Jednym z najprostszych sposobów na zwiedzanie dalekich krain jest wykupienie wycieczki w biurze podróży, które wynajmie dla nas przewodnika, a ten opowie o zabytkach i ciekawych zakamarkach miasta. Można też zaopatrzyć się w książkę i podążać szlakami wskazanymi przez autora. Niektórzy jednak wolą "pójść na żywioł" i samodzielnie szukać przygód.
Za granicą bardzo popularną formą zwiedzania miast są open-busy, czyli piętrowe autobusy z otwartym dachem. Kierowcy zatrzymują się na przystankach przy atrakcyjnych turystycznie punktach miasta. Można wysiąść, zwiedzić, porobić zdjęcia i wrócić na przystanek, by czekać na następny autobus. Jak pokazują statystyki z tej formy turystyki korzysta najwięcej Amerykanów i Japończyków.
W godzinę można też zwiedzić Warszawę – oczywiście nie wysiadając z autobusu. Tą formę chwalą sobie zagraniczni turyści. – W ten sposób zwiedziliśmy już wiele miast, dlatego i u was szukaliśmy takiego autobusu – mówi jedna z turystek. – Dzieki tej wycieczce ma się ogólny ogląd miasta i potem można zdecydować, gdzie warto się udać.
Tym bardziej, że w Warszawie autobus "zahacza" o wszystkie niemal ważniejsze punkty miasta. – Zaczynamy od Pałacu Kultury, Syrenka, BUW, Plac Zamkowy, Sejm… – wymienia przedstawicielka firmy, która organizuje takie wycieczki.
Inną formą zwiedzania może być meleks, rower… Na przykład w Krakowie "ślady komunizmu" można tropić trabantem, a w Warszawie – nysą. – Zagraniczni turyści są na początku zszokowani, potem się śmieją – opowiada Rafał Patla z Adventure Warsaw. – Wiadomo, że nie ma tu klimatyzacji, czasem się psuje, ale na tym polega urok nysy.
O tym, jak jeszcze zwiedzać można europejskie miasta dowiesz się, słuchając całej rozmowy z "Poranka".
(kd)