Szukanie najdawniejszych młodzieżowych słów do łatwych nie należy. Im dalej w czasie, tym mniej źródeł, które notowałyby język młodych użytkowników. Ale spróbujmy ten problem obejść i na początku zobaczmy rzecz ogólniejszą: co nasi przodkowie wyczyniali w języku potocznym.
"Łebkoś wichrowaty" i inne charaktery
Dlaczego styl potoczny? Nie jest on związany z metryką mówiących, ale – w przypadku braku innych danych – wydaje się najbliższy temu, co dziś określamy mianem "języka młodzieżowego". A ten według znawców stanowi właśnie potoczną odmianę języka ogólnego, którą posługują się młodzi w nieoficjalnych kontaktach.
W dawnym języku potocznym działo się zaś wiele. Zwłaszcza jeśli chodzi o wyrażanie ekspresji, emocji – a ekspresywność to przecież jedna z podstawowych cech slangu młodych ludzi!
I tak: człowieka lekkomyślnego nazywano "łebkosiem wichrowatym". Tego, który szukał taniej (bo na koszt innych) okazji do wypicia trunków, określano jako "próżny dybidzban". Na ludzi łakomych czekały takie słowa, jak "wyżeracz", "tłustoch" albo "tłustobrzuch". Na skorych do alkoholu zarezerwowano m.in. "chlacza", "ochlapusa", "moczyryja" (wariant od "moczygęby"). Natrętny i namolny mógł liczyć na miano "umolniaka".
Młodzi na określenie ludzi pokolenie-dwa starszych mieli do dyspozycji m.in. takie słowa, jak "dziadora", "dziadzisko", "dziadyga". W dawnych tekstach odnaleźć można również, w tym właśnie kontekście, "zgrzybialca", "próchno" czy "piernikarza".
Potocznych i emocjonalnych określeń dotyczących młodych też trochę było. I jak się można przekonać, część z nich przetrwało do dziś: "gołowąs", "podrostek", "siusiumajtka", "smarkacz", "smark", "niedolatek", "chłystek" czy "podlotek".
***
Czytaj także:
"Bracia, zamknąć gęby", apeluje Mickiewicz
A może dawne "młodzieżowe słowa" kryją się gdzieś wśród tekstów filomatów czy filaretów, słynnych tajnych grup młodych ludzi z 1. poł. XIX wieku związanych z Uniwersytetem Wileńskim? Zwłaszcza że były to grupy, które przeszły do historii polskiej kultury – jednym z ich założycieli i aktywnych uczestników był młodzieniec Adam Mickiewicz.
Według Tomasza Kukołowicza, autora książki "Raperzy kontra filomaci", wileńscy poeci i współcześni hip-hopowcy mają ze sobą wiele wspólnego.
– Zagłębiając się w życiorys Mickiewicza, zobaczymy, jak rymuje razem z kolegami, jak pisze jamby filomackie, czyli złośliwe wiersze imieninowe, w których obśmiewa kolegów i wywyższa siebie. Te elementy znajdziemy też w kulturze hip-hopowej – opowiadał w radiowej Dwójce Tomasz Kukołowicz.
Na jednej z takich imprez imieninowych (czy, mówiąc ówczesnym językiem, na "fecie") w 1819 roku Mickiewicz zaprezentował swój kolejny tekst. Dziełko to wpisywało się w prowadzoną przez tych utalentowanych ludzi zabawę – pojedynki! - improwizowanym słowem. W jakimś sensie i "młodzieżowym słowem".
"Cyt, bracia, zamknąć gęby i nadstorczyć słuchy!
Znowu mię Feb wieszczemi napompował duchy.
Cyt! — mówię — słuchać pilnie, wara, nie drwić głową,
Chociaż wam myślę zapiać piosneczkę nienową (…)".
A we fragmencie skierowanym do Tomasza Zana (poetyckiego druha Adama) przyszły wieszcz narodowy mówił:
"Postanowiono: Niech Zan mózgownię oczyści,
Niech zaraz z przeproszeniem pośpiesza do Muzy,
Inaczej wsadzić na łeb głupstwa cztery guzy.
Jeśliby się pokazać śmiał od tego czasu,
Na wieki dać mu abszyt niemiecki (z niem. odprawić kogoś z kwitkiem – przyp. red.) z Parnasu;
Bo to jest wolą dekretu ut supra (łac. jak wyżej – przyp. red.)
Ażeby egzekutor nie oszczędzał kupra".
***
Czytaj także:
"Odpypić z ponsy" i inne zdrożności
Najistotniejszym źródłem młodzieżowych słów z przeszłości jest bez wątpienia gwara uczniowska. To przestrzeń szkolna pozwalała wiek temu młodym ludziom (na długo przez innymi, bliższymi nam przestrzeniami: subkulturowymi, internetowymi) na kreowanie "swojego", "nieoficjalnego", "młodego" języka. Dzięki opracowaniom tej gwary możemy wynotować, jak mówiła młodzież na przełomie XIX i XX wieku oraz w dwudziestoleciu międzywojennym.
Z natury rzeczy ówczesne młodzieżowe słowa dotyczyły w dużej mierze życia szkolnego. I tak na przykład: "sztubak" to uczniak, niedojrzały i dziecinny, "laba" to wagary, odpoczynek, ale i ironicznie: szkoła, "łapświnia" to twórcze przetworzenie słowa "łacina", "stypa" to stypendium, a "dymisją" zwano usunięcie za karę ze szkoły. Uczeń "kapowny" ktoś zdolny, "kapujący", "kombinower" to ten, kto kombinuje, by na przykład "ściągnąć" (zatem: "odgrypsnąć", "klałować", "odpypić") z niedozwolonych pomocy (czyli z "futrówki", "ponsy", "ściągaczki").
"Nie tak miło jak przyjemnie"
Nie na samej szkole życie młodego człowieka się kończy. Wśród słów związanych choćby ze skomplikowanymi relacjami uczuciowymi znaleźć można te opisujące próby flirtowania i jego konsekwencji: od "dowalać", "dostawiać", "bajerować", po "zabujać się" i "migdalić się". Kiedy chłopak chciał ocenić swoją koleżankę, mówił: "bycza baba", "klasa papuga", "rozkoszna jak prosię w deszcz", ale i – "Greta Garbo dla ubogich" (niestety, Ignacy Schreiber, autor opracowań z dziedziny językowo-pedagogicznej, nie odnotował, jak dziewczyny określały płeć przeciwną).
Na ogólne określenie, że coś jest pozytywne, ładne, fantastyczne, młodzież miała do wykorzystania: "fajne", "morowe", "klawe", "cudne", "bycze", "pirszoklaśne". Do ulubionych słów należało również – uniwersalne, wykorzystywane na wiele sposobów w zależności od kontekstu – "uskuteczniać".
Poza tym można było dumnie "szpanować" albo ze zdziwienia "wywalać gały". Pytaniem o stopień zrozumienia mogło być wyraziste "Czaisz?", wezwaniem do szybkiego oddalenia się: "odpłyń", "odkrochmal". Do osoby, którą się nie darzy sympatią, można było powiedzieć: "ty żłobie automatyczny", "ty stworze", a odpowiedzią na to, jeśli się "nie miało pietra", było np. "nie mendź się", "nie bądź frajer".
Jeśli natomiast spotkała nas dobra, a zaskakująca sytuacja, wkraczało uniwersalne wyrażenie: "nie tak miło jak przyjemnie".
Moda na słowa retro
Jedną z cech XXI-wiecznego języka młodych Polaków jest, jak zwracali uwagę autorzy publikacji "Młode słowa. Obraz świata, kreacje, konteksty", wykorzystywanie dawnego zasobu polszczyzny. Jako przykład takiej świadomej – często ironicznej – gry z archaicznymi określeniami można by wymienić: "zacnie"/"zacny" czy "atencja"/"atencjusz" (o ile te ostatnie nie są anglicyzmami od "attention").
Według badania przeprowadzonego w 2015 roku przez Instytut Monitorowania Mediów wspólnie z Biblioteką Śląską w polskim internecie panowała (przynajmniej jeszcze te kilka lat temu) moda na słowa retro. Przykładem na to byłyby i "zacny suchar" (jako łagodne określenie mało zabawnych żartów), i coś "niecnego", a nawet opisująca rozkład moralny "degrengolada".
Łukasz Jadaś, specjalista do spraw monitoringu internetu, mówił przy okazji omawiania wyników wspomnianego badania, że popularnym trendem w przestrzeni wirtualnej jest również zastawianie słów retro z neologizmami. Stąd powstała choćby "randomowa gawiedź", jako określenie na przypadkowo zebrany tłum, albo "rozchełstany layout", czyli łagodny opis mało funkcjonalnej strony internetowej.
jp
Źródła: Artur Rejter, "Leksyka ekspresywna w historii języka polskiego: kulturowo-komunikacyjne konteksty potoczności", Katowice 2006, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego; Ignacy Schreiber, "O gwarze uczniowskiej", Kraków 1939; Jarosław Pacuła, "Buchnąć z futrówy", "odpypić z ponsy", czyli o słownictwie dotyczącym ściągania w gwarze uczniowskiej z przełomu XIX i XX wieku", "Świat i Słowo", 2021/37/2; tegoż, "Słownictwo uczniów szkół galicyjskich z przełomu XIX i XX wieku (na tle ówczesnych gwar uczniowskich z innych regionów), "ACTA UNIVERSITATIS LODZIENSIS", "FOLIA LINGUISTICA" 57, 2023; Tomasz Kukołowicz, "Raperzy kontra filomaci", Narodowe Centrum Kultury, 2014; Bartek Chaciński, Ewa Kołodziejek, Marek Łaziński, Anna Wileczek, "Młode słowa. Obraz świata, kreacje, konteksty", PWN, 2023.