26. rocznica śmierci Zbigniewa Herberta, którą wspominamy 28 lipca br., stanowi dobrą okazję do spojrzenia na chyba mało znany aspekt jego twórczości i, w szerszym ujęciu, zawodowego życia. Chodzi o współpracę autora "Pana Cogito" z Polskim Radiem, a przede wszystkim: o radiowe dramaty jego autorstwa, słuchowiska nazwane przez poetę "sztukami na głosy".
Serwis specjalny poświęcony Zbigniewowi Herbertowi
"Chopin w świetlicy"
Wszystko zaczęło się najprawdopodobniej w 1949 roku, kiedy to 25-letni wówczas Zbigniew Herbert dzięki działalności w Oddziale Gdańskim Związku Literatów Polskich zajął się przygotowywaniem radiowych audycji. Takich produkcji jego autorstwa (lub współautorstwa) dla Rozgłośni Gdańskiej Polskiego Radia było jedenaście. Zachowane w archiwach tytuły wskazują, że audycje te miały charakterystyczny dla czasu swojego powstania charakter edukacyjno-popularyzatorski ("Chopin w świetlicy", Z cyklu "Ogniska" – "Obrazek z letnich kolonii dziecięcych nad morzem", montaż poetycki poświęcony Warszawie "Z natchnienia i z cegły").
Potem nadszedł czas współpracy Zbigniewa Herberta z Rozgłośnią Pomorską Polskiego Radia (w Bydgoszczy i Toruniu). I tak powstały audycje pt. "Wystawy Torunia" czy "O wierszach, poetach i nadziei".
***
Czytaj także:
***
Sokrates bał się śmierci?
W czasie tych radiowych początków, na przełomie lat 40. i 50. XX w., Zbigniew Herbert pracował już nad swoim pierwszym utworem dramatycznym. Sztuka ta, zatytułowana "Jaskinia filozofów", ukazała się drukiem jesienią 1956 roku (nieco później, ale w tym samym roku, wyszedł debiutancki tomik poetycki Herberta "Struna światła").
– Ta sztuka teatralna stanowiła spełnienie marzeń Zbigniewa Herberta, by łączyć idiom poetycki z dramaturgią. On bardzo lubił teatr, przepadał za nim. Szczególnie upodobał sobie teatr Juliusza Osterwy. Twierdził nawet, że miał z nim kontakt i że ten, choć to była raczej fantazja Herberta, namawiał go do aktorstwa – mówił w radiowej audycji Jacek Kopciński, literaturoznawca.
O czym opowiada "Jaskinia filozofów"?
Akcja tego dramatu rozgrywa się w Atenach i obejmuje trzy dni życia Sokratesa, słynnego greckiego myśliciela, nauczyciela Platona. Sokrates, oskarżony przez część Ateńczyków o bezbożność, został skazany na śmierć. Będąc już w więzieniu, odrzucił szansę ucieczki i starał się przyjąć wyrok z godnością mędrca. Jednakże – i tu rozpoczyna się reinterpretacja tej historii, którą zaproponował Herbert – Sokrates musiał zmierzyć się z własnym lękiem, samotnością, z wątpliwościami rodzącymi się w obliczu śmierci.
Prapremierowe słuchowisko na podstawie "Jaskini filozofów" zostało zrealizowane w Polskim Radiu, w reżyserii Natalii Szydłowskiej, na początku 1957 roku. Tekst niestety został mocno pocięty przez komunistyczną cenzurę. Usunięto na przykład fragment z prologu z kwestią Chórzystów o "węźle wzniosłych kłamstw i płytkich hipotez". Cenzorowi nie spodobał się m.in. również fragment nawiązujący do "techniki przesłuchań" Sokratesa.
"Jaskinia filozofów" w Teatrze Ateneum w Warszawie. Reżyseria: Jerzy Kaliszewski, w roli Sokratesa: Ignacy Machowski, luty 1976 r. Fot. NAC/Archiwum Fotograficzne Edwarda Hartwiga/dp
Gdzie była milicja?!
Kontekst polityczny drugiej połowy lat 50. w Polsce to nie tylko partyjna cenzura, lecz także wykreowane przez władze "społeczne oczekiwania" wobec artystów. Te zaś zakładały, że literatura będzie zachowywała się niczym tendencyjna publicystyka: wskazywała "proste i oczywiste" rozwiązania, opierała się na czarno-białej wizji świata. Oczekiwania te stanowiły ponure dziedzictwo socrealizmu – formalnego założenia, że dzieła artystyczne mają pełnić rolę służebną wobec komunistycznej ideologii.
Z wyzwaniami tymi musiał się zmierzyć Zbigniew Herbert przy okazji swojej kolejnej radiowej sztuki. Czas popaździernikowej odwilży pozwolił mu na napisanie tego tekstu, choć – jak słyszymy w wywiadzie – "społeczne oczekiwania" wobec literatury i podejrzliwość w stosunku do "zachodnich nowinek" były wciąż bardzo żywotne.
– Dlaczego w swojej audycji nie wprowadziłem milicjanta czy przedstawiciela Komitetu Blokowego, który by obronił staruszkę, a wtrącił do więzienia bezlitosne małżeństwo? Zrobiłem to dlatego, że w moim przekonaniu rzeczywistość nie zawsze zgadza się z umoralniającymi czytankami – mówił Zbigniew Herbert przed mikrofonem Polskiego Radia 23 kwietnia 1958 roku.
A tematem tego wyjątkowego wywiadu (prawdopodobnie najstarszego w radiowym archiwum, bardzo rzadko przywoływanego) był "Drugi pokój" Zbigniewa Herberta. Dramat, który swoją prapremierę w Teatrze Polskiego Radia, w reżyserii Jana Warneckiego, miał 19 marca 1958 roku.
03:06 rozmowa krystyny salaburskiej ze zbigniewem herbertem o słuchowisku___8807_tr_1-1_13fe34fc[00].mp3 Rozmowa Krystyny Salaburskiej ze Zbigniewem Herbertem o słuchowisku "Drugi pokój” (PR, 23.04.1958)
Skąd ta staruszka i te dla nas dziś kuriozalne pomysły z "literacką interwencją" Milicji Obywatelskiej?
"Drugi pokój" to sztuka – jeśli chodzi o fabularne rozwiązania – minimalistyczna. Oto dwoje głównych bohaterów, anonimowe małżeństwo (Ona i On), tkwi w ciasnej przestrzeni "pierwszego pokoju" i rozmawia o staruszce, współmieszkance zza ściany. Ich pragnieniem jest przejąć ów "drugi pokój", w którym przebywa starsza kobieta i tym samym zdobyć całe mieszkanie.
Małżeństwo wpada na pomysł śmiertelnego zastraszenia sąsiadki fałszywym "listem urzędowym", w którym będzie wyzwanie do "opuszczenia bezprawnie zajmowanego lokalu". Zrobiwszy to, Ona i On czekają na reakcję, nasłuchują głosów zza ściany. Czekają na to, aż zrobi się cicho. Czekają na śmierć "tej kobiety".
"Miejmy odwagę spojrzeć prawdzie w oczy"
– Słuchacze są na pewno wstrząśnięci pańską audycją – mówiła w kwietniu 1958 roku Krystyna Salaburska, prowadząca radiowy wywiad ze Zbigniewem Herbertem. – Jestem zresztą entuzjastką "Drugiego pokoju", ale obawiam się, czy nastrój słuchowiska pozwoli na natychmiastowe wysnucie wniosków z pańskich zamierzeń autorskich. Czy nasi słuchacze właściwie odebrali intencje utworu?
W odpowiedzi na to poeta postanowił przywołać, jako kontekst negatywny, czas socrealizmu.
– Rozumiem, że słuchacz nie dość wyrobiony literacko może z mojej audycji wyciągnąć wnioski zupełnie błędne, niezgodne z moimi intencjami. Niestety, mamy za sobą tak zwany okres miniony, który nie tylko popsuł smak estetyczny odbiorcy, ale także niewłaściwie ustawił odbiorcę wobec sztuki. Jeśli autor pisze o tak zwanych brudach czy okrucieństwach życia, wyciąga się wnioski, że autor jest po stronie tych tak zwanych brudów czy okrucieństw, bo jeśli nie jest, rozumuje niewyrobiony słuchacz czy czytelnik, powinien się od tego odciąć.
W dalszej części wywiadu padły wspomniane wcześniej słowa Herberta o tym, że "rzeczywistość nie zawsze zgadza się z umoralniającymi czytankami". I swoista obrona poety przed potencjalnym (wyrażonym przez dziennikarkę) "zarzutem", że "Drugi pokój" powstał pod wpływem "Becketta i współczesnej dramaturgii zachodniej".
– Nie napisałem tego słuchowiska zapatrzony w tak zwaną czarną literaturę Zachodu – mówił Zbigniew Herbert. – Co prawda, dialogu nie uczyłem się u współczesnych polskich dramaturgów, ale temat życiowy, mięso, realna podnieta istnieje we współczesnej polskiej rzeczywistości. Miejmy odwagę spojrzeć prawdzie w oczy. Są wśród nas ludzie dobrzy, łagodni, którzy zdolni są do autentycznego zabójstwa wynikającego oczywiście z trudnych warunków, no i nieumiejętności współżycia. Są to tyranie, okrucieństwa, morderstwa, nieobjęte kodeksem karnym.
25:35 medium___i 1442_tr_0-0_138adb43[00].mp3 Pierwsza audycja z cyklu "Magazyn miłośników sztuki słuchowej" Czesława Byszewskiego i Wojciecha Zeidlera. Wśród gości audycji: Zbigniew Herbert (PR, 31.03.1974)
"W słowo trzeba się wsłuchać"
Kiedy kilkanaście lat później, w 1974 roku, Zbigniew Herbert po raz kolejny wypowiadał się w Polskim Radiu o "Drugim pokoju", mógł już mówić więcej, w sposób bardziej otwarty.
– Starałem się w "Drugim pokoju" stworzyć ukrytego protagonistę, który ma zresztą tę dogodność dla pisarza, że nie tylko działa czy wpływa w jakiś sposób na akcję przez swoją bierność, ale jest także określany głosami innych – opisywał poeta postać owej "staruszki zza ściany".
Dookreślał przy tym swoje rozumienie sztuki radiowej: "w języku słuchowiskowym", mówił, są zawarte idee "nieobecności", "niewidzialności".
– Nienazywanie czegoś bezpośrednio jest wymowne i działające na wyobraźnię. A przy tym bardzo greckie. Przecież dramat grecki nie pokazuje istotnej akcji, natomiast wciąż coś istnieje tylko w słowie. I my właśnie wracamy do tego tajemniczego słowa, do wewnętrznej dramaturgii samego słowa, którą trudno przekazać, ale w którą można się wsłuchać – tłumaczył w "Magazynie miłośników sztuki słuchowej" z 1974 roku Zbigniew Herbert.
"Jaskinia filozofów" w Teatrze Ateneum w Warszawie. Reżyseria: Jerzy Kaliszewski, w roli Sokratesa: Ignacy Machowski, luty 1976 r. Fot. NAC/Archiwum Fotograficzne Edwarda Hartwiga/dp
Rekonstrukcja Homera
Trzecim utworem dramatycznym Zbigniewa Herberta była "Rekonstrukcja poety" opublikowana w 1960 roku (radiowa prapremiera: 6 czerwca 1960, reżyseria Tadeusza Byrskiego).
W "Rekonstrukcji poety", podobnie jak w "Jaskini filozofów", pisarz sięgnął po temat antyczny, przywołując tym razem postać Homera. Pod piórem Herberta niewidomy już autor "Iliady" zmienia pogląd na to, co naprawdę istotne i warte zainteresowania: nie zgiełk wielkiej bitwy, ale drobiazg, szczegół, to, co najbardziej osobiste i kruche.
27:18 Lalek ok.mp3 Jacek Kopciński o słuchowisku "Lalek" Zbigniewa Herberta. Audycja Małgorzaty Szymankiewicz z cyklu "O wszystkim z kulturą" (PR, 29.06.2018)
Śmierć zaskakująca i bezsensowna
– "Jaskinia filozofów" została napisana dla żywej sceny i rzeczywiście wielokrotnie na nią trafiła. Ale tak naprawdę Herbert spełnił się w dramacie radiowym, a jego kolejny tekst, "Lalek", był tą sztuką, którą Herbert nazwał "sztuką na głosy". Wymyślił właściwie dla swojego dramatu, i dla dramatu radiowego w ogóle, taką nową nazwę i formułę: "sztuka na głosy" – mówił w 2018 roku w Polskim Radiu Jacek Kopciński.
Przywołany "Lalek" to tytuł następnego, opublikowanego w 1961 roku, utworu dramatycznego Zbigniewa Herberta. Radiowa prapremiera tej sztuki odbyła się 25 stycznia 1963 roku. Reżyserem słuchowiska był Jerzy Markuszewski.
Akcja "Lalka" nawiązywała do autentycznej historii, która wydarzyła w Augustowie, w nieistniejącej już knajpie Stodoła nad jeziorem Necko.
– W latach 60. XX wieku było to popularne miejsce, w którym młodzi ludzie bawili się wieczorami – opowiadał w Dwójce Jacek Kopciński.– Herbert znał Stodołę i znał historię Lalka: zwykłego chłopaka z miasteczka, który pewnej nocy zostaje zabity właściwie bez przyczyny, choć to mogło być coś w rodzaju zabójstwa z zazdrości. I taką zaskakującą, bezsensowną śmierć chce pokazać Herbert - mówił literaturoznawca.
Radio jako bohater słuchowiska
Dlaczego "Lalek", jak podkreślano w audycji z 2018 roku, należy do najbardziej radiowych tekstów Zbigniewa Herberta?
– Radio jest wpisane w jego treść, jest jednym z bohaterów sztuki – tłumaczył Jacek Kopciński. – W pierwszej części pojawia się reporter, który chodzi z mikrofonem po małym miasteczku, zbiera głosy mieszkańców i komentuje je.
Według znawcy twórczości radiowej Herberta ta inicjalna część "Lalka" jest parodią "reportażu socrealistycznego" realizowanego w pewnym bardzo skonwencjonalizowanym stylu.
– Oto przyjeżdża reporter z dużego miasta, by słuchaczom ogólnopolskiego radia odsłonić życie mieszkańców miasteczka – opowiadał Jacek Kopciński. – Ale ludzie, którym ten reporter podstawia mikrofon, są niezwykle autentyczni. Bo Herbert miał świetny słuch. I co istotne, ludzie ci zawsze mówią o jakimś nieszczęściu. Rodzi się dzięki temu jakiś tragiczny wymiar tego świata, jakby wbrew reporterowi. Bo on przyjechał, by zrobić optymistyczny reportaż z prowincji, powiedzieć, jak się dobrze Polska rozwija. Tymczasem oni uparcie nawiązują do tematu śmierci i nieszczęścia.
Wypowiedzi mieszkańców miasteczka (Augustowa?) są w tym słuchowisku jakby preludium do tragedii, która zwieńczy tę sztukę – zamordowania Lalka.
Tym samym ta "sztuka na głosy" staje się kolejnym parateatralnym tekstem Zbigniewa Herberta o tym, co go nurtowało jako artystę być może najbardziej.
– Jest charakterystyczne, że Herbert towarzyszy w swoich dramatach jakiemuś bohaterowi, który cierpi, który czeka go śmierć, który po prostu umiera – ocenił Jacek Kopciński. – Wszystkie drogi fabularne w tych tekstach prowadzą do tego, by towarzyszyć umarłemu. Poeta uparcie koncentruje nas na sprawach ostatecznych.
Nagrania z nocnych wędrówek
Poza omówionymi wyżej tytułami w dorobku Zbigniewa Herberta znaleźć można jeszcze dwa dramaty wystawiane również w Teatrze Wyobraźni.
Pierwszym była "Maja" napisana rok po "Lalku" (radiowa prapremiera: 1966, reż. Natalia Szydłowska), drugim: "Listy naszych czytelników" z 1972 roku (radiowa prapremiera: 14 marca 1973, reż. Helmut Kajzar).
Na początku lat 70. Zbigniew Herbert przygotował również dla Polskiego Radia specjalną autorską audycję. Trwała ona 100 minut, a znalazły się w niej zabawne reportaże z nocnych wędrówek poety po Warszawie, rozważania o istocie sztuki, o poszukiwaniu Boga oraz poważne rozmowy z przyjaciółmi: malarzem Aleksandrem Kobzdejem i ojcem Placydem Galińskim z Tyńca. Audycję zasiliły oczywiście Herbertowskie wiersze czytane przez Krzysztofa Chamca, jak i przez samego autora.
***
Czytaj także:
***
"Współpraca poetów i pisarzy z Teatrem Polskiego Radia (…) zaowocowała powstaniem polskiej szkoły słuchowiska, nieodbiegającej poziomem od dorobku innych radiofonii (np. niemieckich czy angielskich)", pisał Jacek Kopciński w swojej monografii o sztukach na głosy autora "Pana Cogito".
Jak podkreślał, Zbigniew Herbert był współtwórcą tego radiowo-literackiego sukcesu.
jp
Źródła: Jacek Kopciński, "Nasłuchiwanie. Sztuki na głosy Zbigniewa Herberta", Warszawa 2008; Henryk Citko, "Nieznana publicystyka Zbigniewa Herberta z lat 1948–1955. Uzupełnienia do bibliografii", w: "Pamiętnik Literacki", 2020/4; Andrzej Franaszek, "Herbert. Biografia", Kraków 2018.