Andrzej Munk rozpoczął produkcję filmu pod tytułem "Pasażerka" zainspirowany słuchowiskiem radiowym "Pasażerka z kabiny 45" na podstawie tekstu Zofii Posmysz - pisarki, która przeżyła Auschwitz. Poprosił autorkę o przygotowanie scenariusza Teatru Telewizji (emisja w 1960 roku), a następnie scenariusza filmowego.
- Munk zaproponował mi napisanie scenariusza filmowego - wspominała na antenie Polskiego Radia w audycji Aleksandra Laskowskiego w 2010 roku Zofia Posmysz. - Wtedy profesor Jerzy Pomianowski powiedział, że jeśli Munk ma to reżyserować, to żeby się nie wahać. Powiedziałam Munkowi, że nie umiem pisać scenariuszy. On odparł, że wystarczy, jeśli napiszę nowelę i na tej podstawie oboje napiszemy scenariusz. Nowela miała ponad sto stron - opowiadała autorka "Pasażerki".
47:01 Pasażerka.mp3 "Pasażerka". Audycja Aleksandra Laskowskiego z cyklu "Sezon na dwójkę". (PR, 15.09.2010)
Munk zrealizował większość zdjęć do filmu, znacznie wydłużając sekwencję obozową. Zdjęcia powstawały w autentycznych lokacjach: obozie Auschwitz-Birkenau i na statku Batory.
Podwójna historia
Film Munka opowiada historię Lizy, Niemki (w tej roli Aleksandra Śląska), która po wojnie, płynąc wraz z mężem statkiem do Europy, widzi kobietę, Martę (Anna Ciepielewska), której widok ją przeraża. Zauważa to jej mąż, więc Liza opowiada mu historię tej znajomości, jednakże jest to wersja dla męża, przedstawiająca Lizę w dobrym świetle. Dowiadujemy się, że w czasie wojny elegancka Niemka, będąc nadzorczynią w obozie koncentracyjnym i "wykonując tylko swoje obowiązki", poznała tam młodą dziewczynę Martę, którą postanowiła sobie podporządkować.
Jednocześnie traktowała ją sprawiedliwie i kilka razy ocaliła życie. Po tej opowieści Liza sama sobie opowiada inną wersję swojej obozowej przeszłości, która jest już bardziej dramatyczna i bardziej prawdopodobna, pełna okrucieństwa i dziwnych zależności między więźniarką a nadzorczynią. W tej wersji Liza jest osobą, która chce mieć absolutną władzę nad więźniarkami. Próbuje złamać pełną dumy Martę, drwiącą z Niemców, w tle zaś toczy się okrutnie zwyczajne obozowe życie: bezsensowne prace, gazowanie więźniów czy palenie ciał.
Nieskończone dzieło
Film Munka jest ostatnim jego fabularnym dziełem, a czwartym z kolei. Reżyser nie dokończył filmu osobiście - zrobił to za niego jego przyjaciel i współpracownik, Witold Lesiewicz. Andrzej Munk zginął tragicznie w wypadku samochodowym 20 września 1961 roku, a premiera jego "Pasażerki" odbyła się w drugą rocznicę jego śmierci. Film ten był radykalną odmianą w stosunku do poprzedniego - komedii "Zezowate szczęście" - i ugruntował renomę reżysera.
Nie wiadomo, czy znana nam wersja jest taka, jak wyobrażał sobie Munk, mimo to zdobyła wiele wyróżnień na festiwalach filmowych, takich jak Wenecja czy Cannes, a nawet stała się polskim kandydatem do Oscara. Film był ostatnim przedstawicielem polskiej szkoły filmowej, najwyżej cenionym przez Jeana-Luca Godarda - wybitnego reżysera francuskiej Nowej Fali.
Zbrodnia bez kary
Bardzo ważna jest w "Pasażerce" sfera moralna opowiadanej historii. Z jednej strony mamy polską odwagę i dumę, z drugiej niemieckie poczucie wyższości i obowiązku. Liza jest również pełna dumy, ale i wstydu - boi się powiedzieć mężowi o swojej przeszłości, a gdy już znajduje w sobie trochę odwagi - nie mówi całej prawdy. Choć reżyser nie opowiada się wyraźnie za jedną wersją jej opowieści, to jednak czuć, że ta pierwsza jest zbyt piękna, a druga bardziej możliwa.
Andrzej Munk pokazał w swoim filmie nie tylko beznamiętne, systematyczne, podyktowane poczuciem wyższości zło na przykładzie konkretnego człowieka a w dodatku kobiety, wydającej się bardziej delikatną. Co dużo bardziej niezwykłe, pokazał również z całą psychologiczną głębią ciąg dalszy losów takiego człowieka, jak po latach radzi sobie ze swoją winą - i to jest z pewnością głównym tematem "Pasażerki".
Powojenne historie niemieckich oprawców - zwykłych przecież obywateli, którzy wykonywali rozkazy swoich przełożonych - pełne są takich przypadków. Wyłania się z tego dość pesymistyczny obraz ludzi, którzy nie dość, że brali udział w zbrodniach wojennych, nie dość, że nie ponieśli za nie kary, to jeszcze zupełnie nie poczuwają się do winy, a nawet nie do końca zdają sobie z niej sprawę.
To jest najbardziej wstrząsający aspekt "Pasażerki", choć ukazany dość delikatnie. Wydaje się, że dawna esesmanka bardziej niż konfrontacji z dawną więźniarką boi się zdemaskowania, ujawnienia prawdy o sobie przed bliskim człowiekiem.
az