Jesienią 1944 roku Bohdan Korzeniewski – historyk i krytyk teatru, więzień Auschwitz, jeden z wielu zaangażowanych w ratowanie niszczonego podczas II wojny polskiego dziedzictwa – zobaczył, co zostało z magazynu dawnej Biblioteki Ordynacji Krasińskich przy ul. Okólnik w Warszawie. Świadectwo to, opisujące zniszczenie przez Niemców wyjątkowo cennych zbiorów, ma szczególną, bo i boleśnie dosłowną, i symboliczną, moc przekazu. Pokazuje świat obrócony w popiół.
"Zejście do podziemi nie było zawalone gruzami. Dotarłem więc do lochu. Przy pierwszym spojrzeniu można było doznać oszałamiającej radości. Ależ tak – chciało się zawołać – zbiory ocalały! (…)
Bliższe podejście odkrywało sekret tych zmian. Był ohydny. Przy dotknięciu warstwy równo ułożonych egzemplarzy już nawet nie rozpadały się, ale znikały. Zbiory zetlały doszczętnie w ogniu, który musiał je trawić wolno przez wiele dni. I nie było nawet trudno domyślić się, jak je zniszczono.
Członkowie Brennkommando czy Vernichtungskommando albo jak tam jeszcze nazywano te organizacje państwa zbirów posiadali niewątpliwie rozległe doświadczenie fachowe. (…) Wygarnęli książki spod stropu, oblali je benzyną i podpalili. Już ze stopą na gardle wypełniali wyrok zagłady wydany na sąsiedni naród. Mieściło się w nich obok ludobójstwa również książkobójstwo".
26:54 strefa.mp3 Bohdan Korzeniewski. Ocalony, który ratował skarby polskiej kultury. Audycja Anny Lisieckiej z cyklu "Strefa literatury" (PR, 2020)
Zanim strawił je ogień
Przed wybuchem II wojny światowej Polska mogła poszczycić się znakomitym bibliotecznym zasobem. Według badaczy II RP posiadała przed wrześniem 1939 roku ponad 45 tysięcy bibliotek. Największym ośrodkiem tego typu zbiorów, obok Krakowa czy Lwowa, była Warszawa.
Na bibliotecznej mapie stolicy znajdowało się wiele arcyważnych, gromadzących wiekowe świadectwa polskiej historii, instytucji. Wśród nich: Biblioteka Uniwersytecka (a w niej m.in. ryciny z kolekcji króla Stanisława Augusta Poniatowskiego), Centralna Biblioteka Wojskowa (złożona m.in. z Biblioteki Rapperswilskiej czy Archiwum Powstania Styczniowego), biblioteki stworzone przez arystokratycznych mecenasów: Zamoyskich, Krasińskich i Przezdzieckich oraz – Biblioteka Narodowa.
Ta ostatnia zgromadziła w swoich murach m.in. zbiory rękopisów, które przewyższały swoją wartością nawet te przechowywane w szacownej Bibliotece Jagiellońskiej. Wpływ na to miał choćby fakt przejęcia przez Bibliotekę Narodową zasobów XVIII-wiecznej Biblioteki Załuskich, wywiezionej po upadku powstania kościuszkowskiego do Rosji i zwróconej Polsce na mocy traktatu ryskiego.
Magazyn Biblioteki Ordynacji Krasińskich w Warszawie, 1930 r. Fot. Polona
Początek apokalipsy
Proces niszczenia rozpoczął się wrześniu 1939 roku. Wskutek niemieckiego zbombardowania Warszawy spłonęły m.in. przechowywane w Centralnej Bibliotece Wojskowej rzadkie polskie druki militarne datowane od XVI w. czy rękopisy rapperswilskie – unikatowe świadectwa życia Wielkiej Emigracji i powstania 1863 roku.
Ogień strawił też w znacznym stopniu zasoby Biblioteki Ordynacji Przezdzieckich (m.in. archiwalia rodów litewskich, te związane z historią Inflant czy legionami Dąbrowskiego). To, co cudem ocalało – wyrzucone przez pracowników biblioteki na podwórze, wydarte płomieniom – może dać wyobrażenie tego, co zostało utracone. "Oprawne w 10 tomów archiwum rodzinne i gospodarcze Kościuszków", wspominał Aleksander Gieysztor, który włączył się wówczas w ratowanie zbiorów, "albo wielotomowy album silva rerum, obraz życia ziemiańskiego w początkach XIX wieku".
Wrzesień 1939 roku to również początek końca Biblioteki Ordynacji Zamojskiej – w wyniku bombardowań zniszczone zostały niemal doszczętnie zbiory artystyczne (m.in. kolekcje medali i monet) oraz ok. 50 tys. tomów bibliotecznych.
Najgorsze dla warszawskich bibliotek – mimo zniszczeń wciąż przechowujących rękopiśmienne czy wydawnicze skarby – miało jednak dopiero nadejść.
Ruiny budynku Centralnej Biblioteki Wojskowej po pożarze w 1939 r. Fot. Polona
"Zabezpieczanie", czyli rabunek
Podejście niemieckich okupantów do polskich zbiorów bibliotecznych stanowiło pochodną ogólnej postawy, jaką przyjęli Niemcy wobec zagarniętych dóbr kultury.
Z jednej strony rozpoczęto proces systematycznego niszczenia bibliotek oświatowych czy publicznych – wszak w myśl niemieckiej polityki Polska jako "Nebenland" (niem. "kraj podrzędny") nie potrzebowała literatury pięknej czy oświatowej. Co więcej: literatura taka była niepożądana, książka bowiem to najważniejsze medium kultury, a polska kultura została skazana przez okupanta na wymarcie. Dlatego księgozbiory zaczęto likwidować – zamykać je, pozbawiać dotychczasowych miejsc czy oddawać na przemiał.
Z drugiej strony Niemców interesowały – bezcenne z punktu widzenia historycznego, ale i handlowego – zasoby bibliotek naukowych oraz przechowujących zbiory specjalne. I tak na przykład powołana specjalna komisja, "Sonderkommission" – na czele m.in. z dr. Krausem, wiedeńskim antykwariuszem, przed wojną często odwiedzającym Warszawę – zarekwirowała jeszcze w 1939 r. z Biblioteki Narodowej 410 rękopisów pergaminowych (przede wszystkim ze zbiorów Załuskich).
Zaplanowaną przez Niemców przed wybuchem wojny, a wcielaną w życie po zajęciu Polski akcję grabieży dzieł sztuki – w tym zbiorów bibliotecznych – metodycznie realizowały dwa zespoły: Kommando ("Einsatzkommando") Paulsen, dowodzone przez berlińskiego profesora archeologii, oraz komisja Kajetana Mühlmanna, historyka sztuki z Salzburga, Specjalnego Komisarza ds. Zabezpieczenia Dzieł Sztuki na Wschodnich Terenach Okupowanych.
Konfiskaty i grabież zwane tu były przewrotnie "zabezpieczeniem".
Jedna z ocalałych książki ze śladami po kulach. Fot. Bartłomiej Karelin/ze zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie
W poszukiwaniu cennych rękopisów
Kommando Paulsen, odpowiedzialne m.in. za wywiezienie do Rzeszy krakowskiego ołtarza Wita Stwosza, rywalizowało z grupą Mühlmanna (których członkowie zajmowali się m.in. "polowaniami" na polskie średniowieczne rękopisy i najdawniejsze druki - inkunabuły) choćby przy próbie odnalezienia bezcennego, XI-wiecznego "Sakramentarza tynieckiego". "Jakaś tego typu dotychczas nierozpoznana władza skonfiskowała zimą 1939 r. około 50 iluminowanych rękopisów średniowiecznych z Biblioteki Zamoyskich, odmawiając wydania kwitu", wspominał Jan Grycz, bibliotekarz zaangażowany w ratowanie podczas wojny polskich księgozbiorów.
Ta wzmiankowana przez Jana Grycza konfiskata była kolejnym z aktów szukania przez Niemców prawdziwych skarbów: "Sakramentarza tynieckiego" i "Kodeksu supraskiego", jednego z najstarszych na świecie manuskryptów spisanych cyrylicą w języku staro-cerkiewno-słowiańskim. Mimo heroicznych starań polskich bibliotekarzy (którzy podsuwali Niemcom inne rękopisy, ci jednak doskonale orientowali się w warszawskich zasobach) poszukiwania odniosły pożądany skutek. "Ultimatum postawione przez rabusiów zmusiło wreszcie do wydobycia z podziemi", wspominał bibliotekarz Bogdan Horodyski.
Prof. Heinrich Hermjanz Oddziału Paulsena oszacował wówczas wartość skradzionego "Kodeksu supraskiego" na około 4-5 mln marek.
Skonfiskowany z Biblioteki Zamojskich "Sakramentarz tyniecki" na szczęście nie opuścił wtedy Warszawy, a po wielu kolejnych perturbacjach (ukrywano go m.in. pod posadzką krypty kolegiaty w Łowiczu) wrócił po wojnie do polskich zbiorów. Jeśli chodzi o "Kodeks supraski" – po kradzieży został wywieziony do Berlina. Dopiero w latach 60. XX w. odnalazł się w Stanach Zjednoczonych.
Inne skradzione przez Kommando Paulsen zbiory – te z bibliotek Sejmu, Senatu, Judaistycznej Wielkiej Synagogi, Instytutu Francuskiego – nie miały już takiego szczęścia. Z ok. 150 tys. woluminów wywiezionych do Rzeszy do Polski wróciła niewielka część.
Jedna z ocalałych książki ze śladami po kulach. Fot. Bartłomiej Karelin/ze zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie
Biblioteka na Okólniku
Najtragiczniejsze wydarzenia związane z dziejami polskich bibliotek pod niemiecką okupacją miały miejsce w październiku 1944 roku.
Przy ul. Okólnik w Warszawie, w gmachu Biblioteki Ordynacji Krasińskich, zgromadzono na rozkaz Niemców ok 400 tys. jednostek zbiorów specjalnych, przede wszystkim z Biblioteki Uniwersyteckiej i Biblioteki Narodowej. Było to pokłosie wprowadzonej przez okupanta w 1940 r. zcentralizowanej organizacji bibliotek na terenie Generalnego Gubernatorstwa: w Krakowie, Lublinie, we Lwowie i w Warszawie powstały biblioteki państwowe ("Staatsbibliotheken"), które przejęły zbiory bibliotek naukowych.
W czasie Powstania Warszawskiego, 5 września 1944 r., wskutek bombardowań niemieckich w bibliotece na Okólniku wybuchł pożar. W październiku – już po kapitulacji powstania, a wbrew postanowieniom układu kapitulacyjnego – niemieckie Brandkommando dokonało drobiazgowego spalenia znajdujących się w budynku bibliotecznych skarbów. Zbiory zostały polane substancją łatwopalną, spłonęło wszystko.
"Wokoło ścian stały półki żelazne, a na nich leżały warstwy popiołu. Po kolana brodziło się w delikatnym jasnym popiele z kart rękopisów, których już nikt nie odczyta, w popiele z rysunków i sztychów, których już nikt nie będzie oglądał", wspominał bibliotekarz Adam Lewak.
Lista rzeczy, które bezpowrotnie straciła polska i światowa kultura w wyniku spalenia biblioteki na Okólniku, jest długa. Polonika z XVI i XVII w., diariusze sejmowe, pisma rokoszowe, listy Władysława IV, iluminowane mszały, dokumenty z zakresu historii muzyki, alchemii, teatru, dziesiątki tysięcy rysunków, grafik, nut, map, autografy dzieł Norwida, Sienkiewicza, Wyspiańskiego czy Żeromskiego, spuścizna Słowackiego i Krasińskiego.
Urna z popiołami rękopisów i starodruków spalonych przez wojsko niemieckie w 1944 r. w gmachu Biblioteki Ordynacji Krasińskich przy ul. Okólnik w Warszawie. Fot. Polona
Miliony umarłych książek
Niemcy, realizując w czasie tłumienia powstania diaboliczny plan unicestwienia całego miasta, spalili również m.in. Bibliotekę Ordynacji Zamojskiej oraz Bibliotekę Politechniki Warszawskiej (po wielotysięcznych zbiorach pozostał prawie metrowej wysokości proch). O skali ogólnych zniszczeń, dotyczących strat warszawskich bibliotek w czasie II wojny światowej, mówią najwięcej przerażające statystyki.
Biblioteka Narodowa straciła ok. 78 procent swoich zbiorów, Centralna Biblioteka Wojskowa: 99 procent, Biblioteka Politechniki Warszawskiej: 97 procent, Biblioteka Sejmowa: 95 procent, Główna Biblioteka Judaistyczna przy Wielkiej Synagodze: 90 procent, Biblioteka Ordynacji Przezdzieckich: 85 procent, Biblioteka Ordynacji Zamoyskich: 84 procent, Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy: 72 procent.
Biblioteka Uniwersytecka utraciła aż 95 procent swoich zasobów rękopiśmiennych, 60 procent kolekcji Gabinetu Rycin, znaczą część starych druków czy zbiorów kartograficznych.
Straty bibliotek warszawskich szacuje się na 3 600 000 woluminów, co stanowiło 60 procent stanu przedwojennego.
***
Czytaj także:
***
W listopadzie 1945 obchodzono na warszawskiej Pradze rocznicę uruchomienia placówek bibliotecznych. Pokazano wówczas mi.in. ocalałe z pożogi wojennej książki oraz – model zniszczonego przez Niemców stołecznego pomnika Adama Mickiewicza wraz z cytatem z wieszcza. Był to fragment z "Konrada Wallenroda", który przypomina o niezachwianej wierze w trwałość, mimo historycznych kataklizmów, kultury.
"Płomień rozgryzie malowane dzieje,
Skarby mieczowi spustoszą złodzieje,
Pieśń ujdzie cało".
jp
Źródła:
"Walka o dobra kultury", księga zbiorowa pod red. St. Lorentza, t. 1., Warszawa 1970; "Straty kulturalne Warszawy", praca zbiorowa pod red. Wł. Tomkiewicza, Warszawa 1948; Andrzej Mężyński, Straty polskich dóbr kultury w czasie II wojny światowej, http://dzielautracone.gov.pl; „Straty bibliotek w czasie II wojny światowej w granicach Polski z 1945 roku : wstępny raport o stanie wiedzy. Cz. 1-2”, Barbara Bieńkowska i in., red. nauk. Andrzej Mężyński, Warszawa 1994; Bohdan Korzeniewski, "Było, minęło...Wspomnienia", Warszawa 2020.