10 sierpnia 1965 zakończył się we Frankfurcie drugi proces oświęcimski. – Rozrachunek z nazistowskimi przestępcami nie został zakończony i nie mógł być zakończony w procesach lat 40. – mówił Janusz Matuszyński w aud. "Niedokończony rozrachunek". – Ten rozrachunek nie został również zamknięty w procesach lat 60. prowadzonych przed zachodnioniemieckimi sądami pod presją zachodniej opinii publicznej.
Na zdjęciu: Brama wjazdowa do Auschwitz, aut. Stanisław Mucha (1945), źr. Niemieckie Archiwum Federalne, niemiecka Wikipedia/CreativeCommons
Bezczelni zbrodniarze
Mimo zeznań licznych świadków oraz wizji lokalnych w dawnym obozie w Oświęcimiu, wyroki które zapadły w ramach tego procesu można uznać za łagodne. Dożywotnio pozbawionych wolności zostało pięciu esesmanów oraz obozowy kapo. Jedenastu zbrodniarzy otrzymało wyroki więzienia od 3 do 14 lat. Ponadto trzech oskarżonych uniewinniono. Przed sądem miał stanąć także sam komendant obozu Richard Baer, ale zmarł przed rozpoczęciem procesu.
Oskarżeni w większości przypadków nie przyznawali się do winy, a nawet uważali, że to oni zostali pokrzywdzeni. – Szczyty bezczelności pobił oskarżony Robert Mulka, były adiutant Rudolfa Hessa – podkreślał Koltata w swojej relacji rok po rozpoczęciu procesu. – Mulka nie tylko zaprzecza wszystkiemu twierdząc, że nie widział i nie słyszał nic z tego, co działo się w obozie, ale także przyjmuje postawę obrażonego na honorze oficera.
Piekło Oświęcimia raz jeszcze
Sam proces, mimo zapadnięcia łagodnych, w stosunku do przewinień, wyroków, miał istotne znaczenie. W latach 50. XX wieku kanclerz Konrad Adenauer prowadził politykę odcięcia się od rozliczeń z historią. Prawie 20 lat po wojnie opinii publicznej przypomniano jednak dramat, który dotyczył milionów ludzkich istnień.
Na zdjęciu: Tablica upamiętniająca ofiary obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, aut. Bukephalos (2009), Wikipedia/dp
– Zeznania świadków przypomniały piekło Oświęcimia i naświetliły rolę poszczególnych oskarżonych w tym piekle – mówił w rocznicę rozpoczęcia procesu Koltata. – Wyrok zależy od udowodnienia im indywidualnej roli w mordowaniu więźniów.
Pierwszy proces oświęcimski miał miejsce w Krakowie w dniach 24 listopada – 22 grudnia 1947. Wówczas osądzono 40 członków załogi obozu zagłady Auschwitz-Birkenau: 23 z nich skazano na śmierć, 16 otrzymało wyroki więzienia (od 3 lat do dożywocia), a jeden z oskarżonych został uniewinniony. Równolegle prowadzony był proces norymberski przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym. Tam akt oskarżenia usłyszało łącznie 185 osób.
– Nazwa "Oświęcim" jeszcze za dwa tysiące lat będzie miała swoją potworna wymowę – słyszymy w materiale z 1964 roku. – Jeszcze za dwa tysiące lat ludzie będą pytać, jak ukarani zostali ci, którzy zgotowali narodom Oświęcim.
W Auschwitz-Birkenau szacuje się, że zginęło około 1,5 miliona ludzi. W obozie mogło służyć nawet 8 tys. esesmanów. Z 7 tys. tych, którzy przeżyli, odpowiedzialność za swoje zbrodnie poniosło zaledwie 700 z nich.
mb