Historia

"Czternaście miesięcy byliśmy razem". Antoni Edward Odyniec i jego podróże z Mickiewiczem

Ostatnia aktualizacja: 15.01.2024 05:56
"Jest to mąż rzadkiego charakteru, rzadkiej uczciwości i szczery mój przyjaciel" – pisał o nim Mickiewicz w przededniu ich wielkiej wyprawy. Europejska przygoda pozostała w pamięci obu artystów jako jeden z najszczęśliwszych okresów w ich życiu. Po latach Mickiewicz zmienił jednak swój sąd o Odyńcu - i miał ku temu istotne powody.
Antoni Edward Odyniec (z lewej) według portretu autorstwa Maksymiliana Fajansa; w tle wizerunek Adama Mickiewicza na fragmencie obrazu Walentego Wańkowicza
Antoni Edward Odyniec (z lewej) według portretu autorstwa Maksymiliana Fajansa; w tle wizerunek Adama Mickiewicza na fragmencie obrazu Walentego WańkowiczaFoto: Polskie Radio/grafika na podstawie zasobów domeny publicznej (Polona.pl, wikimedia)

139 lat temu zmarł Antoni Edward Odyniec, poeta, tłumacz i pamiętnikarz, filareta, znany przede wszystkim jako autor "Listów z podróży", w których opisuje podróż po Europie ze swym przyjacielem Adamem Mickiewiczem.

Wędrówka ta, podjęta na półtora roku przed wybuchem powstania listopadowego, nieoczekiwanie stała się dla autora "Dziadów" prologiem jego dożywotniej emigracji, otwierając zarazem najważniejszą epokę jego twórczości. Dlatego właśnie "Listy z podróży" Odyńca, choć wydane po wielu latach i obciążone znacznie późniejszą perspektywą, stanowią cenne źródło dla badaczy biografii i dorobku Mickiewicza, a także kontekstu tamtych czasów.

Pod słońcem Mickiewicza

Dzieło Odyńca to przede wszystkim mistrzowska realizacja gatunku anegdoty historycznoliterackiej, w której więcej miejsca poświęca się osobie pisarza, jego życiu codziennemu i relacjom z innymi ludźmi, a mniej omówieniu jego twórczości. Zarazem jednak, wzorem "Rozmów z Goethem" Johanna Petera Eckermana, których konwencję Odyniec naśladuje, jego "Listy z podróży" służą mitologizacji Adama Mickiewicza jako człowieka, który nawet w szlafroku jest wielkim poetą, myślicielem i narodowym geniuszem.

Mieczysław Jastrun pisał o Odyńcu, że ten "żył w świecie książek i plotek, interesował się kuchnią pisarską nie mniej od samej literatury, lubił ocierać się o znakomitości i łączyć nazwisko swoje z nazwiskami wielkich pisarzy".

Bez wątpienia publikacja "Listów z podróży" wydobyła jej autora z zapomnienia, w jakie popadł pod koniec życia, a nawet uczyniły go literacką gwiazdą. Opromieniony legendą wielkiego wieszcza, zyskał tak wielką popularność, że, jak zauważył skądinąd niechętny mu Piotr Chmielowski, wśród Polaków zapanował "kult Odyńca, kult trwający już od lat dziesięciu, kult prawdziwy, mający swoich kapłanów i wyznawców".

Ogłoszenie "Listów z podróży" miało dla Odyńca stać się jednak czymś znacznie więcej, niż tylko tytułem do sławy. Pamiętnikarz pragnął swoim dziełem w jakiś sposób przysłonić czy odpokutować część grzechów, jakich dopuścił się względem wspólnoty narodowej uciskanej carskimi represjami. Istotnie, po okresie patriotycznej młodości Antoni Edward Odyniec popełnił w wieku dojrzałym kilka błędów, za które długo musiał się wstydzić.

Poeci, parodyści, konspiratorzy

Urodził się 25 stycznia 1804 roku w rodzinnym majątku Giejstuny (obecnie Białoruś). Najpierw uczył się w szkole założonej przy klasztorze bazylianów w pobliskich Borunach, a w 1820 roku wyjechał studiować prawo na Cesarskim Uniwersytecie Wileńskim, gdzie pięć lat wcześniej studia rozpoczął Adam Mickiewicz, a pięć lat po Odyńcu - Juliusz Słowacki. Choć w zasadzie, co wynika z ich metryk, rozminęli się na uczelni, Odyniec zaprzyjaźnił się z obydwoma poprzez wileńskie środowisko poetyckie, bo każdy z nich - z różnym powodzeniem zajmował się twórczością literacką.

Wraz ze Słowackim, przy pewnym udziale Mickiewicza, Odyniec napisał swego czasu parodię ballady pod tytułem "Nie wiadomo co, czyli romantyczność". To właśnie sam autor wcześniejszej, słynnej "Romantyczności" podpowiedział kolegom ten tytuł, mimo że żartobliwe dziełko wymierzone było w to wszystko, co w "Balladach i romansach" (1822) potraktowane zostało z pełną powagą - nastrój tajemniczości i grozy, niesamowitość zdarzeń i przekonanie o istnieniu nieracjonalnej i pozazmysłowej rzeczywistości przenikającej do naszej codzienności. Odyniec ze Słowackim wyśmiewa tę poetykę, opisując jako coś przerażającego zupełnie zwyczajne zdarzenie:

"Szło dwóch w nocy z wielką trwogą,
Aż pies czarny bieży drogą.
Czy to pies?
Czy to bies?

Rzecze jeden do drugiego:
»Czy ty widzisz psa czarnego?
Czy to pies?
Czy to bies?«

Żaden nic nie odpowiedział,
Żaden bowiem nic nie wiedział,
Czy to pies?
Czy to bies?

Lecz obadwaj tak się zlękli,
Że zeszli w rów i przyklękli.
Czy to pies?
Czy to bies?".


Posłuchaj
17:36 ballada 1984.mp3 "Słowacki we wspólnie z Odyńcem napisanej balladzie pod tytułem »Nie wiadomo co, czyli romantyczność«, starał się w sposób ironiczny podważać typowe dla Mickiewicza doszukiwanie się tajemnicy w każdym przedmiocie realnym, rzeczywistym". O rozwoju gatunku balladowego w audycji Wiesławy Zychowicz mówią literaturoznawcy Stanisław Makowski i Andrzej Fa

 

W 1822 roku Odyniec wstąpił w szeregi Zgromadzenia Filaretów, jednego ze stowarzyszeń podległych istniejącemu od 1817 roku Towarzystwu Filaretów, a następnie - wraz z Mickiewiczem i pozostałymi członkami tych organizacji - został aresztowany, osądzony i uwięziony w wileńskim klasztorze bazylianów za antycarską działalność. W przeciwieństwie jednak do autora "Świtezianki" uniknął późniejszego zesłania w głąb Rosji. Z okresu pobytu w areszcie (1823-1824) pochodzi wiersz Odyńca "Pieśń filaretów", która ma formę toastów na cześć Zana, Czeczota i, oczywiście, przyszłego wieszcza:

"Teraz zdrowie Mickiewicza,
On nam słodkich chwil użycza,
Wszelkie troski
Koi boski
Jego lutni dźwięk".

Żal i rehabilitacja

Odyniec pisał przez całe życie, ale nie doczekał się nigdy takiego uznania, jakiego pragnął. Przez dekady przyjmowano jego utwory życzliwie jako tego, który przyjaźnił się z Mickiewiczem i spędził z tym geniuszem wiele czasu. W zgodnej opinii potomnych poezja Odyńca nie zasługuje jednak na uwagę. Co innego jego "Listy z podróży" opublikowane po raz pierwszy w 1868 roku, a dotyczące czternastu miesięcy w latach 1829-1830, gdy autor wraz z Adamem Mickiewiczem odbył podróż po Niemczech, Szwajcarii i Włoszech.

Gdy wybuchło powstanie listopadowe, obaj znajdowali się poza granicami ojczyzny i żaden z nich nie zdecydował się na powrót. Dla Mickiewicza stało się to powodem późniejszych wyrzutów sumienia, Odyniec raczej nie miał sobie tego za złe, skoro, wróciwszy w końcu do Wilna, podjął współpracę z "Kurierem Wileńskim" i, jak to ujął edytor "Listów z podróży" Henryk Życzyński, "był podporą reakcyjno-ugodowego kierunku".

Kręgi patriotyczne i demokratyczne krytykowały poglądy Odyńca, a już całkiem odsądzono go od czci i wiary, gdy w 1858 roku ogłosił wiernopoddańczy wiersz na cześć cara Aleksandra II - "Przyjdź Królestwo Boże". O ile więc w przededniu wspólnej wyprawy Mickiewicz pisał o Odyńcu: "jest to mąż rzadkiego charakteru, rzadkiej uczciwości i szczery mój przyjaciel" (list do Joachima Lelewela, wysłany 12 czerwca 1829 roku z Berlina do Warszawy), o tyle po latach, wedle relacji Juliana Klaczki, oceniał "przyjaciela" dość surowo:

"Ś.p. Adam, wspominając młode swoje lata, w poufnej rozmowie o czasach i ludziach wileńskich, powtarzał nieraz, że w gronie otaczających go najbliżej miał dwóch, w których piersiach nie mógł nigdy dostukać się najmniejszego poczucia narodowego. Jednym z nich był Odyniec; o drugim zamilczym, bo siedzi cicho".

W 1866 roku Odyniec osiadł w Warszawie, gdzie mieszkał już przez trzy lata przed słynną wędrówką z Mickiewiczem. I tutaj miała rozpocząć jego przemiana. "Tętno życia polskiego biło tu silniej, niż w Wilnie, uczucie narodowe wyrażało się śmielej, uległość w stosunku do władz rosyjskich była znacznie mniejsza" – pisał Henryk Życzyński. – "Nic dziwnego, że w tych warunkach podniosła się skala uczuć patriotycznych Odyńca. Toteż pomyślał o zatarciu swoich dawniejszych grzechów, a za najodpowiedniejsze swe zadanie uważał szerzyć w społeczeństwie kult wielkiego narodowego wieszcza".

I tak zaczął się rodzić pomysł na "Listy z podróży".

"Odyniec bazgrał", a Mickiewicz odpędzał komary

Drukowane w czasopiśmie "Kronika Rodzinna" wspomnienia z lat 1829-1830 przedstawił Odyniec jako autentyczne listy pisane w trakcie podróży do Juliana Korsaka oraz Ignacego Chodźki (obaj adresaci nie żyli już w momencie publikacji "Listów"). Była to mistyfikacja - autentyczna korespondencja z tamtej epoki wprawdzie istniała naprawdę, ale z pewnością nie miała takiego kształtu, w jakim Odyniec pokazał je światu.

Autor wręcz zniszczył oryginalne listy do Korsaka i Chodźki, aby zapobiec jakimkolwiek próbom porównania wersji faktycznej z jej literackim przetworzeniem. W zamyśle Odyńca publiczność miała dostać wyłącznie mit wielkiego i genialnego Adama Mickiewicza, zaś na ramionach tego olbrzyma miał rozsiąść się wygodnie przyjaciel wieszcza, aby ogrzać się w cieple jego sławy.


Posłuchaj
04:44 listy z podróży 1980.mp3 "Przylgnęła do niego wśród historyków literatury opinia łgarza, na którego powoływać się nie można, gdyż tak komponował listy, aby stworzyć w oczach społeczeństwa pozycję serdecznego przyjaciela wieszcza, co, trzeba przyznać, w pełni mu się udało". O "Listach z podróży" Odyńca opowiada Mirosława Dubrawska (PR, 1980)

 

Odyniec starannie przygotował swoją opowieść, konfrontując jej zawartość z wydanymi już po śmierci Mickiewicza dokumentami, i tylko tam, gdzie nie mogły tego podważyć żadne inne źródła, wplatał fikcję w materiał faktograficzny. Relacjonując więc bardzo wiernie przebieg europejskiej podróży, w odpowiednich momentach przytaczał słowa Mickiewicza, które ten być może wypowiedział, a być może wcale nie, bo np. dotyczyły jego przemyśleń z późniejszego okresu.

Autor "Dziadów" również pisał listy w czasie wędrówki, i często wspominał o w korespondencji o Odyńcu, niekiedy odsyłając adresata do tekstu przyjaciela, który bardziej szczegółowo opisywał ich doświadczenia. "Odyniec bazgrał widzę długo o naszych wielkich podróżach na dno krateru" – zauważył w liście wysłanym 28 czerwca 1830 roku z Rzymu do Ignacego Domejki.

Rzeczywiście, nawet uwzględniając, że w "Listach z podróży" po trzydziestu latach zostało sporo dopisane, to i tak w porównaniu ze zwięzłym Mickiewiczem epistoły Odyńca rozciągnięte są na wiele stron, zwłaszcza wtedy, gdy podróżnicy znaleźli się w miejscu symbolicznym - na przykład w Asyżu. Późniejsi wydawcy wyborów z dzieła Odyńca większość swoich wysiłków skupić musieli na decyzjach, które partie obszernych opisów usunąć na potrzeby konkretnej edycji.

Poza tym jednak nie brakuje w "Listach z podróży" humoru, który bez wątpienia był jedną z przyczyn powodzenia dzieła w XIX wieku. Odyniec prezentuje czytelnikowi całą galerię postaci, wśród których znaleźli się zarówno Goethe, jak i wspólni przyjaciele, a także - oczywiście - wiele dam zafascynowanych postacią Mickiewicza. Było naturalnie wiele spotkań z ludźmi przygodnym, które nieraz dawały początek jakiejś anegdocie. Jest tam wreszcie sporo scenek, w których źródłem humoru są zachowania dwójki przyjaciół.

"Onegdaj wieczorem" – pisze Odyniec z Florencji 13 listopada 1829 roku. – "Powracając z teatru, na który Adam pójść nie chciał, zastałem go w pozycji takiej. Stał z fajką między obu łóżkami (łóżka tu stoją na środku pokoju, głowami tylko przyparte do ściany), i schylając się aż do ziemi, jak czarownik przy jakimś obrzędzie, puszczał w górę ogromne kłęby dymu wzdłuż ściany. Czynił zaś to dla odpędzenia na noc komarów, rozmyślając przy tem, jako mówił, na co Pan Bóg mógł stworzyć komary? Najpodobniej, że na to samo, co pokrzywę śród roślin, co ciernie przy róży, albo co kaprysy w płci pięknej. Ale na co właściwie to wszystko? Zgadywaliśmy różnie, aleśmy nic mądrego nie wymyślili".

Mickiewicz przytacza tylko jedną anegdotę o Odyńcu z czasów wspólnego wędrowania. W grudniu 1829 roku pisał do Marii Szymanowskiej z Rzymu: "Anegdota prawdziwa (scena w dyliżansie): Odyniec, Adamie! no. - Ja. Co? - Odyniec. Wszak to mówią, że podróż cywilizuje? - Ja. No i cóż? - Odyniec. Widzisz, Adalku, już przejechaliśmy nie mało krajów! - Ja. Prawda. - Odyniec (z żalem). No, powiedz, w czemże ja ucywilizowałem się? - Ja (wzdychając i kiwając głową). Nie bardzo i wiem. – Koniec".


Posłuchaj
15:31 miasta adama mickiewicza___1232_98_ii_tr_0-0_aec81460[00].mp3 Tomasz Łubieński: Odyniec opisuje te wszystkie podróże szalenie szczegółowo, natomiast Mickiewicz nie znosi tego, co nazwałbym taką literaturą turystyczną. Pytany o sprawozdanie z pobytu w Niemczech, pisał "Hamburg - befsztyk, Bonn - kartofle, Weimar - Goethe" (PR, 1998)

 

Podczas gdy w zmanipulowanych "Listach" Odyniec kreuje siebie samego na kronikarza myśli wielkiego poety, kogoś między giermkiem a sekretarzem, w korespondencji Mickiewicza odnajdziemy znacznie bardziej wiarygodny psychologicznie obraz szorstkiej męskiej przyjaźni, pełnej wzajemnych przytyków oraz ironicznego dystansu.

A jednak była to bez wątpienia silna więź. Gdy w październiku 1830 roku przyjaciele w końcu rozjeżdżali się w różne strony, Mickiewicz napisał z Genewy do Aleksandra Chodźki: "jutro rozstaję się z Edwardem; ja znowu samotny jak kij na świecie, wracam do Rzymu, skąd Bóg wie gdzie się obrócę" (9 października 1830). Odyniec, wybierając się w drogę do Paryża, notuje w swoim lapidarnym dzienniku: "październik dnia 10. Czternaście miesięcy byliśmy razem. Kiedyż się znów obaczymy?".

W listach pisanych po tej dacie Mickiewicz wiele razy napomyka o "smutnej podróży". 19 listopada 1830 roku pisał z Rzymu do Odyńca: "wracałem znów przez Simplon i smutno mi było w tych miejscach i pokojach stawać, gdzieśmy niegdyś piechotne, wesołe miewali noclegi, bo niezawodnie tamta podróż była ze wszystkich najprzyjemniejszą".

Wkrótce wybuchło powstanie listopadowe, które nie tylko odsunęło w cień tego rodzaju smutki towarzyskie, lecz także na zawsze zmieniło losy obu poetów, poróżniło ich doświadczenia i podstawy, co w miarę upływu czasu wpłynęło na ochłodzenie ich relacji. Adam Mickiewicz umarł 26 listopada 1855 w Stambule. Antoni Edward Odyniec zmarł w Warszawie 15 stycznia 1885 roku.

***

Korzystałem z następujących książek i artykułów:

  • Antoni Edward Odyniec, "Listy z podróży (wybór)", oprac. Henryk Zyczyński, Lwów 1937
  • Mieczysław Jastrun, "Mickiewicz", Warszawa 1974
  • Irena Fedorowicz "»Listy z podróży«, czyli »Listy o Adamie« Antoniego Edwarda Odyńca", w: "Colloquia Litteraria" 2/13, 2012
  • Maciej Szargot, "O balladach Słowackiego", w: "Postscriptum Polonistyczne" nr 2(4), 2009

***

mc

Czytaj także

Ossolineum - niezwykłe muzeum sprawy narodowej

Ostatnia aktualizacja: 13.11.2024 05:30
Po utracie niepodległości Polacy zastanawiali się, w jaki sposób zachować swoje dziedzictwo kulturowe. Rozwiązanie tego problemu znalazł Józef Maksymilian Ossoliński.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Piekło, boskie twarze, komiks. Cyprian Kamil Norwid jako grafik i malarz

Ostatnia aktualizacja: 24.09.2024 06:00
Choć Norwid przeszedł do historii jako genialny poeta, warto pamiętać o jego wielogatunkowej twórczości plastycznej. Dzisiaj mija 203. rocznica urodzin autora "Fortepianu Szopena".
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Pan N.", czyli jak Norwid nie został rosyjskim szpiegiem

Ostatnia aktualizacja: 24.09.2024 05:55
Epoka politycznych niepokojów w Europie lat 40. XIX wieku w przedziwny sposób zbiegła się z młodością Cypriana Kamila Norwida. W dzień 203. rocznicy urodzin poety, przypominamy pewien brzemienny w skutki epizod jego biografii.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Chiny, kropki i obrona papieża. Tego mogliście nie wiedzieć o Norwidzie

Ostatnia aktualizacja: 24.09.2024 05:55
Można zaryzykować paradoksalne stwierdzenie, że Norwid to jeden z najbardziej nieznanych sławnych poetów w historii literatury polskiej. Można też, przywołując liczne przykłady ze świata sztuki i życia publicznego, zadać kłam sądowi o nieobecności tego twórcy we współczesnej kulturze polskiej. Czy jednak każdy z nas wie, co łączy Norwida z Chinami lub skąd w jego wierszach bierze się aż tyle kropek i pauz? 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Wybuch na Cytadeli Warszawskiej. Największy zamach terrorystyczny w II Rzeczpospolitej czy nieszczęśliwy wypadek?

Ostatnia aktualizacja: 13.10.2024 06:00
W 1923 roku przez Polskę przetoczyła się fala zamachów bombowych zorganizowanych przez siatkę komunistycznych terrorystów. Żaden nie był jednak tak zuchwały i tragiczny w skutkach, jak ten, którego celem była prochownia w Cytadeli Warszawskiej. O ile faktycznie był to zamach. Bowiem, mimo upływu stu lat od tragedii, w sprawie, w której lista ofiar nie kończy się na zabitych w wyniku eksplozji, więcej jest znaków zapytania niż pewników. 
rozwiń zwiń