Historia

Zapomniane Orlęta. Bohaterska obrona Grodna w 1939 roku

Ostatnia aktualizacja: 22.09.2022 05:50
Choć nie mieli broni przeciwpancernej, czołgów, artylerii ani lotnictwa, postanowili bronić swojego miasta przed nacierającymi Sowietami. 83 lata temu dobiegły końca walki o Grodno, podczas których ludność cywilna, wspierana przez nielicznych żołnierzy, przeciwstawiła się nieprzyjacielowi ze wschodu. W 1939 roku żadne inne miasto nie broniło się przed Armią Czerwoną tak długo.
Panorama Grodna. Przed II wojną światową większość mieszkańców miasta stanowili Polacy
Panorama Grodna. Przed II wojną światową większość mieszkańców miasta stanowili PolacyFoto: Wikimedia Commons

83 lata temu, rankiem 22 września 1939 roku do Grodna wkroczyli Sowieci. Miasto dawało dzielny odpór nieprzyjacielowi od dwóch dni, ale wobec ogromnej przewagi liczebnej i sprzętowej, musiało się poddać. Żołnierze, którzy wspierali w walce ludność cywilną, opuścili miasto w nocy z 21 na 22 września i wyruszyli w kierunku Litwy. Grodnianie za opór zapłacili bardzo wysoką cenę. Sowieci w akcie zemsty zamordowali co najmniej 300 mieszkańców.

Gotowi do walki

Koszmar wojny dotknął Grodno jeszcze przed wkroczeniem Sowietów. Już 1 września niemieckie lotnictwo zrzuciło bomby na to kresowe miasto. W następnych dniach Luftwaffe kilkukrotnie powtórzyło bombardowania, w wyniku których zginęli lub zostali ranni mieszkańcy miasta. Co więcej, zniszczeniu uległo też 50 proc. sprzętu wojskowego i amunicji, które zgromadzono w magazynach.

17 września zgodnie z wcześniejszymi niemiecko-rosyjskimi układami sojuszniczymi do Polski wtargnęli Sowieci. Zaskoczona polska armia był wówczas zaangażowana w działania obronne przed Niemcami. Wobec słabości sił na wschodzie kraju marszałek Edward Rydz-Śmigły wydał rozkaz, aby nie podejmować walki z Sowietami.

Czytaj także:

"Wszyscy jesteśmy żołnierzami!" - komunikat z 1 września

17 września 1939. Zdradziecki atak Stalina na Polskę

Dzień po sowieckiej agresji do Grodna przybył dowódca Grupy Operacyjnej "Grodno" gen. Józef Olszyna-Wilczyński. Nie widział możliwości obrony miasta i zgodnie z rozkazem naczelnego wodza nie zamierzał stawiać oporu najeźdźcom. Jeszcze tego samego dnia wraz z prezydentem i starostą Grodna udał się w kierunku Litwy. Kilka dni później został schwytany i rozstrzelany przez Rosjan. 

Grodnianie, którzy już w 1920 roku doznali bolszewickiej okupacji, nie zamierzali oddać miasta nieprzyjacielowi bez bitwy.


Posłuchaj
24:41 labirynt historii_obrona Grodna bez dźwięków.mp3 "Labirynt historii". Audycja Jacka Raginisa-Królikiewcza poświęcona obronie Grodna w 1939 roku, okraszona wypowiedziami historyków (PR, 17.09.2017)

 

- Mieszkańcy Grodna byli mentalnie przygotowani, że trzeba będzie bić się z wrogiem. Strzelać, nie ważne czy nieprzyjaciel będzie miał swastykę, czy czerwoną gwiazdę – stwierdził historyk prof. Marek Jan Chodakiewicz.

Przygotowania do obrony

Chęć do walki o swoje miasto wyraziło wielu ochotników, głównie młodych chłopców, natomiast o dobrze zorganizowaną służbę medyczną zadbały miejscowe kobiety i dziewczęta. Ze wglądu na odesłanie większości wojsk, które stacjonowały w Grodnie, do walki z Niemcami, w mieście pozostało nieco ponad 200 żołnierzy. Do obrony miasta było gotowych 2000-2500 uzbrojonych mieszkańców. Problem stanowił jednak brak artylerii, czołgów i lotnictwa, które posiadał nieprzyjaciel.

Po wyjeździe najwyższych władz wojskowych i cywilnych przygotowaniami do obrony Grodna kierowali wiceprezydent Roman Sawicki i komendant Rejonowej Komisji Uzupełnień major Bogdan Serafin. Historyk Czesław K. Grzelak pisał o nich: "Dwóch ludzi stanowiło mózg i duszę obrońców miasta. [...] Obaj mieli silne poparcie patriotycznie nastawionej ludności polskiej w Grodnie. Rozbudowali obronę poprzez kopanie rowów i wznoszenie zapór przeciwczołgowych, a także organizowali szkolenie ochotników i służb pomocniczych". 

Sawicki i Serafin musieli także zmierzyć się z komunistycznymi dywersantami, którzy uaktywnili się po sowieckiej agresji i przejęli główny plac w mieście. Polakom wprawdzie udało się ich stamtąd skutecznie wyrzucić, ale gdy do miasta zbliżali się Sowieci, dywersanci służyli im jako przewodnicy i informatorzy. Naprowadzali artylerię i wskazywali cele dla rosyjskich czołgów.

Pierwsze starcie

20 września do miasta od strony zachodniej wjechało kilkanaście rosyjskich czołgów i wozów pancernych. Wszystkie zostały zniszczone. Jak to możliwe, skoro Polacy nie posiadali broni przeciwpancernej?

Sowieci byli przekonani o rychłym zwycięstwie i nie zadbali o odpowiednie rozpoznanie. Gdy wkroczyli do miasta, wpadli w pułapkę. Wóz pancerny odpowiedzialny za łączność został zniszczony, a czołgi rozjechały się po wąskich uliczkach. Skuteczne w walce z wrogiem okazały się dwa działka przeciwlotnicze, granaty i, przede wszystkim, butelki zapalające. W ten sposób podczas pierwszego sowieckiego natarcia Polacy zniszczyli wszystkie pojazdy nieprzyjaciela.

Jeszcze tego samego dnia pod Grodno dotarły rosyjskie posiłki i kilkadziesiąt czołgów wdarło się do miasta, czyniąc poważne straty wśród obrońców i cywilów, ale ze względu na problemy z paliwem maszyny zostały wycofane. Krwawe żniwo zbierał też ostrzał z sowieckiej artylerii, który nie ustał nawet po zmroku.

W trakcie walk o Grodno Rosjanie uciekali się do najdrastyczniejszych metod. Najlepiej świadczy o tym historia Tadzia Jasińskiego. 13-letni obrońca Grodna, podobnie jak jego starsi koledzy, próbował unieruchomić wrogi czołg za pomocą koktajlu Mołotowa. Niestety, płyn w rzuconej przez niego butelce nie zapłonął. Sowieci wyszli z maszyny, pobili chłopca, a następnie przywiązali go do czołgu i traktowali jako żywą tarczę. Mimo to obrońcy nie zaprzestali ostrzału czołgu. Dwóm odważnym Polkom udało się uwolnić Tadzia, ale było już za późno i chłopiec zmarł w wyniku odniesionych ran. W 2009 roku Tadzio Jasieński otrzymał pośmiertnie Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. 

Krwawe walki i rozkaz ewakuacji

W nocy z 20 na 21 września do miasta dotarły polskie posiłki z gen. Wacławem Przeździeckim na czele. Przejął on dowodzenie obroną, ale zapowiedział, że jego głównym zadaniem jest zorganizowanie ewakuacji wszystkich zbrojnych oddziałów. Nie nastąpiło to od razu, a krwawe walki o Grodno trwały cały następny dzień. 

- Tym razem miasto zostało zaatakowane silniejszymi siłami. Wśród nowych jednostek był 6 korpus kawalerii, którym dowodził Andriej Jeriomienko, przyszły marszałek Związku Radzieckiego. Trzy razy próbował zdobyć most kolejowy, trzy razy poniósł porażkę i na dodatek został ranny. Zniesiono go z pola walki i ten atak ponownie się załamał – opisywał wydarzenia sprzed 83 lat historyk i publicysta Ireneusz Wywiał.

W nocy z 21 na 22 września Grodno opuścili zdolni do walki żołnierze i ochotnicy, po czym udali się w kierunku Litwy. Z miasta wydostali się też inicjatorzy obrony wiceprezydent Roman Sawicki i mjr Bogdan Serafin.

- Zgodnie z rozkazem o ewakuacji polskie oddziały, wykorzystując fakt, że pierścień rosyjskiego okrążenia nie był szczelny, wyszły z miasta. Nie chciano też dłużej narażać ludności cywilnej - mówił w audycji Polskiego Radia dr Witold Wasilewski.

Zemsta na cywilach

22 września rano Sowieci przeprowadzili generalny szturm, do którego wykorzystano niemal 100 czołgów i wozów pancernych. Po opuszczeniu Grodna przez uzbrojonych obrońców tak poważne siły były zbędne. Opór stawiany przez nielicznych został szybko stłumiony, a Rosjanie dokonali wtedy zemsty na ludności cywilnej.

- Śledztwo prowadzone przez IPN wykazało zamordowanie przez Sowietów po wkroczeniu do miasta 300 osób, co nie znaczy, że to wyczerpuje całą liczbę ofiar – mówił dr Witold Wasilewski.

Straty, które Sowieci ponieśli podczas walk były dotkliwe, biorąc pod uwagę siły, jakimi dysponowali, głównie cywilni, obrońcy.

- Zgodnie z rosyjskimi danymi, które były zaniżone, stracili pięć wozów bojowych, a 14 zostało uszkodzonych. Te straty były w rzeczywistości dużo większe. Co więcej, poległo lub odniosło rany ponad 200 żołnierzy. Za to się mszczono i tych 300 zamordowanych grodnian poświadcza zaciętość walk – stwierdził prof. Wiesław Jan Wysocki.

W 1941 roku gen. Władysław Sikorski w rozmowie z obrońcami Grodna stwierdził: "Jesteście nowymi Orlętami. Postaram się, żeby wasze miasto otrzymało Virtuti Militari i tytuł zawsze wiernego". To jednak nigdy nie nastąpiło. Gen. Sikorski zginął w katastrofie lotniczej w 1943 roku, a po II wojnie światowej Grodno znalazło się w Związku Radzieckim.

Typowe kresowe miasto

W II Rzeczypospolitej Grodno wprawdzie nie odgrywało ważniejszej roli, nie było nawet miastem wojewódzkim, ale leżało na ważnym szlaku komunikacyjnym, mniej więcej w połowie drogi między Wilnem a Warszawą. Położone nad Niemnem miasteczko przed wojną było silnym ośrodkiem polskości. Spośród 60 tys. mieszkańców, dwie trzecie stanowili właśnie Polacy.

- Silne były tam tradycje historyczne i patriotyczne. Istniały szkoły, drużyny harcerskie, rozwijano życie oświatowe i przygotowanie wojskowe młodzieży – mówił w audycji Polskiego Radia dr Witold Wasilewski, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej.

Grodno, jak każde kresowe miasto, zamieszkiwały również mniejszości narodowe, przede wszystkim byli to Żydzi i w mniejszym stopniu Białorusini. Niektórzy przedstawicieli tych grup sympatyzowali z ruchami komunistycznymi i wspierali sowiecką agenturę, działająca w mieście.

- W tak zróżnicowanym środowisku bardzo łatwo było podsycać antagonizmy narodowościowe oraz pretensje wobec Polaków i to wykorzystywano do szerzenia poglądów komunistycznych. Frazesy o wolności i równości trafiały szczególnie do tych, którzy mieli pretensje wobec państwa polskiego – powiedział historyk prof. Wiesław Jan Wysocki w audycji Jacka Raginisa-Królikiewicza.

th

Przy pisaniu artykułu korzystałem z pracy: C. K. Grzelak, Kresy w czerwieni. Agresja Związku Sowieckiego na Polskę w 1939, Warszawa 1998.

Czytaj także

Major Hubal. "Był to najwierniejszy z wiernych synów Ojczyzny"

Ostatnia aktualizacja: 30.04.2024 05:55
Nigdy nie uważał się za partyzanta. Major Henryk Dobrzański "Hubal" był ostatnim żołnierzem Rzeczypospolitej, który w mundurze chciał przetrwać do przyjścia odsieczy z Zachodu. Dziś wspominamy 84. rocznicę jego śmierci. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Bitwa pod Kockiem. "Dziękuję Wam za Wasze męstwo". Posłuchaj wspomnień żołnierzy

Ostatnia aktualizacja: 06.10.2024 08:00
- Żołnierze z dalekiego Polesia, znad Narwi, z oddziałów, które oparły się demoralizacji, zebrałem was pod swoją komendę, by walczyć do końca - mówił generał Franciszek Kleeberg do żołnierzy 5 października 1939 roku, tuż przed końcem ostatniej bitwy wojny obronnej.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Z jakim wrogiem Polska musiała walczyć we wrześniu 1939? Porównanie potencjałów armii

Ostatnia aktualizacja: 01.09.2024 05:43
Polska została napadnięta we wrześniu 1939 roku przez przeważające siły wrogich armii. 1 września 1939 roku granice II RP przekroczyły wojska Niemiec i Słowacji. 17 września zdradziecki cios zadał Polsce ZSRR. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Czerwona szarańcza. Jak Sowieci grabili "wyzwalane" tereny

Ostatnia aktualizacja: 09.05.2024 05:55
Armia Czerwona prawem zwycięzcy ogołacała tereny, przez które przeszła. Wartość łupów jest szacowana w setkach milionów dolarów. Rabowano wszystko, co miało wartość: od zegarków przez dzieła sztuki po całe fabryki. Proceder odbywał się z rozkazu samego Stalina.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Kresy Wschodnie. Przez II wojnę światową Polską straciła niemal pół terytorium

Ostatnia aktualizacja: 01.09.2022 00:01
- W ujęciu propagandowym Polska wyszła zwycięsko z II wojny światowej. Ale jakiż to za zwycięzca, którego terytorium było o 20 procent mniejsze niż przed ową zwycięską wojną? Jakiż to zwycięzca, który stracił kilka milionów swoich obywateli? – pytał historyk prof. Jerzy Eisler w radiowej audycji "Kronika polska". 
rozwiń zwiń