18 czerwca 1815 roku na polach Waterloo rozegrała się bitwa decydująca o dalszych losach Europy. Przeciwko wojskom brytyjskim i pruskim koalicji antyfrancuskiej stanęły siły cesarza Francuzów, który niespełna sto dni wcześniej uciekł z wygnania na Elbie. Armia napoleońska nie przypominała już wielonarodowej mieszaniny, która w 1812 roku wyprawiała się na Rosję. Były to siły niemal wyłącznie francuskie. Niemal, bo wśród nielicznych obcokrajowców wiernych Napoleonowi znaleźli się Polacy.
Dlaczego Polacy byli wierni Napoleonowi? Co Napoleon zrobił dla Polski?
Polacy żywili nadzieję, że u boku Napoleona wywalczą niepodległość dla Rzeczpospolitej wymazanej w 1795 roku z mapy Europy. Napoleon rzucał wyzwanie byłym zaborcom, dając tym samym nadzieję na przekreślenie faktu rozbiorów. Doszło do tego w 1807 roku, wraz z powstaniem Księstwa Warszawskiego.
- To Napoleon w XIX w. był tym politykiem, który dla Polaków zrobił najwięcej, mimo że ostatecznie Księstwo Warszawskie nie przekształciło się w Królestwo Polskie - oceniał prof. Jarosław Czubaty w audycji "Klub Ludzi Ciekawych Wszystkiego" Hanny Marii Gizy.
Szwoleżerowie z Elby
1 Pułk Szwoleżerów-Lansjerów Gwardii Cesarskiej, sformowany 6 kwietnia 1807 roku, był elitą elit wśród Polaków walczących u boku Napoleona. Oddział lekkiej kawalerii rekrutował się spośród synów polskiej szlachty i arystokracji. Sławę przyniosła mu szaleńcza szarża pod Samosierrą, w której trzeci szwadron zdołał przełamać obronę Hiszpanów, co nie powiodło się innym jednostkom napoleońskim. Po tym wyczynie polscy szwoleżerowie weszli w skład Starej Gwardii - najlepszych podkomendnych Napoleona stanowiących rezerwę strategiczną jego armii, rzucanej do walk tylko w najbardziej newralgicznych momentach, by przechylić szalę zwycięstwa.
Po abdykacji Napoleona w 1814 roku pułk rozwiązano, a lansjerom zagwarantowano prawo powrotu do domów pod bronią i w umundurowaniu. Nie wszyscy udali się jednak nad Wisłę. Bonapartemu pozwolono zachować na wygnaniu na Elbie jeden szwadron szwoleżerów - łącznie 109 lanc pod dowództwem Pawła Jerzmanowskiego. To żołnierze Szwadronu Elby byli rdzeniem sił, które 1 marca 1815 roku wylądowały z Bonapartem w zatoce Juan na Lazurowym Wybrzeżu i to oni pomaszerowali z nim odzyskać władzę w Paryżu.
Jerzmanowski nie odstąpił od cesarza nawet po bezpośrednim rozkazie wydanym przez nowego, powołanego na to stanowisko w efekcie postanowień kongresu wiedeńskiego wodza naczelnego polskiej armii - wielkiego księcia Konstantego. Carewicz wzywał szwoleżera do natychmiastowego powrotu do Warszawy. Zamiast tego Jerzmanowski powiększał swój oddział. Ci, którzy nie zdążyli powrócić do domów - głównie weterani lekkokonnych oddziałów szwoleżerów i eklerów - wzmacniali jego szeregi. Tak utworzona jednostka, licząca 225 szabel, znalazła się szeregach holenderskiej dywizji generała Édouarda de Colberta. Polakom pozwolono na noszenie granatowych mundurów z karmazynowymi wyłogami.
Szwoleżer Gwardii Napoleońskiej. Rysunek Stanisława Witkiewicza. Fot.: Muzeum Narodowe w Warszawie/dp
Podczas bitwy Polacy walczyli w centrum sił napoleońskich. Mierzące nieco ponad 2 metry lance okazały się bronią znacznie skuteczniejszą niż szable przeciwko najeżonym bagnetami angielskim czworobokom. Polacy walczyli też z powodzeniem z brytyjską kawalerią. Przypisywano im m.in. to, że rozbili kawalerię Williama Ponsby'ego, a jego samego zakłuli lancami. Straty oddziału były stosunkowo niewielkie: pod Waterloo poległo 5 lansjerów, a kilkunastu zostało rannych.
Czy Polak przegrał bitwę pod Waterloo?
W zupełnie odmiennym charakterze, z dala od świszczących pocisków i tnących szabel, w sztabie Napoleona działał inny Polak - Jerzy Despot-Zenowicz. Przy czym jego udział w starciu pod Waterloo był być może znacznie istotniejszy od wszystkich szarż dokonanych przez szwoleżerów...
Kluczem do sukcesu w bitwie pod Waterloo było pokonanie wojsk brytyjskich Arthura Wellingtona, nim zdołają do nich dołączyć siły pruskie feldmarszałka Gebharda von Blüchera. Z armią pruską w sporej odległości ścierały się siły marszałka Emmanuela Grouchy. Gdyby udało mu się przegrupować i wycofać, jego wojska mogłyby uderzyć na Brytyjczyków od tyłu i odegrać rolę kowadła - młotem miały być główne siły Bonapartego. Na to liczył Napoleon.
Rozkaz miał przekazać właśnie Despot-Zenowicz. Cesarz Francuzów wysłał go dłuższą, ale bezpieczną drogą. W efekcie posłaniec dotarł do Grouchy'ego, kiedy losy bitwy były już rozstrzygnięte.
- Polskiego oficera przez lata niesłusznie oskarżano, że był jedną z przyczyn klęski Napoleona - wskazywał prof. Dariusz Nawrot.
58:15 waterloo___v2015006728_tr_0-0_122388940dda27cb[00].mp3 Historie bitwy pod Waterloo przedstawiają historycy prof. Jarosław Czubaty i prof. Dariusz Nawrot. Audycja Hanny Marii Gizy "Waterloo" z cyklu "Klub ludzi ciekawych wszystkiego". (PR, 11.05.2015)
Zdaniem historyka, nawet gdyby Despot-Zenowicz dotarł na czas, niczego by to nie zmieniło. Rozkaz, który ze sobą przywiózł był bowiem tak mętnie sformułowany, że marszałek mógł odnieść wrażenie, że walcząc z Blücherem wykonuje wolę Bonapartego.
- Nie było przy boku Napoleona marszałka Louisa-Alexandra Berthiera, człowieka, który świetnie przenosił rozkazy Napoleona na papier. On w 1815 roku nie stanął u boku Napoleona. Marszałek Nicolas Dieu Soult nie radził sobie z robotą sztabową. Wysyłane przez niego rozkazy były nieprecyzyjne - wyjaśniał znawca epoki napoleońskiej.
Do końca wierni
Ani Despot-Zenowicz, ani szwoleżerowie nie mogli odmienić losów bitwy pod Waterloo. Gdy na pole bitwy dotarły siły Blüchera, wynik starcia był przesądzony. Wojsko napoleońskie poszło w rozsypkę.
- Tylko dwie formacje schodziły z pola bitwy pod Waterloo nienękane przez wojska brytyjskie: strzelcy konni gwardii i szwoleżerowie gwardii, w tym pierwszy szwadron, który tworzyli szwoleżerowie z Elby. Te oddziały wycofywały się w takim porządku, że Brytyjczycy bali się je nękać - wskazywał prof. Nawrot.
Polacy pozostali wierni Napoleonowi nawet w obliczu klęski. Żołnierze Legii Nadwiślańskiej - niebiorący udziału w bitwie pod Waterloo - w sile 800 żołnierzy osłaniali odwrót resztek sił napoleońskich 3 lipca 1815 roku pod Sèvres.
Już po ponownej abdykacji Napoleona Szwadron Elby wycofał się za Loarę z francuską armią dowodzoną przez marszałka Louisa Davouta. Dowódca wiedział, że sprawa napoleońska jest przegrana, ale pokaźne siły pod jego komendą stanowiły argument, z którym liczyć musieli się nawet zwycięzcy koalicjanci. Najwierniejszy marszałek Bonapartego wynegocjował amnestię dla oficerów i żołnierzy.
Uzbrojony w taką gwarancję Jerzmanowski mógł wrócić do tworzącego się nad Wisłą, zależnego od Rosji, Królestwa Polskiego. Nadzieje związane z liberalną konstytucją nadaną państwu przez Aleksandra I szybko rozwiała praktyka rządów carskich. Nadto w wojsku zapanował terror wprowadzony przez Konstantego. Już w 1818 roku Jerzmanowski postanowił wyjechać do Francji. O kraju jednak nie zapomniał. Jeszcze w 1831 roku zorganizował wyprawę morską, której celem było dostarczenie powstańcom listopadowym broni.
Paweł Jan Jerzmanowski. Fot.: Wikipedia/domena publiczna
bm