Życie na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką łączyło się z nieustannym strachem o swój los. Łapanki, aresztowania, pacyfikacje, wywózki na roboty przymusowe lub do obozów koncentracyjnych tworzyły obraz przerażającej codzienności. Koszmar wojny oczywiście dotykał też dzieci, które były świadkami i ofiarami niemieckich zbrodni. Co więcej, Niemcy na masową skalę dokonywali grabieży polskich dzieci, które ich zdaniem były "rasowo wartościowe".
German Death Camps - zobacz serwis edukacyjno-społeczny
Działalność ta była podyktowana dwoma względami. Po pierwsze, wojna pochłaniała cenny materiał ludzki, więc w III Rzeszy istniała potrzeba zdobycia nowych obywateli. Z drugiej strony, chodziło o zachowanie "czystości krwi niemieckiej", dlatego ofiarami porwań były dzieci o blond włosach i niebieskich oczach. Te cechy były najbardziej pożądane, ponieważ wypełniały definicję przedstawiciela rasy aryjskiej, która zgodnie z nazistowską doktryną była "rasą panów".
Już w listopadzie 1939 roku szef SS Heinrich Himmler otrzymał z Urzędu Rasowo-Politycznego NSDAP raport dotyczący ziem polskich włączonych do Rzeszy. Stwierdzono w nim, że należy próbować wyłączyć z przesiedlenia "rasowo wartościowe" dzieci i wychować je w Starej Rzeszy w odpowiednich zakładach wychowawczych lub w rodzinach niemieckich. W raporcie zalecano, aby dzieci nie liczyły więcej niż 8-10 lat, ponieważ zakładano, że z reguły do tego wieku możliwe było "przenarodowienie", czyli ostateczne zniemczenie.
"Zwykła kradzież dzieci"
W pierwszej kolejności ofiarami grabieży padły polskie dzieci z ziem wcielonych do Rzeszy. Chodziło o województwa pomorskie, poznańskie i śląskie, a także część Małopolski, ziemie łódzką, Zagłębie Dąbrowskie, Kujawy, powiat suwalski i część augustowskiego. Z pozostałych terenów, sięgających do linii demarkacyjnej z ZSRR, Niemcy utworzyli okupowane Generalne Gubernatorstwo.
59:03 brunatna kołysanka_ historie uprowadzonych dzieci___v2017002028_tr_0-0_50af5aa1[00].mp3 Anna Malinowska, autorka książki "Brunatna kołysanka. Historie porwanych dzieci" i Agnieszka Jaczyńska, historyk z IPN opowiadają o grabieży polskich dzieci przez Niemców podczas II wojny światowej. Audycja "Klub ludzi ciekawych wszystkiego" prowadzona przez Hannę Marię Gizę (PR, 11.02.2017)
- Niemcy odbierali dzieci szczególnie tym rodzicom, którzy mieli pochodzenie niemieckie, ale nie zgodzili się na podpisanie volkslisty. Typowym działaniem administracji niemieckiej w tej sytuacji było wysiedlenie tych rodziców do Generalnego Gubernatorstwa, natomiast dzieci siłą lub podstępem odbierano i umieszczano w domach wychowawczych – mówiła w Polskim Radiu Agnieszka Jaczyńska, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej.
Najmłodsze, u których najłatwiej było zatrzeć wspomnienia, bardzo szybko trafiały do niemieckich rodzin adopcyjnych.
- Starsze natomiast umieszczano w domach wychowawczych, gdzie przechodziły swego rodzaju przeszkolenie i łamanie charakteru, zanim poczyniono kolejne kroki – dodała historyk.
Niemcy dokonywali grabieży polskich dzieci na podporządkowanych sobie ziemiach przez cały okres okupacji. Dzieci często zabierano prosto z domu lub sierocińca. Historycy znają udokumentowany przypadek, gdy kobieta wyszła do apteki po lekarstwo dla ośmiomiesięcznego synka, a podczas jej nieobecności Niemcy wtargnęli do domu, pobili pozostałych domowników i porwali niemowlę.
- To była zwykła kradzież dzieci. Najłatwiej było tego dokonać w sierocińcach, gdzie po prostu wyłuskiwano wzrokiem te "wartościowe rasowo" dzieci i je zabierano – powiedziała w audycji "Klub ludzi ciekawych wszystkiego" Anna Malinowska, autorka książki "Brunatna kołysanka. Historie uprowadzonych dzieci".
Czasem, o ile dzieci spełniały aryjskie warunki, porywano je z wiosek przeznaczonych do pacyfikacji lub odbierano żołnierzom podziemia niepodległościowego.
- Niemcy wychodzili z założenia, że lepiej jest potencjalnych wrogów wychować na swoich synów i córki – stwierdziła Anna Malinowska.
Czytaj także:
Zamojszczyzna pamięta. Ponad 100 tys. Polaków wysiedlonych przez Niemców
Pacyfikacja Michniowa - symbol martyrologii polskiej wsi
Zatopienie statku "Tannenberg" - spektakularna akcja BCh i AK
Działalność sądów i organizacji
W grabieży dzieci czynny udział brały niemieckie instytucje i organy państwowe.
W opublikowanym 1 września 2022 roku "Raporcie o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej 1939-1945" można przeczytać:
"Niemieckie sądy odbierały Polakom dzieci poprzez pozbawianie rodziców prawa do opieki nad nimi, przekazywanie opieki urzędom niemieckim lub osobom narodowości niemieckiej oraz przyznawanie opieki nad dzieckiem w rozwiedzionych małżeństwach mieszanych stronie niemieckiej. Motywem wydawania takich orzeczeń przez sądy niemieckie było przeważnie stwierdzenie, że dziecko jest wychowywane w duchu polskim. Wykorzystywano również inne, mało wiarygodne preteksty, jak stwierdzenie niepoczytalności rodziców".
Najpopularniejszą organizacją, która pomagała w grabieży polskich dzieci, było założone w 1936 roku charytatywno-społeczne stowarzyszenie Lebensborn. Instytucja ta w specjalnych, odizolowanych domach otaczała opieką samotne matki oraz dbała o wychowanie dzieci w duchu nazistowskiej propagandy.
Na okupowanych ziemiach polskich Lebensborn otworzyło pięć takich ośrodków. Polki, które tam przebywały, były zachęcane do współżycia z żołnierzami Wehrmachtu i SS-manami, a dzieci w ten sposób poczęte wychowywano na Niemców. Część z tych kobiet nie wytrzymało psychicznie i popełniło samobójstwo.
"Gwałt na duszach"
Do takich ośrodków prowadzonych przez Lebensborn lub podobne instytucje trafiały właśnie zagrabione polskie dzieci.
- W pierwszej kolejności wykonywano im badania. Trzeba było zmierzyć im czaszkę, rozstaw kości policzkowych. Poza tym była opracowana tabela z odcieniami niebieskich tęczówek oczu i blond włosów. Wszystko musiało pasować do wzorca – mówiła Anna Malinowska.
Lekarze SS przeprowadzają badania porwanych polskich chłopców dla Lebensborn. Fotografia wykonana w 1942 roku. Fot. Agencja Forum
Zmieniano dzieciom imiona i nazwiska oraz fałszowano metryki, tak aby nie pozostał żaden ślad o ich polskiej przeszłości. W ośrodkach stosowano terror i kary cielesne.
- To było coś w rodzaju gwałtu na ich duszach. Dzieci zostały nagle wyrwane ze swojego naturalnego środowiska, trafiały w nowe miejsce, gdzie musiały nauczyć się nowego języka i nowej tożsamości – stwierdziła Anna Malinowska w radiowej audycji Hanny Marii Gizy.
Za użycie choćby słowa po polsku dzieci były bite. Wobec tych, które płakały, stosowano kary cielesne lub podawano im leki nasenne. Równocześnie prowadzono eksperymenty medyczne poprzez sprawdzanie, ile organizm dziecka jest w stanie przyjąć konkretnych środków medycznych.
- W obozie było dużo dzieci, niektóre moczyły się w nocy, były za to karane. Ulę Kaczmarek Niemcy polewali wodą na dworze, aż zamarzła. Alodia i Daria zostały wysłane do domu dziecka w Kaliszu, prowadziły go siostry zakonne. Nie można tam było mówić po polsku, dziewczynki musiały uczyć się nowego języka – niemieckiego. Siostry mówiły dziewczynkom, że ich mama i tata nie żyją, ale żeby się nie martwiły, bo dostaną nowych rodziców – przywołała fragment wspomnień z książki "Brunatna kołysanka" prowadząca audycję Hanna Maria Giza.
Skuteczność działalności organizacji takich, jak Lebensborn była bardzo wysoka. Spośród 200 tys. porwanych polskich dzieci udało się odzyskać jedynie 15-20 proc., czyli około 30 tysięcy. Pozostałe trzeba wliczyć w poczet strat, jakich doznała Polska z powodu okupacji niemieckiej podczas II wojny światowej. Nikt nie poniósł żadnej kary za te zbrodnie.
Raport ws. strat poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej został przedstawiony 1 września br. na Zamku Królewskim w Warszawie. Z dokumentu wynika, że suma strat materialnych to 797 mld 398 mln zł. Straty w dobrach kultury i dziełach sztuki w wyniku działań wojennych i okupacji wyniosły około 19 mld 310 mln zł. W wyniku wojny oraz przesunięcia granic państwo polskie w ciągu siedmiu lat utraciło ok. 11,2 mln obywateli. Ogólna kwota strat Polski wynosi 6 bln 220 mld 609 mln zł, co w przeliczeniu daje 1 bln 532 mld 170 mln dolarów.
th