Mówił, że aktorstwo to nie jest zawód dla poważnego mężczyzny. Być może za poglądem aktora stał przez wiele lat negatywny stosunek jego ojca do obranej przez syna drogi życiowej. Stary Fetting był poważnym panem architektem i nie rozumiał, dlaczego Edmund chce zostać komediantem. Musiała minąć dekada, żeby po spektaklu "Zbrodnia i kara" w Teatrze "Wybrzeże" w reżyserii Zygmunta Hubnera, w którym Fetting grał Raskolnikowa, ojciec serdecznie uściskał syna, dodając do tego wylewny komentarz: - Wiesz, nie spodziewałem się.
- Po tym spektaklu mój ojciec zmienił się o 180 stopni w kwestii akceptacji mojego zawodu – wspominał Edmund Fetting w audycji Polskiego Radia.
20:58 edmund fetting___d 42158_tr_0-0_997329141e66ba3[00].mp3 "Ja jestem powściągliwy, mimo, że w środku jestem kłębkiem nerwów" - Edmund Fetting w audycji Jerzego Bienieckiego z cyklu "Gwiazdy estrady" (PR, 6.09.1980)
Trudne początki
Wcześniej jednak, kiedy został usunięty ze szkoły teatralnej za "brak talentu" (ponadto zdaniem pedagogów był "za smutny"), w trudnym czasie na pewno nie pomagał mu brak wsparcia ze strony ojca. Mimo nieukończenia szkoły Edmundowi udało się zadebiutować w spektaklu "Przyjaciel przyjdzie wieczorem" w Teatrze Ziemi Opolskiej w Opolu.
Po kilku latach występów na tej scenie przeniósł się do Kalisza, a następnie do Łodzi, gdzie miał okazję współpracować miedzy innymi z Kazimierzem Dejmkiem. U Hubnera w Teatrze Wybrzeże zaczął pracować od 1957 roku, kiedy to wystąpił w "Szewcach" Stanisława Ignacego Witkiewicza. Następnie był "Makbet", w którym Fetting zaproponował udaną interpretację postaci Banka. W 1958 roku przyszła wspomniana rola w "Zbrodni i karze".
Raskolnikow
Kreacja Fettinga była znakomita i prawdopodobnie jest to jego największe teatralne osiągnięcie. Zaważyło też na tym, że aktor związał się na długie lata z ludźmi, którzy tworzyli teatr Hubnera.
- To, co nosiłem w sobie i czego nie zapomnę, to jest "Zbrodnia i kara" w Teatrze Wybrzeże – wspominał aktor w audycji Polskiego Radia. - Mnie zafrapowała po prostu strona psychologiczna, ponieważ ja najbardziej lubię grać w życiu to, co jest pogmatwane, krzywe, zwyrodniałe, złe czy dobre - wszystko jedno, ale jakieś wypaczone przez życie. I to odnalazłem w Dostojewskim.
Rolę docenili także krytycy. Zenon Ciesielski w Pomorzu pisał: - Bardzo trudną rolę Raskolnikowa grał Edmund Fetting. Sukces "Zbrodni i kary" osiągnięty został w dużym stopniu dzięki niemu.
Wybitny reżyser zaufał Fettingowi, powierzając szereg kolejnych ról w swoich spektaklach.
- Ja grałem w okresie Wybrzeża, za dyrekcji Hubnera to, co my nazywamy "od Hamleta do bajadery". Ja sobie nie wyobrażam dyrektora, który nie miałby zaufania do aktora i obsadzał go w tak olbrzymich i tak znakomitych rolach. One po części mi się udały, po części mi się nie udały - to jest normalne w naszym zawodzie, niemniej to był okres ten najbardziej gorący - wspominał Fetting w audycji Polskiego Radia. - Co więcej to był okres, kiedy miałem lat 30, 33 a ja zawsze będę podkreślał, że wierzę w wiek chrystusowy. To jest moment, kiedy w człowieku drzemią chyba największe siły, największy temperament. My potem trochę kostniejemy, o czym żeśmy na wstępie wspomnieli. I trudno się dziwić, bo i lata przychodzą i zmartwienia przychodzą i inne spojrzenia na teatr przychodzą.
Kariera teatralna
W 1960 roku na deskach Teatru Wybrzeże Fetting zagrał też w paru spektaklach Andrzeja Wajdy, w tym w "Hamlecie" w roli tytułowej. Od 1961 roku aktor występował w Teatrze Dramatycznym, gdzie przez kilka kolejnych lat miał okazję pracować z kolejnym wybitnym reżyserem – Konradem Swinarskim.
W 1965 roku Fetting wystąpił gościnnie w Teatrze Komedia w musicalu "My Fair Lady". Miał tutaj możliwość wykorzystania swoich talentów muzycznych. Jego rola Higginsa cieszyła się dużym powodzeniem.
Po Teatrze Dramatycznym, występował przez kilka lat w Teatrze Ateneum, a od 1975 roku ponownie pod dyrekcją Hubnera w warszawskim Teatrze Powszechnym, gdzie zaczyna od "Sprawy Dantona" w reżyserii Andrzeja Wajdy. Po kilku latach występów w Powszechnym następuje pewne spowolnienie dynamiki jego kariery. Dostawał coraz mniejsze role albo w ogóle był pomijany przy tworzeniu obsady.
- Za mną chodził repertuar typu Ritner, Zapolska, po prostu mieszczański repertuar – wspominał Fetting.
Faktem jest, że w inteligenckim teatrze Hubnera nie było zbyt wielu ofert tego typu. W tym czasie Fetting grał za to dosyć sporo w filmie, choć nie są to bardzo duże role.
W 1977 roku grał gościnnie Chopina w "Lecie w Nohant" w Teatrze Rozmaitości. Jest to wyzwanie o tyle ciekawe, że Fetting fizycznie w niczym nie przypominał wybitnego kompozytora, mógł natomiast wykorzystać swoje talenty muzyczne.
W 1981 roku miał okazję zetknąć się w pracy przy spektaklu "Upiory" na podstawie Henrika Ibsena z kolejnymi wybitnymi twórcami – Erwinem Axerem i Maciejem Prusem, którzy przedstawienie wyreżyserowali wspólnie. W połowie lat 80. kolejnym ciekawym przedstawieniem które współtworzy jest ponownie "Zbrodnia i kara" w Teatrze na Woli w reżyserii Waldemara Matuszewskiego, w której tym razem wciela się w postać Porfirego.
Estrada
Równolegle do kariery aktorskiej Fetting rozwijał działalność muzyczną. Pierwsze jego kontakty z muzyką sięgają jeszcze lat okupacji (fascynacja zespołem braci Brodzińskich, orkiestrą George'a Scotta, pianisty Stępowskiego). Od lat 40. interesuje się jazzem i zaczyna kolekcjonować nagrania z muzyką jazzową.
Pod opieką brata – pianisty rozpoczął naukę gry na fortepianie. Zadebiutował jako muzyk razem z jazzową grupą "Marabut" w sezonie 1947/1948, grając na pianinie i akordeonie. Po powrocie do Warszawy związał się z Polskim Radiem jako aktor, konferansjer i piosenkarz. Tą działalnością zajmował się aż do śmierci. Szybko zaczął być kojarzony z balladą. W tym gatunku powszechnie uznawano go za mistrza. Wrodzony smutek wytykany aktorowi przez profesorów PWST znalazł tu chyba swoje idealne zastosowanie.
Często wykonywał piosenki o proweniencji jazzowej skomponowane przez Krzysztofa Komedę, Andrzeja Trzaskowskiego, Andrzeja Kurylewicza, Krzysztofa Sadowskiego, Adama Walacińskiego czy Macieja Małeckiego.
Największy rozgłos przyniosło mu wykonanie piosenki do filmu "Prawo i Pięść" (1964) w reżyserii Jerzego Hoffmana, skomponowanej przez Komedę do słów Agnieszki Osieckiej "Nim wstanie dzień". Innym popularnym przebojem Fettinga była piosenka tytułowa do serialu "Czterej pancerni" (1966–1970) w reżyserii Konrada Nałęckiego. Utwór skomponował Andrzej Walaciński również do słów Osieckiej.
Edmund Fetting wykonywał także liczne piosenki ze światowego repertuaru na przykład Charlesa Aznavoura czy Kurta Weila. Brał udział w licznych koncertach estradowych.
Być w zgodzie ze sobą
Jaki był najbardziej charakterystyczny rys twórczości artystycznej Edmunda Fettinga? Być może istotny trop podał Aleksander Bardini, wypowiadając się w audycji Polskiego Radia na temat swojego kolegi po fachu. Zdaniem aktora największą wartością, jaką wnosił Fetting była jego autentyczność.
- Fetting nie proponuje rzeczy niezgodnych ze sobą. Masa ludzi jest bardzo zajęta tym, żeby udawać kogoś innego niż jest. On tego nie miał – tłumaczył Bardini. Zatem aktor, który nie udaje kogoś innego? - On nie może postaci nie przepuścić przez siebie, przez ten filtr delikatności – doprecyzowywał znajomi Fettinga.
19:29 edmund fetting___c 14635_tr_0-0_99382754131f6ad[00].mp3 Edmund Fetting. Audycja Anny Retmaniak z cyklu "Portret słowem malowany" (PR, 23.05.1978)
az