniczna osobowość"

Te "królewskie role" (które skądinąd Nina Andrycz ceniła: dotyczyły wszak najświetniejszych autorów, za realizacjami stali znakomici reżyserzy) stały się niczym piękny strój, który czasami należałoby ściągnąć.

– Chciałabym pokazać, jak za tą błyszczącą fasadą, za tym wysokim murem heroiny, za rolami dramatycznymi mogła sobie czasami przycupnąć, poczekać, pomilczeć i w tym milczeniu dojrzeć moja "pozasceniczna osobowość" – mówiła przed radiowym mikrofonem Nina Andrycz.

I jakby odpierając spodziewany zarzut ("jak to? to czymś innym, ukrytym, wykarmiła Pani te wszystkie swoje role?"), dodawała od razu.

– Do moich ról potrzebne były tylko pewne ściśle określone cechy mego charakteru, na przykład ambicja. Albo narzucenie swojej woli ludziom czy też okolicznościom. Albo chęć podobania się płci odmiennej. Te cechy były potrzebne rolom. Natomiast na drugi plan, a może nawet i w głąb podświadomości, została zepchnięta cała masa innych uczuć – podkreślała aktorka.

Nina Andrycz. Fot. NAC/dp Nina Andrycz. Fot. NAC/dp

Co się zatem kryło za tymi kulisami, w tej ukrytej przez wzrokiem widza głębi?

– Na przykład bezradność. Absolutna bezradność wobec wyroków historii, która po jałtańskich układach skazała nas prawie na pół wieku drugiej okupacji, w tym wypadku radzieckiej. A z tym się wiąże cała sieć przymusów, fałszywych sytuacji, w których się tkwiło – podkreślała Nina Andrycz.

– W głąb podświadomości została także zepchnięta moja pierwsza i jedyna miłość młodzieńcza, o którą nikt na świecie by mnie nie posądził. On zmarł, tragicznie zamordowany przez Niemców – odkrywała aktorka, ale bez biograficznych szczegółów, kolejne ukryte miejsca ze swojej "pozascenicznej historii".

***

***

Uprawiam zawód okrutny

Aktorstwo, cytowała w innej audycji Nina Andrycz Eugène’a Ionesco, jest "zawodem okrutnym". "Trzeba zapomnieć o sobie samym. Trzeba oddać swoją duszę".

– Wiem, że uprawiam zawód okrutny. Co więcej, ze wszystkich zawodów artystycznych na pewno najbardziej ulotny – przyznawała, dodając z goryczą, a może tylko melancholią, że "zostaną po niej zdjęcia i radiowe nagrania".

Ale mimo całej ambiwalencji uprawiania aktorskiej sztuki, mimo jej ulotności – Nina Andrycz podkreślała, że "teatr był największą namiętnością jej życia".

– Dziś z perspektywy lat, w sześćdziesiątym sezonie pracy, muszę wyznać, że nigdy nie żałowałam mojego pierwszego młodzieńczego wyboru, którego dokonałam w szkole dramatycznej – mówiła.

***

Czytaj także:

***

Jan Kreczmar i Nina Andrycz. "Cyd" Pierre`a Corneille`a w parafrazie Stanisława Wyspiańskiego, reż. Edmund Wierciński, Teatr Polski w Warszawie. Premiera: 8 stycznia 1948 r. Fot. NAC/dp Jan Kreczmar i Nina Andrycz. "Cyd" Pierre`a Corneille`a w parafrazie Stanisława Wyspiańskiego, reż. Edmund Wierciński, Teatr Polski w Warszawie. Premiera: 8 stycznia 1948 r. Fot. NAC/dp

Nina Andrycz opowiadała w swoich radiowych gawędach o "królewskich rolach" (Marii Stuart, Lady Makbet czy Elżbiety I), ale i o rolach innych, choćby komediowych (m.in. w "Moralności pani Dulskiej"). Mówiła o ludziach teatru, którym wiele zawdzięczała: o Aleksandrze ZelwerowiczuLeonie Schillerze czy Stefanie Jaraczu.

Opowieści ze świata sceny przeplatała migawkami ze swojego życia prywatnego, wspomnieniami dotykającymi spraw osobistych, obrazkami z "pozascenicznego życia".

I bardzo krótkimi, rzucanymi jakby w przelocie, zwierzeniami.

– Jeżeli miałam jakieś kłopoty w życiu, to zawsze odpowiadałam tekstem Édith Piaf: "Ja niczego nie żałuję, naprawdę niczego" – podkreślała.

Nina Andrycz, 2012 r. Fot. Wojciech Kusiński/PR Nina Andrycz, 2012 r. Fot. Wojciech Kusiński/PR

Nina Andrycz zmarła 31 stycznia 2014 roku, przeżywszy ponad 101 lat.

jp


Czytaj także

"Uwierzyć w życie". Portret Krzysztofa Kolbergera

Ostatnia aktualizacja: 07.01.2024 05:49
- Nauczyłem się traktować życie z ciekawością, we wszystkich jego przejawach: w radości i w smutku, w miłości i w jej braku, w zdrowiu i w zetknięciu ze śmiercią - mówił w 1994 roku w jednym z radiowych wywiadów Krzysztof Kolberger. Zmarł 7 stycznia 2011 roku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Maja Komorowska. "Im jestem starsza, tym bardziej wzruszają mnie szczegóły"

Ostatnia aktualizacja: 23.12.2023 05:50
– Drobne sprawy są ważne. Choćby buty. Mój ojciec mi to wpoił: "jeśli jest trudno, wyczyść choćby porządnie buty". W tych szczegółach możemy się poprawić. I może z tych szczegółów złoży się coś, co sprawi, że będzie nam lepiej ze sobą samym – opowiadała w jednej z radiowych audycji Maja Komorowska. Ta znakomita aktorka 23 grudnia kończy 86 lat.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Chciałem, aby każdy mój film był inny". Radiowe wspomnienia Janusza Majewskiego

Ostatnia aktualizacja: 10.01.2024 13:55
– Zawsze pociągało mnie to, co można było opowiedzieć z jakimś dodatkiem humoru, ale starałem się nie zeskorupieć w jakimś gatunku, nie stać się zaszufladkowanym specjalistą od komedii czy dramatu – opowiadał w jednej z archiwalnych audycji Polskiego Radia Janusz Majewski. Znakomity reżyser filmowy i scenarzysta, autor m.in. "Zaklętych rewirów", "C.K. Dezerterów", zmarł w wieku 92 lat.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Mogę być dla kogoś wyzwaniem, ale nie nauczycielem". Jerzy Grotowski nie tylko o teatrze

Ostatnia aktualizacja: 14.01.2024 05:50
Światowej sławy człowiek teatru, wielki reformator teatralnej sztuki. W 25. rocznicę śmierci Jerzego Grotowskiego zapraszamy do wysłuchania – z bogatych radiowych archiwów – jego wypowiedzi o aktorstwie, o spotkaniu z drugim człowiekiem, o naśladownictwie i o czymś, co jest już poza teatrem.
rozwiń zwiń