Dokładnie w rocznice tragicznych wydarzeń w Oświęcimiu rozmawiać będziemy o tym kim dla nas są Romowie. Punktem wyjścia będzie jak zawsze reportaż: tym razem Antoni Rokicki ze Studia Reportażu przygotował audiodokument pod jednoznacznym tytułem "Wystarczy iskra". Nikt nie mówi o tych zdarzeniach, nikt ich nie przypomina ani ku przestrodze, ani z kronikarskiego obowiązku. To może czas zacząć!
48:19 Klub Trójki 21 10.mp3 Pogrom oświęcimski 1981 – historia nieopisana (Klub Trójki)
Październikowy wieczór 1981 roku. W centrum Oświęcimia dochodzi do tragicznych wydarzeń, które wstrząsają całym miastem. – To był przerażający widok. Wolałabym tego nie zobaczyć – opowiada jedna z mieszkanek, która odmówiła nam rozmowy przy mikrofonie. Pogrom oświęcimski, rozruchy, zamieszki – to niektóre z określeń opisujących tamten dzień. Do dzisiaj jest to temat tabu…
Jesień 1981 roku. W sklepach brakuje żywności. Rządzący, w tajnych raportach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, otrzymują informacje o narastającym niezadowoleniu społecznym. Każdego dnia przychodzą wieści o kolejnych protestach robotników w zakładach pracy w całym kraju. Niepokój ogarnia także Oświęcim. Wieczorem 21 października w jednym z tamtejszych barów ustawia się długa kolejka po piwo. Rom Jan Goman chcąc uniknąć kolejki prosi swojego znajomego o zakup alkoholu. W lokalu dochodzi do bójki. Niedługo po tym jej uczestnicy wychodzą na ulicę, aby zachęcić innych do walki z Romami. Rozpoczyna się pogrom, w którym udział bierze kilkuset mieszkańców.
– Ktoś krzyknął "Cyganie zabili dwoje polskich dzieci" – opowiada Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce, jeden ze świadków tamtych zdarzeń. I choć plotka o zabójstwie dzieci zostaje szybko zdementowana, wściekłość tłumu nie ustaje. – Wracałem samochodem z randki. Zauważyłem, że coś się pali niedaleko domu mojego ojca, przy ulicy Krasickiego. Otworzyłem okno i usłyszałem: "Uciekaj, uciekaj" – mówi bohater reportażu.
Roman Kwiatkowski prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce
W stronę domów, w których schronili się Romowie, rzucano kamieniami oraz butelkami z benzyną. Podpalono samochody, niektóre z nich zepchnięto do rzeki Soły. Według relacji Romana Kwiatkowskiego, w czasie rozruchów tłum odśpiewał hymn, a także pieśń "My górnicy". – Gdyby nie milicja, wszystkich by spalono – uważa rozmówca Antoniego Rokickiego.
Nikt nie zginął, ale niedługo po tym utworzono "Komitet na rzecz wypędzenia Cyganów". Władze zaproponowały, aby wszyscy Romowie przeprowadzili się do baraków pod Bielskiem. Ojciec Romana Kwiatkowskiego (będący przedstawicielem i liderem oświęcimskich Romów, nazywany także wójtem) kategorycznie się temu przeciwstawił. Ostatecznie Romowie zostali wypędzeni z Oświęcimia, otrzymując wilczy bilet do Szwecji.
Od tamtych wydarzeń mijają 43 lata. O tym, że pogrom nadal jest tematem tabu, nawet w niektórych romskich rodzinach, opowiada dr Joanna Talewicz – antropolożka pochodząca z Oświęcimia, prezeska Fundacji "W Stronę Dialogu". – My Romowie często ponosimy zbiorową odpowiedzialność za rzeczy, których nie zrobiliśmy – uważa.
W reportażu wykorzystano muzykę Artura Giordano.
Gościnią w studiu Trójki byli dr Małgorzata Kołaczek, politolożka i wiceprezeska Fundacji "W Stronę Dialogu" oraz Antoni Rokicki, autor reportażu.
***
Na reportaż Antoniego Rokickiego "Wystarczy iskra" oraz audycję "Klub Trójki – Audiodokument" w poniedziałek (21 października) o godz. 20.05 zaprosiła Anna Dudzińska.