Zapraszamy do odwiedzenia serwisu specjalnego poświęconego Cyprianowi Kamilowi Norwidowi:
Paszport, pulares i dziurawa mapa
Jesienią 1845 roku 24-letni Cyprian Kamil Norwid, odbywający od trzech lat edukacyjne podróże po Europie, przyjechał na Śląsk w odwiedziny do zamieszkałego w Mikołowie przyjaciela. Był nim Władysław Wężyk, podróżnik i pisarz, sławny w swoim czasie dzięki relacji z wyprawy do Egiptu. Dziś na ścianie domu przy mikołowskim rynku wisi tablica upamiętniająca pobyt poety w mieście. Imieniem Norwida ochrzczono także jedno z osiedli w Mikołowie.
W tym samym czasie w okolicy znalazł się 22-letni Maksymilian Jatowt, który kilka lat wcześniej za udział w antycarskim spisku został skazany na zesłanie w głąb Rosji, ale udało mu się zbiec w czasie transportu. Gdy Jatowt dowiedział się, że w miasteczku żyje "graf Polak, co to się z ruskimi powadził", postanowił złożyć mu wizytę. Tak się jednak stało, że Wężyk wyjechał akurat do Krakowa, lecz w domu przy rynku można było zastać jego przyjaciela.
Opis spotkania Jatowta z Norwidem zawdzięczamy temu pierwszemu, który po latach jako emigrant w Ameryce spisał swoje wspomnienia (pod pseudonimem Jakub Gordon) w tomie "Moskwa". Norwid występuje tam jako "pan N.":
Piekło, boskie twarze, komiks. Cyprian Kamil Norwid jako grafik i malarz
"Pan N. prosi mię do gabinetu; rozmowa nasza była krótka, słów mało, ale czynu wiele z jego strony, bowiem należy do rzędu ludzi umiejących przeniknąć i spółuczuć niedolę braci. Daje mi tedy, nad me oczekiwanie, paszport, dzieli się pularesem (arch.: portfelem, w znaczeniu: pieniędzmi - przyp. red.), że zaś zbywało mi na mapie Niemiec, wycina środek z ogromnej karty Europy, mówiąc: «Polskę krajali, krajmy i my Prusy». Środek ten unoszę, a Europa z dziurawym oazysem zostaje na ścianie. Wybrnąłem na koniec z biedy!".
Fragment powyższy Jatowt opatrzył przypisem: "paszport ten wybawił później z nieszczęścia jeszcze jednego młodego człowieka". Autor "Moskwy" poprzestaje na tej lapidarnej wzmiance, a jest ona kluczowa dla dramatycznego incydentu, który na zawsze zmienił życie Cypriana Norwida.
"Byłem więziony i uszedłem"
Patriotyczny gest, jakim było oddanie własnego paszportu politycznemu uchodźcy, wymagał od Norwida odwagi, ale nie spodziewał się on, że konsekwencje tego czynu zaprowadzą go aż do więzienia. Tymczasem tak właśnie się stało. Aresztowano go w czerwcu 1846 roku w Berlinie, gdzie artysta przyjechał, aby studiować filozofię, a także po to, by być bliżej ukochanej Marii Kalergis. Pruska policja oskarżyła Norwida o szpiegostwo i zamknęła go w więzieniu.
Pierwszy tydzień poeta spędził w Hausvogtei, areszcie śledczym o zaostrzonym rygorze, w bardzo ciężkich warunkach, co na zawsze odbiło się na jego zdrowiu. Wtedy właśnie zaczęły się jego problemy ze słuchem, pogarszające się później z roku na rok. Po siedmiu dniach dzięki interwencji przyjaciół i znajomych Norwida przeniesiono do kliniki, gdzie, choć pod nadzorem policji, więzień miał w końcu dostęp do opieki medycznej. W ratowaniu pisarza szczególną rolę odegrał lekarz więzienny dr Johann Friedrich Dieffenbach. Norwid wdzięczny był mu za to do końca życia.
Przyjaciele (zwłaszcza krąg osób skupiony wokół Jana Koźmiana) wciąż dążyli do oswobodzenia poety, do czego udało się doprowadzić w końcu lipca 1846 roku. Policja uwolniła Norwida, wręczając mu jednocześnie nakaz natychmiastowego opuszczenia Prus. Nie zwlekając, pisarz wyjechał do Brukseli i tam oficjalnie rozpoczął żywot emigranta. Był świadom, że powody, które zaprowadziły go za kratki, są również tymi, dla których nigdy nie powróci do na ojczyste ziemie.
Z lewej: jedna ze stron "Książki pamiątek" Cypriana Norwida z akwarelą artysty przedstawiającą dra Dieffenbacha oraz zasuszonymi listkami zebranymi przez niego zaraz po wyjściu z więzienia w Berlinie. Z prawej: rysunek Norwida przedstawiający Jana Koźmiana. Fot. Polona.pl/domena publiczna
Zbieg czy szpieg?
By zrekonstruować ciąg przypadków, który zaowocował decyzją Norwida o dożywotniej emigracji, trzeba na chwilę powrócić do chwili, w której poeta ofiarowuje swój paszport świeżo poznanemu uciekinierowi. Korzystając z dokumentu, Maksymilian Jatowt przekroczył kilka granic jako Cyprian Norwid, by w końcu osiąść w Paryżu. Ten ostatni punkt nie pojawia się jednak w sygnowanej przez Jakuba Gordona "Moskwie", z kolei wspomniany tam w przypisie "jeszcze jeden młody człowiek" prawdopodobnie w ogóle nie istniał.
Jatowt/Gordon w swoich wspomnieniach przesunął bowiem daty w taki sposób, by spotkanie z "panem N." odbyło się w 1846 roku, a nie rok wcześniej. Podążając tropem wersji Jatowta, komentatorzy sporządzili wersję zdarzeń, zgodnie z którą paszport Norwida został przekazany przez zbiega innemu mężczyźnie, ten zaś później wpadł w ręce francuskiej policji. Człowiek ów miał być na tyle podejrzanym indywiduum, że rzucił cień na zupełnie nieświadomego Norwida, który bawił w Berlinie. Policja pruska połączyła tropy i na ich podstawie aresztowano poetę.
Według ustaleń dokonanych na podstawie archiwalnych dokumentów Jatowt nie był wcale tak niewinny, za jakiego chciał uchodzić, a jego faktograficzne manipulacje jako pamiętnikarza nie były przypadkowe. Jatowt chciał bowiem usunąć podejrzenia związane ze swoją osobą. W latach 20. XX wieku historyk literatury Józef Ujejski, opierając się na nieistniejących już dziś materiałach z Archiwum Akt Dawnych w Warszawie, tak zrekonstruował dalsze losy uciekiniera:
Chiny, kropki i obrona papieża. Tego mogliście nie wiedzieć o Norwidzie
"Jatowt pojechał z tym paszportem do Paryża, zamieszkał pod nazwiskiem Cypriana Norwida u Zmartwychwstańców, za ich poparciem dostał zajęcie w kancelarii Księcia Ad. (Adama - przyp. red.) Czartoryskiego i... dokumenty tej kancelarii począł od wiosny r. 1846 zanosić do... ambasady rosyjskiej. Tamże złożył wtedy dany mu przez Norwida paszport".
Propozycja (nie) do odrzucenia
Na początku czerwca 1846 roku z rosyjskiej ambasady w Paryżu wysłano depeszę do rosyjskiej ambasady w Berlinie, gdzie zasugerowano przyjrzenie się osobnikowi nazwiskiem "Kiprian Norwied", który jako "malarz lub rzeźbiarz" przebywa w stolicy Prus. Autor listu wspomina o donosie na poetę, wiąże osobę artysty z Władysławem Wężykiem, który od dawna był na carskiej czarnej liście, wskazuje wreszcie: "tym, co każe mi wierzyć w prawdziwość donosu, jest fakt, że jednocześnie pokazano mi paszport, który Norwidowi wystawił w Warszawie generał Pisariew w dniu 19/31 grudnia 1844 r. pod nr. 6094, a zatem mógł równie dobrze służyć jako jakiś emisariusz".
Szczegóły, które poznali carscy dyplomaci w Paryżu, wskazują z dużym prawdopodobieństwem na Jatowta jako dostarczyciela wspomnianego donosu, a obrazu dopełniają zeznania złożone przez Jatowta kilka lat później podczas przesłuchań w warszawskiej Cytadeli, gdzie okazał się zaskakująco dobrze poinformowany o fakcie złożenia paszportu Norwida w ambasadzie.
Depesza zawiera prośbę o wyjaśnienie sprawy i przekazanie ewentualnych ustaleń do Moskwy i do Warszawy. Sekretarz ambasady Rosji w Berlinie, niejaki Fonton, zabrał się do dzieła i zaprosił niczego niepodejrzewającego Norwida na rozmowę. Jej przebieg znamy z relacji innego słynnego poety romantycznego - Zygmunta Krasińskiego, który był wielkim przyjacielem autora "Vade-mecum". Norwid opowiedział mu o swej przygodzie, Krasiński zaś opisał ją potem w liście do Delfiny Potockiej w 1848 roku. Fonton miał przekonywać Norwida, by w celu zatarcia swoich grzechów względem państwa rosyjskiego, "pojechał do Petersburga i tam wszedł w służbę". Sekretarz obiecywał artyście "une carrière brillante".
Norwid zaś, "wysłuchawszy go przez trzy godziny i rozważywszy, że trzy drogi przed nim, z których pierwsza prosto do Cytadeli i na Kaukaz, druga do ekspiacji petersburskiej i Collegium Spraw Zewnętrznych, trzecia na wygnanie wiedzie, obrał w duchu trzecią i po końcu improwizacji Fontonowych, głęboko się ukłoniwszy odparł: »Nie godnym kariery świetnej, którą mi pan wskazujesz, i przyjm moje pożegnanie na wieki«. Mówca, który myślał, że wymową przekona, rozwściekł się, i kiedy odchodzący stał już na progu, tygrysim wzrokiem za nim cisnął i krzyknął, i to po polsku: »Wy, Panowie Polacy, jesteście poeci, - my Moskale, nie. - Zobaczym, kto dalej zajdzie«".
Niedługo po tym spotkaniu po Cypriana Norwida przyszła niemiecka policja. Nie jest do końca jasne, w jaki sposób – i czy w ogóle – rozmowa z Fontonem wiązała się z aresztowaniem poety. On sam w następnych latach łączył te zdarzenia. W listopadzie 1850 roku tak pisał z Paryża do Augusta Cieszkowskiego: "niepraktyczność (…) wyrzucał mi ambasador moskiewski, więzieniem grożąc, a do robienia kariery nakłaniając, uważałem wszakże za praktyczne pójść na wygnanie, jako wiesz"; a jesienią 1851 roku w liście do Józefa Bohdana Zaleskiego stwierdził wprost: "jestem za to na wygnaniu, żem się (…) rozmówił z Reprezentantem Państwa Rosyjskiego, Ministre-plénipotentiaire - za to byłem więziony i uszedłem".
Źródła wskazują jednak jeszcze jedną okoliczność rzucającą – z perspektywy pruskiej - cień podejrzenia na artystę. Niemcy obserwowali go już od dłuższego czasu w związku z jego wizytami w Wielkim Księstwie Poznańskim w pierwszej połowie roku 1846. Po powstaniu wielkopolskim i rozruchach na Pomorzu, a także w związku z wieściami o insurekcjach w innych zaborach, pruskie władze były wyczulone na wszelkie zdarzenia mające choćby pozory konspiracji. Jako takie zaklasyfikowano wycieczki Norwida, który przecież poruszał się wtedy bez paszportu (policji w Poznańskiem powiedział, że go zgubił).
Aresztowanie poety było więc z punktu widzenia Berlina rodzajem prewencyjnego zatrzymania osoby, która mogła okazać się antypruskim szpiegiem knującym spiski tuż przy granicy z Królestwem Kongresowym. Ponieważ jednak śledztwo przeprowadzone po uwięzieniu Norwida nie dało podstaw do dłuższego pozbawienia wolności, zgodzono się go uwolnić już po miesiącu.
Więzienie Hausvogtei na fragmencie mapy Berlina z 1847 roku (domena publiczna)
"Właśnie tam, gdzie wolność sama"
Dla samego Norwida owa nie do końca zamierzona współpraca niemieckiej i rosyjskiej machiny politycznego ucisku stała się ostatecznym dowodem na to, że nie może wrócić do kraju urodzenia. Wychowany na mazowieckiej wsi i w artystycznych salonach Warszawy, niemal z dnia na dzień stał się wygnańcem i był nim już do końca życia. Ale carski aparat urzędowy nie uznawał autonomii życiowych wyborów swoich obywateli. Rosja jeszcze się o Norwida upomniała.
Na początku lutego 1849 roku jednocześnie w "Kurierze Warszawskim", "Gazecie Rządowej" i "Dzienniku Urzędowym Guberni Płockiej" opublikowano odezwę podpisaną przez samego namiestnika Królestwa Polskiego Iwana Paskiewicza, w której nakazywano powrót do kraju osobom wskazanym na dołączonej liście. Wymieniono tam m.in. nazwisko Norwida, który był według urzędników "wysłany za granicę dla kształcenia się w snycerstwie".
Niemen, poezja i rock. Posłuchaj Radia Norwid
Norwid, który dowiedział się o tym w Paryżu, wysłał z datą 19 lutego 1849 roku list "Do redakcji »Gazety Wielkiego Księstwa Poznańskiego«", w którym pisał:
"W »Kurierze Warszawskim« z 9 lutego w Nr 38 wyczytałem pomiędzy imionami osób, które wydaliły się za granicę »bez pozwolenia rządu”, imię moje z dodatkiem: »wysłanego za granicę« etc. Nie jest moją rzeczą okazywać, o ile te sprzeczności unieważniają się nawzajem, ale jest moim obowiązkiem błąd redakcji sprostować, oświadczając niniejszym, iż niżej podpisany »wysłanym« nie był przez nikogo".
Norwid nie mógł zareagować inaczej. Ten, który tak łatwo pozbywa się paszportu, by dopomóc drugiemu człowiekowi, który odrzuca dochodową karierę w służbie państwowej (podobnie jak wiele innych możliwości dobrego zarobku), który później publicznie przeciwstawi się samemu Mickiewiczowi, który wreszcie zrazi do siebie spore grono osób bezkompromisowa postawą względem ludzi, polityki czy twórczości - nie chciał zgodzić się na krzywdzące sformułowanie, że ktoś gdzieś go "wysłał". Całym swoim życiem Cyprian Kamil Norwid pokazał, że najbardziej liczy się dlań suwerenność osobista. Nigdy nie przestał być wolnym człowiekiem - nawet podczas smutnego miesiąca w lecie 1846 roku, gdy był więźniem Królestwa Prus.
***
Korzystałem z następujących źródeł:
- Listy Cypriana Kamila Norwida opublikowane w serwisie "Internetowy słownik języka Cypriana Norwida" stworzonym na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego
- Zofia Muszyńska, "Norwid w więzieniu berlińskim", (w:) "Pamiętnik Literacki" 52/1, Wrocław 1961
- Jakub Gordon, "Moskwa. Pamiętniki J. G., Polaka z Korony, obywatela Stanów Zjednoczonych Ameryki", Paryż 1861
Michał Czyżewski