Historia

"Upały do 60 stopni Celsjusza w słońcu". Gorące lata w dawnej Polsce

Ostatnia aktualizacja: 20.07.2024 08:15
Pod koniec XVII wieku "ziemia została spalona przez gwałtowny żar słońca". W rekordowym lipcu 1921 roku Kraków był "w piekle upałów". Tym, co łączy relacje z przeszłości o wysokich letnich temperaturach z newsami o upałach 2024 roku, może być jedno: alarmujący, gorączkowy, czasem i apokaliptyczny ton.
Jak wyglądały upały w przesżłości?
Jak wyglądały upały w przesżłości?Foto: Albin Marciniak/East News

Dawne wiadomości o wysokich temperaturach są przedmiotem analiz naukowców. Ci, posługując się odpowiednimi narzędziami i, co istotne, mając do dyspozycji wyczerpujący materiał, wyciągają wnioski choćby na temat zmian klimatu.

Dawne wiadomości o wysokich temperaturach mogą być również tematem ciekawostkowym i niezobowiązującym. Te wybiórcze, frapujące, czasem anegdotyczne newsy z upalnej przeszłości Polski nie stanowią rzecz jasna podstaw do żadnych "klimatycznych konkluzji" (to domena naukowców). Mogą być jednak, czytane w tym gorącym lipcu AD 2024, powodem choćby do refleksji o niezmiennej ludzkiej naturze. Temat pogodowego szaleństwa bywał bowiem dla ludzi chyba wszystkich epok czymś, co wzbudzało wielkie emocje.

Takich upałów "najstarsi nie pamiętają"

W 1473 roku było tak gorąco i sucho, że – jak pisał w swojej kronice Jan Długosz – "największe rzeki w Polszcze można było w bród przebywać". A "Wisa była tak płytka, że można ją było przejechać".

Wielkim upałom (wywołanym zresztą, według Długosza, pojawieniem się komety) towarzyszyły pożary nieujarzmione. "Paliły się we wszystkich stronach lasy, bory, krzewy i zarośla ogniem niewstrzymanem, który nie dał się ugasić, póki wszystkiej drzewiny z korzeniami nie strawił".

Spowodowany upałami niski stan wody w Wiśle był również tematem zapisków o dwieście lat młodszych od Długoszowych. "Za pamięci ludzkiej to się nie wydarzyło", podkreślał anonimowy autor z 1666 roku, pisząc o królowej polskich rzek. Z tego samego roku pochodzi też świadectwo Wespazjana Kochowskiego, barokowego poety i historyka, który w łacińskich "Rocznikach polskich od śmierci Władysława IV Klimaktery" pisał o półrocznej suszy, kiedy "ziemia została spalona przez gwałtowny żar słońca". Skwar Roku Pańskiego 1666 był, jak czytamy dalej, "niesamowity" i "uciążliwy dla ludzi".

"Żniwa", obraz Pietera Bruegla starszego, 1565 r. Fot. Wikimedia/domena publiczna 
"Żniwa", obraz Pietera Bruegla starszego, 1565 r. Fot. Wikimedia/domena publiczna

Nadchodzą tropikalne upały

Więcej upalnych konkretów, w tym już tych o temperaturowych wielkościach, przyniósł wiek kolejny.

"Kuryer Warszawski" z lipca 1763 roku donosił z niepokojem: "likwor w Thermometrum podług sposobu Imci Pana Reamur zrobionym aż do trzydziestego stopnia doszedł". Stosowana wówczas skala termometryczna Réaumura (wprowadzona w 1731 przez francuskiego fizyka) wskazywała zatem, w przeliczeniu, powyżej 37 stopni Celsjusza.

O 29 stopniach w Krakowie "termometr podnoszących" pisał z kolei w 1802 roku słynny astronom i matematyk Jan Śniadecki. Pięć lat później, znowu w sierpniu w Krakowie, powtórzyło się ponad "29 gradusów". Co gorsza, nawet w nocy "ciepłomierz Reamura" wskazał aż 24 stopnie, zatem 30 stopni Celsjusza!

Fraza "tropikalne upały" sama się cisnęły pod pióro. Nic więc dziwnego, że określenie takie pojawiło się w końcu u księżnej Gabrieli Puzyniny w jej książce "W Wilnie i w dworach litewskich: pamiętnik z lat 1815-1843". Kolejne pokolenia piszących o wysokich temperaturach powietrza poszły rzecz jasna tą tropikalną stylistyczną ścieżką (zbaczając czasem na jej "podzwrotnikową" odnogę).

Homer Watson, "Ostatni dzień suszy", 1881. Fot. Wikimedia/domena publiczna Homer Watson, "Ostatni dzień suszy", 1881. Fot. Wikimedia/domena publiczna

Wieczory nie przynoszą ulgi 

"Gorąco, jak jeszcze tego lata nie było", notował w swoich pamiętnikach w 1834 roku Julian Ursyn Niemcewicz. Ten znany działacz i publicysta zapisywał te słowa z Rzymu, w którym wówczas – przywołajmy te dane choćby dla porównania z tymi z Polski – termometr wskazywał "25,5 gradusów Réaumura". "W Rzymie kilka osób umarło ze zbytecznego upału", dodawał Niemcewicz, pokazując, że niepokojące dane o ofiarach śmiertelnych niekorzystnej aury to nie tylko domena naszej współczesności.

Ale powróćmy pod polskie niebo.

"Gazeta Warszawska" z 1865 roku donosiła, "z pod Gostynia", że 20 i 21 lipca upał dochodził do 38-43 stopni Réaumura. Po przeliczeniu na Celsjusze liczba ta wydaje się tak wysoka, ok. 50 stopni, że na myśl przychodzi niedoskonałość pomiaru.

Fot. domena publiczna Fot. domena publiczna

Według tej samej gazety w 1888 roku pod koniec sierpnia w Warszawie zanotowano 25 stopni Réaumura. "Ten dotkliwy upał nie jest w mieście rzeczą przyjemną", odkrywał dziennikarz, wygłaszając prawdę trwałą mimo stuleci cywilizacyjnych przemian.

Z kolei w 1904 roku "Kurjer Polski" opisywał straszną suszę, która nawiedziła Galicję: "ziemia wygląda, jak gdyby lawą przykryta". Publicysta warszawskiego pisma, powołując się na krakowskie źródła, podkreślał, że w ogarniętej żarem Galicji "nawet wieczory nie przynoszą ulgi".

Jajka gotowane w piasku

Panujący w 1904 roku upał był dla "Kurjera Polskiego" również okazją do ciekawych (pytanie, na ile wiarygodnych) wycieczek w przeszłość. W numerze z 24 lipca ukazała się notka przypominająca "historyczne posuchy" w Europie. Obok znanych już wątków o wielkich wysychających rzekach znalazł się tu m.in. obraz "takiego gorąca, że jajka gotowano w piasku".

.
Fot. domena publiczna Fot. domena publiczna

O tym, jak wyglądały prasowe doniesienia o upałach w pierwszych dekadach XX wieku, mogą dać wyobrażenie wykorzystywane przez dziennikarzy określenia. Upał zatem był "przedwczesny", "niezwykły", "szalony", "straszny", "coraz nieznośniejszy", "tropikalny" i w końcu "katastrofalny".

Skrajnym przykładem na informację o temperaturze upalnego lipca, może być – pozbawiona językowych ozdobników, uderzająca jakby samą nieprawdopodobną treścią – notka z "Kuriera Warszawskiego" z 24 lipca 1914 roku.

Fot. domena publiczna Fot. domena publiczna

Kąpią się wszyscy w dzień i w nocy

Niepobity do dziś rekord najwyższej zanotowanej temperatury w Polsce padł 29 lipca 1921 roku w Prószkowie na Opolszczyźnie – było tam wówczas 40,2 stopnie Celsjusza. Ówczesna prasa nie mogła nie informować o tych straszliwych upałach (bez, rzecz jasna, świadomości ich historycznej rangi).

Sięgnijmy dla przykładu do "Ilustrowanego Kuriera Codziennego" z 1 sierpnia 1921, który już tytułem wprowadzał dantejski nastrój. W samej treści jednak, jak można się przekonać, nastroje były miejscami płoche i dalekie od armagedonu. Tak jakby zalewające letnie dni fale upałów były wówczas czymś, co się przydarza, a nie – jak dziś – co stanowi coroczną niepokojącą stałą. I co niesie, jak podkreślają eksperci, znak globalnych zmian.

Fot. domena publiczna Fot. domena publiczna

jp

Źródła: Ryszard Girguś, "Wyjątki ze źródeł historycznych o nadzwyczajnych zjawiskach hydrologicznych i meteorologicznych na ziemiach polskich w latach 1601-1920", Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej Państwowy Instytut Badawczy we współpracy z Polskie Towarzystwo Geofizyczne, Warszawa 2022; Marta Zielińska, "Pogoda w czasach romantyków", Instytut Badań Literackich, Warszawa 2017; mbc.malopolska.pl; crispa.uw.edu.pl.

Czytaj także

Andrzej Bobkowski. Najlepszy rowerzysta polskiej literatury

Ostatnia aktualizacja: 27.10.2024 05:50
Ponad półtora tysiąca kilometrów na rowerze, m.in. przez Alpy. Po drodze nieustanne zapisywanie miejsc i wrażeń. W tle zwyciężona przez Niemców Francja. Andrzej Bobkowski, główny bohater tej wyprawy, to nie tylko szalony rowerzysta, lecz także ten, kto może uczyć afirmacji życia.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Marian Zdziechowski. Filozofia i religia w obliczu końca świata

Ostatnia aktualizacja: 30.04.2024 05:48
–  Był znanym wilnianinem, fantastycznym intelektualistą, chodziłem na jego wykłady jak na delicje. A Piłsudski zaproponował go nawet na prezydenta – opowiadał w archiwalnej radiowej audycji publicysta Stanisław Stomma, wspominając Mariana Zdziechowskiego. Co jeszcze wiemy o tym intrygującym profesorze z Wilna, którego Miłosz nazwał "filozofem rozpaczy"?
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jedziesz na urlop do Włoch? Uważaj na syndrom Stendhala

Ostatnia aktualizacja: 06.07.2024 06:00
Być może największe prawdopodobieństwo, że dotknie nas ten syndrom, wiąże się z pobytem we Florencji. To spotkanie z tym włoskim miastem zapoczątkowało opisywanie objawów, na które narażeni są zbyt wrażliwi miłośnicy sztuki.
rozwiń zwiń