Siedzę nad nutami – a nade mną powodzie, więzienia, procesy, milczenie, kłamstwa, podłości i bohaterstwa, tupiący nogami (...) żołnierze, kraj nakryty płachtą brezentu, świat trzeszczący słowami, niemocą i strachem. Milczący i stary siedzę w futrze, jem czosnek, chodzę ostrożnie i wolno, żeby nie złamać nogi. Tutaj albo się ma duszę nieśmiertelną, i wtedy nie warto dbać o życie, albo się duszy nie ma, a wtedy – co warte jest życie?
Zygmunt Mycielski, "Niby-dziennik ostatni 1981-1987"
Od Grunwaldu po hrabiostwo
Dzięki przynależności do szlacheckiego rodu Zygmunt Mycielski należał do tych szczęśliwców, którzy mogli odtworzyć dzieje swoich przodków do wielu pokoleń wstecz.
– Mycielscy wywodzili się z Mycielina, wsi gdzieś na pograniczu śląsko-wielkopolskim. W czasie bitwy pod Grunwaldem tak się odznaczyli, że ci, którzy przeżyli, dostali szlachectwo z dopuszczeniem do już istniejącego herbu Dołęga – mówił w Polskim Radiu prof. Roman Mycielski, krewny kompozytora, autor książki "Pałac na Opieszynie".
Ród Mycielskich – rozjechawszy się z Mycielina w wielu stronach – szybko doszedł do dużego znaczenia w Wielkopolsce, a później także w Galicji.
– Byliśmy wszyscy bardzo przystojni, wygadani i dbaliśmy o wykształcenie. W związku z tym starannie dobierano małżeństwa, żeby brać jak największe posagi. Zresztą to było w powszechnym zwyczaju – opowiadał o "szlacheckich sposobach" na rozwój rodu prof. Roman Mycielski.
"Chata nad stawem", grafika Jana Kazimierza Mycielskiego (krewnego kompozytora), pocz. XX w. Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie/dp
Skąd jednak ten tytuł hrabiowski?
– W dawnej Polsce, praktycznie rzecz biorąc, nie było hrabiów, bo szlachta uważała, że wszyscy są równi. Natomiast z nastaniem zaborów bogatsze rodziny zaczęły kupować tytuły hrabiowskie czy baronowskie od króla pruskiego i od cesarza austriackiego – tłumaczył gość radiowej Dwójki. Jak dopowiadał, za takimi "arystokratycznymi zakupami" stał często zwykły snobizm. Ale nie tylko.
– Na początku XIX wieku tytuł hrabiowski dawał szereg praw i przywilejów. Te zdobyte tytuły pomagały przy oporze przed germanizacją terenów, w których się mieszkało – mówił prof. Roman Mycielski.
27:06 MYCIELSCY.mp3 Saga rodu Mycielskich. Z prof. Romanem Mycielskim rozmawia Witold Malesa. Audycja z cyklu "Rozmowy po zmroku" (PR, 4.06.2011)
12:43 2020_12_07 12_45_42_PR2_Zapiski_ze_wspolczesnosci.mp3 Katarzyna z Mycielskich de Thieulloy wspomina swoich przodków. Audycja Anny Lisieckiej z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 7.12.2020)
"Zawsze chciałem być muzykiem"
Zygmunt Mycielski przyszedł na świat w 1907 roku w Przeworsku na Pogórzu Rzeszowskim. Jego ojciec, Jan, był w tej miejscowości zarządcą dóbr Lubomirskich. Po kolejnych peregrynacjach związanych z zajęciami Jana Mycielskiego (który zarządzał, m.in. na Wołyniu, majątkami Dzieduszyckich) rodzina osiedliła się w końcu we własnym dworku: w Wiśniowej na Podkarpaciu.
W życiu Zygmunta zaczęła się edukacja (krakowskie szkoły średnie), a przede wszystkim rozwijanie, odkrytych już w dzieciństwie, muzycznych pasji.
– Zawsze chciałem być muzykiem. Nie bardzo wiedziałem, czy kompozytorem, czy wykonawcą. Ale co do muzyki żadnych wahań i wątpliwości nie miałem – wspominał Zygmunt Mycielski w archiwalnych nagraniach Polskiego Radia.
Wykonawcą niestety nie mógł zostać: w wieku 14 lat okaleczył podczas żniw prawą rękę. Podjął jednak u krakowskich mistrzów naukę muzyki i kompozycji (rozpoczęte na Uniwersytecie Jagiellońskim studia filozoficzne w pewnym momencie przerwał).
– Zacząłem się uczyć u ojca, bo to był franciszkanin, Bernardino Rizziego w Krakowie (włoskiego kompozytora, organisty i dyrygenta chórów – przyp. red.). No a później pojechałem do Paryża – opowiadał Zygmunt Mycielski.
***
Czytaj także:
***
Młodzi muzycy w Paryżu
Jak wspominał przed radiowym mikrofonem Zygmunt Mycielski, naukę kompozycji pobierał (od 1928) w paryskiej École Normale de Musique. Zajęcia teoretyczne prowadziła tam słynna Nadia Boulanger – pianistka, jedna z najwybitniejszych nauczycielek kompozycji w XX wieku.
– Paryż był świetny i bogaty. A my przyjeżdżali z Polski, jednak z prowincji. To był Paryż zaledwie dziesięć lat po śmierci Debussy’ego, z Ravelem, ze Strawińskim – opowiadał Zygmunt Mycielski. – Stanowiło to wszystko trudny teren do zdobywania: nasza działalność polegała na przebijaniu się przez jakiś taki żywopłot, bardzo kolczasty. Nasze koncerty były skromne, niemniej dały impuls do rozkwitu muzyki później w Polsce.
Mówiąc w liczbie mnogiej, kompozytor miał na myśli grupę muzyków z Polski, którzy w owym czasie kształcili się we francuskiej stolicy i walczyli o względy tamtejszej publiczności. Grupa ta przeobraziła się już w 1929 roku w Stowarzyszenia Młodych Muzyków Polaków w Paryżu. Od 1934 roku jego prezesem został właśnie Zygmunt Mycielski.
Jak wyglądały artystyczne początki kompozytora?
– Przed wojną napisałem "Pięć pieśni weselnych", cykl do słów Brunona Jasieńskiego. Wykonała go po raz pierwszy Maria Modrakowska w Paryżu z Nadią Boulanger przy fortepianie – wspominał w Polskim Radiu artysta.
31:30 mycielski1.mp3 Fragm. archiwalnego wywiadu z Zygmuntem Mycielskim, który przeprowadziła Elżbieta Markowska. O muzyku mówi również prof. Mieczysław Tomaszewski. Audycja Beaty Stylińskiej (PR, 16.08.2012)
Kompozytor u niemieckich bauerów
We wrześniu 1939 roku Zygmunt Mycielski był już w kraju, z Paryża wrócił trzy lata wcześniej. Po napaści Niemiec na Polskę zgłosił się do wojska, choć w przeciwieństwie do swoich trzech braci nie był absolwentem szkoły podchorążych (po maturze znalazł się pod przemożnym wpływem pacyfistycznych idei malarza Józefa Czapskiego).
Uczestniczył w wojnie obronnej, potem przedostał się, przez Węgry, do Francji. Tam zasilił szeregi polskiej brygady gen. Stanisława Maczka, brał udział w walkach na linii Maginota, ale w czerwcu 1940 roku dostał się do niemieckiej niewoli.
– Przebywał w stalagach, niemieckich obozach dla prostych żołnierzy. Niemcy traktowali tych jeńców jako siłę roboczą. Zygmunt podczas wojny pracował bodaj u dwudziestu różnych bauerów, gospodarzy niemieckich – opowiadał w Polskim Radiu Jan Stęszewski, muzykolog i przyjaciel kompozytora.
Mimo niesprzyjających pracy twórczej warunków w stalagu Zygmunt Mycielski skomponował utwór "Fiat voluntas tua" (łac. "Bądź wola Twoja"). Wykonywali go przebywający w obozie muzycy.
29:11 43320_8989_0.mp3 "To był jeden z najbliższych mi ludzi". Rozmowa Marka Łatyńskiego z Józefem Czapskim nt. Zygmunta Mycielskiego i prowadzonej z nim korespondencji (RWE, 20.08. 1988)
Zaangażowanie i protest
Po zakończeniu II wojny Zygmunt Mycielski podjął decyzję – w odróżnieniu od tych Polaków, którzy zważywszy na zmiany geopolityczne zdecydowali się zostać na Zachodzie – o powrocie do kraju. – Uznał, że Polska jest, jaka jest, i trzeba do niej wracać. Powrót traktował jako swój obowiązek – tłumaczył Jan Stęszewski.
Zygmunt Mycielski intensywnie włączył się w odbudowę życia muzycznego w Polsce.
– Na samym początku dość się zaangażował. Był bardzo czynny, oczywiście przede wszystkim na polu muzycznym. Był redaktorem (wraz ze Stefanem Kisielewskim – przyp. red.) "Ruchu Muzycznego", pierwszym przewodniczącym Związku Kompozytorów Polskich – opowiadał w Polskim Radiu, w nagraniach archiwalnych, Paweł Hertz, poeta i przyjaciel kompozytora.
– To wszystko wymagało naturalnie pewnej układności. Wszystko jednak skończyło się w momencie, kiedy nastąpił najazd na Czechosłowację – podkreślał Paweł Hertz.
W sierpniu 1968 roku miała miejsce interwencja wojsk państw Układu Warszawskiego w Czechosłowacji – czołgi zdławiły próby politycznej liberalizacji zwane Praską Wiosną.
Zygmunt Mycielski wystosował wówczas "List otwarty do muzyków czeskich i słowackich".
– To był poruszający tekst – wspominał przed radiowym mikrofonem prof. Mieczysław Tomaszewski, wybitny muzykolog. – Oto jeden z Polaków napisał do braci Czechów, że to nie my weszliśmy do was. Bo "czym innym jest władza, a czym innym jest naród".
List ten – opublikowany we francuskim "Le Monde", w paryskiej "Kulturze" – spowodował natychmiastowe represje ze strony polskich władz. Kompozytor (już wcześniej protestujący m.in. przeciwko zdjęciu z afisza "Dziadów" Dejmka) został wykreślony z życia publicznego: jego nazwisko objęto cenzurą, zakazano wykonywania jego dzieł.
40:31 mycielski.mp3 O Zygmuncie Mycielskim mówią: Barbara Stęszewska, prof. Jan Stęszewski, Adam Sławiński i Wiesław Uchański. Z nagrań archiwalnych: wypowiedzi Zygmunta Mycielskiego oraz Pawła Hertza. Audycja Doroty Gacek z cyklu "Zakładka literacka" (PR, 3.08.2012)
Pisarz muzyczny, filozof muzyki
Cenzuralne ograniczenia ustępowały z biegiem kolejnych lat: w 1972 wykonano "III Symfonię" Zygmunta Mycielskiego podczas festiwalu muzyki współczesnej "Warszawska Jesień", artysta powoli wracał też do swojej publicystyczno-muzycznej aktywności. Nie przestawał jednak angażować się w sprawy społeczne i polityczne: był choćby jednym z sygnatariuszy "Listu 59".
Jeśli chodzi o Mycielskiego publicystę, czasami ta działalność (pisanie felietonów, recenzji, esejów itd.) przysłaniała jego twórczość muzyczną.
– Na sumieniu mam to, że nie doceniałem go jako kompozytora – przyznawał przed radiowym mikrofonem prof. Mieczysław Tomaszewski. – Wielka kultura Mycielskiego sprawiła, że nie odczuwałem tego, iż miał mi to niedocenianie za złe. Ale sobie wyobrażam, że na pewno miał. Czuł, że wyżej oceniam go jako pisarza muzycznego, jako filozofa muzyki.
Ocena ta nie dotyczyła całego dorobku muzycznego Zygmunta Mycielskiego. Prof. Tomaszewski, omawiając niektóre z dzieł artysty, zwracał m.in. uwagę na znakomite jego zdaniem utwory inspirowane tradycją chrześcijańską ("Liturgia sacra", "Trzy Psalmy").
Warszawa, październik 1956 r. Powitanie prof. Nadii Boulanger zaproszonej na I Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej. Od prawej: Zygmunt Mycielski, prof. Nadia Boulanger, kompozytor Kazimierz Sierocki oraz kompozytorka i skrzypaczka Grażyna Bacewicz Fot. PAP/Wdowiński
"Muzyce chciałbym nadać piętno trwałości"
Co oprócz tych pisanych w ostatnich latach życia dzieł religijnych składało się na muzyczny dorobek Zygmunta Mycielskiego? Były to między innymi wielkie utwory orkiestrowe (wśród nich sześć symfonii), kameralne czy też pieśni na głos i fortepian. Te ostatnie Zygmunt Mycielski komponował do tekstów Czesława Miłosza, Pawła Hertza, Zbigniewa Herberta i Jarosława Iwaszkiewicza.
– U Mycielskiego widać wiele nawiązań do Karola Szymanowskiego. I w samej muzyce, i w refleksji okołomuzycznej – opowiadał w Polskim Radiu o tej twórczości Marcin Krajewski, pianista i kompozytor.
– Kiedy Mycielski komponował utwory religijne w ostatnich latach życia, często cytował wypowiedź Szymanowskiego, którą ten sformułował w ich prywatnej rozmowie: "skomponowałem »Sabat Mater« wszystkimi resztkami religijności, jakie zdołałem z siebie wydobyć". Ta wrażliwość Szymanowskiego owocowała w twórczości Mycielskiego – przekonywał Marcin Krajewski.
Sam Zygmunt Mycielski szczegółowo omawiał przed mikrofonem Polskiego Radia swoje dzieła. Wypowiedział się jednak przy tej okazji również ogólnej: o swoim rozumieniu muzyki współczesnej, o wątpliwościach, dla kogo powinna być ona tworzona.
– Mojej muzyce chciałbym nadać piętno trwałości. Jakieś znaczenie wykraczające poza wrażenie z pierwszego wykonania – podkreślał. – Unikałem w niej efektów, które nazywam łatwymi: zbyt wielkiej ilości nut i dętego patosu. Sztuka jest potrzebą głębszą, a nie tylko jakąś emocją nowości niespodzianki, zdziwienia.
Konsekwencją takiego spojrzenia na twórczość były pytania, jakie artysta sobie stawiał na temat odbiorcy.
– Sztuka i muzyka były zawsze adresowane do ściśle określonych słuchaczy, ten cel był zawsze wyraźny. Muzyka była albo obrzędowa, albo kościelna, albo dworska, albo taneczna, albo ludowa. Natomiast mniej więcej z początkiem XIX wieku wytworzył się słuchacz, którego nazwałbym słuchaczem koncertowym. Jest on słuchaczem elitarnym. Dlatego zastanawia mnie, dla kogo my piszemy. Czy piszemy tylko dla sali koncertowej, dla festiwali? – dzielił się w Polskim Radiu Zygmunt Mycielski swoimi refleksjami o sens i cel muzyki współczesnej.
29:47 2018_04_16 21_30_02_PR2_Album_Polski.mp3 O Zygmuncie Mycielskim mówią: Beata Bolesławska-Lewandowska i Marcin Krajewski (badacze twórczości artysty), Edward Pałłasz (kompozytor) i Andrzej Szypuła (prezes Towarzystwa im. Zygmunta Mycielskiego w Wiśniowej). Audycja Beaty Stylińskiej z cyklu Album polski (PR, 16.04.2018)
"On ma charyzmę pisarza"
Na przełomie wieków XX i XXI Zygmunt Mycielski stał się, paradoksalnie, bardziej znany jako pisarz i diarysta niż jako kompozytor. Stało się to dzięki publikacji kolejnych tomów jego dziennika – prywatnych zapisków, które prowadził od 1949 roku aż do śmierci w 1987.
Potencję literacką u tego artysty odkrył już Jarosław Iwaszkiewicz. Przy okazji recenzji tomu szkiców i opowiadań Mycielskiego pt. "Ucieczki z pięciolinii" (1957) Iwaszkiewicz zauważył, że kompozytor ma "charyzmę pisarza, jest po prostu pisarzem".
– Są to dzienniki czasów wyjątkowych, pisane przez człowieka wyjątkowego – oceniał diarystykę Zygmunta Mycielskiego Jan Stęszewski. – On czuł swój czas i o nim mówił: o sprawach zewnętrznych, polskich i europejskich, o sprawach wewnętrznych, osobistych.
– To są najbardziej wartościowe dzienniki, jakie wydałem, a wydałem ich bardzo dużo – dodawał Wiesław Uchański, prezes Wydawnictwa "Iskry".
***
Czytaj także:
***
Irytujące rozgoryczenie czy "mądra bezradność"?
Co kryją te intymne zapiski kompozytora? Na antenie Polskiego Radia omówiony został ostatni tom tych "niby-dzienników" (taką dystansującą się do formuł gatunkowych definicję ukuł sam Mycielski), obejmujący lata 1981-87.
19:48 smolka-zawyeijski.mp3 O ostatnim tomie dzienników Zygmunta Mycielskiego mówią: Tomasz Burek i Piotr Matywiecki. Audycja Iwony Smolki z cyklu "Tygodnik literacki" (PR, 22.12.2012)
W tomie tym, niezwykle pesymistycznym, czytelnik znajdzie m.in. i nieustanną troskę kronikarza o losy kraju, i krytyczne, czasem bardzo gorzkie, oceny zbiorowych emocji. Jest to spojrzenie kogoś, kto na polską historię patrzy z perspektywy kilku wieków, z nieukrywanym sceptycyzmem myśli o możliwościach tkwiących w Polaku-obywatelu, a jednocześnie: nie wyobraża sobie pozostania na Zachodzie (w dzienniku znajdziemy świadectwa podróży zarówno po Europie, jak i USA).
– Panuje tu przekonanie, że wszystkie gesty patriotyczne i dążenia są skazane na rozpad i zniszczenie – zwracała uwagę w audycji "Tygodnik literacki" Iwona Smolka. – Mycielski nie docenia ruchu "Solidarności", a to, co pisze o współczesnych mu polskich muzykach, jest pełne megalomanii – nie ukrywał swojej negatywnej oceny tej książki krytyk literacki Tomasz Burek. – Cała plejada muzyków, Górecki, Penderecki, jest z wielkim trudem przez niego tolerowana. Czuje się jakby rozgoryczenie człowieka, którego utwory są niegrywane, i to nie tylko z przyczyn politycznych.
Burzliwą dyskusję o ostatniej części wspomnień Mycielskiego uzupełniał kontrapunkt Piotra Matywieckiego, eseisty i krytyka. – Dla mnie jest to jeden z najciekawszych dzienników, jakie w ostatnich latach czytałem – mówił. – To, co mnie tu ujęło, nazwałby mądrą bezradnością rozważań.
Dziennik pisany u schyłku
Ten ostatni tom "niby-dziennika" Zygmunta Mycielskiego stanowi przejmujące świadectwo schyłku życia człowieka, z natury rzeczy naznaczonego poczuciem przemijalności, nadchodzącego końca. U kompozytora przeczucie tej schyłkowości obejmuje zarówno plan globalny, jak i osobisty.
Wśród wielu frapujących refleksji "starego człowieka" czytelnik znajdzie te dotyczące (nie)trwałości kultury, samotności, ale i przyjacielskiej wspólnoty, konfrontacji siebie sprzed lat z ja-obecnym, "starego" i "nowego" świata, w końcu: tego, co duchowe, i tego, co zmysłowe. "Przepaść »cielesnego i duchowego« – przez całe życie oscylowałem bezpośrednio w tym przeciwieństwie", przyznawał Mycielski, diarysta daleki od ekshibicjonizmu, choć, jak wiadomo z wcześniejszych jego dzienników, bezpruderyjny w pisaniu o swoim życiu osobistym (ujawnił w nich m.in. swój homoseksualizm).
Dużo w tych zapiskach również o religijnym i filozoficznym żywiole, o próbach oswojenia tego, co nieuchronne: zbliżającej się śmierci. Świadectwa rezygnacji i zwątpienia łagodzi czasem ironiczny dystans ("nie chcę być skwaszonym staruszkiem, który tylko tak reagować potrafi"). A odważnemu, bez pocieszeń spojrzeniu w ciemność towarzyszy ostrożna myśl o wielkim "być może".
***
Czytaj także:
***
Zygmunt Mycielski zmarł 5 sierpnia 1987 roku – został pochowany w rodzinnej Wiśniowej.
"Teraz, gdy mnożą się lata, których nie mogę już nawet uszeregować w pamięci, przychodzą mi na myśl słowa przypisywane Fryderykowi II", notował kompozytor w ostatnich swoich zapiskach. "Panie, jeśli jesteś, ratuj moją duszę, jeżeli ją mam".
jp
Źródła: Zygmunt Mycielski, "Niby-dziennik ostatni 1981-1987", Warszawa 2012; tegoż, "Dziennik 1950–1959", Warszawa 1999; Michał Klubiński, "Wstęp do katalogu archiwum Zygmunta Mycielskiego", Biblioteka Narodowa, Warszawa 2017; serwis: mycielski.polmic.pl.