Kradzież dzieł sztuki to dochodowy interes - zajmuje podobno czwarte miejsce zaraz za handlem narkotykami, handlem bronią oraz praniem brudnych pieniędzy. Nie zawsze jednak, złodzieje kierują się tylko chęcią zysku. O tym kto i dlaczego kradnie działa sztuki, w kolejnym wydaniu dwójkowej audycji "Klubu Ludzi Ciekawych Wszystkiego", ze swoimi gośćmi rozmawiała Hanna Maria Giza.
Zdaniem profesor Doroty Folgi-Januszewskiej, historyka sztuki, muzeologa, złodzieje dzieł sztuki nie zawsze kierują się racjonalnymi pobudkami. - Czasem kradną z namiętności, miłości, chęci posiadania. Tacy sprawcy, w przeciwieństwie do profesjonalistów, nie chronią odpowiednio skradzionych dzieł, przez co często ulegają one zniszczeniu - dodaje.
Piotr Ogrodzki, który zajmuję się ochroną i bezpieczeństwem zabytków w Polsce wyjaśnia, że istnieje bezpośrednia zależność między motywacją, która popycha złodzieja do kradzieży i metodą jego poszukiwania. – Znacznie łatwiej jest znaleźć złodziei profesjonalnych, którzy są na tzw. "czarnym rynku" znani. Problem pojawia się jeśli dzieło sztuki kradnie osoba o nieskazitelnym charakterze, która ma dobrą reputację w środowisku. Jeśli takie osoby nie pozostawiły na miejscu przestępstwa śladów, dotarcie do nich jest bardzo trudne – dodaje.
Jedną z najbardziej sensacyjnych kradzieży XX wieku, było wyniesienie "Mona Lisy" Leonarda da Vinci z Muzeum w Luwrze. W 1911 roku włoski pracownik tamtejszej placówki stwierdził, że dzieło namalowane przez mistrza włoskiego renesansu powinno wrócić do jego kraju. Mężczyzna zwyczajnie chwycił dzieło, wsunął je pod koszulę i wyszedł z nim z budynku. Przez lata przetrzymywał obraz pod łóżkiem. Policja zdemaskowała jego czyn. Mężczyzna trafił do więzienia na kilka miesięcy, ale przez włoską opinię publiczną został uznany za bohatera.
Zdaniem Doroty Folgi-Januszewskiej możemy się tu doszukiwać motywów patriotyczno-nacjonalistycznych. - Równocześnie możemy mówić o braku podstawowego instynktu zachowawczego. Ten włoski pracownik muzeum był świadom, że za taki czyn grozi mu wiele sankcji – dodaje.
Goście Hanny Marii Gizy mówili też o sensacyjnym odnalezieniu obrazu Clauda Moneta pt. "Plaża w Pourville", który w 2000 roku skradziony został z poznańskiego Muzeum Narodowego. Złodziejem okazał się 41 letni mężczyzna, który przez dziesięć lat trzymał płótno w szafie i ani razu go stamtąd nie wyjął.
Dorota Folga-Januszewska dodaje, że nie mamy wiedzy na temat kradzieży wszystkich dzieł sztuki. – Bardzo często osoby zarządzające instytucjami kulturalnymi wstydzą i boją się do tego przyznać. Prawdopodobnie informacje o kradzieży lub zniszczeniu 1/3 holenderskich dzieł sztuki nigdy nie została upubliczniona - wyjaśnia.
Hanna Maria Giza przypomniała też o książce "Muzeum zaginionych dzieł” - Simona Houpta. W przedmowie do tej książki autor tak ocenia sytuację związaną z kradzieżą dzieł sztuki: "Niestety skoro ogół społeczeństwa nie dostrzega powagi zagadnienia (mowa o kradzieżach dzieł sztuki -przyp. red.) zależni od wyborców politycy niechętni są wydawaniu pieniędzy podatników na środki niezbędne do przeciwdziałanie tego rodzajowi przestępstw".
Aby dowiedzieć się więcej, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.
(mz)