30 lat temu, 9 marca 1994 roku, zmarł Charles Bukowski, amerykański poeta, powieściopisarz i autor opowiadań, przedstawiciel nurtu prozy zwanego "brudnym realizmem", piewca społecznych nizin, legenda amerykańskiej kontrkultury.
Bukowski to jeden z tych autorów, którzy obficie czerpią z własnej biografii i zamieniają własne życie w literaturę. Zarówno jego proza, jak i poezja pełna jest ściśle dokumentalnych opisów prawdziwych zdarzeń albo lekko tylko koloryzowanych faktów.
Nie zmienia to faktu, że pisarz nieustannie mitologizował siebie w swoich książkach. Doszło w końcu do tego, że pod koniec życia naśladował postaci literackie ze swych książek i próbował upodobnić się do bohaterów, którym wcześniej nadał niektóre z cech własnych.
***
Czytaj więcej:
David Foster Wallace. Pisarz, który bał się wesołych miasteczek
Josif Brodski. Niezależność okupiona cierpieniem
***
Pryszczaty, pijany i marzący
Mimo polsko brzmiącego nazwiska przodkowie Charlesa Bukowskiego byli Niemcami. Jego dziadek Leonard Bukowski wyemigrował do USA pod koniec XIX wieku. Syn Leonarda Heinrich przybył po latach na ziemie przodków jako amerykański żołnierz w czasie I wojny światowej. Zatrzymał się tam nieco dłużej, gdy w nadreńskim Andernach poznał Niemkę Katharinę Fett. Po ślubie młodej parze urodził się 16 sierpnia 1920 roku pierworodny syn Heinrich Karl Bukowski. Mała kamieniczka przy Aktienstrasse w Andernach, w której przyszedł na świat, stoi do dziś.
Niespełna trzy lata później Bukowscy przenieśli się do Stanów Zjednoczonych, a imiona chłopca zaczęły brzmieć po angielsku: Henry Charles. Gdy po latach zaczął podpisywać swoje teksty, pozostał z tego tylko "Charles". Jednym z powodów tego mogła być niechęć pisarza do ojca Henry'ego (Heinricha), który znęcał się nad synem fizycznie i psychicznie, o czym autor wspomina w kilku dziełach, m.in. w "Z szynką raz!" ("Ham on rye").
Oprócz rodzicielskiego zaniedbania w młodości Charles Bukowski doświadczał odrzucenia przez społeczność rówieśniczą, najpierw z powodu silnego niemieckiego akcentu, potem wskutek ciężkiej postaci trądziku (ślady choroby nosił na twarzy do końca życia). Fakt, że żył w biedzie, którą pogłębił jeszcze Wielki Kryzys, sprawił, że już jako nastolatek zaczął pielęgnować w sobie gniew, który silnie wpłynął później na buntowniczą wymowę jego twórczości.
W 1930 roku Bukowscy przenieśli się do Los Angeles. Atmosfera tego miasta, poznawanego oczywiście z perspektywy społecznych dołów, ludzi z marginesu, wykluczonych i z trudem radzących sobie z egzystencją, stała się kolejnym stałym elementem książek Bukowskiego. To tam nastoletni Charles poznał smak alkoholu, który był jego nałogiem przez resztę życia, to tam zaczął marzyć o karierze pisarskiej. Przez dwa lata studiował tam nawet dziennikarstwo i literaturę.
***
Czytaj więcej:
***
Seryjny twórca
Gdy Stany Zjednoczone przystąpiły w 1941 roku do II wojny światowej, Bukowski jako niezdolny do służby pozostał w kraju. Wtedy porzucił studia i rozpoczął w Nowym Jorku życie zawodowe jako niewykwalifikowany pracownik fizyczny, korzystając z powstałych nagle wakatów i wzrostu gospodarczego wywołanego wojną.
Z powodu swego zuchwalstwa połączonego z alkoholizmem w nigdzie nie zagrzał miejsca, choć wykonywał wyłącznie kiepsko płatne prace. Włóczył się więc po Ameryce w poszukiwaniu kolejnych posad, pił w tanich barach i wynajmowanych pokojach, nawiązywał relacje z kobietami, tracił pieniądze na wyścigach konnych, a w wolnych chwilach pisał wiersze i opowiadania. Słowem: zbierał doświadczenia, z których korzystał w swojej prozie. Okres ten opisał później w powieści "Faktotum" (1975), jednym z kilku utworów, w którym pojawia się alter ego autora pod nazwiskiem "Henry Chinaski".
Henry Chinaski to bohater wielu innych książek Bukowskiego - m.in. wspomnianej już "Z szynką raz!", a także "Listonosza" ("Post Office"), "Kobiet" ("Women"), "Hollywood, "Na południe od nigdzie" ("South of No North"), "Kłopoty to męska specjalność" ("Hot Water Music") oraz "Szmiry" ("Pulp"). Podobnie jak autor jego postać to skłócony ze społeczeństwem alkoholik, biedujący pisarz, brutalny mizantrop, a zarazem wrażliwy kochanek. Chinaski pojawia się także w filmach, w tym w głośnej "Ćmie barowej" ("Barfly") z 1987 roku, z głównymi rolami Mickeya Rourke'a i Faye Dunaway, produkcji, do której scenariusz pisał sam Bukowski.
***
Czytaj więcej:
***
Wymienione tutaj publikacje to tylko drobna część literackiej spuścizny Charlesa Bukowskiego. Twórca ten był niespotykanie płodny. Pozostawił po sobie ponad 60 książek. Oprócz sześciu powieści napisał setki opowiadań oraz tysiące wierszy, których wiele czeka jeszcze na wydanie.
– Bukowski, jako człowiek dosyć niefrasobliwy w życiu, równie niefrasobliwie poczynał sobie ze swoimi tekstami – zauważył krytyk literacki Tadeusz Nyczek. – Pisał je byle gdzie, porzucał je lub gubił, zazwyczaj w mało trzeźwym stanie, w którym z upodobaniem pozostawał przez większość życia. W związku z tym jeszcze do dzisiaj utwory te się odnajdują i co jakiś czas są publikowane. W ciągu kilkunastu lat po jego śmierci pojawiło się kilka zupełnie nowych tomów wcześniej nieznanych wierszy – mówił
Olbrzymia produkcja pisarska Bukowskiego wynikała z jego niemal obsesyjnego zaangażowania w twórczość. – Powiedział kiedyś, że jakby mu obcięli ręce, to pisałby stopami, bo to po prostu jest dla niego najważniejsza rzecz – mówiła krytyczka literacka Magdalena Miecznicka. – Myślę, że to jest taki typowy gest prawdziwego pisarza. Mówił, że jest chory, jeżeli nie pisze, że gdyby musiał przez tydzień nie pisać, to by w ogóle sobie nie dał rady ze sobą – dodała.
Wbrew legendzie podsycanej przez samego Bukowskiego nie było więc tak, że pisanie, podobnie jak wiele innych życiowych aktywności, było mu obojętne. Taki wniosek można wysnuć, jeśli bezkrytycznie utożsami się postać Henry'ego Chinaskiego z samym pisarzem. Pomimo automitologizacji uprawianej przez Bukowskiego, przynajmniej na początku kariery jego postawa nie miała nic wspólnego z niefrasobliwością jego bohatera. Dowodem tego jest wydany już po śmierci twórcy tom jego korespondencji z wydawcami, zatytułowany "O pisaniu".
– Książka mówi nam jedną rzecz o Bukowskim, która nie jest oczywista, kiedy się czyta jego prozę i wiersze – zwrócił uwagę krytyk literacki Piotr Kofta. – Mówi nam mianowicie, że on był twórcą szalenie zaangażowanym w swoją pracę. Przywiązywał do tego dużą wagę. Uważał, że to jest w zasadzie pewna praktyka, która umożliwiała mu przetrwanie czy przeżycie, że w gruncie rzeczy praktycznie niczym innym się nie zajmował w życiu, że z uporem maniaka zabiegał o to, żeby się przebić, żeby być drukowanym – dodał.
30:10 Dwójka Czytelnia 29.10.2016.mp3 Magdalena Miecznicka i Piotr Kofta w audycji Małgorzaty Szymankiewicz recenzują zbiór listów Charlesa Bukowskiego "O pisaniu" oraz tom "Śmieję się z bogami", wywiad z pisarzem przeprowadzony przez Fernandę Pivano (PR, 2016)
Listonosz i "małpa w klatce"
Upór zrodzony w potrzeby zaistnienia przyniósł efekty dość szybko. Bukowski zaczął publikować jako dwudziestoparolatek i potem zawsze mógł liczyć na jakiegoś wydawcę, choć były to wyłącznie niszowe oficyny i czasopisma literackie. Za życia krytyka głównego nurtu w USA niespecjalnie interesowała się pisarzem. Był za to popularny w Europie, która karmiona oficjalną propagandą o szczęśliwym życiu w Stanach Zjednoczonych, dzięki twórczości Bukowskiego miała szansę zajrzeć za mocarstwową fasadę i poznać kraj ludzi zepchniętych na margines przez klasę średnią śniącą swój sen o amerykańskim sukcesie.
Jako autor niezauważany Bukowski nie mógł liczyć na powodzenie komercyjne. Choć pisał coraz więcej, nadal musiał podejmować rozmaite prace, aby się utrzymać. Najdłużej pozostał na posadzie listonosza, a potem urzędnika pocztowego. Powoli wyrabiał sobie jednak renomę w rosnących w siłę amerykańskich kręgach kontrkulturowych. Wówczas do pensji pocztowca mógł zacząć dorabiać w zupełnie inny sposób.
– W bardzo wielu jego opowiadaniach i wierszach występuje motyw wieczoru literackiego czy spotkań autorskich. On sporo na tym zarabiał, bo amerykańscy pisarze głównie żyją ze spotkań autorskich. Tam jest to bardzo popularne, nieźle się za to płaci. I Bukowski długie lata z tego żył. Do końca życia przemieszczał się, zapraszany na uniwersytety, na jakieś prelekcje i wykłady. A przede wszystkim czytał swoje teksty – opowiadał Tadeusz Nyczek.
***
Czytaj więcej:
***
W końcu dochody ze spotkań oraz wsparcie finansowe wydawców pozwoliły 50-letniemu Bukowskiemu zrezygnować z pracy na poczcie i zostać "literatem na pełny etat". Musiał zarazem pogodzić się z faktem, że wiele zaproszeń na wykłady czy spotkania autorskie wiązało się a chęcią zobaczenia tego słynnego Bukowskiego, pijanego błazna, który niechybnie wywoła jakiś publiczny skandal.
– On funkcjonował jako taka małpa w klatce – powiedział Piotr Kofta. - Uniwersytety w całych Stanach zamawiały go sobie, że tak powiem, na spektakle. Przyjeżdżał czy był przewożony w jakieś miejsce, stawiano przed nim skrzynkę piwa czy nawet lodówkę, on się upijał się, niejednokrotnie rzygał na tej scenie, prowokował publiczność, a ta w odpowiedzi lżyła go, była wściekła, rzucała w niego butelkami i puszkami. Po czym on grzecznie kasował 500 dolarów i wracał do siebie do Los Angeles – mówił.
W przypadku Charlesa Bukowskiego nie do pomyślenia jednak byłoby, aby te spotkania wyglądały inaczej. Były one po prostu pewnym przedłużeniem tego, w czym był zanurzony od dziecka. Trudno wyobrazić sobie, żeby miał wyjść na scenę trzeźwy i uprzejmy, a potem prowadzić erudycyjną dyskusję.
– Nienawidził salonów, nienawidził intelektualistów – podkreślił Tadeusz Nyczek. – Uważał, że literatura pisana przy biurku w eleganckich okolicznościach przyrody jest jakimś okropnym kłamstwem. Mówił, że literatura to jest po prostu kawał życia i tak należy ją traktować, że to jest emanacja życia, że jeżeli pisarz tego wszystkiego nie przeżył, to jest nieautentyczny. Dla Bukowskiego autentyczność literatury była czymś absolutnie elementarnym, ponieważ świadczyła o wiarygodności – podsumował.
13:47 Dwójka Wybieram Dwójkę 5.01.2016.mp3 "On ma zupełnie nadzwyczajny talent do obracania w literatury absolutnie wszystkiego". O twórczości Charlesa Bukowskiego przy okazji premiery polskiego przekładu "Historii o zwykłym szaleństwie" opowiada Tadeusz Nyczek (PR, 2016)
***
Bukowski podjął w życiu kilka prób zerwania z nałogiem alkoholowym, ale zawsze w końcu do niego wracał. Okazało się zresztą, że jego ciało doskonale sobie z tym radziło. Badania lekarskie pod koniec życia wykazały, że picie nie zostawiło poważnych śladów w organizmie pisarza. I to nie alkohol doprowadził do jego śmierci, tylko białaczka.
Charles Bukowski zmarł w Los Angeles 9 marca 1994 roku, niedługo po ukończeniu powieści "Szmira". Miał niespełna 74 lata. Od dnia jego śmierci w USA zaczęto w końcu doceniać jego twórczość i obdarzać ją coraz powszechniejszym uznaniem. Dziś autor "Faktotum" to jeden z najważniejszych autorów amerykańskich XX wieku, ikona kontrkultury, a także mit niepokornego i niepoprawnego artysty, który, mając niewiele do stracenia, postanowił zawsze mówić to, co myśli - a jego myśli rzadko przybierały elegancką formę.
mc