Rosyjski prezydent wspominał też, że Lipski "obiecywał wystawić mu (Hitlerowi– przyp. red.) w Warszawie pomnik za niegodziwości wobec narodu żydowskiego". Historyk IPN, dr Maciej Korkuć, zaznacza, że wypowiedź Lipskiego o pomniku jest zmanipulowana. Putin wyrwał ją z kontekstu, jakim było fiasko międzynarodowej konferencji mocarstw poświęconej emigracji Żydów z Europy. Hitler zaproponował wówczas emigrację Żydów do kolonii brytyjskich.
Prof. Mariusz Wołos: "Ambasador Józef Lipski nie był antysemitą"
– Przy tym równie dyplomatycznie zaznaczył, że zrobi to uwzględniając stanowisko Polski, Węgier, a "może i Rumunii". Lipski takie słowa równie układnie, komentował stwierdzeniem, że jeśli Hitler znajdzie takie rozwiązanie "postawimy mu piękny pomnik w Warszawie" – tłumaczył w rozmowie z PAP historyk Maciej Korkuć.
"Polska, o czym nie wolno zapominać, popierała emigrację swej 10 proc. żydowskiej mniejszości. Ale czyniła to po części we współpracy z ruchem syjonistycznym, któremu udzielała potajemnie wojskowego wsparcia" - czytamy w specjalnym oświadczeniu wydanym przez Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP.
Sam Lipski, od 1933 roku ambasador w Berlinie, nie może być zaliczany w poczet antysemitów także dlatego, że podczas przedwojennej akcji wymierzonej w Żydów na terenie Niemiec on i jego podwładni robili, co mogli, żeby poprawić los 17 tys. ludzi skazanych na wypędzenie z Niemiec.
Pomoc Państwa Polskiego wobec Żydów
Dyplomaci przeciwko Polenaktion
Chodziło o tzw. Polenaktion. W 1938 roku władze niemieckie wydały decyzję o deportacji 17 tys. polskich Żydów z Niemiec. Brutalne wysiedlenie miało być testem dla sprawności nazistowskiego państwa – całą akcję przeprowadzono zaledwie w dwa dni. Represje dotknęły również Żydów, którzy z Polską nie mieli nic wspólnego poza korzeniami – nie mówili po polsku, a z kraju wyemigrowali już ich rodzice. Wielu z nich nie posiadało polskiego paszportu, a niemieckie zostały im odebrane na mocy ustaw norymberskich w 1935 roku.
W pomoc Żydom zaangażował się konsul RP w Lipsku, Feliks Chiczewski. Dyplomata przekształcił willę konsulatu w azyl dla wypędzanych. Dzięki temu unikali oni brutalnego prześladowania i dostawali czas na chociaż pobieżne uporządkowanie spraw. Co najważniejsze, konsul wydawał polskie paszporty, co pozwalało Żydom legalnie przekroczyć polską granicę. Chiczewski nie ograniczał się do przyjmowania pokrzywdzonych w willi konsulatu. Jeździł samochodem po Lipsku i interweniował w przypadku dręczenia Żydów przez niemiecką policję i bojówki SA.
Ogółem Chiczewski pomógł i udało się mu uratować ok. 1500 z 3 tys. Żydów z Lipska.
W raporcie wysłanym do ambasadora Lipskiego dwa dni przed przeprowadzeniem Polenaktion, Chiczewski zawarł słowa, które stały się straszną przepowiednią: "wojną, którą narodowo-socjalistyczna partia wypowiedziała Żydom, i która musi skończyć się całkowitą ich zagładą".
W wyniku Polenaktion deportowano do Polski 17 tys. Żydów. Wypędzeni byli pozbawieni środków do życia. Strona polska zajęła się – poprzez ambasadora Lipskiego – staraniami o przyznanie im odszkodowań przez III Rzeszę lub przeniesienie majątków do Polski. W 1939 roku udało się zawrzeć kompromis. Żydzi mogli wrócić na miesiąc do Niemiec, by uporządkować swoje sprawy własnościowe, byli jednak zmuszeni do wpłacania uzyskanych w ten sposób pieniędzy na konta w niemieckich bankach. Nietrudno się domyślić, że już nigdy nie zobaczyli swoich pieniędzy.
Połowa pozbawionych środków do życia emigrantów trafiła do Zbąszyna. Tam koczującym Żydom przyszli z pomocą okoliczni mieszkańcy. Po pewnym czasie polskie władze z pomocą finansową organizacji żydowskich utworzyły tam obóz przejściowy dla wypędzonych.
06:51 Kronika niezwykłych Polaków PR, 15.11.2002 Sylwetkę bohatera przybliżył dr Janusz Osica w audycji Andrzeja Sowy pt. "Kronika niezwykłych Polaków". (PR, 15.11.2002)
Misja ojca Brzezińskiego
Konsulat RP w Lipsku ma dłuższą tradycję pomagania Żydom. Na ich rzecz przed wojną działał tam także Tadeusz Brzeziński. Ojciec późniejszego doradcy trzech prezydentów USA, Zbigniewa Brzezińskiego, w latach 1931-1935 był kierownikiem placówki (od 1933 roku podlegał Lipskiemu). Po dojściu Hitlera do władzy zaostrzył się antysemicki kurs niemieckiej polityki. Dochodziło do antyżydowskich incydentów, starozakonni trafiali za kratki. Tadeusz Brzeziński wysyłał oficjalne noty protestacyjne wobec złego traktowania Żydów polskiego pochodzenia.
"Ojciec był bardziej zaangażowany w pomoc Żydom, niż określała to oficjalna polska polityka. Wydawał polskie paszporty polskim Żydom w Niemczech i niemieckim Żydom" - wspominał Zbigniew Brzeziński, któremu po latach premier Izraela Menachem Begin przekazał odnalezione w izraelskich archiwach dokumenty dotyczące działalności polskiego konsula. Begin podziękował też w 1978 roku za działalność Brzezińskiego w oficjalnym liście.
Paszporty dla żydowskich bezpaństwowców umożliwiały emigrację, a tych, którzy zdecydowali się uciec poza Europę, uratowały od śmierci. W tym sensie Brzeziński, który rozpoczął działania na rzecz Żydów pięć lat przed Polenaktion, położył podwaliny pod dzieło Feliksa Chiczewskiego, który przejął po nim placówkę.
Węgry – ambasador oficjalny i nieoficjalny
Pośrednio w pomoc polskim Żydom zaangażowany był Leon Orłowski, ambasador RP na Węgrzech. Po klęsce wojny obronnej 1939 roku kraj ten stał się głównym kierunkiem wychodźstwa polskiego. Wśród emigrantów, żołnierzy i cywilów, byli również Żydzi. Placówka nie zajmowała się bezpośrednio i organizacyjnie pomocą uchodźcom z Polski. To zadanie wzięło na siebie węgierskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, ale – jak pisze węgierska historyk prof. Magdolna Láczay – świadomy ryzyka, jakie podejmują Węgrzy, Leon Orłowski starał się zatrudnić tak wielu swoich podwładnych w obozach dla uciekinierów, jak tylko było to możliwe.
Z pomocą polskim uchodźcom przyszedł pracownik węgierskiego MSW dr Jozef Antall, który wraz z dziennikarzem Henrykiem Sławikiem wykonali tytaniczną pracę opieki nad uciekinierami z Polski. Wystawiane przez nich dokumenty ratowały życie uciekającym z Polski Żydom. To dzięki ich staraniom i dzięki pomocy węgierskiego prymasa Jusztiniánema Serédima powstał Dom Sierot Polskich Oficerów, gdzie umieszczono żydowskie dzieci. Wychowankowie domu za dnia uczyli się pacierzy, w nocy – języka jidysz. Wychowankowie przetrwali wojnę, ośrodek nie został zdekonspirowany nawet podczas niemieckiej okupacji Węgier.
Henryk Sławik - bohater trzech narodów
Tymczasem Leon Orłowski wykorzystywał bliskie relacje, jakie łączyły go z prominentnymi politykami i osobistościami węgierskimi, na rzecz poprawy sytuacji polskich uchodźców, wśród których byli także Polacy żydowskiego pochodzenia. Już 17 września ambasador interweniował u węgierskiego ministra wojny gen. Károlya Bartha i ministra spraw zagranicznych Istvána Csáky’ego. Ten ostatni, choć był jednym z architektów przyłączenia Węgier do paktu antykominternowskiego, pomagał kilkakrotnie w sprawie uchodźców.
Nie bez znaczenia były też potajemne rozmowy, które Orłowski prowadził z adm. Miklósem Horthym, regentem Królestwa Węgier. Choć Horthy, podobnie jak większość węgierskich polityków, musiał uważać, by nie drażnić Niemców, odznaczał się dużą sympatią dla sprawy polskiej. Orłowski utrzymywał także kontakty z węgierską arystokracją skupioną w Towarzystwie Polsko-Węgierskim, a która w dużej mierze pokrywała koszty utrzymania polskich imigrantów.
Pod naciskiem Niemiec Węgrzy zamknęli polskie przedstawicielstwo dyplomatyczne w 15 stycznia 1941 roku. Azyl i gościnę Leonowi Orłowskiemu zaproponował wówczas sam regent Królestwa Węgier adm. Miklós Horthy. Polak nie skorzystał z propozycji i wyjechał na Zachód. Po zamknięciu przedstawicielstwa dyplomatycznego, nieoficjalnie jego rolę przejął właśnie Komitet Obywatelski, na czele którego stał Henryk Sławik. Tym samym Sławik, człowiek który uratował od 3 do 5 tys. Żydów, stał się nieoficjalnym polskim ambasadorem na Węgrzech.
Działania Grupy berneńskiej
Już na wczesnym etapie wojny w pomoc Żydom zaangażowała się grupa polskich dyplomatów i żydowskich działaczy skupiona wokół postaci przedstawiciela RP w Bernie Aleksandra Ładosia.
W Szwajcarii przed wrześniem 1939 roku znajdowało się bowiem ok. 4 tys. Żydów posiadających polskie obywatelstwo, a po klęsce Polski i Francji ich liczba zaczęła lawinowo wzrastać. Opiekę nad tą społecznością objął dr Juliusz Kuhl, Żyd z Sanoka, młody absolwent studiów ekonomicznych.
Grupa berneńska. Polscy dyplomaci wymyślili, jak ratować Żydów już na początku wojny
Ładoś zaangażował kierowaną przez siebie placówkę w jak najszerszą pomoc społeczności żydowskiej w okupowanej Polsce. Udostępniał organizacjom żydowskim możliwość wysyłania poczty dyplomatycznej i współpracował z Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem przy przerzucie środków pomocowych do zamkniętych w gettach Żydów.
Członkowie grupy berneńskiej wpadli na sprytny pomysł, dzięki któremu można było uratować polskich Żydów. Dyplomaci kupowali u konsulów honorowych państw południowoamerykańskich fałszywe paszporty, które były szmuglowane do Żydów w okupowanej Polsce. Ludzie z takimi paszportami trafiali do obozów internowania we Francji lub na Pawiak, zamiast do obozu zagłady. Fabrykowaniem paszportów zajmował się Konstanty Rokicki.
Lista zidentyfikowanych posiadaczy paszportów latynoamerykańskich zawiera 3262 nazwiska. Nie jest to jednak lista pełna. Działalność grupy berneńskiej finansowały organizacje żydowskie, system przerzutu funduszy wzięło na siebie polskie Ministerstwo Skarbu.
Japoński szlak
Z działalnością grupy berneńskiej łączy się praca Tadeusza Romera, ambasadora RP w Japonii. W październiku 1940 roku dyplomata założył Polski Komitet Pomocy Ofiarom Wojny (dla uchodźców z Polski i Litwy).
Według informacji Jakuba Kumocha, obecnego ambasadora RP w Szwajcarii, Tadeusz Romer poinformował w lutym 1941 roku polskie MSZ w Londynie o możliwości nabywania paszportów południowo- lub środkowoamerykańskich przez Żydów, którzy po 1939 roku uciekli z ziem polskich okupowanych przez Niemców do sowieckiej strefy okupacyjnej. Takie osoby nie otrzymywały sowieckiego paszportu i groził im powrót w ręce Niemców. Rozwiązanie prawdopodobnie podsunęli Romerowi polscy Żydzi, którzy do Japonii dostali się dzięki wizom wystawionym przez przedstawiciela dyplomatycznego Japonii na Litwie Chiune Sugiharę i polski wywiad wojskowy.
W liście do poselstwa paragwajskiego w Berlinie konsul honorowy Rudolf Hügli opisuje, że po zajęciu wschodniej Polski przez Rosję polscy dyplomaci w Bernie poprosili go o wystawienie "niektórym polskim obywatelom, znajdującym się pod rosyjskim panowaniem" paragwajskich dokumentów tożsamości. Dzięki temu - jak opisywał konsul Hügli - Rosjanie traktowali takie osoby jak cudzoziemców i otrzymywały one prawo swobodnego przejazdu do Kobe w Japonii. Działające tam Poselstwo RP wydawało im polski paszport.
bm