W 1921 roku tłusty czwartek przypadał 3 lutego. W Rydze toczyły się rozmowy pokojowe po wojnie polsko-bolszewickiej, a cały kraj żył zbliżającym się plebiscytem, który miał decydować o podziale Górnego Śląska. Temat tłustego czwartku nie gościł w ówczesnych gazetach, do nielicznych wyjątków należało satyryczne czasopismo "Zagłoba", które na okładce umieściło rysunek przedstawiający kucharza z tacą pełną pączków i wychudzonych ludzi wpatrujących się w smakołyki. Wierszyk pod obrazkiem głosił:
Przechwala się paskarz tłusty,
Że ma pączki na zapusty,
A publiczność wygłodzona,
Co wciąż stoi u ogona,
Prosi, aby w tłusty czwartek,
Choćby chleb dali... bez kartek.
Trzeba przyznać, że był to celny komentarz do panującej wówczas sytuacji gospodarczej kraju.
Mąka – towar wysokiego ryzyka
Najbardziej dotkliwym problemem, poza brakiem opału podczas bardzo ciężkiej zimy, był głód spowodowany brakiem chleba i mąki.
"Wydział zaopatrzenia m.st. Warszawy wyczerpał wszystkie swoje zapasy mąki i zboża, jak również zapasy Towarzystwa aprowizacji i miast, które od szeregu tygodni wspomagało Warszawę mąką nabytą w swoim czasie w Gdańsku. Z 54 piekarni zaledwie 17 pozostaje czynnych. Ludność jest zmuszona nabywać chleb w handlu paskarskim" informował "Kurier Warszawski" 5 stycznia 1921.
Tłusty czwartek. Pączek nie zawsze wyglądał tak, jak teraz
Informacje o problemach z aprowizacją pojawiały się na łamach przez całą zimę. Mąka i chleb były reglamentowane. "Nigdyśmy bodaj jeszcze nie mieli do czynienia w Warszawie z takiem mnóstwem wypadków zatrucia, co obecnie. Nawet wskutek gazu świetlnego kronika wypadków nie notowała nigdy tylu zatruć, co dziś wskutek chleba kartkowego" unosił się felietonista podpisany jako Rad-wicz na łamach "Kuriera".
Jakość mąki pogarszała się z dnia na dzień. Szkodliwość mąki "kartkowej" była niczym w porównaniu z tą, którą nabyć można było u paskarzy. Ci nie mieli skrupułów i do towaru dosypywali – jak twierdzili na łamach prasy warszawscy lekarze – gips, a nawet skruszony tynk.
Tragedie dotykały całych rodzin. "Rzeczpospolita" w połowie stycznia donosiła: "Przy ulicy Waliców 6 uległa zatruciu chlebem rodzina Brotsznajdrów składająca się z 6 osób. Zofia Brotsznajdrowa zmarła, pozostałym domownikom pomocy udzielił lekarz pogotowia". W tym przypadku chleb był wypiekany z mąki paskarskiej.
Cukier luksusowy
W obchodzenia tłustego czwartku przeszkadzał trudny dostęp do cukru. Towar przez całe lata dwudzieste był dobrem luksusowym – w 1928 roku za jego kilogram trzeba było zapłacić odpowiednik 15 dzisiejszych złotych.
Na tak wysokie ceny wpływ miały przede wszystkim zniszczenia wojenne i sroga zima, która doprowadziła do wymarznięcia na polach dużej części buraków cukrowych. Część surowca zgniła i wymarzła już w cukrowniach, bo tym brakowało paliwa do wprawiania w ruch maszyn. Jak donosił "Kurier Warszawski" wszystkie z ponad 50 cukrowni byłej Kongresówki 3 lutego 1921 były jeszcze w odbudowie, na Kresach Wschodnich działały tylko cztery cukrownie, na Śląsku Cieszyńskim – jedna. W tradycyjnie najlepiej rozwiniętym gospodarczo byłym zaborze pruskim (Wielkopolska i Pomorze) funkcjonowało 25 cukrowni, ale produkcja cukru w 1921 roku odpowiadała zaledwie 27 proc. produkcji przedwojennej, a i tak była ponad dwukrotnie wyższa niż rok wcześniej.
Sytuacji nie poprawiało wysokie opodatkowanie cukru. Aż do jesieni 1921 roku na terenie Rzeczpospolitej obowiązywał fiskalny monopol cukrowy, wprowadzony jeszcze przez państwa centralne okupujące ziemie polskie w czasie I wojny światowej. Cukier był de facto towarem reglamentowanym. Ponadto, na terenie byłej dzielnicy pruskiej (Wielkopolska i Pomorze) obowiązywała dodatkowa – stanowiąca również pozostałość po zaborcach – akcyza cukrowa. We wrześniu 1921 roku monopol zdjęto, ale utrzymano akcyzę, tym razem na terenie całego państwa.
Nic dziwnego, że jak grzyby po deszczu w 1920 i 1921 roku wyrastały nielegalne wytwórnie sacharyny – pierwszego sztucznego słodzika, znacznie słodszego, ale mniej smacznego (ma metaliczny posmak) niż cukier, ale tańszego w produkcji. "Policja piątego komisariatu policji wykryła przy ul. Miłej 64 dwie tajne fabryki sacharyny. Właścicieli tychże, Pinkusa Goldmana i Hersza Jankla Rozena, osadzono w areszcie" informował dzień po tłustym czwartku 1921 "Kurier Warszawski".
Sprzedawca pączków na tle ulicy.
Ostatki na rzecz Górnego Śląska
Mimo tych wszystkich problemów nie zaniechano obchodzenia ostatków. Jak donosił "Kurier Warszawski" wśród imprez organizowanych na koniec karnawału były m.in. wieczór taneczny organizowany przez oficerów i urzędników Centralnych Składów Samochodowych Ministerstwa Spraw Wojskowych (5 lutego), zabawa taneczna stowarzyszenia lekarzy i stowarzyszenia prawników (również 5 lutego) i ostatni cykliczny podwieczorek Koła Polek (8 lutego). Dla wyższych sfer przeznaczony był bal gruzińsko-polski w Hotelu Bristol (dzień po tłustym czwartku, 4 lutego) organizowany przez gruzińską arystokrację emigracyjną, która osiadła w Warszawie po tym, jak Gruzja wpadła w ręce bolszewików. Na imprezie bawił m.in. Szef Sztabu Wojska Polskiego gen. Tadeusz Rozwadowski. Wszystkie te imprezy łączył fakt, że dochód z ich organizacji przekazywano na cele polskiej propagandy plebiscytowej przed mającym odbyć się w marcu plebiscytem na Górnym Śląsku.
Bartłomiej Makowki