Publikujemy tłumaczenie całego wystąpienia Edwarda Mosberga, byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Płaszowie i Mauthausen:
"Witam wszystkich studentów i wybitnych gości. Nazywam się Edward Mosberg. Przetrwałem Holokaust. Moja siedemdziesięcioletnia żona też przetrwała Zagładę. Ja i moja żona byliśmy więźniami kilku obozów koncentracyjnych. Na szczęście dr Mengele wyselekcjonował nas do grupy, która przeżyła.
Chciałbym nie musieć stać tutaj i mówić o tym. O dokonanym przez Niemców Holokauście. Chciałbym móc powiedzieć, że Holocaust nigdy nie miał miejsca, ale się wydarzył i moim obowiązkiem jest mówić o okropnościach popełnionych przez nazistów sześciu milionom Żydów i ponad milion Polaków.
Jestem tutaj nie tylko po to, żeby zaświadczyć o okrucieństwach Holokaustu. Jestem tu także po to, żebyście stali się świadkami mojej historii. Ponieważ – jak uważał laureat Pokojowej Nagrody Nobla Elie Wiesel – ci, którzy słuchają świadków stają się świadkami. Ten, kto przeżył wie. On i nikt inny.
Chciałbym, żeby ten Marsz Żywych był poświęcony Stevenowi Spielbergowi, ponieważ dzięki jego filmowi "Lista Shindlera" ludzie dowiadują się o Holokauście i odczłowieczeniu sześciu milionów ofiar, poprzez pokazanie światu, że każda z tych ofiar miała imię i własną historię. Żydzi byli mordowani bez powodu innego niż ten, że byli Żydami. To był pierwszy film, który dotarł do wszystkich ludzi i to dzięki Stevenowi Spielbergowi i za to wszyscy, którzy przeżyli Zagładę, są mu na zawsze wdzięczni.
Jako osoby, które przetrwały Holokaust, wraz z żoną, podarowaliśmy we wrześniu 2017 roku Stevenowi Spielbergowi dwustuletnią Torę, która przetrwała Holokaust. Sądzę, że ten podarunek był ważniejszy dla uhonorowania jego dzieła bardziej, niż jakakolwiek nagroda czy medal w przemyśle filmowym. Pan Spielberg nie tylko obudził na świecie temat Holokaustu, ale też upamiętnił w ten sposób sześć milionów Żydów z naszych rodzin, którzy zostali zamordowani przez Niemców i ich kolaborantów. Kiedy umrze ostatni świadek Holokaustu, w dziele Spielberga pozostanie ten najważniejszy świadek – ta dwustuletnia Tora.
Chciałbym zacząć od opowiedzenia wam o niemieckim obozie zagłady w Bełżcu. Od marca 1942 roku do grudnia 1942 naziści sprowadzili Żydów z Polski i innych krajów do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu. Przywożeni więźniowie byli wpychani do komór gazowych, gdzie byli mordowani spalinami wydostającymi się z rur wydechowych ciężarówek. Ofiarami ludobójstwa byli mężczyźni, kobiety i dzieci, noworodki. Czy ktoś jest w stanie wyobrazić sobie horror matki, gdy gaz zaczynał uśmiercać jej dziecko? Przerażenie jej dziecka, które brało ostatni oddech? Czy ktokolwiek może sobie wyobrazić pełen bólu płacz i modlitwy? Jako ocalały, nie mogę tego pojąć. Nikt, nikt nie jest w stanie tego pojąć.
Urodziłem się w Krakowie, w Polsce. Kiedy zaczęła się wojna, miałem 13 lat. Moja rodzina i ja zostaliśmy wyrzuceni z naszego domu i umieszczeni w krakowskim getcie. W czasie likwidacji getta 13 marca 1943, byłem świadkiem mordowania ludzi bez powodu, poza tym, że byli Żydami. Widziałem śmierć i ciała leżące wszędzie dookoła. Wszystkich chorych i słabych Niemcy sprowadzili na plac w getcie. Stamtąd zabrano ich dalej. Naziści kazali im przejść na drugi koniec tego placu. Ktokolwiek zdołał tego dokonać, przeżywał. Ci biedni ludzie pełzli się na rękach i kolanach. Pomimo to, wszyscy zostali zastrzeleni podczas próby przejścia na drugą stronę.
Widziałem też matkę trzymającą swoje małe dziecko na rękach. Nazista wyrwał jej dziecko z rąk i roztrzaskał jego główkę o ścianę. Jeśli znaleziono ukryte w bagażach dziecko, naziści przestrzeliwali torby.
Z krakowskiego getta wywieziono mnie do obozu koncentracyjnego Płaszów. Tam pracowałem w biurze Amona Götha. Na własne oczy widziałem, jak ci brutalni sadyści mordowali ludzi bez żadnego powodu innego, niż własna przyjemność. Widziałem, jak wieszano młodą dziewczynę o nazwisku Weiss. Lina pękła dwukrotnie, gdy próbowali ją powiesić. Za trzecim razem udało im się. To przed wami zeznaję. Widziałem ludzi rozstrzeliwanych bez powodu. Stosy płonących ciał, podobne do tych, które możecie zobaczyć w filmie "Lista Schindlera". Tego, że niektórzy z ludzi w stosach mogli jeszcze żyć, nigdy nie zdołałem wyrzucić z pamięci. Ten potworny zapach nigdy mnie nie opuścił. Czułem go już zawsze.
Pochodzę z dużej rodziny. Rodzice, dziadkowie, wujostwo i kuzyni. Tylko ja przetrwałem. Straciłem całą rodzinę. Niemcy odebrali mi młodość. Moje dzieci nie wiedzą, co to znaczy mieć ciocię, wujka, kuzynów czy babcię. Dlatego nigdy nie przebaczę i nigdy nie zapomnę. Mój ojciec został zamordowany przez nazistów na początku wojny. Moja matka została wywieziona transportem do Płaszowa w maju 1944 roku. Mijają 74 lata, od chwili kiedy SS zabrało ją na śmierć. Nadal widzę moją matkę machającą do mnie. Wydaje mi się, jakby to było wczoraj. Znalazłem kawałek mięsa, włożyłem go do ust matki. Jak głodna musiała być, skoro wypluła go i powiedziała, że nie jest w stanie go przełknąć. Jeśli widzieliście "Listę Schindlera", moja matka poddana była właśnie takiej selekcji i wywieziona. Została zamordowana właśnie tutaj, w krematorium numer 5. Moja żona miała dziewięcioletniego braciszka, który również został wówczas zabrany. Oboje zostali nam odebrani, zagazowani, a później spaleni w piecach.
Matka mojej żony została zamordowana w obozie Płaszów zastrzykiem z benzenu w serce. Moja żona widziała, jak wloką ciało jej matkę za nogi i wrzucają ją do ognia, żeby spłonęła. Jako małe dziecko, moja żona również była w kilku obozach koncentracyjnych i gettach. Była w Mielcu, Wieliczce, Lublinie, Dubieńce, getcie w Krakowie i obozie w Płaszowie, w Auschwitz-Birkenau i Bergen-Belsen i kilku innych. Na koniec przewieziono ją do Mauthausen-Gusen, gdzie czekało ją wyzwolenie.
Kiedy przewożono ją zimą z jednego obozu do drugiego, więźniowie jechali w otwartym wagonie bydlęcym. Musieli radzić sobie z mrozem i śniegiem. Wielu z więźniów nie przeżyło. Moja żona, podobnie jak wielu innych więźniów, zachorowała na tyfus. Bogu dzięki, zdołała przeżyć. Poznaliśmy się ponad 70 lat temu i stworzyliśmy piękne życie. Mamy trzy córki, sześcioro wnucząt i troje pra-prawnucząt.
W filmie "Lista Schindlera" można zobaczyć ludzi zmuszonych do biegania nago w kółko przez SS-manami. Kiedy ludzie nie jedzą miesiącami, wyglądają jak szkielety. Skóra i kości. To coś, czego nie jesteście sobie w stanie wyobrazić. Nie da się w to uwierzyć.
Podczas transportu z Płaszowa do Mauthausen, byliśmy zamknięci w bydlęcych wagonach. Bez okien i toalet. Było gorąco. To był sierpień 1944 roku. Ludzie umierali od tego upału. Jeśli widzieliście "Listę Schindlera", to byłem w tym pociągu pokazanym w filmie. W Mauthausen pracowałem w kamieniołomie. Nosiłem kamienie w górę i w dół po schodach liczących 186 stopni. Jeśli stawałeś na moment, SS-man bił cię batem, strzelał do ciebie lub spychał w przepaść, byś zginął.
Z Mauthausen zostałem przetransportowany do obozu koncentracyjnego Linz. Tam zostałem oswobodzony 5 maja 1945 roku. W dzień wyzwolenia SS-mani powiedzieli nam, że chcą nas uratować, a Amerykanie mają zamiar zbombardować miasto. Zaprowadzili nas do jaskiń, które były zaminowane. Chcieli wysadzić nas w powietrze. Dynamit nie wybuchł.
Tylko dlatego jestem tutaj i mogę zeznawać o tych okropnościach. Za kilka lat nie będzie już ocalałych, więc na was ciąży obowiązek opowiedzenia dzieciom i wnukom o potwornościach, o których dziś wam mówię.
Byłem bity przez czterech ludzi pałką. Leżałem na ziemi, kopali mnie, wylewali na mnie wodę, chcieli mnie utopić w beczce wody, ale im się nie udało. Pewien Polak, uczestnik Powstania Warszawskiego, wyciągnął mnie z beczki i uratował mi życie. Nie macie pojęcia, co to znaczy być bitym w ten sposób. Wtedy chciałem być martwy, bo jeśli umrzesz, nie czujesz już bólu. Ja go poczułem, nadal go czuję. Czuję go 73 lata i nigdy nie zapomnę. Zawsze będę go czuł. Jak miałbym zapomnieć? Jestem tutaj po to, żeby opowiedzieć wam o tym, przez co przeszedłem.
Organizacja Narodów Zjednoczonych ustanowiła 27 stycznia Międzynarodowym Dniem Pamięci Ofiar Holokaustu. Moim zdaniem był ku temu powód natury politycznej, nie akt przyjaźni wobec narodu żydowskiego. 27 stycznia pozostało w Auschwitz sześć tysięcy więźniów, wielu z nich chorych i umierających. Tydzień wcześniej, gdy zbliżali się sowieccy żołnierze, Niemcy zarządzili szybką ewakuację Auschwitz. Blisko 60 tys. więźniów, wszyscy, którzy mogli iść, zostali pognani przez śnieg, do Niemiec i Austrii. Od 9 do 15 tysięcy więźniów, którzy nie byli w stanie dalej iść, zostało zamordowanych po drodze, zamieniając ewakuację w Marsz Śmierci. Zaśnieżony krajobraz poczerwieniał od krwi ofiar. Biegliśmy przez śnieg jak szaleńcy, nie wiedząc, dokąd nas gnają. Był to prawdziwy Marsz Śmierci. Piekło na ziemi.
Moja żona szła w drugim takim marszu, później została wciśnięta do wagonów bydlęcych. Przewieziono ją do Bergen-Belsen, stamtąd do kamieniołomów w Mauthausen, gdzie w końcu czekało ją wyzwolenie.
Nie możemy zapomnieć, że Heinrich Himmler 14 kwietnia wydał rozkaz wszystkim dowódcom obozów koncentracyjnych, by nie zostawili przy życiu żadnego więźnia. Po 27 stycznia zamordowano dziesiątki tysięcy Żydów, w tym moje dwie siostry i siostrę mojej żony. Wybrali 7 tysięcy młodych dziewcząt i rozstrzelali karabinami maszynowymi nad brzegiem Morza Bałtyckiego. Część z nich wsadzono na tratwy i wypuszczono na Bałtyk bez wody. Wielu z nich zginęło. Część zdołał przechwycić szwedzki statek.
W niemieckim obozie zagłady w Bełżcu straciłem 60 członków mojej rodziny. Gdy przechodziłem przez to miejsce, nadal słyszałem płacz mojej rodziny i pozostałych 600 tys. ludzi zamordowanych w tym obozie. Jak moglibyśmy zapomnieć lub wybaczyć tym, którzy mordowali naszych braci i siostry w komorach gazowych Auschiwtz-Birkenau, Majdanka, Treblinki i Bełżca. Zapomnieć, wybaczyć, oznaczałoby zabić te ofiary jeszcze raz. Nie mogliśmy zapobiec ich pierwszej śmierci, ale nie wolno nam pozwolić, by zostali zamordowani znowu. Nie mamy prawa, żeby wybaczyć. Tylko i wyłącznie śmierć przyniesie wybaczenie. Jak mielibyśmy zapomnieć, wybaczyć spalenie synagog, świętych ksiąg i tory? Powinniśmy pamiętać, że pergamin tory może spłonąć, ale jej litery są wieczne.
Organizacja Narodów Zjednoczonych ustanowiła 27 stycznia Międzynarodowym Dniem Pamięci Ofiar Holocaustu. Moim dniem pamięci o Holocauście jest każdy poniedziałek, wtorek, każda środa i czwartek. Każdy dzień mojego życia.
Niemcy wymordowali 6 milionów Żydów i kilka milionów nie-Żydów, którzy przeciwstawili się partii nazistowskiej. W tym ponad milion Polaków.
Jeśli państwo Izrael istniałoby 75 lat temu, Stany Zjednoczone zbombardowałyby komory gazowe, krematoria i tory kolejowe prowadzące do nich. Holokaust i niemieckie obozy śmierci na polskiej ziemi nigdy nie miałyby miejsca. Nie powinniśmy zapominać, że nie było polskich obozów śmierci, ani polskiego Holokaustu.
50 lat temu, był rok 1968, szedłem przez Majdanek, Bełżec i inne obozy. Nie można było tamtędy przejść. W tej chwili, [byłem tam] wczoraj, przedwczoraj, polski rząd wszystko wyczyścił [zadbał o nie] i są one dostępne. Nie powinniśmy o tym zapominać. Powinniśmy podziękować polskiemu państwu Polsce za utrzymanie tego, aby Żydzi przybywający z całego świata mieli dobre miejsce, by mogli się zatrzymać i pomodlić.
Pewna rzecz wydarzyła się niedawno w Izraelu. Ktoś powiedział, że Żydzi nie powinni przybywać tutaj na marsze. Chciałbym tego człowieka nominować do Nagrody Nobla za głupotę. Powinniśmy dziękować jego ekscelencji prezydentowi Andrzejowi Dudzie za utrzymanie tego w tym stanie i za przyjęcie Żydów w Polsce. Niech Bóg błogosławi was wszystkich".
bm