Na Ukrainie, żyje kilkuset tysięczna polska zbiorowość. Agresja Rosji spowodowała ogromny kryzys humanitarny - wielu rodaków uciekło przed wojną do Polski, ci którzy zostali na miejscu często znaleźli się w skrajnie trudnych warunkach - braku żywności i mieszkania.
- To ich wspieramy przede wszystkim - mówi Zenka Bańkowska, dyrektor zarządzająca Stowarzyszenia "Wspólnota Polska". - Wspólnie z Fundacją "Pomoc Polakom na Wschodzie" oraz Fundacją "Wolność i Demokracja" przygotowaliśmy ofertę indywidualną, dla osób polskiego pochodzenia, polskich organizacji, firm, ale też samorządów lokalnych, pomagamy właściwie w każdym obszarze - mówi Zenka Bańkowska.
Podkreśla, że wielką wartością w tym nieszczęściu okazała się polonijna solidarność. Polacy ze świata spontanicznie zgłaszają się do pomocy rodakom z Ukrainy. Często organizują zbiórki pieniężne, jak na przykład Związek Polaków w Kazachstanie, czy organizacje polonijne ze Szwecji, ale również z daleka - Australii, USA, Brazylii, Kanady.
- Zgłaszano też chęć przyjęcia rodaków z Ukrainy i zapewnienie im mieszkania. Z taką inicjatywą wystąpiła m.in. Polska Macierz Szkolna z Belgii, ale również organizacje polonijne z Włoch i Austrii. To wielkie odruchy serca i pomoc w zupełnie innym wymiarze - ocenia Zenka Bańkowska.
Polaków żyjących na Ukrainie kojarzymy najczęściej z zachodnią jej częścią, Lwowem i jego okolicami. Tymczasem duża polska społeczność i to od kilku pokoleń, żyje również na Żytomierszczyźnie, czy w miejscowościach wokół Kijowa. W Browarach, Irpieniu, Buczy, Borodziance. Do tych m.in. miejsc, gdzie jeszcze kilka dni temu toczyły się najcięższe walki, a gdzie aktywnie działają polskie organizacje docierali wolontariusze Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" z wielkanocną paczką.
Tomasz Różniak, członek Biura Zarządu "Wspólnoty Polskiej", koordynator akcji mówił, że udało się przygotować cztery tysiące paczek, głównie dzięki wysiłkowi wolontariuszy w kraju i za granicą.
- To była akcja, ale "Wspólnota Polska" ma plan przeobrażenia jej w stały program pomocowy. Na Ukrainie jest wiele osób potrzebujących, zwłaszcza starszych, chorych, biednych. Od 32 lat pracujemy z organizacjami polskimi na Ukrainie - dodaje Tomasz Różniak. - Mamy doświadczenie, ale to co najbardziej cieszy, to ogromna pozytywna energia, żeby pomagać sobie nawzajem. Nie będziemy mieli problemu ze znalezieniem osób zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie do prowadzenia tej akcji, także w szerszej skali w przyszłości - mówi Tomasz Różniak.
Spośród trzech milionów uchodźców z Ukrainy, którzy przekroczyli granicę naszego kraju, polskie korzenie może mieć ok. 10 procent. Kartą Polaka legitymuje się mniejszość z nich, ale wiele osób, choć nie dysponuje aktami urodzenia polskich dziadków wie, że tacy byli w rodzinie, zna język polski i miało kontakty z polskimi organizacjami na Ukrainie. To również dla nich Polska teraz stała się domem, tu znaleźli mieszkanie i pracę.
Wśród nich jest Julia Bojko, która po ucieczce przed wojną, w Warszawie znalazła zajęcie i mieszkanie dzięki Stowarzyszeniu "Wspólnota Polska". Zaangażowana jest w realizację programu „Pomoc Polakom z Ukrainy”.
Julia Bojko, to Ukrainka niemająca polskich korzeni, a jej działalność uświadamia nam, że to nie tylko my pomagamy uchodźcom z Ukrainy, ale także oni nam.
Do wysłuchania audycji z cyklu "Polacy na Ukrainie", zaprasza Maria Wieczorkiewicz.