Starożytna Grecja uznawana jest za kolebkę cywilizacji europejskiej. Dorobek antycznych Hellenów na polu filozofii, nauki, sztuki czy zasad demokratycznych przyczynił się do ukształtowania rzeczywistości, w której żyjemy dziś. Mniej znanym aspektem odziedziczonej po Grekach spuścizny są zwyczaje pogrzebowe, z których po części ciągle korzystamy.
Rzecz jasna antyczna Grecja nie była jednolitym państwem, a obyczaje, także te związane z pochówkiem, ulegały zmianom na przestrzeni wieków. Wiadomo, że Grecy stosowali dwie metody pochówku: inhumacja, czyli złożenie ciała do grobu, i kremacja, czyli spalenie zwłok.
Pierwszy sposób znany był od najdawniejszych czasów. Ten drugi upowszechnił się dopiero w VIII-VII wieku p.n.e., w czasach Homera, który w "Iliadzie" zawarł bardzo dokładny opis pogrzebu spalonego na stosie Patroklosa, przyjaciela Achillesa.
29:25 starożytne pogrzeby - kulturalna jedynka ok.mp3 Audycja poświęcona zwyczajom pogrzebowym w starożytnej Judei, Grecji i Rzymie z udziałem prof. Jolanty Młynarczyk, prof. Marka Węcowskiego i prof. Moniki Rekowskiej. Audycja z cyklu "Kulturalna Europa" prowadzona przez Katarzynę Kobylecką (PR, 6.04.2007)
- To, co czytamy u Homera, jest swoistą kreacją poetycką - mówił w audycji Polskiego Radia historyk prof. Marek Węcowski. - Na pewno pochówek Patroklosa jest jakoś związany z tym, co Homer widział wokół siebie, natomiast nie oddaje w sposób prosty rzeczywistości pogrzebowej jakichkolwiek czasów. Paradoksalnie, Grecy czytając Homera, zaczęli go naśladować i próbowali grzebać zmarłych tak, jak on kazał.
Pogrzebom towarzyszyło więc składanie ofiar ze zwierząt, np. psów myśliwskich i koni, a nawet ludzi. W późniejszych czasach stosowano obie metody grzebania zmarłych.
Obol dla Charona – prawda czy mit?
Niezależnie czy zwłoki palono, czy grzebano, wstępne ceremonie pogrzebowe wyglądały podobnie. Po stwierdzeniu zgonu ktoś z bliskich zamykał nieboszczykowi oczy i usta. Za pomocą lnianych chust i pasów podwiązywano mu brodę. Ciało zmarłego było myte, smarowane wonnymi olejkami, ubierane w białą szatę i przyozdabiane kwiatami oraz gałązkami.
Według przekazów źródłowych do ręki wkładano mu miodowy placek, który miał pomóc zmarłemu w zaświatach zdobyć sympatię Cerbera, trzygłowego psa, który zgodnie z grecką mitologią strzegł wejścia do Hadesu – podziemnego świata umarłych. Przyjmuje się, że do ust wkładano zmarłemu pieniążek - obol, by mógł zapłacić Charonowi za przetransportowanie go przez podziemną rzekę Styks.
Zdaniem prof. Marka Węcowskiego zwyczaj ten prawdopodobnie nie był stosowany powszechnie.
- W materiale archeologicznym mamy takich zjawisk niezwykle mało. A jeżeli już jakiś pieniążek jest, to bardzo często leży gdziekolwiek, w nogach, koło głowy - mówił historyk w radiowej audycji. - To był zapewne zwyczaj bardzo mało rozpowszechniony, natomiast bardzo atrakcyjny literacko i dlatego znalazł się w dużej liczbie przekazów.
Stela z wizerunkiem młodej kobiety z niewolnikiem. Grecja, początek IV w. p.n.e. Fot. Metropolitan Museum/dp
"Żyjący żałośliwszy od zmarłego przedstawiają widok"
Wówczas następowało wystawienie ciała na widok publiczny. Przy zmarłym gromadzili się krewni, przyjaciele i sąsiedzi. Dom żałoby zamieniał się w scenę, na której rozgrywało się dramatyczne, bardzo emocjonalne przedstawienie, któremu towarzyszyły płacz i krzyki.
Lamentowi przewodziły wynajęte płaczki, a śpiewacy intonowali żałobne treny. Kobiety obowiązkowo rwały sobie włosy z głowy, te bardziej gorliwe kaleczyły twarz.
- Mężczyźni są bardziej wstrzemięźliwi, ale i oni mają pewien zespół gestów obowiązkowych, którymi żegnają zmarłego - mówił w radiowej audycji prof. Marek Węcowski.
Żyjący w II wieku naszej ery satyryk Lukian, opisał z typowym dla siebie dystansem te zwyczaje:
"Wszystko płacze, bije się w piersi, rwie włos, drapie lica, ten i ów szaty rozdziera, popiół sypie na głowę - żyjący żałośliwszy od zmarłego przedstawiają widok. Ci bowiem wielokrotnie po ziemi się tarzają i głową po podłodze tłuką, podczas gdy on, dostojny, piękny, w wieńców powodzi tonący, wysoko na marach leży, jakby na pochód jaki uroczysty ustrojony".
Jak pisze Lidia Winniczuk w książce "Ludzie, zwyczaje, obyczaje starożytnej Grecji i Rzymu", zetknięcie ze zmarłym ściągało zmazę, więc przed domem żałoby stało naczynie z wodą, aby odwiedzający mogli dokonać oczyszczenia.
Kondukt, złożenie ciała do grobu, stypa
Następnego dnia odbywał się właściwy pogrzeb. Ciało przed świtem odprowadzano na miejsce spoczynku w uroczystym kondukcie, po czym było składane w grobie lub spalane na stosie. W pierwszym przypadku przy zwłokach układano przedmioty z nim związane, naczynia, broń, w drugim, artefakty te płonęły razem z nieboszczykiem.
- Przy obu typach pochówku składano ofiary płynne. Zmarłemu i bogom podziemnym zostawiano wota w grobie oraz znaki statusu nieboszczyka, takie jak złoty wieniec na głowie czy elementy uzbrojenia. Jeżeli jest to pochówek ciałopalny, zbierano jego prochy ze stosu pogrzebowego do urny, którą zamykano w jakimś cennym naczyniu, jeśli inhumacyjny, składano zmarłego w lnianym opakowaniu do grobu - tłumaczył prof. Marek Węcowski.
Po złożeniu szczątków zgromadzeni żegnali zmarłego trzykrotnym wezwaniem go po imieniu, po czym udawali się na stypę zorganizowaną przez rodzinę nieboszczyka.
- Następnie co trzy lub dziewięć dni na grobie zmarłego składano ofiary. Trzydzieści dni po pogrzebie odbywała się wielka uczta, która zamyka ten proces. Grecy wierzyli, że od tego momentu zmarły jest już w Hadesie - tłumaczył historyk.
Stela z wizerunkiem dziewczynki. Grecja, połowa V w. p.n.e. Fot. Metropolitan Museum/dp
Święto zmarłych, płyty nagrobne, epitafia
Od tej chwili przestawano troszczyć się o szczątki zmarłego. - Do tego stopnia, że kiedy chowano zmarłych w kilkupokoleniowych grobach rodzinnych, to po rozłożeniu ciała można było bez żadnego szacunku zamieść kości zmarłego, by zrobić miejsce następnym - słyszymy w audycji. Kości składano w kamiennym pojemniku, nazywanym ossuarium.
Troska o los zmarłego w zaświatach trwała jednak nadal. W rocznice urodzin czy śmierci składano ofiary przy grobie w postaci m.in. mleka, placków czy wina. Szczególnie uroczyście czczono pamięć zmarłych w czasie Antesteriów, święta ku czci Dionizosa organizowanego na przełomie zimy i wiosny, które ostatniego dnia przybierało formę święta zmarłych.
Pamięć o zmarłych utrwalały mniej lub bardziej okazałe groby.
- W VIII wieku p.n.e. nad grobem umieszczano znak statusu pochowanego tam człowieka. Mężczyzna, arystokrata miał na swoim grobie wielki, ponadnaturalnej wielkości krater, czyli naczynie do mieszania wina. Kobieta amforę do noszenia wody - tłumaczył prof. Marek Węcowski.
Mniej więcej od V wieku p.n.e. popularne stały się stele, czyli płyty nagrobne zawierające często wizerunek zmarłego i krótką o nim wzmiankę. Tak narodziły się znane do dziś epitafia, krótkie sentencje dotyczące m.in. śmierci i przemijania lub informujące żywych, kim był zmarły.
Greckie wzory w Rzymie
Rzymianie garściami czerpali z dorobku Greków jeszcze przed podbojem świata hellenistycznego w II i I wieku p.n.e. Inspirowali się m.in. grecką filozofią i zaadaptowali ich mitologię. Podobnie wyobrażali sobie życie pozagrobowe, które w najlepszym wypadku oznaczało pozbawioną emocji egzystencję w weselszej części Hadesu, czyli Elizjum. Podobieństwo widać więc w zwyczajach pogrzebowych i trosce o los zmarłego w zaświatach.
W Rzymie, gdy nadchodził moment zgonu, jedna z najbliższych osób zbliżała usta do ust umierającego, by symbolicznie przejąć jego ostatnie tchnienie, a następnie zamykała mu oczy. Wówczas zgromadzeni wokół łoża członkowie rodziny trzykrotnie wzywali nieboszczyka po imieniu. Wśród lamentu żegnano zmarłego, po czym jego ciało układano na podłodze, by nie tracił kontaktu z matką-ziemią.
Po zgłoszeniu śmierci do specjalnego urzędu, rozpoczynano przygotowania do pogrzebu. Podobnie jak w Grecji ciało zmarłego myto, namaszczano i ubierano w togę, stosowną do godności i zasług nieboszczyka. Najbogatsi obywatele rzymscy, po dokonaniu odpowiedniej opłaty, przy czynnościach związanych z przygotowaniem ciała do pochówku korzystali z usług przysłanych przez urząd pracowników.
Sporządzano woskową maskę pośmiertną, która spoczywała na twarzy zmarłego do momentu pochówku, po czym wracała do bliskich. Nieboszczyka umieszczano w atrium, głównym pomieszczeniu rzymskiego domu, do ust wkładano mu pieniążek dla Charona, łoże oświetlały oliwne lampki lub pochodnie trzymane przez niewolników. Przed domem umieszczano gałązki cyprysu, jodły i sosny, związane z bogami świata podziemnego.
- To była widoczna oznaka żałoby dla wszystkich, którzy przechodzili obok tego domu - mówiła w audycji Polskiego Radia historyczka i archeolożka prof. Monika Rekowska.
Marmurowy rzymski sarkofag. Ok. 260-270 r. Fot. Metropolitan Museum/dp
Czuwanie przy zmarłym, muzycy, archimimus
Przy zwłokach czuwano od trzech do siedmiu dni. Wtedy wyprowadzano ciało z domu i w bardzo rozbudowanym pochodzie odprowadzano na miejsce pochówku. Do III wieku p.n.e. podobnie jak w Grecji, musiało się to odbyć przed świtem. Kondukt otwierali muzykanci, za nimi szły wynajęte płaczki, a jeśli zmarły piastował za życia wysokie stanowiska, w ostatniej drodze towarzyszyli mu liktorzy, czyli asystujący dostojnikom funkcjonariusze administracji publicznej z charakterystycznym pękiem rózg w ręce.
Typowym dla rzymskich pogrzebów zjawiskiem była obecność tancerzy, aktorów i mimów. Najważniejszy spośród nich był archimimus, który w stroju odpowiadającym strojowi zmarłego i masce przypominającej jego twarz, wcielał się w postać nieboszczyka. Aktor odtwarzał scenki z jego życia, nie omieszkał przy tym punktować jego zalet, wad i słabostek. Wiele lat później postać archimimusa popularna była także na pogrzebach staropolskich.
Za aktorami podążali klienci lub wynajęci ludzie w maskach przodków zmarłego i w strojach, które odpowiadały funkcjom, jakie pełnili za życia. Następnie niesiono łupy wojenne zdobyte przez zmarłego, insygnia władzy i bliskie mu przedmioty. Dopiero wtedy pojawiał się niesiony na marach zmarły, któremu towarzyszyła rodzina, przyjaciele, a w wypadku znacznej postaci urzędnicy, senatorowie i tłum gapiów.
Mowa tu jest oczywiście o pogrzebach najbardziej uroczystych, na które mogli sobie pozwolić najbogatsi i najbardziej wpływowi Rzymianie. W przypadku pozostałych uroczystości pogrzebowe były odpowiednio skromniejsze. Ogromny przepych pogrzebów próbowano odgórnie ograniczać, ale bez większych skutków. Chęć manifestacji pozycji i majętności rodziny była zbyt silna.
"Niech mu ziemia lekką będzie"
W starożytnym Rzymie ciało zmarłego, podobnie jak w Grecji, chowano do grobu lub palono na stosie. W drugim przypadku prochy składano w urnie, a tę składano do grobu. Rzymski zwyczaj nakazywał przynajmniej symboliczne złożenie szczątków w ziemi. Mogło się ono ograniczyć do schowania w ziemi palca odciętego przed spaleniem ciała lub rzuceniem garścią ziemi na urnę.
Ponownie, podobnie jak w Grecji, używano wody do oczyszczenia się przed zmazą, a po pogrzebie rodzina organizowała stypę. Zamożni rozdawali ubogim mięso i jałmużnę. Do naszych czasów przetrwało wiele, mniej lub bardziej rozbudowanych, rzymskich epitafiów. Częstym motywem na nich umieszczanym było znane i dziś życzenie: "niech mu ziemia lekką będzie".
Najbiedniejsi chowani byli bez wstępnych ceremonii, zaraz po zgonie, po zmroku. Jeśli rodziny nie było stać na opłacenie miejsca pochówku, zmarły był z innymi równymi mu grzebany we wspólnym dole lub palony na jednym stosie.
Pogrzeby chrześcijan
Początkowo zmarli w Rzymie byli chowani na wzgórzu Eskwilin, ale wraz z rozwojem miasta zaczęto sięgać po inne metody. Popularnym zwyczajem było stawianie grobów wzdłuż dróg.
- Pierwotnie były to prywatne zupełnie grobowce w postaci systemu korytarzy, od których odchodziły mniejsze korytarze, a od nich jeszcze mniejsze, a na końcu znajdowały się tak zwane loculi, czyli pomieszczenia, gdzie składano sarkofagi, bądź ciała owinięte w płótno - tłumaczyła prof. Monika Rekowska.
System podziemnych grobów, nazywany katakumbami, rozwinęli chrześcijanie, którzy, w związku z zakazem kremacji, potrzebowali więcej miejsca na pochówek swoich bliskich. Zresztą wyznawcy Jezusa Chrystusa adaptowali i poddawali modyfikacjom więcej pogrzebowych zwyczajów pogan, wśród których żyli przez wieki lub spośród których sami pochodzili. Jeszcze w 430 roku sobór poruszał kwestię przejmowania pocałunkiem ostatniego tchnienia.
Chrześcijan wyróżniało podejście do śmierci, które, w przeciwieństwie do pogan, uważali za tryumf i początek radosnego życia wiecznego duszy w niebie u boku Boga. Smutek zebranych na pogrzebach ganili św. Ambroży (IV w.) i św. Augustyn (IV-V w.).
Lament, który wybuchał po zamknięciu oczu zmarłego, zamieniono w radosne śpiewanie psalmów, a w czasie zwyczajowego kilkudniowego czuwania przy zwłokach odprawiano modlitwy i śpiewano pieśni. Mniej uroczysty, pozbawiony aktorów, tancerzy itd., był kondukt odprowadzający zmarłego do grobu.
Tomasz Horsztyński
Korzystałem z:
J. A. Chrościcki, Pompa funebris. Z dziejów kultury staropolskiej, Warszawa 1974.
L. Winniczuk, Ludzie, zwyczaje i obyczaje starożytnej Grecji i Rzymu, Warszawa 1983.