Magnificenjo Rektorze, podszedłem do ciebie, młodziutki,
na stopniach Biblioteki pod wieżą Poczobutta malowaną w znaki Zodiaku.
W mieście, które na bolszewikach zdobyli polscy ułani, świadomy, czekałeś "w obliczu końca".
(…) Umarłeś w samą porę, twoi przyjaciele szeptali kiwając głowami: "Ależ miał szczęście!"
Spełniona przepowiednia, cokolwiek dotychczas trwało, zatonęło, tylko wieże kościelne sterczały chwilę nad otchłanią.
(Czesław Miłosz, "Zdziechowski", fragm. wiersza)
Scena, którą wspominał noblista w swoim wierszu o Marianie Zdziechowskim, miała miejsce na długo przed wojną. Krewny Czesława Miłosza – francuski poeta Oskar Miłosz – przesłał mu z Paryża dwa egzemplarze swojej książki "L'Apocalypse de saint Jean déchiffrée" ("Apokalipsa św. Jana rozszyfrowana") z prośbą, by wilnianin wręczył je jakimś wyróżniającym się przedstawicielom myśli chrześcijańskiej i judaistycznej. Dzieło z Apokalipsą w tytule Czesław Miłosz przekazał jednemu z wileńskich rabinów oraz, właśnie, prof. Marianowi Zdziechowskiemu.
Tego ostatniego znał doskonale. Pod koniec lat 20. XX w. jako student Uniwersytetu Stefana Batorego chodził do prof. Zdziechowskiego na wykłady. Być może spotykał tam młodszego o trzy lata Stanisława Stommę, dla którego prelekcje te były – jak opowiadał w Polskim Radiu - "fantastyczne", niczym "delicje".
Kim był ów porywający wykładowca i dlaczego prawie 90-letni Czesław Miłosz przyznał, że nie potrafi zapomnieć tego "filozofa rozpaczy"?
Marian Zdziechowski, fotografia Aleksandra Władysława Straussa, 1885 r. Fot. Polona
Czym zajmował się naukowo Marian Zdziechowski?
Urodzony 30 kwietnia (wg innych źródeł: 12 maja) w 1861 roku w okolicach Mińska – wówczas, wskutek rozbiorów, części Rzeczpospolitej włączonej do Imperium Rosyjskiego – Marian Zdziechowski wywodził się z patriotycznej ziemiańskiej rodziny. – Był nastawiony bardzo wrogo do wszystkiego, co rosyjskie. Przez pewien czas swojej młodości utożsamiał kulturę rosyjską ze znienawidzonym caratem. Dopiero kiedy uczył się w gimnazjum, tak go zafascynowała [rosyjska] literatura, że pojechał na studia slawistyczne do Petersburga – mówił w 1995 roku w radiowej audycji prof. Bazyli Białokozowicz, literaturoznawca.
Dobrze zapowiadający się slawista wybrał jednak Kraków jako miejsce swojej akademickiej kariery, a nie którąś z rosyjskich uczelni. Na Uniwersytecie Jagiellońskim – po pracach poświęconych m.in. mesjanizmowi polskiemu czy twórczości Byrona – został w 1908 roku profesorem zwyczajnym.
Świetna kariera naukowa to jedna, zawodowa strona życia Mariana Zdziechowskiego. Były i inne.
- Rodzina Zdziechowskich miała wielki majątek Raków obok Mińska. Kiedy Marian Zdziechowski ożenił się z panną Kotwiczówną, dostał w posagu również majątek Suderwa, dwadzieścia kilometrów od Wilna. Bardzo piękny dwór – opowiadał przed radiowym mikrofonem Stanisław Stomma, który znał wileńskiego profesora osobiście.
Wileńskiego, bo gdy Polska odzyskała niepodległość, Marian Zdziechowski nie został w Krakowie. W 1919 roku objął katedrę literatur porównawczych na uniwersytecie w Wilnie, a w połowie lat 20. został rektorem tej uczelni. Wówczas to właśnie, pewnego dnia, podszedł do niego - "na stopniach Biblioteki pod wieżą Poczobutta" – młody Czesław Miłosz.
Dlaczego zwano Mariana Zdziechowskiego "sumieniem narodu"?
Marian Zdziechowski był wielkiej klasy literaturoznawcą, filozofem kultury i idei. Rosjanie pozostawali pod wrażeniem jego, po rosyjsku pisanych, prac slawistycznych. Kiedy w latach 20. wykładał gościnnie na słynnej paryskiej Sorbonie, z kolei Francuzi dziwili się, że tak wyśmienicie mówi w ich języku. Biegle posługiwał się również językiem niemieckim.
Prof. Marian Zdziechowski wykładający na Sorbonie, Paryż 1925 r. Fot. NAC
Ale ten profesor z Krakowa, potem z Wilna, był znany nie tylko w naukowym środowisku. Ze względu na jego życiową postawę, wysokie wymagania etyczne, jakie sobie na co dzień stawiał, zwano Mariana Zdziechowskiego "sumieniem narodu", a nazwisko jego otoczone było (to słowa Miłosza) "nimbem prawości i mądrości".
- Miał szaloną odwagę cywilną, zawsze mówił prawdę w oczy – podkreślał w radiowej audycji Stanisław Stomma. – Kiedy marszałek Piłsudski przyjeżdżał do Wilna, Zdziechowski spotykał go już na dworcu, a Piłsudski składał mu wizyty prywatne w domu. Ale kiedy w 1927 zginął generał Zagórski i kiedy było podejrzenie, że został on zamordowany, Zdziechowski natychmiast napisał rozpaczliwy list do prezydenta Mościckiego, wzywający: "Panie Prezydencie, ratuj honor Polski". Zdziechowski nie wahał się jednego dnia zerwać z Piłsudskim, dlatego że chodziło o etykę życia publicznego.
Wagę owego gestu podkreśla fakt, że rok wcześniej, w maju 1926 roku, Marian Zdziechowski był jednym z kandydatów marszałka Piłsudskiego na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
W jakim sensie Marian Zdziechowski był katastrofistą?
– Marian Zdziechowski jest dla mnie przede wszystkim bardzo wielkim myślicielem religijnym – oceniał w Polskim Radiu prof. Bazyli Białokozowicz.
Jeśli chodzi o szeroko pojętą filozofię religii Mariana Zdziechowskiego, można za Czesławem Miłoszem zamknąć ją w dwóch hasłach-ideach: katastrofizm i pesymizm religijny. Obie te kwestie były ze sobą mocno powiązane.
"Stoimy w obliczu końca historii. Dzień każdy świadczy o zastraszających postępach dżumy moralnej, która od Rosji sowieckiej pędząc, zagarnia wszystkie kraje, wżera się w organizmy wszystkich narodów, wszędzie procesy rozkładowe wszczyna, w odmętach zgnilizny i zdziczenia pogrąża", pisał Marian Zdziechowski w swoim przedostatnim, wydanym w 1937 roku, dziele "W obliczu końca".
Wileński profesor – namiętny krytyk komunizmu i nacjonalizmu – należał do tych, którzy widzieli w wielkich ideologiach swojego czasu ogromne zagrożenie dla Europy. Za "początek końca" zaś uznawał wybuch I wojny światowej.
"Gdy jestem w Europie", notował w jednym z dzieł, "doznaję uczucia, jak gdybym przechadzał się po pięknych alejach cmentarza, na którym każdy kamień przypomina mi, że 1 sierpnia 1914 r. cywilizacja zakończyła życie swoje".
Marian Zdziechowski zapowiadał nieuchronną katastrofę, apokalipsę, której – jak zauważył Miłosz – na szczęście nie dożył. Marian Zdziechowski zmarł na rok przed wybuchem II wojny.
Jak się jednak miał do owego katastrofizmu "religijny pesymizm"?
31:23 marek zdziechowski____6103_95_iv_tr_0-0_a4b66cad[00].mp3 O prof. Marianie Zdziechowskim mówią: Stanisław Stomma, prof. Bazyli Białokozowicz i Zbigniew Podgórzec. Audycja Kai Kamińskiej (PR, 25.06.1995)
Na czym polegały "pesymistyczne" poglądy religijne Mariana Zdziechowskiego?
Zagadnienia natury religijnej stanowiły dla Mariana Zdziechowskiego temat najwyższej wagi: nie tyle jako przedmiot intelektualnych dociekań, ile jako życiowe "być albo nie być".
"O naszej płytkości religijnej mówić mogę z osobistego doświadczenia. Zagadnienia religijne pochłaniały mnie od dziecka, ale czułem się osamotniony wśród rówieśników swoich. U jednych religia była wyniesionym z domu przyzwyczajeniem, inni jej wcale nie mieli albo tracili łatwo i przechodzi jej do obozu jej wrogów", pisał.
Punktem wyjścia religijnych rozważań Mariana Zdziechowskiego było jedno z odwiecznych pytań ludzi wiary: "unde malum?" (łac. "skąd zło?"). Jak pogodzić ideę dobrego i wszechmocnego Boga z obecnością zła i cierpienia?
Cierpienia, które Marian Zdziechowski z bolesną precyzją badacza śledził na przestrzeni dziejów – czemu dał choćby wyraz w swojej książce "O okrucieństwie", przywołującej i historię tortur, i tragiczne losy średniowiecznych katarów (ruchu religijnego z XI-XIII w. uznanego przez Kościół za herezję), i zabijanie zwierząt.
"I w miarę lat, im dalej w życie i w świat szedłem, tym wyraźniej i boleśniej uświadamiałem sobie, że świat ten, gdy go myślą, jako całość objąć, bezładem jest i bezrozumem, nie zaś, jak nas uczą, dziełem rozumu: nie z ręki Boga on wyszedł", przyznawał Marian Zdziechowski w swoim głównym dziele "Pesymizm, romantyzm a podstawy chrześcijaństwa".
Jednak ten pesymistyczny wniosek, ta "filozofia rozpaczy", nie doprowadziły wileńskiego profesora do ateizmu.
Marian Zdziechowski. Fot. NAC
Jaką postawę wobec wiary w Boga przyjmował Marian Zdziechowski?
Marianowi Zdziechowskiemu bliskie były te nurty filozofii chrześcijańskiej przełomu XIX i XX wieku (nieortodoksyjne z punktu widzenia nauki Kościoła katolickiego), które kładły akcent nie na rozumowe poznanie religijnych prawd, ale na irracjonalne. Śledził on ponadto w dorobku myślicieli Wschodu i Zachodu – a świadectwem tego było wspomniane opus magnum – próby uporania się z takimi zagadnieniami, jak "pesymizm", "obecność zła", "Opatrzność".
Stąd szukanie inspiracji u gnostyków, u św. Augustyna, u Zygmunta Krasińskiego (chyba najbardziej "pesymistycznego" z polskich wieszczów), u Byrona, w filozofii Artura Schopenhauera czy w myśli prawosławnej.
Za swoiste podsumowanie tych poszukiwań uznać można fragment "Przedmowy" Mariana Zdziechowskiego do jego książki "Pesymizm, romantyzm a podstawy chrześcijaństwa":
"Nie ma Boga – głosem wielkim wołają i natura, i historia… ale głos ten ginie w harmonii psalmów i hymnów, w tym wielkim, odwiecznym, z najgłębszych głębin ducha idącym wyznaniu, iż jako »ziemia bez wody« jest dusza człowieka poza Bogiem.
Bóg jest.
Tylko fakt istnienia Boga to cos przekraczającego zakres myśli światem zewnętrznym zajętej, to cud. »Le monde est irrationnel. Dieu est un miracle«". (franc. "Świat jest irracjonalny. Bóg jest cudem")
W innym miejscu Zdziechowski dodawał: "Bóg - miłość jest czymś niepojętym, to cud; i istnienie Boga staje się wiekuistym cudem, a cud ten jest podstawą wszystkiego, co znamy, czym jesteśmy".
Postawa taka bliska była choćby innemu zapomnianemu dziś polskiemu myślicielowi religijnemu - Karolowi Ludwikowi Konińskiemu. On też szukał patronów spoza ortodoksyjnych szlaków (pozostając, jak Zdziechowski, do końca w Kościele), też akcentował wagę, jeśli chodzi o religijne doświadczenie, tego, co indywidualne, niedające się zamknąć w siatkę prostych formuł.
***
Czytaj także:
***
Stanisław Stomma, który pełnił przez kilka lat funkcję sekretarza prof. Mariana Zdziechowskiego, wspominał w Polskim Radiu, że wileński uczony przypominał niektórym "jakiegoś emerytowanego generała". - Taki wyprostowany, szczupły. Takie ruchy żwawe, pomimo że miał już ponad 70 lat – opowiadał publicysta. – Jakaś prężność w tym była, choć zawsze robił wrażenie pozornej nerwowości: oglądał się na wszystkie strony, bardzo szybko mówił. Ale w gruncie rzeczy był to bardzo spokojny człowiek.
Prof. Marian Zdziechowski zmarł 5 października 1938 roku w wieku 77 lat.
Wileński nekrolog opublikowany po śmierci Mariana Zdziechowskiego. Fot. Polona
jp
Źródła: Czesław Miłosz, "To", Kraków 2000; tegoż, "Metafizyczna pauza", Kraków 1989; Andrzej Franaszek, "Miłosz. Biografia", Kraków 2011; Henryk Paprocki, "Marian Zdziechowski i rosyjski renesans religijny", "Karto-Teka Gdańska", nr 1(6)/2020; Lidia Banowska, "Rozpacz i pragnienie cudu. Miłosz wobec Zdziechowskiego", "Porównania", 2012/10.